wtorek, 15 września 2020

Od Sileenthar "A ja to tej pani nie lubię" cz. 14


Grudzień 2025
Zajęcia kreatywne jeszcze się nie zaczęły, pana Derneta nie było nawet w pobliżu. Nie było mnie na paru ostatnich lekcjach - tylko trochę się przeziębiłam, ale Leah za nic nie chciała mnie puścić. Wytłumaczyła to tak, że skoro potrafię zachorować w czasie upałów to jasny znak, że powinnam najpierw porządnie wyzdrowieć. Ja tam zdanie miałam odwrotne, ale nie narzekałam. Zawsze to mniej logiki.
- Co dzisiaj robimy? - spytałam Yngvi, siadając obok niej na piasku.
- Śpiewamy! - odparła wilczyca z entuzjazmem. - W końcu. Od dawna tylko malowaliśmy.
Po grzbiecie przebiegł mi dreszcz. Muzyka była najlepszą częścią zajęć kreatywnych, ale śpiewanie przy wszystkich szczeniakach zawsze przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. Tylko moje postanowienie, by nie sprawiać kłopotów skłaniało mnie do wykonywania poleceń nauczyciela na forum klasy.
- A... Musieliśmy się czegoś nauczyć?
Yngvi kiwnęła głową.
- Białe chmury. Ostatnio się tego uczyliśmy, a dzisiaj każdy ma zaśpiewać kawałek solo. Ale nie martw się, pewnie i tak będziemy powtarzać.
- Jesteś pewna?
- Jestem. A jeśli chcesz mogę cię teraz trochę nauczyć.
W sumie mogłam się tego spodziewać - Yngvi chyba nigdy nie przepuściłaby okazji do śpiewu. Nakłoniła milczącego jak dotąd Yvara do duetu. Nie sprawiał wrażenia szczególnie zadowolonego, ale nie odmówił.
Podłapałam trochę tekstu zanim reszta szczeniaków zaczęła się w ogóle zbierać. Z jednej strony to chyba dobrze - miałam nadzieję, że tym razem nie zostanę odpytana, ale i tak wolałam umieć choć trochę. Z drugiej... Ten jeden raz nie przeszkadzałoby mi zgłoszenie nieprzygotowania. Przynajmniej nie tak bardzo. Tego dnia jakoś nie czułam się na siłach.
Tak jak przypuszczała Yngvi, zanim zostaliśmy podzieleni na dwie grupy pan Dernet powtórzył z nami piosenkę jeszcze kilka razy. Nieobecność na ostatnich lekcjach, moja złota karta, odleciała z podmuchem morskiej bryzy.
Nauczyciel postanowił odpytywać nas po cztery osoby i nazwał to jakoś dziwnie... Skojarzyło mi się z dźwiękiem jaki wydają niektóre ptaki. Przypadało po zwrotce na osobę, a refreny i bis pod koniec śpiewaliśmy razem. Proste? Mowy nie ma! Refren za każdym razem był inny i ciężko było załapać gdzie jest koniec, a gdzie początek. Ponadto zwrotki co do jednej były okrutnie długie. Czarno to widziałam.
Trzymałam się blisko Yngvi, żeby przypadkiem nie trafić do drugiej grupy. Nie miałam jednak powodów do zmartwień - obie trafiłyśmy do pierwszej, wybrane pierwsze z brzegu, razem z Yvarem i Eunice. Sztywno poczłapałam za nimi i stanęłam obok koleżanki w rzędzie naprzeciw pozostałych uczniów. Emerald i Nikaella siedzieli cicho, ale Morgan i Kaiju rozmawiali zniżonymi głosami. Miałam nieprzyjemne wrażenie, że o nas.
- Chcesz zacząć, Yngvi? - spytał pan Dernet.
- Tak! - przytaknęła skwapliwie.
- I po co ja w ogóle pytam? - parsknął nauczyciel. - Drugą zwrotkę zaśpiewa w takim razie Silee, trzecią Yvar, a czwartą Eunice. Umiecie liczyć do dziesięciu, prawda? - spytał podejrzliwie.
- Uczyliśmy się tego na logice - odparła Eunice.
- Na pewno?
- No tak! - odfuknęła. Parę szczeniaków, łącznie ze mną, zawtórowało jej.
- W takim razie zaczynamy - oznajmił wesoło nauczyciel.
Nikogo chyba nie zdziwiło, że Yngvi odśpiewała swoją część entuzjastycznie i praktycznie bezbłędnie. Może trochę za szybko. A może tylko ja miałam takie wrażenie. Wydawało mi się, że nie minęła chwila, a przeszliśmy do refrenu po którym nadchodziła moja kolej.
Przełknęłam ślinę i zaczęłam śpiewać.
To było dziwne. Przeżywałam każde słowo z osobna, myśląc gorączkowo czy nuty, którymi je okrasiłam na pewno były czyste. Melodia pędziła jednak nieubłaganie, niepokoje nadganiały się nawzajem, pochłaniając coraz więcej skupienia i powoli wzbierając paniką. W pewnym momencie głos mi zadrżał, tak nieprzyjemnie, że skuliłam uszy.
Nagle zwrotka dobiegła końca, a do moich uszu napłynęły wysokie głosy pozostałych szczeniaków, wchodzących w refren.
Z ulgą ukryłam w nich swój własny.

<C.D.N.>