środa, 8 stycznia 2020

Od Sinope "Salto"

Wrzesień 2025 r.
Sino specjalnie usiadła tuż obok Isy, byleby móc (jak to ma w zwyczaju) się w nią pozaczynać. Rozmawiała z Infinite starając się usilnie ją ignorować, ale Sinope nie chciała jej na to pozwolić. Ciągle przydeptywała łapką jej podrygujący ogon lub przygryzała w ramię. Komentowała bez przerwy wszystko co powiedziała i wchodziła w słowo, byleby tylko ściągnąć na siebie jej uwagę. Isa mówiła coraz głośniej i głośniej, starając się ją przekrzyczeć.
Przerwa dobiegała końcowi, ale żadna z nich się tym szczególnie nie przejmowała.
Sino nawet nie zauważyła kiedy przykrył ją cień Dannana.
– Czasem frustrację trzeba wybiegać.
Wzrok waderki powędrował ku górze.
– Co to da?
– Wyżycie się. Pozbycie zbędnych emocji. Biegaj.
– Ale że teraz? - Sino zmarszczyła brwi.
Isa przyglądała się temu z wstrętnym uśmieszkiem, od którego futro na szyi Sinope się najeżyło.
– Teraz.
– Nie pomoże to... – zaczęła, ale nauczyciel jej przerwał:
– Po prostu ruszaj.
Sino rzuciła ostatnie nienawistne spojrzenie w kierunku siostrzenicy, a dopiero potem podniosła zad z ziemi. Szczeniaki patrzyły na nią w rozbawieniu. Jej łapki przepełniła jeszcze większa złość. Miała ochotę rozdrapać pysk Dannanowi, ale wiedziała, że nie miała z nim szans. Był znacznie wyższy, silniejszy i przede wszystkim – był nauczycielem. Miała pewność, że poradzi sobie w walce znacznie lepiej niż ona.
Niezbyt zachwycona przygotowała się do biegu, ustawiając łapki tak, jak ją na ostatniej lekcji uczył, a potem... wystrzeliła jak z procy. Przebierała łapkami tak szybko, że sama by się tego po sobie nie spodziewała. Wyjątkowo płynnie przelatywała nad wystającymi korzeniami drzew, unikała wystających kamieni... Wiatr szumiał jej w uszach, ale starała się tym nie przejmować zbytnio.
Kiedy robiła drugie kółko wokół drzew, szczeniaki zaczęły ją dopingować. Nie widziała, które dokładnie, zbyt przejęta galopowaniem. Im dalej biegła, tym czuła, że robi to szybciej.
Wraz z przybieraniem na sile dopingu, Sino ku uciesze publiczności zawyła na ile pozwalały jej płuca.
Wtedy nie zauważyła drzewa, obok którego przebiegała. Przestraszona wyskoczyła i przypadkiem odbiła się łapkami od śliskiej kory. Wszystko zawirowała, ale mimo tego wylądowała gładko na ziemi, zupełnie nie wiedząc co się stało.
Szczeniaki zaczęły piszczeć i krzyczeć jeszcze głośniej niż do tej pory. Ktoś gwizdał, inni bili brawa w łyse ludzkie ręce. Sino potrząsnęła łebkiem. Teraz już nie biegła.
– Ja też chcę tak zrobić! – krzyknął ktoś.
– To nie takie proste... – zaczął Dannan, ale tym razem to Sino mu przerwała:
– Ale CO zrobić?!
– Salto. Zrobiłaś salto – powiedział po chwili Dannan.
Sino zaskoczona uniosła brwi. Wiedziała jak wyglądała salto... Mniej więcej. Ale tylko z boku. Nie sądziła, że będzie to wyglądać tak mało imponująco z jej własnej perspektywy.
Uczniowie podekscytowani powędrowali do drzew podobnych do tych, przy którym odbiła się Sino. Zadawali mnóstwo pytań, na które nauczyciel ledwo zdążył odpowiadać. Sinope ledwo przypomniała sobie o istnieniu Isy, która została jedną z niewielu, która została i ponuro patrzyła na obraz powstający spod ubrudzonych farbą łap Derneta. Jak zwykle był na ich zajęciach bez wyraźnego powodu.
– A ty nie chcesz robić salta?! – zakrzyknęła do siostrzenicy Sinope.
– Ja?! – zapytała jakaś inna wadera.
– Nie! – machnęła łapą Sino – Isa!
– Nie, dzięki – odburknęła jasna wadera, odwracając wzrok. Marszczyła nos nieszczególnie zadowolona.
– Boisz się?!
– Nie.
Sino prychnęła. Odwróciła się z powrotem do Dannana, który nie do końca pewien siebie podjął się prób objaśnienia, jak wykonać podobny manewr. Powtarzał wielokrotnie, że to nie jest do końca bezpiecznie, ale nikt nie wyglądał na zrażonego z tego powodu. Sino się udało, więc reszcie też powinno. Szczególnie młodszym Treunisom, którzy słynęli z tego, że byli najsprawniejsi z całej grupy... Ale niekoniecznie chętni do współpracy na zajęciach ruchowych.
Sino szturchnęła bok Exana, uśmiechając się słodko.
– Chcesz robić salto, tak jak ja? Zaimponowałam ci?
– Co? Nie. Po prostu Theo poszedł, a ja za nim. Nawet nie widziałem co się stało.
Sino z sykiem wypuściła powietrze z płuc. Odsunęła się od niego. Zerkała niechętnie na Theo. Na Mortiego nawet nie próbowała, bo pewnie Elanor by ją pogryzła.
W ten sposób Sino uzyskała nowy pseudonim – Salto.