piątek, 12 czerwca 2020

Od Sileenthar "A ja to tej pani nie lubię" cz. 4


Listopad 2025 r.
Gdy naszej grupie ubyło Luki i Chase'a, zrobiło się spokojniej. Jak na razie miało nas być coraz mniej, bo większość maluchów podrośnie wystarczająco do rozpoczęcia nauki dopiero za jakiś czas. Nauczycielom to chyba odpowiadało, bo wtedy wszyscy byliśmy na mniej więcej tym samym etapie i nie musieliśmy nadrabiać tematów. Leah opowiadała mi kiedyś, że grupa była tylko jedna i mieli z tym prawdziwe urwanie głowy. Nie bardzo rozumiałam więc dlaczego ciągle narzekają, skoro kiedyś było gorzej. Może chcieliby, żeby wszystko podzielić na jeszcze mniejsze odłamy? Z drugiej strony chyba każdy przeprowadzałby wtedy więcej zajęć... To naprawdę skomplikowane.
Swojego planu lekcji (jak i dni tygodnia) uczyłam się dość długo, ale w końcu udało mi się wszystko zapamiętać. Tak mniej więcej. Dużo czasu wolnego zaczęła zagarniać mi obrona, za którą naprawdę nie przepadałam, więc chyba nie ma co się dziwić, że czasem o niej zapominałam, prawda? Pod tym względem najbardziej lubiłam wtorki - poranek miałam wolny i nie było obrony. Mogłam leżeć bezczynnie prawie tak długo jak mi się podobało i odespać po poniedziałku.
Bardzo pomocny w tej kwestii był Arkan. Bardzo długo prosiłam go by pozwolił mi drzemać na swoim łuskowatym grzbiecie, bo denerwuje mnie piasek, a szczeniakom nie wolno zapuszczać się zbyt daleko za linię drzew, ale pozostawał nieugięty. Pewnego razu zastałam go we śnie, chyba po raz pierwszy i w dodatku na ziemi (z tego co mówiła Leah woli drzewa), i bez pytania sama na niego wpełzłam. Gdy się obudził prawie mnie zrzucił, ale okazało się, że to tylko dlatego, że nawet mnie nie zauważył! No i od tamtej pory po prostu nie pytam o zgodę, nawet jak już mnie dostrzeże. Nigdy nie spytałam dlaczego przestało go to denerwować, bo może jeszcze zmieniłby zdanie!
Tego konkretnego poranka byłam wyjątkowo szczęśliwa, że akurat wypadł wtorek. Na wczorajszej obronie długo ćwiczyliśmy bardzo niewygodne pozycje, które podobno będą nam miały pomóc w kontakcie z agresorami. No ja nie wiem co nauczycielka sobie myśli, ale z takim bólem łap to się raczej przed niczym nie obroni!
Przeciągnęłam się na przyjemnie ciepłym i suchym grzbiecie smoka. On na pewno nie musiał się tyle uczyć. Mogąc przeżyć tyle lat w ogóle trzeba? Dla pewności go o to spytałam.
- No pewnie, że musiałem się uczyć. - parsknął w odpowiedzi, nawet nie drgnąwszy. - I to o wiele dłużej niż dwa lata.
- Dwa i pół roku - poprawiłam go.
- Dwa lata - odmruknął z leniwą pewnością. - I to niecałe. Zaczynacie mając osiem miesięcy.
Zamilkłam, przetwarzając to co powiedział.
- Musisz nauczyć się liczyć. Wystarczy mi twoja opiekunka, co to ledwie do stu duka. Przecież to śmieszne - marudził.
- Może kiedyś. Teraz mam dużo na głowie.
Poczułam, że Arkan unosi lekko opartą jak dotąd o piasek głowę. To zazwyczaj oznaczało, że na mnie spogląda.
- Dużo na głowie, czy ty przypadkiem nie masz teraz lekcji?
Poczułam jak ściska mi się żołądek.
- Co takiego?
- Słońce jest w zenicie.
Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale nagle z pełną mocą dotarło do mnie, że ma rację. Jak mogłam zapomnieć o logice?! Chodziłam na nią już od dawna, pory dnia w których wypada mogłabym wyrecytować bez zająknięcia! To na pewno wina tej całej obrony. Zmęczyłam nie tylko łapy, ale też głowę! Natychmiast zeskoczyłam na piach i z nosem przy ziemi pobiegłam na miejsce zbiórki, żegnana krótkim parsknięciem śmiechu.
Tym razem miałam szczęście - lekcja dopiero się zaczynała. Zwolniłam do wolnego kroku, by na nikogo nie wpaść i zatrzymałam się przed nauczycielką. Przerwała wpół słowa.
- Przepraszam za spóźnienie. - wydyszałam, próbując uspokoić oddech.
- Usiądź - odparła chłodno.
Adora nigdy nie była moją ulubioną nauczycielką i miałam wrażenie, że ona też mnie nie lubi. Może czuła się źle w roli nauczyciela, kiedy spierałam się słownie z Nikaellą, jej córką, i już jej tak zostało? Nawet jeśli, już nie było do czego wracać - w pewnym momencie obie odpuściłyśmy i choć nie zaprzyjaźniłyśmy się, tolerowałyśmy swoją obecność. Takie miałam przynajmniej wrażenie. Ja na pewno straciłam zainteresowanie. No, do pewnego stopnia.
Szybko złapałam zapach Yngvi. Przywitałam się z nią krótko i usiadłam obok.
- Dzisiaj rozwiążecie problem, z którym każdy z was, jeśli nie zachowa ostrożności, może się zetknąć - zaczęła nauczycielka. Z ukłuciem poczucia winy doszłam do wniosku, że pewnie już po raz drugi. - Co należy zrobić jeżeli zagubicie się w głębi dżungli?
Zdążyłam się zapowietrzyć, ale Adora jeszcze nie skończyła:
- Zakładamy, że jesteście tam w pojedynkę. Odłączyliście się od grupy zwiadowczej we wstępnym etapie oględzin i nie wiecie wiele o tym miejscu. Jedyna informacja jaką posiadacie to fakt, że już na początku ekspedycji zaobserwowaliście niebezpieczne zwierzęta, więc miejsce w którym się znajdujecie może być potencjalnie zagrożone.
- Sami powinniśmy do tego wszystkiego dojść. - syknął Emerald gdzieś z tyłu, tak cicho, że nie zdziwiłabym się gdyby nie usłyszał go nikt inny poza mną.
Nie zgadzałam się z nim. Nie przeszkadzało mi, że czasem Adora się rozgadała z taką nutą ekscytacji i jednoczesnej nudy w głosie jakby tylko czekała na to, by wyrecytować nam swój nowy, genialny problem. To całe dopytywanie o szczegóły "niezbędne do naszego hipotetycznego przeżycia" potrafiło doprowadzić do białej gorączki!
- A więc słucham. Co zrobicie jako pierwsze? - ponagliła nauczycielka, z cichym szuraniem owijając ogon wokół łap.
Ponownie się zapowietrzyłam, ale Emerald mnie uprzedził:
- Wracam po swoim tropie.
- Musisz mieć na uwadze, że dżungla to pełne wonnej roślinności miejsce, która może zamaskować twój zapach. Ale dobrze.
- Wspinam się na drzewo i stamtąd węszę! - wyrwałam się z odpowiedzią.
- Jesteś pewna, że wyczujesz swój zapach z takiej wysokości? - spytała Adora.
- Tak - odparłam pewnie. - Mam świetny węch!
- A co z tymi zwierzętami? - wtrącił Kaiju.
- Nie dosięgną cię na drzewie, więc jesteś bezpieczny - odparła Yngvi.
- Zwierzęta potrafią przemieszczać się po drzewach - dodała Adora. - Więc ta opcja odpada.
- Nie powiedziała pani tego na samym początku! - zauważył uszczypliwie Emerald.
- Musicie sami uwzględniać takie możliwości - odparowała nauczycielka.
- To dlaczego nie wszystkie?!
- Powiedziałam wam tylko to, co już byście wiedzieli - w jej głosie zadrżała nuta irytacji.
Tamta lekcja nie należała do najlepszych i zaczęłam po cichu żałować, że w ogóle się na nią udałam. Cokolwiek udało nam się wymyślić, Adorze zawsze coś nie pasowało. No i zawsze musiała poświęcić z pół lekcji, by wytłumaczyć co takiego. Nie znaleźliśmy rozwiązania, które w pełni by się jej spodobało i w końcu wypuściła nas na przerwę.
Przerwa przerwą, ale chyba wolałabym żeby trwała trochę dłużej niż czas jaki zajął mi dotarcie na ostatnią lekcję.

<C.D.N.>

Uwagi: brak.

Zdobyto: 47 czerwonych⎹ 43 pomarańczowych⎹ 24 zielonych⎹ 23 niebieskich⎹ 44 granatowych⎹ 12 fioletowych⎹ 4 różowych odłamków


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz