niedziela, 15 września 2019

Od Asgrima "Zbieram drewno jak zawodowiec" cz. 1

Wrzesień 2024
Wpatrywałem się uparcie w drzewo. Biała kora była delikatnie postrzępiona w typowy dla brzóz sposób. Zielonożółte liście powiewały na wietrze, wydając przy tym cichy szum. Kojąca muzyka, którą dzieliły się ze sobą rośliny. A może rozmowa...? Kto wie, czy drzewa nie prowadziły ze sobą tajemnych konwersacji, niedostępnych dla wilczych uszu. Och, ile ciekawych rzeczy można byłoby się od nich dowiedzieć! Drzewa to milczący świadkowie wyznań, kłótni, życia tylu stworzeń. Widziały śmierć tak wielu...
Niektórzy mówili do roślin. Podobno miało to pomóc w ich rozwoju. Nie wiedziałem, czy była to prawda. Niemniej w tej chwili byłem tak zdesperowany, że byłbym nawet gotów błagać tego drzewa o jakąkolwiek pomoc.
Hm, może mógłbym faktycznie spróbować... Co mam do stracenia?
- O drzewo brzozowe, co swą koronę rozwijasz nad uszami mymi. Udziel mi drewna swego - powiedziałem głośno. Na moim pysku widniał rozbawiony uśmiech.
- Wątpię, by to zadziałało - miauknął Redian.
Zerknąłem w jego stronę. Kociak leżał na plecach, zakrzywiając łapkami światło. Nieustannie czułem, jak ciepłe promienie przesuwają się po moim grzbiecie. Było to całkiem przyjemne, więc nie reagowałem w żaden sposób, byle tylko nie zaprzestał.
- Spróbować nie zaszkodzi.
- Tracisz czas.
Przewróciłem oczami.
- I kto to mówi? - spytałem, próbując powstrzymać uśmiech. Gdyby to był ktoś inny, pewnie już bym zaczynał się irytować, jednak Redian... Miał w sobie coś urzekającego.
Kociak przewrócił się na brzuch i posłał mi butne spojrzenie. Jego ogon kołysał się na boki.
- Ja.
Nie dałem rady. Z mojego pyska wyrwało się rozbawione prychnięcie.
- Jakiś problem?
- Skądże znowu - mruknąłem. - A teraz pozwól, że wrócę do konwersacji z tą piękną brzozą. Nie jesteś godny rozmawiania ze mną.
- A drzewo już jest?
- Tak.
Redian prychnął podirytowany i zakrzywił światło w taki sposób, że poraził mnie prosto w lewe oko. Zmrużyłem je i odwróciłem się w stronę drzewa, głośno fukając. Przynajmniej ono nic mi nie zrobi.
Ze wszystkich sił wyobrażałem sobie, że pień przechyla się i dzieli na równe deski. Nic podobnego jednak nie nadchodziło. Z mojego pyska wyrwało się zirytowane prychnięcie. Zaczynałem mieć tego dość.
- Może spróbujesz zmienić taktykę? - spytał Redian.
Odwróciłem się w jego stronę, mrużąc oczy.
- Co masz na myśli?
Kociak (który musiał znowu ułożyć się na plecach, kiedy nie patrzyłem) wstał i podszedł do drzewa. Przejechał pazurami po korze, niszcząc białą korę. Kilka wiórek oderwało się od pnia, by odlecieć niesione przez wiatr.
- Kiedy korzystam z mojej magii nie myślę o ostatecznym wyniku. Skupiam się na samym zakrzywieniu - wyjaśnił kocur. Dla demonstracji przekierował jeden z promieni w taki sposób, by oświetlił ślady po jego pazurach.
- Chyba nie rozumiem... Magia umysłu działa w nieco inny sposób - mruknąłem.
Redian prychnął z dezaprobatą.
- Wyobrażam sobie, że to moje łapy odbijają światło. Są niczym zwierciadła.
Skinąłem głową, bojąc się jeszcze bardziej pogrążyć swoją niewiedzą. Niemniej słowa kocura sprawiły, że w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. Zmarszczyłem brwi i wbiłem skupione spojrzenie w drzewo. Powoli wyciągnąłem łapę, wyobrażając sobie, że jest ona niczym wzmocnione magicznie ostrze. Delikatnym ruchem przejechałem nią po pniu. Wcięcie przesuwało się tuż za mną. Wyrysowałem trochę krzywy prostokąt, czując, że zaczynają mnie boleć wszystkie mięśnie jak po ogromnym wysiłku. Połączyłem linie i wyciągnąłem deski. Drzewo zachwiało się, tracąc połowę swojej objętości w pniu. W tamtej chwili nie miałem jednak siły, by zająć się resztą. Położyłem się na ziemi obok Rediana, ciężko dysząc.
- Dobra robota, As - mruknąłem, napotykając jego spojrzenie.
- Ujdzie - stwierdził kociak. Na jego pyszczku widniał uśmieszek.

<c.d.n.>