środa, 3 czerwca 2020

Od Sileenthar "A ja to tej pani nie lubię" cz. 3


Lipiec 2025 r.
Następnej lekcji polowania wprost nie mogłam się doczekać, ale tylko dlatego, że nadarzała się kolejna okazja, by dokopać Nikaelli. Miałam ogromną nadzieję, że znowu będziemy łowić ryby, bo tym razem dzień był wyjątkowo słoneczny i z ogromną niechęcią chodziłam po piasku. Z tego powodu nie za bardzo angażowałam się w rozmowę. Stałam sztywno i nieruchomo, by nie zagarnąć zbyt wiele pod pazurki, a poświęciłam temu tyle uwagi, że nie zauważyłam kiedy przyszli ostatni spóźnialscy i pani nauczycielka. Jej głos mnie zaskoczył i niestety zacisnęłam palce, tym samym zaprzepaszczając wszystkie swoje próby zapobiegnięcia katastrofie.
- Dzisiaj kraby - oznajmiła Yuki.
Ostrożnie uniosłam prawą przednią łapę i zaczęłam wytrzepywać z niej małe, żółte paskudy. Słowa wilczycy wpadły mi jednym uchem i wypadły drugim. A przynajmniej chciałam żeby tak się stało, natychmiast wyszukałam w pamięci smak kraba.
- Większa część z was już wie jak je chwytać, ale z uwagi na młodszych uczniów część lekcji poświęcimy na teorię - Nauczycielka usiadła, ale dalej czułam, że nade mną góruje. Nie podobało mi się to, z niecierpliwością czekałam na moment w którym to ja ją przerosnę! - W przeciwieństwie do ryb, kraby potrafią uprzykrzyć życie. Podczas polowania...
- Ale ryby też potrafią uprzykrzyć życie! - fuknął... ktoś.
Na chwilę zrobiło się cicho.
- To bez znaczenia - orzekła Yuki powoli i lodowato, po czym wróciła do swojego wywodu. Szczeniak już się nie odezwał. - Podczas polowania na kraby musicie być zarówno ostrożni jak i szybcy. Sprawa ma się zupełnie inaczej niż z rybami, nie podpełzną wam same pod łapy. Zdecydowanie będą wolały was unikać i w tym przypadku musicie wykazać się pod kątem tropienia, którego podstawy omówimy za kilka lekcji.
Łapczywie chłonęłam każde słowo, żeby przejść do praktyki z opanowaną teorią! Byłam a b s o l u t n i e pewna, że będę w tym mistrzem. Z rybami tak nie było, bo nie znałam teorii. Gdybym znała, to w ich łapaniu też zostałabym mistrzem. No ale wszystkiego mieć nie można.
- Kraby w tej okolicy podczas przypływu zagrzebują się w piasku, a gdy nadchodzi odpływ - tak jak teraz - wychodzą w poszukiwaniu pożywienia - kontynuowała pani nauczycielka. - Następny przypływ nadejdzie wczesnym popołudniem, więc tym razem nie macie dużo czasu. Będziecie szukać ich niedaleko brzegu. I, jak co bystrzejsi z was już się pewnie domyślają, musicie uważać na szczypce.
Już kierowałam się w stronę znajomych szczeniąt, podobnie jak wszyscy wokół, ale Yuki nas powstrzymała:
- Jeszcze nie skończyłam - warknęła. - Zanim zaczniecie, niech podejdą tu szczenięta, które były na przynajmniej jednej lekcji poświęconej przydziałowi obowiązków w grupach polowań. Przeorganizujecie dotychczasowe drużyny pod kątem umiejętności reszty uczniów. Najstarsza dwójka będzie pełnić rolę dowódców.
Poderwało się parę szczeniaków, w tym Chase (on wstał spokojnie) ze swoją siostrą, Luką. Oni byli najstarsi w naszej grupie, niedługo mieli przejść do tej z większymi szczeniakami, więc to na pewno oni mieli dowodzić. Poczułam ukłucie zazdrości. Dlaczego wszyscy uważają, że im starszy jesteś, tym więcej umiesz zrobić? To przecież nieprawda!
- Dlaczego im się trafiło? - fuknęłam cicho żeby Yuki nie usłyszała, przysuwając się do reszty szczeniaków. - To nie fair.
- Są najstarsi - odparła Yngvi entuzjastycznie.
- No i co z tego? Dlaczego musimy być gorsi? No i Emerald też poszedł, a wcale nie jest najstarszy - zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Był na lekcjach z organizacji - zauważyła wadera o dziwnym zapachu, która, jak się okazało, miała na imię Eunice.
- Ale jest głupi - argumentowałam. - Założę się, że nie jest wcale taki dobry. To że był, nie znaczy, że dobrze sobie poradził. Myślisz, że byłby na tyle odważny, by pójść do dżungli?
Eunice zastanowiła się.
- Nie. Raczej nie. Nie wiem.
Z podziałem na grupy było trochę zamieszania - Yngvi kategorycznie odmówiła członkostwa w grupie Luki, bo nie było tam jej brata (on sam chyba też poczuł się szczęśliwszy w jej towarzystwie) - ale w końcu się udało. Ja trafiłam do Luki, jako tropiąca czy coś takiego. Nie spodobało mi się to, bo nie przypominałam sobie, żeby w prawdziwych grupach łowieckich było takie stanowisko, co jasno dawało znać, że nie wierzą w moje umiejętności. Zero zaufania. Bardziej rozzłościło mnie tylko to, że poza Kaiju w naszej drużynie był jeszcze Emerald i Nikaella. Zamiast tej drugiej miała być Yngvi, ale ona wolała do brata. Kolejny kopniak w mój dobry humor.
Gdy ruszyliśmy na swój kawałek plaży, znowu odezwał się piasek. Nie dość, że właził między opuszki, to jeszcze zaczął parzyć! Weszłam do wody po kostki i tylko prosiłam w duchu, żebym nie musiała jej opuszczać. Zaczęłam węszyć.
- Nic tam nie znajdziesz - prychnął Emerald. - Nie słuchałaś? Yuki mówiła, że kraby wychodzą na p l a ż ę podczas odpływu.
- Tak mi łatwiej - skłamałam. - Nie wtrącaj się.
- Woda zmywa zapachy - burknęła Luka. - Wyłaź i bierz się porządnie do roboty.
Poczułam się dziwacznie, zdecydowanie nieprzyjemnie. Jakbym nie miała drogi ucieczki. Uczucie pogłębiał tylko fakt, że starsze szczeniaki trochę nade mną górowały.
- Nie. Tak mi łatwiej - powtórzyłam, choć to wcale nie była prawda.
- Do cholery, nie utrudniaj, szczeniaku!
Trochę mnie zmroziło, ale nie chciałam ustępować.
- Sama jesteś szczeniakiem - warknęłam.
- Odpuśćcie, bo wszystko spłoszycie - powiedział Kaiju neutralnym albo niepewnym tonem. Jakoś nie mogłam stwierdzić. W każdym razie po części byłam mu wdzięczna, był tu jedyną osobą do której nie żywiłam złych uczuć.
- Tak czy siak zostaję - dodałam dla pewności.
Luka westchnęła zirytowana, ale ku mojej radości nie powiedziała nic więcej.
Trochę to trwało, ale gdy od schylania głowy zaczął mnie boleć kark, złapałam trop. Zawołałam cicho grupę i jeszcze chwilę powęszyłam. Nieco gorzkawy zapach wskazywał miejsce za zakrętem w prawo. Rozpoznałam to miejsce - wyłom w plaży tworzył tu niewielką zatoczkę, przy której parę krabów wyraźnie postanowiło poszukać pożywienia.
- Tam - wskazałam kierunek.
- Ja nic nie czuję - oświadczył Emerald.
- To idź sprawdź - odparowałam.
Wrócił szybko, potwierdzając burknięciem obecność paru skorupiaków. Byłam pewna swego i bardzo ucieszyło mnie, że to akurat on się o tym przekonał. Mam lepszy węch od większości wilków - Leah uważa, że to "naturalna konsekwencja" tego, że moje oczy nie działają - i łatwiej mi od nich zwietrzyć coś w czasie odpływu. W tej sprawie Luka miała oczywiście rację, woda zmywa zapachy, ale ona nie wie, że ja czuję o wiele więcej i że to jest przefajne!
Luka zaczęła się rządzić i rozstawiać wszystkich po kątach zatoczki. Próbowałam udawać, że nie istnieję, by nie musieć wychodzić na gorący piasek, ale niestety mnie też zauważyła:
- Ty idziesz z Nikaellą, naprowadzacie je do nas. - powiedziała.
- Ja chcę zostać - mimowolnie się zjeżyłam.
- A to niby czemu? - syknęła cicho.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc nie powiedziałam nic. Patrzyli na mnie, byłam tego pewna. Czułam się tak jakby coś fatalnie ciężkiego zaległo mi w gardle i klatce piersiowej, nie pozwalając mówić i normalnie oddychać. Zrobiło mi się jeszcze dziwniej, gdy Luka westchnęła cierpiętniczo.
- To sobie zostań i popatrz - warknęła.
Nie ruszyłam się z miejsca, aż skończyli z krabami. Było mi strasznie głupio, wściekałam się, że nie dała mi dość czasu, by wytłumaczyć. Byłam jednak zbyt dumna, by przeboleć piach i im pomóc. Ignorowałam wszystkie komentarze, gdy zabieraliśmy zdobycze z powrotem do Yuki. Tylko zadzierałam wysoko łebek. Prosiłam w duchu, by nie wspomnieli jej o zajściu. W głowie tak jakby nie zostało mi miejsca na nic więcej.
Przegraliśmy z drugą drużyną o jakąś naprawdę dużą liczbę skorupiaków, tylko tyle załapałam z tego co powiedziała na koniec Yuki. Postanowiłam, że nie odezwę się do nikogo aż do końca lekcji i po prostu sobie pójdę. Wcale nie musiałam nikomu wspominać o tym co zaszło. Miałam swój honor.
Wszystko zniszczyły te skarżypyty.
- Silee - wpół kroku w swoją stronę zatrzymał mnie groźny głos nauczycielki.
- Tak, proszę pani? - starając się nic po sobie nie pokazywać, zwróciłam głowę w jej stronę. Gdzieś w głębi duszy już wiedziałam co mnie czeka.
- Twoi koledzy twierdzą, że w żaden sposób nie pomogłaś im w wykonaniu zadania - oznajmiła.
- To nie są moi koledzy - fuknęłam. - I to nieprawda!
- Nie podnoś głosu, panienko. - warknęła nisko, na co mimowolnie podkuliłam ogon. - Takie zachowanie jest niedopuszczalne na moich zajęciach.
Miałam ogromną ochotę gdzieś się schować, ale nie chciałam odpuszczać. Nawet mimo to, że Yuki mroziła krew w żyłach.
- Oni kłamią.
- Wszyscy?
- Wszyscy...?
- Skończ kłamać, dzieciaku, bo nic ci to nie da. Wszyscy. Jeżeli uważasz, że jesteś ponad obowiązki każdego innego ucznia, możesz się już tu więcej nie pokazywać. Czy wyraziłam się jasno?
Milczałam.
- Czy wyraziłam się jasno? - powtórzyła z naciskiem.
- Tak. - odparłam z trudnością, tuląc uszy do łba.
- Dobrze. A teraz uciekaj. Nie chcę cię tu dłużej widzieć.
Odeszłam pospiesznie, bezskutecznie próbując powstrzymać spływające po pyszczku łzy.
Zabolało.


<C.D.N.>

Uwagi: brak.

Zdobyto: 98 czerwonych⎹ 43 pomarańczowych⎹ 110 zielonych⎹ 51 niebieskich⎹ 53 granatowych⎹ 61 fioletowych⎹ 22 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz