czwartek, 20 czerwca 2019

ZAPOZNANIE, CZERWIEC 2019

Tak dla przypomnienia - aby otrzymać bonus, należy napisać op. do osoby wskazanej przez strzałkę.
Za op. należy się bonus + 3 pkt. do wszystkich umiejętności i + 1 pkt. do mocy (liczy się tylko za pierwsze op., ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuować serię dalej. Ba! To jest nawet wskazane). Temat na op. jest absolutnie dowolny.
Aby zaliczyć op. do tej oto "promocji", wystarczy napisać pod skończonym op. "ZAPOZNANIE, CZERWIEC 2019". :)

  1. Kai → Asgrim
  2. Dante → Mortimer
  3. Suzanna → Dante
  4. Navri → Eterna
  5. Torance → Theodore
  6. Leah → Kai
  7. Lind → Leah
  8. Joel →  Magnus
  9. Magnus → Navri
  10. Asgrim → Exan
  11. Cess → Torance
  12. Natanael → Cess
  13. Edel → Suzanna
  14. Eterna → Edel
  15. Mortimer → Lind
  16. Exan → Joel
  17. Theodore → Natanael
W razie pytań... poprzednie zapoznanie wciąż jest aktualne. Jego ważność zakończy się dopiero w momencie ogłoszenia kolejnego zapoznania, więc wciąż można na nie pisać op.

Od Eterny "Skąd się wzięłam?"

