niedziela, 12 lipca 2020

Od Yvara "Żywa lekcja historii" cz. 4


Początek czerwca 2026
– Wszystko zaczęło się od młodej wilczycy, która wróciła na tereny Watahy Magicznych Wilków i powiedziała o szykowanym przez Watahę Czarnego Kruka ataku. Mieliśmy zaledwie jeden dzień, żeby przygotować się do jego odparcia – zaczął Kai. – O północy wrogie wilki miały zalać nasze tereny i stoczyć ostateczną bitwę o tereny, które, jak wiecie, od zawsze były przedmiotem sporów między naszymi watahami.
Kiedy o tym opowiadał, wyglądał nieobecnego duchem. Cały czas mówił, jego głos brzmiał normalnie, ale spojrzenie było wbite w jeden punkt, przerażająco nieruchome. Wśród szczeniaków zaległa cisza.
– Od czasu ostatniej wojny wielkość Watahy Czarnego Kruka powiększyła się kilkukrotnie. Oczywistym było, że życie na lichych terenach, które jej przypadały, były dla nich jak wyrok śmierci. Asai nie widziała innego rozwiązania jak walka. Mieliście rację, mówiąc jak okrutną wilczycą była...
Głos samca był spokojny i lekko smutny. Yvar czuł, że jego sierść staje dęba w niemym oczekiwaniu na dalsze słowa nauczyciela.
– Wiele wilków spanikowało. Biegali po terenach, krzycząc. Minęło kilka chwil nim Suzanna wraz z kilkoma innymi wilkami zdołała opanować sytuację. Rozpoczęły się burzliwe przygotowania do walki. Szczeniaki udały się do biblioteki wraz ze swoimi nauczycielami – Kai przerwał na moment i uśmiechnął się lekko, widząc uniesioną w górę łapkę Morgana. – Tak, tej samej, z której została uratowana większość książek.
Morgan pokiwał w zamyśleniu głową. Yvar uśmiechnął się. Wiedział, że to między innymi jego rodzice wyszli z taką inicjatywą i był z tego powodu bardzo dumny. Ciekawiło go, czy będzie temu poświęcony temat na historii, kiedy już zaczną na dobre lekcje dotyczące przeprowadzki. Bo jak na razie większość z nich pewnie znała tylko część, którą zasłyszała jeszcze na zajęciach w młodszej grupie. Przynajmniej jeśli chodzi o szczeniaki w zbliżonym wieku do niego.
– Nie wszyscy byli chętni do walki. Wiele wilków uważało, że to należy wyłącznie do obowiązków wojowników. Dopiero Suzanna uświadomiła im, że do tej wojny jest potrzebna mobilizacja wszystkich sił watahy. Inaczej poleglibyśmy już na starcie.
– Ale oni byli głupi – wtrąciła Sino. – Ja mogłabym tak walczyć. To byłoby fajne.
– Ja też! – poparła ją od razu Naida.
– Ale... Tam można było umrzeć...
Głos Morgana zabrzmiał dziwnie słabo. Kiedy Yvar na niego spojrzał, zauważył, że basiorek wyglądał na całkowicie przerażonego.
– No to... Ja chciałabym walczyć, ale tak bez umierania – stwierdziła łaciata samica.
Sino pokiwała gorliwie głową.
– Albo zrobić komuś krzywdę... – dodał Morgan. Nadal wyglądał jakby miał zaraz się przewrócić.
– Na tym polega walka. Masz pokonać przeciwnika, nim on pokona ciebie – zauważyła chłodno Isa.
– No tak, ale...
Eunice położyła łapkę na łapie przyjaciela. Szczeniak spojrzał na nią. Żadne z nich nie powiedziało ani słowa, ale Morgan pokiwał głową.
– Chyba może pan kontynuować – zauważył jakiś szczeniak (Yvar nie mógł przypomnieć sobie jego imienia), kiedy wśród uczniów zapanowała względna cisza.

<c.d.n.>

Zdobyto: 5 czerwonych⎹ 17 pomarańczowych⎹ 23 zielonych⎹ 26 niebieskich⎹ 15 granatowych⎹ 7 fioletowych⎹ 8 różowych odłamków


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz