piątek, 18 października 2019

Od Sinope "Siła mięśni to nie wszystko" cz. 8

Grudzień 2024 r.
– Coś ty powiedziała? – warknęła nauczycielka. Sino nie sięgała jej nawet do ramienia, ale mimo tego bez trwogi patrzyła prosto w jej oczy.
– Isa tak mówi.
– Ja?! – wrzasnęła.
– Ismanise... – nauczycielka zwróciła się groźnie do jej siostrzenicy.
– Nic takiego nie mówiłam! To ona sobie coś wymyśla!
– Jak to nie? – prychnęła Sino.
– W życiu!
– Porozmawiam sobie z waszymi rodzicami po lekcjach – powiedziała lodowato Yuki, nieco się odsuwając.
Sino ostrożnie zerknęła przez ramię. Pozostała część grupy patrzyła na nich ze zgrozą.
– Teraz może wróćmy do tego, co mieliśmy zrobić od samego początku, czyli lekcji – Zaczęła Yuki, starając się zachować spokój – Wszyscy mamy iść w jednej grupie, nie ma oddalania się. Poruszamy się parami, więc znajdźcie sobie swoich towarzyszów.
Sino spojrzała wyczekująco na Isę. Isa zaś krzywiąc się na pysku zwróciła się do siedzącego obok białego basiorka. Sino zwiesiła głowę zawiedziona. Miała nadzieję na podenerwowanie jej jeszcze trochę.
– Jeśli ktoś odejdzie od grupy na więcej, niż niecały metr, zjedzą go dzikie bestie z dżungli.
– A co to jest dżungla...? – zapytała nagle ożywiona Sino.
Nauczycielka ją zignorowała. Zaczęła przydzielać do par pozostałe szczeniaki, które jeszcze tego nie zrobiły. Sino trafił się szaro-biały basior we wzorzystym szaliku. Patrzył przed siebie, ani razu nie zerknął na swoją parę. Sino zmrużyła ślepia.
– Hej.
– H-hej... – odpowiedział cicho.
– Jak masz na imię?
– Chase.
– Ja jestem Sino. Ale nie jestem sina. Czaisz żart? – Zaśmiała się – Sina Sino. Czaisz?
– Tak, chyba tak...
– Ale ja nie jestem sina, tylko ruda, więc to imię jest głupie.
– A ja sądzę, że ładne.
– Naprawdę? – ucieszyła się.
Nauczycielka akurat skończyła ich ustawiać w szeregu, więc nakazała im ciszę. Ruszyli przed siebie.
Sino i Chase byli bliżej końca, niż początku, powstałego ze szczeniaków węża. Waderka raz na jakiś czas przydeptywała łapkę dużo starszego basiora idącego przed nią i za każdym razem przepraszała.
– Nie rozumiem. Byłaś wredna, a teraz jesteś miła – powiedział nagle Chase.
– Ja zawsze jestem miła – oburzyła się Sino.
Chase zacisnął usta w wąską kreskę. Sino zmarszczyła brwi z brakiem zrozumienia wymalowanym na pyszczku.
– Przerażasz mnie – oznajmił po chwili.
Sino wywróciła oczami.
Yuki starała się opowiadać o mijanych terenach, ale były krótko mówiąc nudne. Jej opowieść nawet się nie kleiła. Wiedziała dokładnie tyle, co oni.
– Proszę pani, ale my wiemy, że to się nazywa "drzewo" – wypaliła nagle Sino.
Yuki posłała jej mordercze spojrzenie. Sino uśmiechnęła się szeroko.
– A tam jest kamień – kontynuowała ostentacyjnie nauczycielka.
– Wiemy – podkreśliła Sino.
– Dalej... jakiś krzak. Chyba ma owoce, ale lepiej ich nie jedzcie. Jeśli ktoś ma się zatruć, to tylko Bezumstvo.
Kilka wilków się zaśmiało. Sino znowu wywróciła oczami i popatrzyła ponownie na Chase'a. Patrzył na nią z mieszanką niedowierzania i zniesmaczenia.
– Mam coś na pyszczku, że tak się gapisz?
– I znowu jesteś wredna.
Sapnęła z niezadowoleniem.
– Nie to nie. Nie podoba ci się to spadaj.
Do końca lekcji Chase nie spojrzał na nią już ani razu.

