czwartek, 20 sierpnia 2020

Od Firii "Brakuje mi ciepła" cz. 8


Luty 2027
Wilk o jasnym futrze wrócił. Był jedną z moich ulubionych osób, więc bardzo ucieszyłam się na jego widok. Zamerdałam ogonem i zapiszczałam:
– Momo! – Chcąc-nie chcąc musiałam przy tym na chwilę wypuścić z pyszczka mój kawałek kory.
– Cześć Firia – powiedział wilk. – Tak jest, braciszek wrócił. Patrz co mam.
Wtedy dostrzegłam, że coś toczyło się po piasku koło niego; jakieś duże-zielone-okrągłe coś. Zesztywniałam. Wyglądało bardzo dziwnie. A co jeśli ma złe zamiary? Wycofałam się i rzuciłam w ten przedmiot moim kawałkiem kory. Chybiłam, więc nie zareagował. O nie, co teraz?
– Bu-buu – Załkałam, pokazując łapką na to dziwne, zielone zjawisko. Momo, zrób coś!
Przedmiot przestał się toczyć. Wilk położył na nim łapę.
– Nie bój się, Firia. To jest kokos. Ko-kos.
Momo nie wyglądał na przerażonego. Może to coś nie jest niebezpieczne? Niepewnie wyciągnęłam główkę w stronę tego nowego zjawiska. Pachniało kwaśno, ale chyba niegroźnie. Niemniej jednak nadal byłam gotowa do ucieczki.
– Ko-kos – powiedział znów Momo.
Podniosłam wzrok na wilka. O co mu chodziło z tymi dziwnymi zlepkami dźwięków?
– Ko-ko – spróbowałam powtórzyć. Nadal jednak nie mogłam wymyślić, do czego tym razem zmierzał Momo. A może odnosił się do mojego kawałka kory do obgryzania? Zaraz, gdzie ona zniknęła?
– Kola! – Zapiszczałam.
– Tu jest kora... Braciszek znalazł twoją korę – Już po chwili w łapie Momo była moja ulubiona zabawka. Jak te duże wilki to robiły, że zawsze wszystko znajdowały?
– Daj! – Zakomunikowałam, że chcę ją z powrotem.
Wykonałam kilka kroków w stronę wilka. Ostatnio wychodziło mi to coraz lepiej. Momo nigdy nie miał takich problemów ze słuchaniem, jak inne duże wilki, więc oddał mi moją własność. Natychmiast wzięłam kawałek kory z powrotem do pyszczka i zaczęłam gryźć.
– Pokazać ci jak otwierać kokosa? – kontynuował Momo. Dalej nie wiedziałam, o czym mówił, ale chyba było to pytanie. – Patrz, czasem masz już pęknięcie na skorupie, jak kokos spadnie. Zielona skorupa jest zwykle miększa, niż brązowa, więc bywa trudniejsza do rozerwania. Trzeba dobrze chwycić i...
Nagle rozległ się dziwny, krótki szmer. Jakby trzask, ale nie do końca. Podskoczyłam, wypuściłam z pyszczka kawałek kory, a potem całkiem zesztywniałam. Co to było?!
Zobaczyłam, ze Momo miał teraz dwa przedmioty. Jeden zielono-zielony i jeden zielono-brązowy. Co to za czary?
– Odkryliśmy w ten sposób orzecha – Wilk z niebywałą łatwością oddzielił to brązowe od zielonego. Ale on był utalentowany! – Teraz jego też trzeba rozłamać, żeby dostać się do miąższu. Najlepiej wykorzystać przy tym jakąś skałę.
Nagle, zupełnie bez powodu, Momo wstał i zaczął gdzieś iść. Nie, nie odchodź! Nie zabieraj tego brązowego przedmiotu! Nie zostawiaj mnie tu samej! Natychmiast ruszyłam za nim, ściskając w pyszczku moją korę.
– Mo-mo! – wymamrotałam.
Wilk wreszcie zatrzymał się i odwrócił. Opadłam zmęczona na ziemię.
– Hej, spokojnie, braciszek nie ucieka. Patrz, mamy tutaj skałę – Zapukał brązowym przedmiotem w to duże-twarde-kanciaste. Co on znowu wyczynia? – Uwaga...
Zamachnął się i uderzył jeszcze raz. Znów coś trzasnęło; Momo złamał brązowy przedmiot na pół. Dlaczego? To był całkiem fajny brązowy przedmiot!
– I kokos już gotowy do zjedzenia. Chcesz spróbować? – Wilk położył jedną z części przede mną.
Odkryłam, że jej środek był całkiem biały i pachniał bardzo ładnie. Odłożyłam korę i ugryzłam kant tego nowego przedmiotu. Zewnętrzna część była twarda i gorzka; za to wewnętrzna była słodka i miększa. Co zrobić, żeby posmakować tylko tej drugiej?
– Nie, nie tak, Firia – powiedział Momo, nagle zabierając mi to coś.
– Daj! – pisnęłam.
– Już ci oddaję. Tylko oddzielę ci miąższ od skorupy – brzmiał, jakby chciał mnie zapewnić, ze wszystko jest okej. Nadal jednak nie oddawał mojej własności. Momo, podobno umiesz słuchać!
– Daaaaj! Moje!
– Proszę bardzo – Momo wreszcie odłożył omawiany przedmiot na miejsce.
Brązowa część zachowała swój kształt, ale biała wyglądała inaczej; jakby rozpadła się na kawałki. Nie ufałam tej dziwnej zmianie, więc ugryzłam znów zewnętrzną część. Nadal był tak samo twarda i gorzka. A może coś się zmieni, jak ugryzę mocniej? Zaczęłam szarpać. Wtedy odkryłam, że ten przedmiot śmiesznie się turlał. Przestałam myśleć o białej części, która wkrótce spadła na ziemię. Usłyszałam wtedy głośne westchnięcie Momo.

<C. D. N.>

Uwagi: brak.