niedziela, 1 marca 2020

Od Joela "Tydzień lub dwa w dziczy" cz. 5 (cd. Asgrim lub Leah)

Grudzień 2024 r.
– To śpiewamy te szanty, czy nie? – dopytał Jo. Był już nieco zniecierpliwiony.
– Ach, tak. Możemy. O ile ktoś nie będzie nam przeszkadzać – powiedziała Raura, ostentacyjnie zerkając na Zeva. On jednak wciąż był zbyt zajęty zaczepianiem Leah.
– Zostawisz ją? Też chce z nami śpiewać – zapytał Joel. Kiedy wadera chciała zaprzeczyć, wpoił w nią mordercze spojrzenie. Od razu się zreflektowała i odpowiedziała:
– Tak. Też chcę.
– Macie głupie zainteresowania – burknął Zev, wzbijając się ponownie w powietrze. Nadal wyglądał na rozdygotanego, ale najwyraźniej nie miał najmniejszych chęci na chodzenie. Cały czas jednak rozglądał się poszukując małp, by być przygotowanym w razie kolejnego ataku.
– Szanty są świetne – prychnęła Raura.
– Nie wszczynaj kolejnej dyskusji z nim – wtrącił Gayle.
– W sumie dobry plan – Wadera wypuściła powietrze z płuc – Czyli muszę zacząć sama śpiewać, czy wolicie, żebym was najpierw nauczyła tekstu?
– Chyba tekst – zasugerowała Leah, starając się wysunąć na sam przód ekspedycji. Chciała trzymać się z daleka od Zeva.
– Możemy zacząć od Zatoki. Jest łatwiejsza.
Zaraz po tych słowach Raura zaczęła recytować tekst całej szanty. Później, jakby sądząc, że wszyscy po jednym razie zapamiętali wszystkie zwrotki, zaczęła śpiewać. Z początku nikt się dołączał, ale po kilku powtórkach większość grupy usiłowała to zrobić, mniej lub bardziej skutecznie.
Po pewnym czasie jednak zdołali uzyskać swego rodzaju harmonię, choć nie była ona doskonała. Amatorska, lecz brzmiąca względnie dobrze. Zajęło im to niemal godzinę. Po takim czasie wszyscy zgodnie przyznali, że czas na przerwę. Ich zdarte gardła domagały się przede wszystkim wody. Najlepiej chłodnej.
– Słyszymy jakiś strumyk? – zapytał Gayle.
– Nie. Chyba nie.
– SZZZZ – świszczał przez zaciśnięte zęby Zev.
– Znudziło ci się narzekanie na nasze śpiewanie, więc teraz...? – zaczęła Raura, ale Gayle zaraz potem jej przerwał gestem łapy.
– Nie zaczynaj. Nie warto. Po prostu go ignorujmy.
– SZZZZ, JESTEM STRUMYKIEM! – wył Zev.
Joel z rozbawieniem dostrzegł, że nawet Dante wywrócił oczami. Chyba po raz pierwszy widział, żeby to on wykonywał ten gest w stosunku do czyjegoś zachowania. Zazwyczaj to właśnie on zmuszał wszystkich dookoła do podobnej miny.
– Czy jeśli przywiążemy go do jakiegoś drzewa w lesie i zostawimy... Alfa zauważy, że go nie ma? – zapytał półgłosem Asgrim.
– Co tam mówicie?! Knujecie przeciwko mnie?! – krzyczał Zev.
– Nie wiem. Pewnie tak. Wszyscy będą go szukać. Wyda się, że to nasza sprawka – powiedział niezbyt zachwycony Gayle.
– A możemy się go pozbyć z grupy następnym razem? – wtrąciła błagalnie Leah.
– Zobaczymy co da się zrobić – westchnął Gayle – Póki co musimy z nim wytrzymać. Może kiedyś się do czegoś przyda.
– Co on w ogóle do ciebie mówi, Leah? – zapytał Joel. Wadera wyglądała na dość speszoną.
– Cóż... Różne... Nieprzyzwoite rzeczy. Trochę się o siebie martwię.
Dante rzucił w kierunku Zeva nienawistne spojrzenie. Joel zaś westchnął cicho.
– Jak chcesz, możesz spać w nocy obok mnie.
– A z drugiej strony mogę spać ja – dorzucił Asgrim – Nic ci nie zrobi.
Leah opuściła głowę, zawstydzona.
– Nie wiem czy to konieczne...
– Przezorny zawsze ubezpieczony – odparł Joel stanowczo – Raczej nie będzie chętny do zbliżania się w takiej sytuacji. Uwziął się na ciebie, jak nic.
– Jak długo jeszcze będziemy iść? – zapytała nagle Jasmine – Łapy mi odpadają.
– Aż nie znajdziemy wody – odparł Gayle.
– Ahh, to pewnie zajmie – rzekła zawiedziona wadera – Żeby mi tylko to coś wynagrodziło...
– Myślałem, że jesteś wojowniczką. Wojowniczki powinny mieć dobrą kondycję.
Jasmine poparzyła na Gayle'a z irytacją. Zaraz potem wyraz jej pyska znowu zmienił się na dużo przyjaźniejszy.
– Jak sądzisz, będą tam jakieś owoce?
Wówczas Dan za jej plecami zainsynuował wymiotowanie. Joel ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Janey za to uderzyła swojego partnera w głowę łapą.
– Co was tak bawi? – zapytał Gayle, odwróciwszy się w ich stronę.
– Nic takiego. Znowu się wydurniają – objaśniła Janey tonem, jakby wcale nie tłumaczyła zachowania swojego partnera, a szczeniaka.

<Asgrim? Leah? W kolejnej części możemy przystąpić do odkrywania kolejnych terenów - alleluja!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz