czwartek, 12 grudnia 2019

Od Asgrima "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 2

Wbiłem wzrok w skuloną sylwetkę szczeniaka. Ciężko było określić, w którym miejscu kończyła się jego sierść, a zaczynał złocisty piasek. Maluch nie miał zbyt trudnego zadania, jeśli chodzi o zakradnięcie się tutaj. Powstrzymałem smutny uśmiech. Jego zachowanie w tej chwili tak bardzo przypominało mi jego matkę. Edel też kilka razy zdarzyło się nielegalnie odwiedzić zajęcia dla starszych uczniów. Oczywiście ze mną jako fenomenalnym towarzyszem.
Odepchnąłem od siebie te myśli. Od śmierci Edel minęło kilka dobrych miesięcy. To nie był dobry moment na wspominki.
- Morgan, co ty tutaj robisz?
Szczeniak drgnął i uniósł na mnie niepewne spojrzenie brązowych oczu. Nie odpowiedział.
- Crane wie, że tutaj jesteś?
Powoli pokręcił łebkiem.
- Tata pracuje - powiedział cicho. Jego głos zadrżał chyba przy każdej samogłosce.
Miałem wrażenie, że w jego oczkach błysnęły łzy. Ktoś zaśmiał się cicho. Uniosłem łeb i posłałem groźne spojrzenie swoim uczniom, próbując dociec, który z nich to był. Wszyscy mieli miny prawdziwych niewiniątek. Pokręciłem głową i ponownie wbiłem wzrok w malucha.
- Nie powinieneś oddalać się od opiekunek.
Opuścił uszy.
- Chciałem tylko zobaczyć... Przepraszam... 
Westchnąłem i zerknąłem na słońce. Lekcja dobiegała końca. Ponownie uniosłem wzrok na pozostałe szczeniaki.
- To na tyle na dziś. Jesteście wolni - powiedziałem.
Wilki jeszcze przez moment się przepychały i wymieniały ciche uwagi odnośnie niespodziewanego gościa. Kilkoro z nich nawet po odejściu, zerkało w naszą stronę. Eliksiry zaskakująco rzadko wzbudzały większe zainteresowanie szczeniąt. Starałem się za wszystkich sił, jednak fakt pozostawał faktem - połowa grupy była tu jedynie z obowiązku. Wystarczył jednak jeden maluch, by wybudzić tę zgraję z półsnu, w którym czasem była przez całą lekcję.
- Tata będzie zły?
Potrząsnąłem głową, wybudzając się z rozmyślań. Morgan uniósł na mnie niepewny wzrok. W jego oczach naprawdę lśniły łzy. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
- Nie sądzę, ale nie możesz więcej uciekać.
- Nie uciekłem - mruknął szczeniak. Uniosłem brwi - Może trochę... Ale chciałem tylko zobaczyć jak wygląda lekcja... I jak pachnie to coś.
Wskazał łapą na naczynie.
- Jeśli chcesz, możesz powąchać, ale bardzo ostrożnie.
Morgan pokiwał główką i zbliżył się do naczynia. Obserwowałem, jak porusza nozdrzami, wdychając ostry zapach. Na pysk szczeniaka wstąpił standardowy grymas. Szybko odszedł na bezpieczną odległość.
- Śmierdzi - stwierdził - Co to?
Wyszczerzyłem zęby.
- Eliksir Życia.
Morgan przekrzywił główkę i zerknął w stronę mikstury.
- I co to robi?
- Potrafi ożywić martwego wilka - powiedziałem. Widząc niezrozumienie na pyszczku basiorka, dodałem - Ożywić czyli sprawić, że znowu będzie żyć.
- Na inne zwierzęta też to działa?
Skinąłem łbem. Oczy szczeniaka zalśniły ekscytacją.
- Możemy tym polać kolację? - spytał z nadzieją.
Parsknąłem śmiechem.
- A chciałbyś ponownie ją upolować?
Mina momentalnie mu zrzedła. 
- Nie - przyznał. - Nawet nie umiem polować...
Zmrużyłem oczy. Zdawało mi się, że Morgan był już w takim wieku, że powinien chodzić na lekcje u Yuki. Podobno wilczyca zaskakująco szybko potrafiła nauczyć swoich uczniów chociażby podstaw. Może niedawno zaczął?
- Ile masz właściwie miesięcy?
Szczeniak zmarszczył brwi i przekrzywił główkę.
- Miesięcy? A co to?
Na mój pysk mimowolnie wkradł się uśmiech. Rządna wiedzy natura Morgana była całkiem rozczulająca. Nie był to jednak ani czas, ani miejsce na tłumaczenie mu czegoś takiego jak miesiące. Podjąłem inną strategię.
- Rozpocząłeś naukę?
Pokręcił głową. W jednej chwili wszystko stało się jasne.
- Chodź, zaprowadzę cię do taty, dobrze? - Wskazałem za siebie. Byłem pewien, że przez tę naszą rozmowę, Crane zdążył zajść do Helgi i Peggy, a tym samym dowiedzieć się o braku Morgana. Musiał umierać z niepokoju.
Morgan skinął głową i posłusznie poszedł za mną. Nie musieliśmy długo szukać. Crane wyszedł nam na przeciw. Od razu przypadł do swojego synka. Obejrzał go z każdej strony. Nie wiedziałem, czego właściwie szukał. Ran, ubytków w futrze, pcheł? Może wszystkiego jednocześnie? 
- Randall powiedział mi, że przyszedłeś na lekcję eliksirów - powiedział. W jego głosie było słychać zmęczenie - Dlaczego musisz się ciągle wymykać? To niebezpieczne. 
- Chciałem tylko zobaczyć... - mruknął Morgan. - Eliksiry są ciekawe.
Uśmiechnąłem się.
- Przykro mi, mały, ale musisz jeszcze trochę poczekać, zanim będziesz mógł wziąć udział w moich lekcjach.
Crane chyba dopiero teraz zauważył moją obecność. Podniósł na mnie wzrok i już otwierał pysk, jednak Morgan go uprzedził.
- Długo?
Przytaknąłem. Morgan westchnął i opuścił uszy.
- Szkoda. Chciałbym się już uczyć... Czegokolwiek.
- Jesteś zbyt mały. Jeszcze coś ci się stanie - mruknął Crane. Uniosłem brwi. Czy aż tak pomyliłem się w obliczeniach?
- Ile on już ma? - Wskazałem na Morgana, jednak patrzyłem prosto na Crane'a.
- Pół roku.
W mojej głowie zrodził się pomysł. Tylko musiałem teraz przedstawić go lekko przewrażliwionemu ojcowi w taki sposób, żeby się zgodził. Mogło to być znacznie trudniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej bym pomyślał.
- Crane, mogę cię prosić na moment? - spytałem, zerkając wymownie na Morgana. Szczeniak patrzył to na mnie, to na swojego tatę. Na jego pyszczku wyraźnie widniało niezrozumienie. Crane podążył za moim spojrzeniem. Widziałem jak się waha. - To zajmie dosłownie chwilę.
Nadal nie był przekonany. Na moje szczęście na plaży mignęła mi kocia sylwetka. 
- Redian! - zawołałem.
Kot obrócił łeb w moją stronę. Kilka susów i znalazł się tuż przy nas. Nieufnym spojrzeniem mierzył Crane'a. Pomimo upływającego czasu, nadal mu nie ufał. Był przy tym jeszcze bardziej uparty niż Torance. Stwierdził, że basior zawiódł zaufanie Edel i nie był godzien jej wybaczenia ani wychowywania ich synka. Nie miałem mocy, która zmusiłaby go do zmiany zdania.
- Zajmiesz się przez moment Morganem? - poprosiłem.
Kociak zerknął w stronę szczeniaka, który merdał ogonkiem, wpatrując się w kolegę. Następnie spojrzał prosto na Crane'a. Jego spojrzenie momentalnie stwardniało.
- O ile pewien osobnik nie ma nic przeciwko - syknął.
Crane westchnął.
- Niech będzie.
Wyszczerzyłem zęby. Redian od razu dopadł do Morgana. Szczeniak głośno się zaśmiał. Wraz z Cranem obserwowaliśmy przez moment jak bawią się w berka. Redian widocznie dawał fory maluchowi.
- Jakiś miesiąc temu Hitam zarządził wprowadzenie dodatkowych lekcji. Mogą na nie chodzić szczeniaki młodsze, niż zakłada system. Morgan akurat kwalifikuje się na lekcje z polowań - zacząłem, nie odwracając wzroku od tamtej dwójki. 
- Jest zbyt młody - wtrącił Crane.
Pokręciłem łbem.
- Jest bystry i rządny wiedzy. Wolisz, żeby ciągle uciekał i podpatrywał nielegalnie lekcje, na których już zdecydowanie nie powinien być? - Zerknąłem na Crane'a. Zaciskał szczękę. Milczeliśmy przez kilka długich chwil.
- Martwię się o niego. Nadal jest taki mały... - przyznał w końcu.
- To tylko raz w tygodniu. Pierwsze zajęcia są za trzy dni. Pomyśl nad tym, proszę. Eliksiry to jeszcze pół biedy, ale sztuki walki... Tam faktycznie może coś mu się stać. Jeśli rozpocznie naukę, to może trochę się uspokoi.
- Zobaczę...
Kiedy to powiedział, nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony w puchatej kuleczce, która co rusz ginęła na tle złocistego piasku.