<C.D.N>

Od Ismanise "Siła mięśni to nie wszystko" cz. 7

Grudzień 2024 r.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym lekcje Isy przestały być tak przyjemne, jak do tej pory. Na zajęciach zawitała najbardziej znienawidzona przez nią osoba – Sinope. Trudno było jej w ogóle wyrazić niechęć do tej wadery. Irytowało w niej Isę chyba wszystko – od wrednych oczu, bijących po ślepiach kolorem włosów, irytującej maniery, czy na samym zachowaniu kończąc. Lub to, że ją rodzice kochają. I to, że ma tatę. I że w dodatku lubi się z tego powodu przechwalać.
– To nowa uczennica. Sinope. Możecie ją przywitać – powiedziała ze znużeniem Yuki. Robiła to prawdopodobnie tylko dlatego, że tuż za jej plecami stał uśmiechnięty od ucha do ucha dziadek Isy. Szczeniaki krótko wiwatowały na widok małej, a potem wróciły do porządku dziennego. Dziadek szybko się ulotnił, a Isę przeszedł dreszcz. Nie był to jednak wcale przyjemny dreszcz.
Sino usiadła tuż obok Isy.
– Co to za lekcja? – wyszeptała o pół głowy mniejsza waderka.
– Idiotka – warknęła Isa.
– W związku z tym, że jesteśmy na nowych terenach, które dla odmiany mamy dobrze poznać, ta lekcja będzie inna niż dotychczasowe. Urządzimy sobie wycieczkę krajoznawczą.
– A co to znaczy? – wypaliła Sino.
Isa zaczęła ją w duchu przeklinać. Już wiedziała, co się szykuje – setki niepotrzebnych pytań co dwa zdania.
– Będziemy zwiedzać.
– A co to znaczy "zwiedzać"?
– Chodzić.
– Chodzić to znaczy spacerować. Czemu pani nie powiedziała po prostu spacerować?
– Bo to nie jest spacer.
– A co? Przecież też jest chodzenie.
– Ale inne chodzenie.
– Czym się różni od chodzenia na spacerze?
– Nie zadajemy głupich pytań i oglądamy krajobraz.
– Co to znaczy "krajobraz"?
– Okolica.
– To coś w oku? Lica jak ulica, czy jak buzia?
Yuki zamilkła, patrząc na nią z mieszanką złości i zrezygnowania. Isa zaś zaczęła lekko drżeć. Chciała się odsunąć, ale postanowiła to zrobić dopiero, kiedy nauczycielka popatrzy w inną stronę.
– Masz zakaz na zadawanie durnych pytań do końca lekcji, inaczej przetrzepię ci dupsko – syknęła Yuki.
Isa nie mogła się powstrzymać. Wybuchnęła śmiechem.
– Co cię tak bawi? – zapytała ostro Yuki.
– Nic, proszę pani. Nic takiego – wykrztusiła, nadal się śmiejąc. Im dłużej to robiła, tym bardziej niepokojąco to brzmiało.
– Co znaczy dupsko? – zapytała nieśmiało Sino, na co Isa zaśmiała się jeszcze głośniej. Zagłuszyła resztę rozmów. Spłoszone ptaki poderwały się do lotu. Szczeniaki w pierwszej chwili wydały się poważnie speszone.
– Tobie grozi to samo, młoda damo – zagroziła Yuki – Jeśli tylko nie przestaniesz z łaski swojej się śmiać.
– Przestać? Ja?
– Nikt inny się nie śmieje.
– Mam się bać klapsa w zad? Mogę zawsze oskarżyć panią o...
– I komu to zgłosisz? Mamusi? Na pewno potraktuje cię poważnie. Już to widzę.
Isa popatrzyła wyzywająco na Yuki.
– Nie. Zgłosiłabym to prosto do Alfy.
– I on niby coś mi zrobi? – kpiła dalej nauczycielka – On?
– Chce się pani przekonać?
Yuki postąpiła kilka kroków w jej kierunku.
– Nie będziesz mi grozić, ty mała... – stała już na tyle blisko, że Isa czuła jej gorący oddech na pysku.
– Niech pani dokończy.
Warknęła coś i odsunęła się.
– Nie zrobi tego pani przy dzieciach, co? – zaśmiała się ironicznie Isa.
– Isaaa, psujesz nam lekcję! – jęknęła przeciągle Sino.
– Właśnie! – zawtórowała jej reszta grupy.
Z gardła Isy wydarł się warkot. Sino wyglądała na dumną z siebie. Wyraz głupiutkiej waderki zniknął z jej pyska. Teraz była Sino-niszczycielem.
– Tylko spróbuj, powiedzieć coś jeszcze, a cię zabiję.
– Proszę pani, ona mi grozi! – powiedziała Sino.
– Uspokójcie się, bo będziecie musiały być rozdzielone, a nikt z nas tego nie chce.
– My chcemy – odparowała Isa.
– Co ci do łba strzeliło, Ismanise? – syknęła Yuki – Coś się zmieniło, że nie możesz usiedzieć choć chwili w spokoju, bez obrażania innych?
– Może – uśmiechnęła się wstrętnie.
– Porozmawiam z twoją mamą.
– Wie pani, że nie obchodzę mojej mamy – odpowiedziała słodko Isa – Więc po co to robić?
– Odbierzemy jej prawa do opieki i...
– I dobrze.
W Yuki aż się gotowało. Nie mogła zebrać słów. Isa widziała to doskonale na jej pysku.
– A więc to tak...
– Złość piękności szkodzi – dodała Isa.
– Pani już zaszkodziła – powiedziała cicho Sino. Niestety dostatecznie głośno, by pobudziło to wściekłość Yuki.

<C.D.N.>