wtorek, 4 sierpnia 2020

Od Yvara "Zazdrość" cz. 16


Grudzień 2026
Yvar obserwował Vi jeszcze uważniej niż zwykle. Tego dnia były ich urodziny. Według rodziców drugie, co oznaczało, że wszystkie pory roku minęły równo dwa razy od momentu ich narodzin. Z tej okazji Yngvi przed zajęciami siedziała bardzo długo przed jednym z naczyń taty. Poprzedniego wieczora poprosiła nawet mamę, żeby pomogła jej rozczesać sierść. Wilczyca zawsze zwracała jej uwagę, że o wiele ładniej wyglądałaby bez drobnych kołtunów, ale Yngvi zwykle całkiem to ignorowała. Tym większe było zdziwienie Yvara, kiedy samica zaczęła tak bardzo się stroić. To do niej nie pasowało, ale basior nie powiedział na ten temat ani słowa. Jego siostra wyglądała zbyt dobrze, by mógł zacząć negować te pomysły.
Yngvi z każdą kolejną lekcją wyglądała na coraz bardziej podekscytowaną. Nieustannie zerkała w stronę Mortimera, co jednak nie było niczym szczególnym. Pomimo mijających miesięcy jej zainteresowanie nim nadal nie mijało. Yvar był z tego, delikatnie mówiąc, niezadowolony. Nie powiedział jednak na ten temat ani słowa. Nie umiałby jej czegoś zabronić, a ona najpewniej i tak by go nie posłuchała. Zawsze wiedziała lepiej.
Westchnął i kontynuował mieszanie eliksiru. Ostatnie lekcje Asgrim poświęcił na nauczenie ich przepisu na Czerwony Napój. Dzisiaj mieli pokazać, czego się nauczyli i uwarzyć własną miksturę. Oczywiście tata miał później ich ocenić. Zapowiadał, że będzie surowy, ale Yvar wątpił w to; pomimo całej jego miłości do eliksirów, samiec był zbyt... Wyluzowany. Prawdopodobnie o wiele bardziej niż większość jego uczniów.
Yvar nie przykładał się do pracy, zresztą podobnie jak połowa jego grupy. Eliksiry były ostatnimi zajęciami i wszyscy chcieli już po prostu to zakończyć. Kiedy przyszła pora na sprawdzanie, Asgrim od razu zwrócił na to uwagę.
– Rozumiem, że ten eliksir nie należy do najprostszych. Jest w końcu czymś więcej niż byle maścią czy syropem. I to właśnie jest w tym niesamowite. To właśnie dlatego powinniście szczególnie uważać – mówił, a Yvar ziewnął przeciągle. Eliksiry były jednymi najnudniejszych zajęć w starszej grupie. – Jedyne dobre eliksiry to te stworzone przez Morgana, Nikaellę, Exana i Mortiego. – Basior zmierzył szczeniaki spojrzeniem, które w założeniu miało być groźne. – Odejdźcie w poczuciu wstydu.
Yvar wstał i już miał kierować się w stronę najbliższej palmy, żeby wziąć coś do jedzenia, gdy usłyszał głos Vi:
– Morti! Jesteś taki mądry!
Samiec zatrzymał się, a jego bracia poszli dalej. Widocznie nie mieli ochotę na niego czekać. Yngvi dobiegła do Mortiego i stanęła tuż przed nim. Yvar przymknął oczy, licząc, że w ten sposób lepiej usłyszy kolejne słowa siostry.
– Zrobiłeś najlepszy eliksir z całej grupy. To jest... Niesamowite.
Yvar powstrzymał prychnięcie. Mortimer był największym możliwym przeciętniakiem z tego przedmiotu. Był pewien, że dzisiejsze osiągnięcie zawdzięczał Exanowi, który radził sobie całkiem nieźle i całkiem przypadkiem pracował tuż obok Mortiego.
– Wcale nie. Było dużo osób, które zrobiły równie dobre.
– Dla mnie i tak jesteś najlepszy.
Yvar otworzył oczy. Nie chciał tego dłużej słuchać. Już miał odwrócić łeb, gdy zauważył, że Yngvi zbliża głowę niebezpiecznie blisko Mortiego. Nim którykolwiek zdążyłby zareagować, wilczyca polizała go w pyszczek i wycofała się.
– To moja nagroda dla ciebie – stwierdziła. Yvar nie widział jej wyrazu pyska, ale wyraźnie słyszał zadowolenie w jej głosie. Jego serce biło jak szalone i bolało. Tak cholernie bolało, że miał ochotę wyć.
Mortimer zwiększył dystans między nim a Vi. Yvar zauważył Elanor. Stała przy skraju dżungli. Niewątpliwie widziała całą scenę. Basior napiął mięśnie gotowy w każdej chwili skoczyć i odeprzeć jej atak na rudą samicę.
– Chyba... Nie powinniśmy – stwierdził samiec i odszedł. Wyglądał na przerażonego. Natomiast Elanor uśmiechała się z satysfakcją. 
Yngvi stała tam dłuższą chwilą. Ogon zamarł, a uszy były oklapnięte. Yvar podszedł do siostry i ją przytulił. Miał wrażenie, że wilczyca nawet tego nie zarejestrowała.
– Myślałam, że... – łkała – Mam szansę. Rozmawiał ze mną. Kolegowaliśmy się. Było już prawie tak samo jak przed... – Przerwa na głośne chlipnięcie. – To jej wina. To wszystko jej wina.
Yvar przytulił ją mocniej. Nie powiedział nic.
– Zmanipulowała go. Nastraszyła i zmusiła do bycia nieczułym. Gdyby nie ona...
– Morti to gnojek – wtrącił Yvar. Yngvi od razu odskoczyła od brata, przez co ten niemal stracił równowagę.
– Wcale nie! To najcudowniejszy basior na ziemi. Yvar, zrozum wreszcie, że go kocham. To nie jest już tylko durne zauroczenie. Zakochałam się w nim! – zawołała, a każde jej słowo było niczym kolec raniący jego serce.
– Vi...
– Nie, Yv. Ty nigdy tego nie zrozumiesz. Nie wiesz, jak to jest kogoś kochać w taki sposób. To dlatego tak na mnie patrzysz, kiedy rozmawiam z jakimś basiorem. Jesteś zły na myśl, że mogłabym być szczęśliwa, co?! – warknęła i nim Yvar zdążył odpowiedzieć, dodała: – Zostaw mnie już lepiej w spokoju. Nie chcę cię więcej widzieć. Jesteś taki sam jak Elanor. 
Odbiegła, zostawiając po sobie jedynie kilka ciemnych śladów po łzach na piasku.
Został sam. Chciał płakać, ale nie potrafił. Czuł w sercu pustkę. Nie wiedział, jak długo tak stał. Nie obchodziło go to. Nic już nie miało znaczenia. Tylko ten okropny ból.

<c.d.n.> 

Zdobyto: 40 czerwonych⎹ 10 pomarańczowych⎹ 24 zielonych⎹ 33 niebieskich⎹ 28 granatowych⎹ 47 fioletowych⎹ 11 różowych odłamków

>>Następna część >>