poniedziałek, 13 lipca 2020

Od Yvara "Żywa lekcja historii" cz. 5


Początek czerwca 2026
Kai potrząsnął głową, wyraźnie wyrwany z zadumy. Milczał jeszcze przez moment, marszcząc brwi. Nim jednak gwar rozmów zdążył rozbrzmieć na nowo, basior kontynuował.
– Kilka wilków zostało wysłanych na zwiady. Kiedy wrócili, przynieśli ze sobą wieść, że młoda samica nie kłamała; wilki z Watahy Czarnego Kruka były już niepokojąco blisko, a wraz z nimi nadchodziły różnego rodzaju demony. Niedługo później rozpoczęła się bitwa. Obie watahy walczyły zaciekle, broniąc swoich bliskich i siebie wzajemnie... – przerwał na moment i zamknął oczy. Jego głos zabrzmiał tak dramatycznie, że Yvar wstrzymał oddech w oczekiwaniu na kolejne słowa nauczyciela. – W pewnym momencie niebo przeszła smuga jasnego światła, wzbudzając zainteresowanie wilków. Kiedy spojrzały w górę, dostrzegły Suzannę. Wilczyca miała wielkie skrzydła, a kiedy nimi machnęła, zawiał potężny wicher i zadrżała ziemia. Wilki z Watahy Czarnego Kruka zostały odrzucone na bok. Obok Alfy Watahy Magicznych Wilków pojawiła się wielka srebrzysta kosa, którą pokonała połowę zjaw. Demony jednak nie miały zamiaru odpuścić... Wówczas z Suzanny wydobył się śmiercionośny promień, który rozwiał je oraz uderzył prosto w Asai. Wilczyca zginęła na miejscu.
Kai otworzył oczy i rozejrzał po wyjątkowo milczących szczeniakach. Yvar również na nie spojrzał i dostrzegł, że ich spojrzenia utkwione były w drobnych, mglistych sylwetkach przedstawiających wilki. Jednak kiedy tylko na nie spojrzał, te rozwiały się, nie pozostawiając po sobie nawet śladu.
– Co to takiego? – zapytał Kai.
Szczeniaki spojrzały po sobie. Wyglądały na zdezorientowane. 
– To nie pan to wyczarował? – Vi wystąpiła z grupy.
– Niestety, ale nie posiadam takich zdolności. Spodziewam się, że był to ktoś z was.
Nikt nie odpowiedział.
– Czy ktoś mi mógłby opowiedzieć coś więcej o tym? – poprosił nauczyciel.
– To... Było to takie czarno-białe odwzorowanie tego, co pan opowiadał – wyjaśnił Morgan.
– I wyglądało mega! – dodał Kaiju.
– Przypominało trochę film, ale taki bardzo stary – stwierdził Morti.
Vi przekrzywiła głowę.
– Co to ten film? 
– Ehm... Ludzie mają sprzęt, który pozwala im nagrać coś i potem obejrzeć to jeszcze raz. Tata mi opowiadał.
– Chciałabym zobaczyć taki film...
– Ja też – przyznał szczeniak. – A wiesz, że...
Dalsze słowa samca zostały zagłuszone przez Kai'ego, który kontynuował przepytanie. Nie przeszkodziło to jednak Yngvi i Mortimerowi, którzy zaczęli szeptaną rozmowę na temat tych filmów. Yvar zacisnął zęby i (dobrze wiedząc, że nie może nic zrobić) wrócił do słuchania nauczyciela. Mimo wszystko intrygowała go sprawa tych sylwetek i bardzo żałował, że nie widział odtwarzanej przez nie scenki.
Nagle Kai zamilkł i przymknął oczy. Wśród szczeniaków rozbrzmiał gwar; przynajmniej połowa dzieliła się swoimi teoriami na ten temat.
– Może to duchy! – zawołała nagle Naida.
– Duchy nie istnieją – prychnął Exan.
– A widziałeś jakiegoś? 
– Em... Nie. I właśnie dlatego nie istnieją.
– A ja widziałam! Teraz! I to dowód, że istnieją.
Kai pokręcił głową. 
– To nie były duchy...
– Mówiłem – przerwał mu Exan, a Naida parsknęła niezadowolona.
– A po prostu magia iluzji – Nauczyciel całkiem zignorował słowa samczyka. – Yvar, wiem już, że to byłeś ty.
Wspomniany szczeniak podskoczył zaskoczony. Pozostali spojrzeli na niego zaintrygowani. Basiorek poczuł, że kręci mu się w głosie.
– Co? Ja? Ja nie... Ja nawet nie znam swojego żywiołu. To niemożliwe.
Na pysk Kai'ego wstąpił uśmiech.

