sobota, 14 grudnia 2019

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 3

Delikatnie uderzyłem Helgę łapką, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Wilczyca odwróciła się i spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie. Jakby była zaskoczona.
- Morgan? - spytała. Przekręciłem łebek. Chyba powinna wiedzieć jak mam na imię, prawda? - Czegoś potrzebujesz?
Pokiwałem poważnie główką.
- Kiedy jest wieczór?
Helga zmarszczyła brwi i zerknęła na niebo. Podążyłem za nią spojrzeniem. Słońce znajdowało się bardzo wysoko na niebie. Żeby spojrzeć w jego stronę, musiałem odchylić głowę tak, że prawie upadłem. Pisnąłem cichutko i szybko przechyliłem się do przodu, żeby odzyskać równowagę.
- Kiedy słońce będzie znikać za wodą.
Spojrzałem na opiekunkę. Minęła chwila, nim zrozumiałem o czym mówiła. Pokręciłem głową.
- To wiem - stwierdziłem z pewną dumą - ale ile trzeba czekać? Długo czy krótko?
Ponowne zerknięcie na niebo. Niecierpliwie przestąpiłem z łapki na łapkę.
- Długo.
Jęknąłem. Nie chciałem czekać. Chciałem zacząć lekcję już teraz, natychmiast. Miałem już odwrócić się i pobiec do reszty szczeniaków, które też musiały zostać pod opieką Helgi i Peggy, kiedy przypomniałem sobie o słowie, które powinienem powiedzieć do wilczycy. Tacie byłoby przykro, gdyby dowiedział się, że o nim zapomniałem.
- Dziękuję.
Helga uśmiechnęła się i skinęła głową. Odpowiedziałem tym samym i pobiegłem do Eunice i Kaiju. Byli jedynymi maluchami oprócz mnie. Reszta szczeniaków odkąd pamiętam była wystarczająco duża, by się uczyć, więc nie miałem śmiałości, żeby do nich podejść. Poza tym Eunice i Kaiju byli fajni. Lubiłem się z nimi bawić.
Kiedy tylko znalazłem się obok, wilki przerwały zapasy i wbiły we mnie wyczekujące spojrzenie.
- I? Ile zostało do wieczora? - spytała Eunice.
- Dużo.
Kaiju zmarszczył brwi niezadowolony z uzyskanej odpowiedzi.
- Spytałeś ile dokładnie?
Spuściłem wzrok i powoli pokręciłem głową. Basiorek westchnął.
- Nie wpadłem na to - przyznałem.
Poczułem jak ktoś szturcha mnie w bok. Od razu poderwałem głowę, by zobaczyć, że to Eunice. Strząsnąłem jej łapkę z siebie. Nie miałem ochoty na przepychanki. Wilczyca spojrzała mi w oczy i niemal od razu odwróciła wzrok. Nim zdążyłem się nad tym zastanowić, odskoczyła ode mnie, wołając:
- Berek!
Zaśmiałem się. Spryciara.
Skoczyłem w stronę Kaiju, jednak basiorek był szybszy. Goniłem za nimi, omal nie wpadając na starsze szczeniaki. Krzycząc "przepraszam", nie przerywałem biegu. Rozpoczęła się walka, w której atakujący zmieniał się w chwili dotknięcia. Lubiłem tę zabawę.

W końcu nadszedł wieczór. Tata przyszedł po mnie, Kaiju i Eunice. Miał nas zaprowadzić na lekcję polowań. Skakałem wokół niego, nie mogąc się tego doczekać. Byłem ciekaw tego, czy nauczycielka była naprawdę taka straszna, jak mówiły niektóre starsze szczeniaki. No i ciekawiło mnie jak będzie wyglądać sama lekcja. Kaiju i Eunice również nie mogli opanować podekscytowania.
W końcu, po tym jak obiecałem tacie, że będę uważać na siebie, zostaliśmy sami. Oprócz nas na zajęcia przyszedł Gorn. Kiedy tylko przywitał się z nauczycielką, ta wstała.
- W porządku. Gorn, postaraj się tym razem upolować coś, co wystarczy na więcej niż dwa gryzy. Unikaj żółwi. Pracujesz dzisiaj bez mojego nadzoru, bo muszę zająć się tymi gówniarzami - Wskazała na nas. Zmarszczyłem brwi.
- Co to znaczy gówniarzami? - spytałem szeptem Eunice.
Wzruszyła ramionami.
- To chyba inaczej uczniowie.
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Zrobiło mi się trochę wstyd, że nie wpadłem na coś tak oczywistego.
- Cisza! - krzyknęła nagle nauczycielka.
Nim zdążyłem pomyśleć, już stałem skulony za Kaiju. Basiorek spojrzał na mnie z mieszaniną strachu i rozbawienia. W odpowiedzi zerknąłem na czarną waderę, która wpatrywała się w nas z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Wyjaśnijmy sobie jedno. Nie obchodzi mnie jak mali nie jesteście. Przyszliście tutaj się czegoś nauczyć i oczekuję, że będziecie pracować, a nie się bawić. To już nie jest przedszkole u tych dwóch przygłupich opiekunek. Jeśli wam się nie podoba, nikt nie każe wam przychodzić - Każde słowo było osobnym, mrożącym krew w żyłach warknięciem. - Jednak nie radzę wam opuszczać w przyszłości obowiązkowych zajęć - dodała, uśmiechając się nieco szerzej. Idealnie białe kły błysnęły. - Rozumiecie?
Skuliłem się jeszcze bardziej.
- Spytałam czy rozumiecie - warknęła.
Gorliwie pokiwałem głową.
- T-tak - powiedział słabo Kaiju.
Eunice podobnie jak ja ograniczyła się jedynie do skinięcia łbem.
- Świetnie. To skoro uprzejmości mamy za sobą, czas zabrać się do roboty.
Uważnie obserwowałem, jak wilczyca podnosi z piasku brązową muszlę. Ruchem łapy wskazała nam, żebyśmy podeszli. Niepewnie wyminąłem Kaiju'ego i przyjrzałem się muszelce. Nauczycielka postawiła ją ponownie na ziemi. Nic z tego nie rozumiałem. Tata zakazywał mi bawienia się muszlami. Podobno można było tak sobie zranić pyszczek... Czemu samica wzięła ją do pyska? Czemu w ogóle nam ją pokazywała?
- To są małże. Przeważnie żyją w wodzie, jednak fale wynoszą je czasem na brzeg. Waszym zadaniem jest znaleźć ich jak najwięcej. Potem powiem wam, jak dostać się do mięsa - wyjaśniła nauczycielka.
- Tam jest mięso? - spytał nieprzekonany Kaiju.
- Masz problemy ze słuchem? 
- Nie, ale... - zaczął ponownie basiorek.
- Żadnego ale. Znikajcie stąd - poleciła wadera.
Położyłem łapę na łapie przyjaciela.
- Chodź już - szepnąłem. 
Basiorek mrużył jeszcze przez moment zaciekle oczy, jednak szybko się zreflektował i posłusznie odszedł. Odetchnąłem z ulgą. Ostatnie czego potrzebowaliśmy to, wykłócający się z tą przerażającą wilczycą Kaiju...