sobota, 13 lipca 2019

Od Torance "Czas na krótkie wyjaśnienia" cz. 1 (cd. Navri/Dante)

Wrzesień 2023
- Kiedy w końcu z nimi porozmawiasz? - spytał As.
- Niedługo - odparłam, wzdychając głośno. Nie miałam ochoty zaczynać kolejnej rozmowy z tej serii. Wiedziałam, jak to się skończy i najchętniej zwinęłabym się w kłębek i poszła spać, unikając rzeczywistości. Zresztą, sama myśl o rozmowie z moją już nie tak niedawno odkrytą rodziną sprawiała, że czułam się wyczerpana.
- To "niedługo" trwa już całą wiosnę i lato. Ile masz zamiar jeszcze czekać? Zasługują, żeby w końcu się dowiedzieć. Po tylu latach...
Basior był - delikatnie mówiąc - rozdrażniony. Nie rozumiał, czemu tyle to odwlekałam. Najchętniej by pewnie sam im wszystko powiedział, jednak nie mógł z prostej przyczyny: to jego nie dotyczyło. Był dla nich jeszcze bardziej obcy, niż ja.
- Wiem... - burknęłam pod nosem.
- I pomimo tego nic nie robisz. Tori! - upomniał mnie niczym surowy ojciec swoje szczeniaki. Albo nauczyciel, którym mimo wszystko był.
Westchnęłam głośno.
- No wiem... Powiem im.
- Kiedy?
- Dzisiaj. Ewentualnie jutro.
Na pysk Asgrima wkroczył dumny uśmiech, jednak kiedy się odezwał, jego głos nadal był nienaturalnie stanowczy.
- Przypilnuję cię - powiedział, a ja wiedziałam, że tym razem nie zdołam uciec.

Ze względu na to, że decyzja padła podczas podróży na smoku, As miał niezwykle ułatwione zadanie. Tuż przed lądowaniem próbowałam udawać, że śpię, jednak samiec szturchał mnie tak długo, że wybudziłby zmarłego od kilku lat. Poza tym wspomagał się krzyczeniem prosto do mojego biednego ucha.
Poddałam się w chwili, kiedy Passer wylądował na ziemi. Zerwałam się wówczas z miejsca i zanim As zdążył zareagować zepchnęłam go z grzbietu smoka. Samiec posłał mi zirytowane spojrzenie, jednak szybko wstał i się otrzepał. A zaraz potem zaczął mnie pospieszać. W tamtej chwili mogłabym się założyć, że był mi wdzięczny za pomoc z niezwykle szybkim zejściem.
Ledwo zdążyłam zacząć schodzić, a basior już biegł w stronę smoka, na którym zwykle podróżował Dante. Zawołał go i czym prędzej zaczął go zagadywać. Starszy z samców wyglądał na zaskoczonego, przez co zaczęłam się martwić o to, co powiedział mój partner.
Zbliżyłam się do nich na tyle blisko, by móc usłyszeć odpowiedź Dana.
- Jasne. Nie ma sprawy - spojrzał na mnie z uśmiechem i odszedł w swoją stronę.
- Co ty mu powiedziałeś? - spytałam Asa, robiąc groźną minę.
- Że chciałabyś z nim pogadać o czymś bardzo ważnym. Najlepiej dzisiaj, kiedy wszyscy się trochę ogarną. Nic wielkiego - odparł ten z szerokim uśmiechem. - Nie musisz dziękować.
- Nie zamierzałam.
Basior posłał mi rozbawione spojrzenie. Czy nic dzisiaj nie mogło wyprowadzić go z równowagi? 
- To teraz musisz zapytać jeszcze Navri.
Uniosłam brwi.
- Ja? Sądziłam, że ty chcesz się wszystkim zająć.
Asgrim w ramach odpowiedzi jedynie potargał mnie po głowie, na co prychnęłam niezadowolona i bez słowa odeszłam w stronę, gdzie mignęła mi wysoka sylwetka mojej kuzynki. Nie rozmawiałam z Navri od bardzo dawna i trochę obawiałam się tego, jak mogła potoczyć się ta rozmowa. Tym bardziej, że komunikacja nigdy nie była dobrą stroną wilczycy, nawet kiedy się przyjaźniłyśmy. Jak to będzie wyglądać teraz, po tylu latach życia niby gdzieś obok, ale jednak z dala od siebie? A już zwłaszcza po rewelacjach, które miałam zamiar im ogłosić...?
Niepewnie zatrzymałam się obok wilczycy, która grzebała w jednej ze skrzyń, niewątpliwie czegoś szukając. Jeśli mnie zauważyła, nie dawała tego po sobie poznać.
Odchrząknęłam i wysyłając w swoją stronę kroplę magii uspokajającej, odezwałam się cicho i nadal trochę niepewnie.
- Cześć, Navri. Możemy porozmawiać?
Biała wilczyca odwróciła się w moją stronę i zmierzyła mnie beznamiętnym spojrzeniem.
- Witaj. Jestem trochę zajęta - odparła.
Skinęłam głową ze zrozumieniem.
- Oczywiście nie musi być teraz. Po prostu... Mogłybyśmy się spotkać, kiedy już załatwimy wszystkie nasze obowiązki? - powiedziałam na jednym wydechu.
- Może... Niczego nie obiecuję, ale postaram się znaleźć dla ciebie odrobinę czasu.
- Dzięki. To... Do zobaczenia, mam nadzieję.
Nie czekałam na słowa pożegnania, tylko od razu odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. Rozmowa z Navri była niczym przypieczętowanie. Po niej nie było już odwrotu. Nadszedł czas na wyjaśnienia...

Po polowaniu usiadłam niedaleko naszego tymczasowego obozowiska. Starałam się wybrać miejsce na widoku, żeby Dante i Navri mogli mnie w łatwy sposób zauważyć i do mnie dołączyć. Szczęśliwie oboje przyszli w podobnym czasie, co uchroniło mnie przed niezręczną ciszą, kiedy nie mogłam jeszcze wyjaśnić powodu, dla którego chciałam się z nimi spotkać.
Kiedy i oni usiedli, zamarliśmy przez kilka chwil w ciszy. Próbowałam wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, jednak nie wiedziałam od czego w ogóle zacząć. Była całkowicie zestresowana. Jedynie czary, które na siebie zsyłałam, pozwalały mi normalnie oddychać.
W końcu zdołałam się zmusić do wypowiedzenia pytania, które miało zacząć tę całą trudną rozmowę.
- Cóż... Chciałam się z wami spotkać, by porozmawiać na dość delikatny temat... - Westchnęłam głośno, ściągając na siebie spojrzenia dwójki wilków - Dante, jak miała na imię twoja partnerka? I... Co się z nią stało?
Widziałam, jak zdezorientowany basior marszczy brwi. Nie rozumiał, czemu w ogóle chciałam o niej rozmawiać.
- Astrid - odparł - Nie pamiętam... Powody jej odejścia były dość niejasne. Mówiła, że wróci niebawem, jednak tak się nie stało. To było niedługo po narodzinach Navri.
Skinęłam głową ze zrozumieniem. Tyle już wiedziałam ze wspomnienia, które podarowała mi Vestar, jednak musiałam się upewnić, że to wszystko nie było jedynie wytworem mojej wyobraźni. 
- Jakiś czas temu spotkałam się z moją matką. Przekazała mi kilka swoich wspomnień i... - zaczęłam, lecz w tym momencie głos mi się załamał. Bałam się skończyć tą krótką opowieść. Wypuściłam głośno powietrze, próbując zebrać całą swoją odwagę i kontynuować. - Wśród nich było to o spotkaniu jej i Astrid, niedługo przed jej śmiercią.
Wpatrywałam się we własne łapy, obawiając się reakcji wilków na moje kolejne słowa.
- One... Były siostrami.

<Navri? Dante? Przepraszam, że tak długo to odwlekałam...>