<c.d.n.>

Zdobyto: 23 czerwonych⎹ 19 pomarańczowych⎹ 29 zielonych⎹ 28 niebieskich⎹ 4 granatowych⎹ 26 fioletowych⎹ 4 różowych odłamków


Od Sinope "Problemy z obroną" cz. 3

Wrzesień 2026 r.
Sino wrzasnęła, myśląc, że krwawi. Navri natychmiast oderwała się od Gavriela i popędziła w stronę uczennicy. Deion odpełzł na bok. Miał oczy jak spodki. Raz po raz strzygł uszami, nie mogąc znieść płaczu Sino.
– Pokaż język – poleciła Navri. Po szybkich oględzinach stwierdziła, że nic jej nie dolega.
– To był przypadek! To ona się na mnie rzuciła z zębami. Mówiła pani, że nie można, więc tylko się broniłem... – tłumaczył się pospiesznie Deion.
– Sinope? Jak to wytłumaczysz? – zapytała chłodno Navri. Sino zwinęła się w kulkę. Nadal płakała.
– Płaczem niczego nie zdziałasz. Trzeba dalej próbować – wtrącił Gavriel. Navri uniosła łapę na znak, aby się nie odzywał.
– Próbować, ale bez zbędnej agresji. Dlaczego to zrobiłaś?
– Bo... bo... Bo on mnie bije!
– Deionie?
– To lekcja obrony! Mieliśmy ćwiczyć sparing! – Deion mówił coraz szybciej, jeszcze bardziej spanikowany.
– Panno Sinope. Wkracza panna w wiek dorosłości, a nadal zachowuje się jak dziecko. Musi się panna poważnie zastanowić nad sobą i swoimi poczynaniami. Zrzucanie winy na innych za swoje własne błędy nigdy nie jest dobre. Ani dla panny, ani dla drugiej osoby.
– Jakie znowu błędy?! – krzyknęła. Nie mogła powstrzymać płynących z oczu łez.
– Opuściła panna kilkanaście zajęć z rzędu – Navri bezlitośnie zmrużyła ślepia – A teraz musi się nauczyć, jak działa samoobrona. Tata właśnie po to cię tu wysłał, czyż nie?
Sino wybełkotała do siebie kilka niezrozumiałych słów. Była wściekła. Na Deiona, na Navri i na bezczelnie gapiącego się Gavriela.
Wstała z piasku i puściła się biegiem przed siebie. Biegła do taty. Byleby znaleźć się jak najdalej od tej trójki. Wszyscy przeciwko niej. Jak zwykle. Czuła na sobie nienawiść wpajającą się w jej skórę. Zupełnie, jakby płonęła.
Kiedy wskoczyła w krzaki, za którymi powinien stać Dante, wpadła w poślizg na sypkim piasku i potknęła się o wystającą gałąź. Upadła prosto na pysk. Zapiszczała przestraszona. Co więcej, nigdzie nie było taty. Przerażona przywarła do najbliższego drzewa. Kiedy krzak zaszeleszczał, jej serce zaczęło bić w zawrotnym tempie. Jakaś chwilowa iluzja kazała jej wierzyć, że była to Janey, ale kiedy mrugnęła, okazało się, że była to tylko... Eterna.
– Co ty wyprawiasz? – warknęła.
– Co ci do tego?! – pisnęła Sino.
– Obudziłaś mnie, szczeniaku – Eterna przy tych słowach dumnie uniosła podbródek. Sino drżała na całym ciele.
– J-jest po południu! Czemu miałabyś spać?
Eterna prychnęła, a potem zniknęła za krzakami. Zaraz potem zza nich wyłonił się Gavriel. Musiał biec, bo jego pierś szybko unosiła się i opadała.
– Sinope!
– Idź stąd! – wyłkała.
– O co chodzi?
– Wszyscy jesteście przeciwko mnie! Chcecie mnie zniszczyć! Nienawidzicie mnie i teraz się mścicie!
– Za co miałbym się niby mścić? – Gavriel zmarszczył brwi – Widzę cię pierwszy raz na oczy...
– Jesteś wredny!
– Co? Czemu bym miał...
– Jesteś wredny dla wszystkich! A dla mnie szczególnie!
– Powiedziałem coś nie tak?
– Tak! – krzyknęła, aż zabrakło jej tchu. Czuła teraz tylko gniew i irytację na jego głupie pytania.
– Mogłabyś zacytować?

<C.D.N.>

Zdobyto: 26 czerwonych⎹ 18 pomarańczowych⎹ 13 zielonych⎹ 5 niebieskich⎹ 1 granatowych⎹ 28 fioletowych⎹ 6 różowych odłamków