piątek, 31 stycznia 2020

Od Yvara "Ciocia Yuki ma wielkie kły" cz. 1

Czerwiec 2025
- Musimy tam iść? Ja nie chcę jeszcze zaczynać szkoły!
Yvar zerknął na siostrę. Wilczyca jęczała już od samego ranka, jednak mama była nieubłagana. Uważała, że polowania są absolutną podstawą dla każdego wilka, więc powinni zacząć naukę jak najwcześniej. Yvar utrzymywał, że nie miał zdania na ten temat, lecz gdzieś w środku iskrzyła się w nim ciekawość. W końcu z tego, co kojarzył będzie mógł walczyć z innymi zwierzętami, a to musiało być super.
Z rozmyślań wybudziło go delikatne szturchnięcie. Spojrzał na siostrę, która wlepiała w niego błagalne spojrzenie.
- Yv, pomóż mi!
- Z czym?
Samica wskazała oskarżycielsko łapą na mamę, a następnie miejsce, gdzie stało kilka innych szczeniaków.
- Powiedz, że jesteśmy zbyt mali czy coś.
Zawahał się.
- Gdybyśmy byli zbyt mali, nie moglibyśmy iść na zajęcia dodatkowe - powiedział powoli.
Yngvi nie wyglądała na zadowoloną z jego odpowiedzi. Napięła mięśnie i uniosła łapę, żeby uderzyć go w bark. Z łatwością ominął jej atak, na co ta parsknęła niezadowolona. Na pysk Yvara wstąpił mimowolny uśmiech. Potargał siostrę po głowie.
- Chociaż spróbujmy, co?
- Jeśli ci się nie spodoba, nie będziesz musiała więcej chodzić - wtrąciła mama.
Waderka od razu się ożywiła.
- Na normalne lekcje też? - spytała z nadzieją.
- Nie.
Uśmiech momentalnie zszedł z jej pyska. Yvar powstrzymał parsknięcie śmiechem i przyglądał się jak mama liże ją pocieszająco po głowie. Przez moment miał ochotę odepchnąć siostrę i również poprosić o jakieś pieszczoty. Całusy w głowę były bardzo fajne i nie mógł pozwolić, by tylko Vi ich doświadczyła. Podszedł bliżej i potarł łebkiem o łapę mamy. Wilczyca zrozumiała aluzję i z uśmiechem przejechała językiem między jego uszami.
- Idziemy? Chcę mieć to już za sobą! - zawołała nagle Yngvi. Pewnie była zazdrosna, że mama przeniosła swoją uwagę na niego. Szturchnęła samca i nie czekając na niego dłużej pobiegła w stronę jakiejś wilczycy i basiorka, którzy siedzieli w miejscu zbiórki.
Yvar przyglądał się temu z pewnym niepokojem. Dopiero teraz uświadomił sobie, że lekcje miały być wśród wielu innych wilków. Kiedy zauważył, że Vi zaczęła wesołą rozmowę z tamtym basiorkiem, coś ukłuło go w serce. Miał ochotę podejść i odciągnąć od niego bliźniaczkę. Nie powinna tracić czasu na jakichś nieznanych basiorów. Miała w końcu jego, Yvara. Nie musiała rozmawiać z nikim innym.
- No idź już.
Mama popchnęła go delikatnie w stronę tamtych. Obrócił się do niej i zadarł łeb, próbując spojrzeć w oczy samicy. Przez głowę przelatywało mu tyle myśli, serce ściskał niepokój, jednak nie mógł nic z tego zawrzeć w słowach. Nie potrafił.
- Będzie dobrze. Yngvi jest twoją siostrą i to, że znajdzie sobie innych kolegów tego nie zmieni. Płynie w was ta sama krew - powiedziała cicho. Kiedy wymawiała ostatnie zdanie, jej głos delikatnie zadrżał. W tej samej chwili na pysk mamy wkroczył delikatny uśmiech, który uspokoił Yvara. Musiało mu się jedynie wydawać.
Poza tym miała rację. Płynęła w nich ta sama krew. Byli bardzo blisko siebie i jakiś szczeniak o ładnym futerku tego nie zmieni. Już Yvar o to zadba.

<c.d.n.>