Lipiec 2023
Tego dnia radośnie biegałam za kolorowymi motylkami. W okolicy było ich naprawdę mnóstwo! Wszystkie były duże i śliczne. Nie mogłam się zdecydować, który podoba mi się najbardziej, więc biegałam raz za jednym, raz za drugim, a raz za ósmym. Czasem kręciło mi się od tego w głowie, ale starałam się to ignorować. Moim obecnym najważniejszym zadaniem było doścignięcie i przygwożdżenie łapkami do ziemi choć jednego. Chciałam go zamknąć w słoiczku! Tylko że... Gdzie ja mam swoje słoiczki? Gwałtownie się zatrzymałam. Ja miałam w ogóle jakieś słoiczki?
Motylki odleciały, trzepocząc swoimi kolorowymi skrzydełkami. Ja jednak dalej tkwiłam w wysokiej trawie, wpatrując się pustym wzrokiem przed siebie. Pamiętałam coś? Nie, nie sądzę... Pamiętałam tylko trawę, motyle i bieganie po okolicy. Nie wiem co było wczoraj, a chyba powinnam.
- Asgrim! Asgrim, do jasnej anielki, gdzie jesteś?! - krzyczała jakaś wadera. Szybko skoczyłam w pobliskie krzaki. Coś mi podpowiadało, że powinnam się ukryć.
To właśnie tam zauważyłam leżące pod moimi miękkimi łapkami... W sumie co? Kolorowe jajka. Dużo kolorowych jajek. Do takich wniosków doszłam dopiero w momencie, gdy postanowiłam się do nich nachylić i obwąchać. Prychnęłam cichutko, po czym po pobieżnym rozejrzeniu się po okolicy postanowiłam wziąć sobie jedno w zęby. Wadery nie było widać w pobliżu, co sprawiło, że czułam się choć odrobinę bezpieczniej. Nie wiem kim był ten Asgrim, ani po co go szukała. Chyba wolałam nawet nie wiedzieć.
Pognałam w przeciwnym kierunku, z którego przyszła. Tam jej nie powinno być. Przebierałam żwawo swoimi krótkimi łapkami, raz na jakiś czas przebijając się górą przez trawę, a raz po prostu w niej tonąc. Zazdrościłam dużym wilkom. One nie miały takich problemów, chociaż podobno też kiedyś były małe. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, ale... Chwila, to kolejna rzecz, którą wiem, a nie mam pojęcia, kto mi ją przekazał, ani kiedy.
Nagle usłyszałam jakiś szelest. Zatrzymałam się i zastrzygłam uszkami, w oczekiwaniu na dalszy przebieg wydarzeń. Choć raczej nie byłam zbyt groźna, to i tak przybrałam pozycję obronną. Nim jednak zdołałam cokolwiek zrobić, usłyszałam za sobą głos:
- Hej, zgubiłaś się?
Głos ten był troskliwy i z całą pewnością należał do wadery. Nieźle przerażona podskoczyłam, jeżąc futro, obróciłam się i groźnie marszcząc nosek odsunęłam się od niej. To była ta sama, która wzywała jakiegoś Asgrima.
- O, znalazłaś jajko? - zagadywała - Gdzie?
Wycofałam się o jeszcze jeden krok. Westchnęła.
- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. Jeśli chcesz, mogę cię odprowadzić do rodziców.
- Ni mham - wymamrotałam przez jajko, które wciąż ściskałam w moich tępych ząbkach.
- Jesteś z Watahy Czarnego Kruka, prawda?
Patrzyłam na nią po części nieufnym, a po części zdezorientowanym wzrokiem. Wataha... czego? Kruka? Co to takiego?
Wadera zaś nieco zaskoczona uniosła brwi i lekko się zaśmiała.
- Nie jesteś jedną z nas, prawda? Jesteś tylko jakimś samotnym maluchem?
Nie odpowiedziałam jej. Gwałtownie ruszyłam biegiem w kierunku miejsca, w którym znalazłam jajka. Te krzaki były tak gęste, że tam by mnie w żaden sposób nie mogła przechwycić. Nawet tymi swoimi długimi łapami, ani wielkimi zębiskami.
Tam jednak spotkało mnie niezłe rozczarowanie. Tuż przy gniazdku stał inny szczeniak, który przebiegał wzrokiem po pozostałych jajkach. Liczył je?
Gdy tylko mnie zobaczył, wrzasnął na całe gardło:
- Złodziejka!
Pisnęłam cichutko i po raz kolejny zmieniłam kierunek. Coś ukradłam? Niech sobie sam radzi, a kolorowe jajko będzie od dzisiaj częścią mojej kolekcji w nieistniejących słoikach!
- Nie uciekaj! - krzyknęła nieco zdesperowanym głosem wciąż goniąca mnie wadera. Słyszałam też, że mały basiorek też rozpoczął pościg. Przyspieszyłam najbardziej jak tylko umiałam...
To nie skończyło się najlepiej. Nie zauważyłam wystającego kamienia. Potknęłam się o niego, po czym wywróciłam i sturlałam po trawiastym zboczu. W międzyczasie jajko musiało mi wypaść z zębów, ale się tym już nie przejmowałam. Kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze. Słyszałam, że wadera coś krzyczy, ale nie wiedziałam co.
Po jakimś czasie zaczęłam zwalniać, by na samym końcu zupełnie się zatrzymać. Jęknęłam zbolała. Wadera zaraz potem mnie dogoniła i westchnęła zatroskana. Wszystko wirowało, nie widziałam jej najlepiej. Machnęłam łapką, jakby chcąc ją uderzyć, ale była stanowczo za daleko. Ona mogła to odebrać jako jakąś próbę wstania.
- Przepraszam cię, kochanie! Naprawdę nie chciałam cię nastraszyć - mówiła naprawdę spanikowana - Jeśli coś ci się stało, mogę cię zabrać do medyków. Obiecuję, że ci pomogą. Wszyscy ci możemy pomóc. Jeśli nie masz rodziców... My możemy być jak rodzina.
Zmarszczyłam brwi. Widziałam ją do góry nogami i nadal wirowała. O czym ona wygadywała? Nie miałam pojęcia. Z tego wszystkiego nie byłam zdolna do logicznego połączenia faktów.
- Zgadzasz się?
Co, na co? Mruknęłam przeciągle, potrząsnęłam główką i powiedziałam niemrawe "tak", licząc na to, że chodziło o próbę podniesienia mnie.
Tylko że ona usiadła tuż obok, jakby czekając, aż się sama podniosę. Sapnęłam jeszcze kilka razy i dopiero wtedy postanowiłam obrócić się na bok. Próba wstania zakończyła się ponownym upadkiem. Warknęłam cichutko i spróbowałam jeszcze raz. Tym razem tajemnicza wadera wsparła mój bok nosem. Spojrzałam na nią z drobnym oburzeniem, więc się odsunęła.
- Jestem Edel - powiedziała nagle.
- Eterrna... - zaczęłam. Wadera otworzyła pysk, aby to jakoś skomentować, ale ja kontynuowałam - Eterna Alvarelle Venris.
Wyglądała na zaskoczoną. Postanowiłam to zignorować i ruszyć we własnym kierunku.
- Eterna brzmi trochę jak Elanor. Mogę cię tak nazywać?
Nie wiedziałam, w którym miejscu niby widzi podobieństwo, ale w tamtym momencie wydało mi się to nieistotne. Pewnie i tak już nigdy się nie spotkamy. Wzruszyłam ramionami.
- A, i wataha jest w drugą stronę - oznajmiła. Przystanęłam i spojrzałam na nią po raz kolejny z tak samo zbulwersowanym wyrazem pyszczka. Ona się uśmiechała.