piątek, 12 czerwca 2020

Od Yvara "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 11

Sierpień 2025
Yvar nienawidził zajęć kreatywnych. Wiedział to już w chwili, kiedy usiadł przed deseczką z kilkoma wybranymi na chybił trafił farbkami. Czuł wręcz palącą potrzebę, żeby się wykazać. Chciał zaimponować Vi oraz nauczycielowi, tworząc o wiele ładniejszy obrazek niż Morgan. Problem był jednak w tym, że nie miał jakiegokolwiek pomysłu, co mógłby namalować. 
Rozejrzał się kilkukrotnie po plaży, szukając czegoś ładnego, co nie przerosłoby jego miernych umiejętności malowania. Jego wzrok nieustannie wracał w stronę Vi, która nadal wybierała odpowiednie farbki. Ona wyglądała ładnie, ale Yvar wiedział, że nie zdołałby odwzorować jej piękna. Nic nie mogło jej dorównać. 
W końcu jego wzrok zatrzymał się na palmie. Wielkie zielone liście nie wyglądały źle, zwłaszcza z długim brązowym patykiem, do którego były przyczepione. Westchnął i zanurzył łapkę w farbce. Od razu ją wyjął, zaskoczony jej gęstością. Myślał, że to po prostu kolorowa woda. Nie spodziewał się, że będzie ona taka ciężka! 
Farba zaczęła spadać na ziemię, barwiąc ją na zielony kolor. Yvar szybko przesunął łapkę i docisnął ją do deseczki. Kiedy ją uniósł, zauważył, że został na niej ślad jego łapki. Uśmiechnął się dumnie. Może jednak mógł stworzyć coś ładnego? 
Podczas malowania, nieustannie zerkał w stronę palmy. Oddanie kształtu jej liści było znacznie trudniejsze, niż początkowo sądził. Odciski jego łap zlewały się w jedno, tworząc plamę o dziwnym kształcie. Cały czas starał się to jakoś naprawić, ale kolejne przyciskanie łapki nie pomagało, a jedynie pogarszało sprawę. W końcu poddał się, warcząc z irytacji. To nie miało sensu. 
Wyczyścił łapkę, tak jak poradził pan Dernet Morganowi. Yvar nie miał zamiaru popełniać błędów swojego kolegi. Musiał zaznaczyć, że był od niego lepszy. A to, że sam nie wpadłby na taki pomysł.. Nie miało najmniejszego znaczenia. 
Wziął drugą farbkę i kilkoma szybkimi ruchami domalował gruby patyk. Nie wyglądał najlepiej - był krzywy i niedokładnie pomalowany, ale Yvar nie miał zamiaru dłużej się z tym babrać. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że Morgan maluje jeszcze gorzej niż on. Wtedy z pewnością zrobiłby wrażenie na Vi.
Basiorek położył się na piasku, głowę oparł o łapki, a wzrok utkwił w siostrze. Skoro skończył malować, powinien mieć już wolne. Wobec tego mógł oddać się przyglądaniu Yngvi, która tworzyła swoje „dzieło” z zapałem, jakiego jeszcze u niej nie widział na żadnej lekcji. Dobrze, że chociaż ona była zadowolona. 
W którymś momencie musiał przysnąć, bo obudziło go głośne chrząkniecie. Poderwał się z miejsca i zobaczył stojącego nad sobą nauczyciela. Yvar wybąkał szybkie przeprosiny. Co za wstyd! 
– Już skończyłeś? 
Szczeniak czym prędzej pokiwał głową i wskazał swój rysunek. Kiedy teraz na niego spojrzał, wydał mu się on jeszcze brzydszy niż wcześniej. Zazgrzytał zębami.
– Mógłbyś poprawić ten pień. Jest zrobiony bardzo nieestetycznie – poradził nauczyciel. Yvar zacisnął ząbki. Nie chciał go poprawiać, znowu brudzić swoich łapek i irytować podczas malowania. Pan Dernet jednak nie zważał na jego minę i kontynuował – Poza tym nie myślałeś o dorysowaniu plaży oraz nieba? 
– Nie. Tak mi się podoba – odparł szorstko.
Starszy wilk przyglądał mu się przez moment. Yvar przestąpił nerwowo z łapki na łapkę. Chyba przesadził. Mama zawsze mówiła, że powinien być miły względem kolegów (co często ignorował) oraz grzecznie wykonywać polecenia nauczycieli (co z kolei ignorowała Vi). Jednak nim zdążył przeprosić, nauczyciel wzruszył ramionami i odszedł, mówiąc:
– W porządku. To twój obraz.
Yvar westchnął przeciągle i niechętnie zabrał się za ponowne malowanie. Szybko poprawił gruby patyk, mając nadzieję, że ten nie wygląda już "nieestetycznie", cokolwiek miało znaczyć to słowo. Zastanawiał się właśnie, czy powinien domalować jeszcze ten piach i niebo, kiedy podszedł do niego Morgan.
– Hej, Yvar... – Młodszy samiec z satysfakcją zauważył, że jego kolega przestępuje nerwowo z łapki na łapkę. – Masz jakieś kolorowe farbki? Potrzebuję ich do...
– Nie – przerwał mu Yvar. 
Miał nadzieję, że samczyk od razu zrezygnuje i sobie pójdzie, ale widocznie się przeliczył. Morgan przyglądał się jego farbkom. Niestety, szczeniak – choć irytujący – nie był ślepy i zauważył zieloną, czerwoną i żółtą farbkę. 
– A ja widzę, że masz. Możesz mi je pożyczyć?
– Nie.
– Czemu? Przecież z nich nie korzystasz – zauważył Morgan.
– Korzystam – burknął Yvar i na potwierdzenie swoich słów zamoczył łapkę w przypadkowej farbce. Wyciągnął ją. Była czerwona. Co mógł zrobić z czerwoną farbą? Desperacko szukał pomysłu, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Na dodatek Morgan musiał mieć podobne myśli, bo zapytał:
– Co teraz malujesz?
To było bardzo dobre pytanie. Yvar stwierdził, że też chciałby znać na nie odpowiedź.
– Piasek – powiedział w końcu pierwsze, co przyszło mu do głowy. 
– Czerwony?
– Jest bardzo gorący – wyjaśnił, przyciskając łapkę do deseczki. – Możesz sobie iść? Jestem bardzo zajęty.
Morgan niechętnie kiwnął głową. Yvar uśmiechnął się. Zwycięstwo. Mina zrzedła mu w chwili, kiedy zdał sobie sprawę, że teraz musiał namalować ten głupi czerwony piasek. Jakby tego było mało, Morgan nie wrócił do swojej deseczki, a zamiast tego podszedł do Vi. Czyli jednak przegrana. I to ogromna.

<c.d.n.>

Zdobyto: 21 czerwonych⎹ 30 pomarańczowych⎹ 33 zielonych⎹ 48 niebieskich⎹ 10 granatowych⎹ 28 fioletowych⎹ 6 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz