środa, 3 czerwca 2020

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić" cz. 8

Przebrałem niecierpliwie łapkami. Wprost nie mogłem się doczekać! Jednak wszystko wskazywało, że pani Adorze się tak nie spieszyło. Przekrzywiła delikatnie głowę w bok i nieznacznie otworzyła pyszczek. Jej brwi były zmarszczone. Pewnie myślała, jaką właściwie minę powinna zrobić najpierw.
Czekałem grzecznie, nie chcąc znowu jej irytować pytaniami. Poza tym chyba nie powinien rozpraszać nauczyciela - i ogólnie kogokolwiek - który myśli jak wytłumaczyć nam pewną rzecz. Wpatrywałem się w dorosłą wilczycę, a cisza przeciągała się coraz bardziej i bardziej...
- Zamyślenie - powiedziała w końcu Nikaella.
Pani Adora skinęła poważnie głową.
- Dobrze. Po czym poznałaś?
Patrzyłem zaskoczony to na jedną waderę, to na drugą. Minęła chwila nim uświadomiłem sobie, że Nikaella znowu mnie ubiegła z odpowiedzią. I to poprawną!
- Nie wiedziałem, że już zaczęliśmy - mruknąłem pod nosem bardzo z siebie niezadowolony. Chciałem być lepszy, ale Nikaella była chyba aż zbyt mądra. Zrobiłem smutną minkę.
- Musisz być bardziej czujny - powiedziała beznamiętnie Adora. Przytaknąłem nadal wyjątkowo ponuro, ale pani straciła już mną zainteresowanie. Wzrok wlepiała w córkę, oczekując odpowiedzi.
- Zmarszczone brwi, nieruchomy wzrok i przekrzywienie głowy - wyrecytowała na jednym oddechu Nikaella.
- Bardzo dobrze - powiedziała nauczycielka, a waderka uśmiechnęła się delikatnie. Musiała być z siebie dumna i nie dziwiło mnie to. Podziwiałem ją, bo zauważyła, że zgadywanie już się rozpoczęło. Ja chyba nigdy nie dałbym rady. Chociaż nie mogłem powstrzymać ukłucia zazdrości. Tata mówił, że byłem ambitny i lubiłem być tym mądrzejszym. Chyba miał trochę racji...
Patrzyłem cały czas na panią Adorę, nie chcąc przegapić momentu, w którym wyraz jej pyszczka się zmieni. Samica otworzyła szerzej oczy i zaczęła się nerwowo rozglądać na boki. Uszy położyła płasko na głowie, a ogon podkuliła maksymalnie pod siebie. W pierwszej chwili myślałem, że za nami jest coś strasznego, ale szybko przypomniałem sobie, że nauczycielka tylko udawała na potrzeby lekcji.
- Strach - powiedziałem szybko, nim zdążyłaby to zrobić moja koleżanka. - Ma pani szeroko otwarte oczy, rozbiegany wzrok, opuszczone uszy i podkulony ogon.
- Dobrze. To było proste. Tym bardziej, że mówiłam o tym kilka chwil wcześniej.
Dlaczego miała taki nieprzyjazny ton?
Chwilę później zamarła, jakby czegoś oczekiwała. Jej wzrok był teraz całkowicie nieruchomy, wlepiony w jakiś punkt za nami. Wyglądałaby znowu na zamyśloną, gdyby nie mięśnie, które były wyjątkowo napięte. Nie byłem pewien, co ta poza miała nam przekazać, ale podobnie jak wcześniej, poczułem dreszcz niepokoju, kiedy patrzyłem na tak zdenerwowaną czymś nauczycielkę. Chwila... Zdenerwowanie, niepokój... Niepokój!
- Zaniepokojenie.
No nie! Nikaella znowu mnie wyprzedziła, kiedy już otwierałem pyszczek! Co za pech!
- Masz napięte mięśnie, szeroko otwarte oczy i patrzysz cały czas w jedno miejsce. Wyglądasz jakby cię zmroziło ze strachu - dodała samiczka.
- Dobrze. Tak jak powiedziałaś, może to oznaczać zarówno niepokój jak i zwykły strach. Musicie pamiętać, że różne wilki reagują w całkiem różny sposób. Niektórzy, jak zauważył Morgan, będą się kulić. Inni napną mięśnie, zdradzając własny niepokój. Istnieje również postawa, którą uznaje się za podporządkowanie innym, lecz nie jest ona tak często wykorzystywana. Polega na położeniu się na plecach i ewentualne lizanie po pyszczku wyższego społecznie wilka. Poza tym są osoby, które maskują strach za maską wrogości. Wówczas warczą i szykują się do ataku. Kolejni mogą rzucać słabe żarty.
Otworzyłem ze zdziwienia pyszczek. Niby to było takie oczywiste, ale kiedy mówiła to pani Adora, zaczynała mnie boleć od tego głowa. Chciałem zapamiętać każde słowo, ale było ich tak wiele! Nigdy też nie zdawałem sobie sprawy, że reakcje na coś mogą być tak złożone i różnorodne. Nie sądziłem, że ktoś mógłby żartować lub chcieć walczyć, kiedy się boi. Próbowałem znaleźć wśród moich znajomych kogoś, kto reagowałby w taki sposób, ale nikt nie przychodził mi do głowy. Może to i lepiej...? Słabe żarty były... Słabe. A walka była po prostu bardzo niefajna i niebezpieczna.
Pani Adora spojrzała na niebo i westchnęła cichutko.
- Zbliżamy się do końca zajęć. Wystarczy nam czasu na jeszcze jeden przykład mowy ciała. Skupcie się - poleciła.
Wciągnęła głośno powietrze i cofnęła głowę, krzywiąc się przy tym zabawnie. Jeden kącik ust był nienaturalnie podniesiony, drugi pozostał w dole. Wyglądało to odrobinę dziwnie. Zmarszczyła pyszczek w taki sposób, że trochę poniżej miejsca pomiędzy jej oczami pojawiły się głębokie bruzdy. Odsłoniła delikatnie zęby. Wpatrywałem się jak urzeczony w jej minę, próbując przypasować ją do czegoś, co znałem. W końcu przypomniałem sobie jak zakradłem się na lekcję eliksirów. Wszystkie szczeniaki też się tak krzywiły, wąchając przyrządzoną przez pana Asgrima miksturę.
- Obrzydzenie! - wykrzyknąłem bardzo z siebie dumny. Pani Adora przytaknęła i poprosiła mnie o podanie argumentów, co od razu zrobiłem. Uśmiechnąłem się radośnie, kiedy przyznała mi rację. Nawet mnie pochwaliła!
- Dobrze. Myślę, że możemy już się rozejść. Morganie, twój tata już idzie - powiedziała nauczycielka, wskazując za mnie. Obejrzałem się i rzeczywiście zauważyłem jego sylwetkę.
W pierwszej chwili chciałem jak najszybciej pobiec w tamtą stronę. Już nawet wstałem, jednak coś mi się przypomniało. Odwróciłem się i zamiast tego podszedłem do Nikaelli.
- Jesteś bardzo mądra.
Samiczka spojrzała na mnie zaskoczona, po czym spuściła wzrok.
- Dziękuję... - odparła niepewnie.
Wyszczerzyłem radośnie ząbki, widząc, że kąciki jej ust unoszą się nieznacznie. Dopiero teraz mogłem naprawdę odejść.

<c.d.n.>

Zdobyto: 27 czerwonych⎹ 19 pomarańczowych⎹ 32 zielonych⎹ 29 niebieskich⎹ 16 granatowych⎹ 38 fioletowych⎹ 7 różowych odłamków

Od Sileenthar "A ja to tej pani nie lubię" cz. 3


Lipiec 2025 r.
Następnej lekcji polowania wprost nie mogłam się doczekać, ale tylko dlatego, że nadarzała się kolejna okazja, by dokopać Nikaelli. Miałam ogromną nadzieję, że znowu będziemy łowić ryby, bo tym razem dzień był wyjątkowo słoneczny i z ogromną niechęcią chodziłam po piasku. Z tego powodu nie za bardzo angażowałam się w rozmowę. Stałam sztywno i nieruchomo, by nie zagarnąć zbyt wiele pod pazurki, a poświęciłam temu tyle uwagi, że nie zauważyłam kiedy przyszli ostatni spóźnialscy i pani nauczycielka. Jej głos mnie zaskoczył i niestety zacisnęłam palce, tym samym zaprzepaszczając wszystkie swoje próby zapobiegnięcia katastrofie.
- Dzisiaj kraby - oznajmiła Yuki.
Ostrożnie uniosłam prawą przednią łapę i zaczęłam wytrzepywać z niej małe, żółte paskudy. Słowa wilczycy wpadły mi jednym uchem i wypadły drugim. A przynajmniej chciałam żeby tak się stało, natychmiast wyszukałam w pamięci smak kraba.
- Większa część z was już wie jak je chwytać, ale z uwagi na młodszych uczniów część lekcji poświęcimy na teorię - Nauczycielka usiadła, ale dalej czułam, że nade mną góruje. Nie podobało mi się to, z niecierpliwością czekałam na moment w którym to ja ją przerosnę! - W przeciwieństwie do ryb, kraby potrafią uprzykrzyć życie. Podczas polowania...
- Ale ryby też potrafią uprzykrzyć życie! - fuknął... ktoś.
Na chwilę zrobiło się cicho.
- To bez znaczenia - orzekła Yuki powoli i lodowato, po czym wróciła do swojego wywodu. Szczeniak już się nie odezwał. - Podczas polowania na kraby musicie być zarówno ostrożni jak i szybcy. Sprawa ma się zupełnie inaczej niż z rybami, nie podpełzną wam same pod łapy. Zdecydowanie będą wolały was unikać i w tym przypadku musicie wykazać się pod kątem tropienia, którego podstawy omówimy za kilka lekcji.
Łapczywie chłonęłam każde słowo, żeby przejść do praktyki z opanowaną teorią! Byłam a b s o l u t n i e pewna, że będę w tym mistrzem. Z rybami tak nie było, bo nie znałam teorii. Gdybym znała, to w ich łapaniu też zostałabym mistrzem. No ale wszystkiego mieć nie można.
- Kraby w tej okolicy podczas przypływu zagrzebują się w piasku, a gdy nadchodzi odpływ - tak jak teraz - wychodzą w poszukiwaniu pożywienia - kontynuowała pani nauczycielka. - Następny przypływ nadejdzie wczesnym popołudniem, więc tym razem nie macie dużo czasu. Będziecie szukać ich niedaleko brzegu. I, jak co bystrzejsi z was już się pewnie domyślają, musicie uważać na szczypce.
Już kierowałam się w stronę znajomych szczeniąt, podobnie jak wszyscy wokół, ale Yuki nas powstrzymała:
- Jeszcze nie skończyłam - warknęła. - Zanim zaczniecie, niech podejdą tu szczenięta, które były na przynajmniej jednej lekcji poświęconej przydziałowi obowiązków w grupach polowań. Przeorganizujecie dotychczasowe drużyny pod kątem umiejętności reszty uczniów. Najstarsza dwójka będzie pełnić rolę dowódców.
Poderwało się parę szczeniaków, w tym Chase (on wstał spokojnie) ze swoją siostrą, Luką. Oni byli najstarsi w naszej grupie, niedługo mieli przejść do tej z większymi szczeniakami, więc to na pewno oni mieli dowodzić. Poczułam ukłucie zazdrości. Dlaczego wszyscy uważają, że im starszy jesteś, tym więcej umiesz zrobić? To przecież nieprawda!
- Dlaczego im się trafiło? - fuknęłam cicho żeby Yuki nie usłyszała, przysuwając się do reszty szczeniaków. - To nie fair.
- Są najstarsi - odparła Yngvi entuzjastycznie.
- No i co z tego? Dlaczego musimy być gorsi? No i Emerald też poszedł, a wcale nie jest najstarszy - zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Był na lekcjach z organizacji - zauważyła wadera o dziwnym zapachu, która, jak się okazało, miała na imię Eunice.
- Ale jest głupi - argumentowałam. - Założę się, że nie jest wcale taki dobry. To że był, nie znaczy, że dobrze sobie poradził. Myślisz, że byłby na tyle odważny, by pójść do dżungli?
Eunice zastanowiła się.
- Nie. Raczej nie. Nie wiem.
Z podziałem na grupy było trochę zamieszania - Yngvi kategorycznie odmówiła członkostwa w grupie Luki, bo nie było tam jej brata (on sam chyba też poczuł się szczęśliwszy w jej towarzystwie) - ale w końcu się udało. Ja trafiłam do Luki, jako tropiąca czy coś takiego. Nie spodobało mi się to, bo nie przypominałam sobie, żeby w prawdziwych grupach łowieckich było takie stanowisko, co jasno dawało znać, że nie wierzą w moje umiejętności. Zero zaufania. Bardziej rozzłościło mnie tylko to, że poza Kaiju w naszej drużynie był jeszcze Emerald i Nikaella. Zamiast tej drugiej miała być Yngvi, ale ona wolała do brata. Kolejny kopniak w mój dobry humor.
Gdy ruszyliśmy na swój kawałek plaży, znowu odezwał się piasek. Nie dość, że właził między opuszki, to jeszcze zaczął parzyć! Weszłam do wody po kostki i tylko prosiłam w duchu, żebym nie musiała jej opuszczać. Zaczęłam węszyć.
- Nic tam nie znajdziesz - prychnął Emerald. - Nie słuchałaś? Yuki mówiła, że kraby wychodzą na p l a ż ę podczas odpływu.
- Tak mi łatwiej - skłamałam. - Nie wtrącaj się.
- Woda zmywa zapachy - burknęła Luka. - Wyłaź i bierz się porządnie do roboty.
Poczułam się dziwacznie, zdecydowanie nieprzyjemnie. Jakbym nie miała drogi ucieczki. Uczucie pogłębiał tylko fakt, że starsze szczeniaki trochę nade mną górowały.
- Nie. Tak mi łatwiej - powtórzyłam, choć to wcale nie była prawda.
- Do cholery, nie utrudniaj, szczeniaku!
Trochę mnie zmroziło, ale nie chciałam ustępować.
- Sama jesteś szczeniakiem - warknęłam.
- Odpuśćcie, bo wszystko spłoszycie - powiedział Kaiju neutralnym albo niepewnym tonem. Jakoś nie mogłam stwierdzić. W każdym razie po części byłam mu wdzięczna, był tu jedyną osobą do której nie żywiłam złych uczuć.
- Tak czy siak zostaję - dodałam dla pewności.
Luka westchnęła zirytowana, ale ku mojej radości nie powiedziała nic więcej.
Trochę to trwało, ale gdy od schylania głowy zaczął mnie boleć kark, złapałam trop. Zawołałam cicho grupę i jeszcze chwilę powęszyłam. Nieco gorzkawy zapach wskazywał miejsce za zakrętem w prawo. Rozpoznałam to miejsce - wyłom w plaży tworzył tu niewielką zatoczkę, przy której parę krabów wyraźnie postanowiło poszukać pożywienia.
- Tam - wskazałam kierunek.
- Ja nic nie czuję - oświadczył Emerald.
- To idź sprawdź - odparowałam.
Wrócił szybko, potwierdzając burknięciem obecność paru skorupiaków. Byłam pewna swego i bardzo ucieszyło mnie, że to akurat on się o tym przekonał. Mam lepszy węch od większości wilków - Leah uważa, że to "naturalna konsekwencja" tego, że moje oczy nie działają - i łatwiej mi od nich zwietrzyć coś w czasie odpływu. W tej sprawie Luka miała oczywiście rację, woda zmywa zapachy, ale ona nie wie, że ja czuję o wiele więcej i że to jest przefajne!
Luka zaczęła się rządzić i rozstawiać wszystkich po kątach zatoczki. Próbowałam udawać, że nie istnieję, by nie musieć wychodzić na gorący piasek, ale niestety mnie też zauważyła:
- Ty idziesz z Nikaellą, naprowadzacie je do nas. - powiedziała.
- Ja chcę zostać - mimowolnie się zjeżyłam.
- A to niby czemu? - syknęła cicho.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc nie powiedziałam nic. Patrzyli na mnie, byłam tego pewna. Czułam się tak jakby coś fatalnie ciężkiego zaległo mi w gardle i klatce piersiowej, nie pozwalając mówić i normalnie oddychać. Zrobiło mi się jeszcze dziwniej, gdy Luka westchnęła cierpiętniczo.
- To sobie zostań i popatrz - warknęła.
Nie ruszyłam się z miejsca, aż skończyli z krabami. Było mi strasznie głupio, wściekałam się, że nie dała mi dość czasu, by wytłumaczyć. Byłam jednak zbyt dumna, by przeboleć piach i im pomóc. Ignorowałam wszystkie komentarze, gdy zabieraliśmy zdobycze z powrotem do Yuki. Tylko zadzierałam wysoko łebek. Prosiłam w duchu, by nie wspomnieli jej o zajściu. W głowie tak jakby nie zostało mi miejsca na nic więcej.
Przegraliśmy z drugą drużyną o jakąś naprawdę dużą liczbę skorupiaków, tylko tyle załapałam z tego co powiedziała na koniec Yuki. Postanowiłam, że nie odezwę się do nikogo aż do końca lekcji i po prostu sobie pójdę. Wcale nie musiałam nikomu wspominać o tym co zaszło. Miałam swój honor.
Wszystko zniszczyły te skarżypyty.
- Silee - wpół kroku w swoją stronę zatrzymał mnie groźny głos nauczycielki.
- Tak, proszę pani? - starając się nic po sobie nie pokazywać, zwróciłam głowę w jej stronę. Gdzieś w głębi duszy już wiedziałam co mnie czeka.
- Twoi koledzy twierdzą, że w żaden sposób nie pomogłaś im w wykonaniu zadania - oznajmiła.
- To nie są moi koledzy - fuknęłam. - I to nieprawda!
- Nie podnoś głosu, panienko. - warknęła nisko, na co mimowolnie podkuliłam ogon. - Takie zachowanie jest niedopuszczalne na moich zajęciach.
Miałam ogromną ochotę gdzieś się schować, ale nie chciałam odpuszczać. Nawet mimo to, że Yuki mroziła krew w żyłach.
- Oni kłamią.
- Wszyscy?
- Wszyscy...?
- Skończ kłamać, dzieciaku, bo nic ci to nie da. Wszyscy. Jeżeli uważasz, że jesteś ponad obowiązki każdego innego ucznia, możesz się już tu więcej nie pokazywać. Czy wyraziłam się jasno?
Milczałam.
- Czy wyraziłam się jasno? - powtórzyła z naciskiem.
- Tak. - odparłam z trudnością, tuląc uszy do łba.
- Dobrze. A teraz uciekaj. Nie chcę cię tu dłużej widzieć.
Odeszłam pospiesznie, bezskutecznie próbując powstrzymać spływające po pyszczku łzy.
Zabolało.


<C.D.N.>

Uwagi: brak.

Zdobyto: 98 czerwonych⎹ 43 pomarańczowych⎹ 110 zielonych⎹ 51 niebieskich⎹ 53 granatowych⎹ 61 fioletowych⎹ 22 różowych odłamków