poniedziałek, 7 października 2019

Od Naidy "Cześć, przyleciałam tu na smoku"

Grudzień 2024 r.
Naida otworzyła niepewnie oczy i rozejrzała się dookoła. Stała pośrodku niewielkiej polanki, gdzieś na skraju dżungli. Niedaleko niej kręciła się wataha wilków. Nie znała ich, więc wolała się do nich nie zbliżać. Chwiejnym krokiem wycofała się w stronę drzew. Wilki zdawały się być bardziej zainteresowane smokami odlatującymi w stronę jakiejś góry, niż wypatrywaniem obcych. Miała więc nadzieję, iż nikt nie zdążył jej jeszcze zauważyć. Na skraju dżungli znalazła parę paproci i krzewów, które razem tworzyły dobrą kryjówkę dla młodej waderki. Najciszej jak tylko mogła przecisnęła się przez liście i położyła na ziemi. Drżała na całym ciele. Jeszcze przed chwilą leciała na prawdziwym smoku! Co prawda, podczas podróży zdarzyło jej się kilkukrotnie stracić przytomność, ale i tak była szczęśliwa. Ciekawe co by powiedzieli rodzice, gdyby widzieli ją tak wysoko na niebie... Szybko wyrzuciła z głowy te myśli i skupiła się na nieznajomych. Nawet nie zauważyła, kiedy podzielili się na mniejsze grupki rozmawiając z ożywieniem o podróży i smokach. Było ich naprawdę wiele. Naida zauważyła wśród nich parę szczeniaków w jej wieku. Przyglądała się z zaciekawieniem jak dwójka uczniów biega wokół reszty goniąc się nawzajem. Mimowolnie uśmiechnęła się. W jej starym domu nie było żadnego wilka w jej wieku z którym mogłaby się tak bawić. Zazdrościła szczeniakom tak dużej ilości przyjaciół... Niedaleko niej przebiegło parę wilków. Naida wstrzymała oddech podążając za nimi wzrokiem. Skuliła się na ziemi i nastawiła uszu. Już prawie zapomniała, że powinna się ukrywać! Nie zna ich, a oni nie znają jej. Lepiej będzie jak na razie tu poczeka. Może sobie pójdą? Z tą myślą położyła się wygodniej wśród liści paproci. Nawet nie zauważyła, kiedy zapadła w sen.
Obudziło ją uderzenie w głowę po którym nastąpiło głuche łupnięcie. Szybko podniosła się na cztery łapy i zdezorientowana rozejrzała dookoła. Obok niej, na ziemi leżał szczeniak o kolorowej sierści i rudoczerwonych włosach. Wyglądało na to, że młoda waderka chciała uciec, ale potknęła się o wystający korzeń. Naida domyśliła się, że to ona stoi za wcześniejszym uderzeniem w głowę. Zerknęła w stronę watahy, upewniając się, czy nikt jej jeszcze nie zauważył, ani nie usłyszał.
- Nic Ci nie jest? - zapytała szeptem Naida.
- Wszystko w porządku! - warknęła.
Waderka wstała powoli i otrzepała się z kurzu i liści. Zerknęła na korzeń mamrocząc coś pod nosem, po czym spojrzała prosto na Naidę, która szybko spuściła wzrok na swoje łapy.
- Kim jesteś? Co tutaj robisz? Mieszkasz tutaj? - zapytał szczeniak.
- Em... J-ja przyleciałam tu na smoku... - zaczęła niepewnie Naida. Zdziwiła ją taka nagła zmiana w zachowaniu waderki. Jeszcze przed chwilą wyglądała na złą, a teraz zasypywała przestraszoną wilczycę pytaniami.
- Nazywam się Naida, a ty?
- Sinope - odpowiedziała krótko.
Przez chwilę nic nie mówiły, po czym młoda waderka odezwała się z lekkim wyrzutem.
- Nie należysz do naszej watahy! Dlaczego miałabyś przylecieć na smoku, skoro tylko my nimi lecieliśmy?
Już zamierzała odpowiedzieć na jej pytanie, kiedy z krzewów wyłoniła się nowa postać. Był to rudy szczeniak o ciemniejszych włosach.
- Sino, twoja mama Cię szuka. Dlaczego tu... - nie dokończył.
Spojrzał pytająco na obcego szczeniaka.
- To jest Naida - powiedziała Sinope.
- Cześć... przyleciałam tu na smoku i... - zaczęła niepewnie wilczyca.
- Co? Na smoku? Naprawdę?
- T-tak. Jeden z tych, którymi lecieliście wziął mnie za jedną z was i postanowił zabrać ze sobą...
- A gdzie twoi rodzice? Gdzie twoja wataha? - wtrącił się młody basior.
- Uciekłam od nich! Nie mam już watahy i rodziców! Sama sobie doskonale bez nich radzę!
Nastąpiła chwila ciszy. Naida najchętniej by stamtąd uciekła. Bała się i nie chciała, aby któryś z tej dwójki to zauważył. Tak na prawdę to nie radziła sobie za dobrze przez ten ostatni miesiąc... Często głodowała i marzła po nocach. Ale nie zamierzała wrócić do swojej starej watahy. Nie chciała ich już nigdy spotkać.
- Sama nie wytrzymasz długo - odezwał się nieznajomy. - Może zgodzą się, abyś dołączyła do nas? Chciałabyś do nas dołączyć?
- No nie wiem... Nie polubią mnie...
- Morti ma rację! Idę powiedzieć reszcie, że do nas dołączasz!
- Co? Ale ja nie... - nie zdążyła nawet dokończyć zdania, a Sinope już biegła w stronę reszty wilków.
- Czyli nie masz wyboru! - zaśmiał się szczeniak. - A tak przy okazji, to jestem Mortimer, ale możesz mi mówić po prostu Morti.
Naida uśmiechnęła się lekko i wstała. Słyszała już jak rozemocjonowane szczeniaki wypytują Sino o wszystkie szczegóły ich spotkania. Parę starszych wilków przysłuchiwało się temu z zainteresowaniem.
- Chodź - odezwał się Morti - poznasz swoją nową watahę!
Wyszli z paproci i skierowali się do już nie tak małego zbiorowiska wilków wsłuchujących się w słowa młodej waderki. Naida pomyślała, że ich wataha nie wygląda na taką złą... Może ta będzie lepsza od tej poprzedniej? Uśmiechnęła się i przyspieszyła kroku. Ciekawe co by powiedzieli rodzice, gdyby ją teraz widzieli.
Uwagi: Kilka literówek.