wtorek, 24 grudnia 2019

Od Naidy "Kokosowe grzechotki" cz. 3

Marzec 2025 r.
Naida przyglądała się przez chwilę dwójce szczeniaków. Ładnie ze sobą wyglądali. Może nawet pasowaliby do siebie.
– Bylibyście uroczą parą... chyba.
– Mogę być kapłanem albo zaśpiewam na ślubie! – ogłosił radośnie Morti.
– Czy wy słyszeliście, co ja mu powiedziałam? – zapytała z irytacją Isa.
– Też chcę być kapłanem! – zawołała Naida ignorując wypowiedź waderki.
W tym czasie, do grupy szczeniaków podszedł jeden z nauczycieli. Naidzie trudno było zapamiętać jak miał na imię. On i jego brat mieli imiona zaczynające się na tę samą literkę. Ciągle ich myliła. Ten uczył sztuk kreatywnych, więc chyba nazywał się Dernet.
– Macie już coś przygotowane? – zapytał basior odkładając kokosy na piasek.
– Planujemy ślub – odpowiedział mu Morti.
– Ja i Morti będziemy kapłanami! – dodała Naida z uśmiechem.
Dernet spojrzał na nich uważnie. Wyglądał na lekko zdziwionego. Pewnie zazwyczaj szczeniaki nie planują swoich ślubów na jego lekcjach.
– Kto się żeni? – zapytał ostrożnie.
– Isa – powiedział Morti, wskazując łapą na waderkę.
– Infinite – dodała Elanor.
Nauczyciel znowu wyglądał na zdziwionego. Zerknął na białego basiorka, po czym odwrócił się do Mortiego.
– Z tego co mi wiadomo – zaczął niepewnie – to żenić się można tylko z samicą, a Infinite nie jest...
– Nikt się nie żeni – przerwała mu Isa. – To oni sobie coś wymyślili.
– Bo pasujecie do siebie – odpowiedział z uśmiechem Morti.
Naida zamyślona spojrzała na basiora. Uśmiechał się tak pięknie... Jego futerko wyglądało na bardzo miękkie i ciepłe... Chociaż w takim słońcu wszystko było ciepłe w dotyku. Czasami nawet gorące. Przykładem mógł być parzący w łapy piasek na plaży.
– A ja? Do kogo pasuję? – zapytała z nadzieją zerkając na Mortiego.
– Do Gluta – zaśmiała się Isa.
– Co to za wyzwisko? – zwrócił jej uwagę Dernet.
– Glücka – poprawiła się szybko.
– Fuj! Nie chcę się żenić z miłośnikiem patyków!
Naida skrzywiła się i spojrzała na basiora, który siedział kawałek dalej ze swoją grupą. W momencie, kiedy go zobaczyła akurat rozmawiał ze swoim przyjacielem Stickym.
– To przygotuj ślub z jego patykiem – powiedziała Isa, która także patrzyła na zajętego "rozmową" Glücka.
– Ale ja nie chcę mieć dzieci z patykiem! Niech Glück się z nim ożeni, jeśli chce! – zdenerwowała się Naida.
– No o tym mówię.
– A kto się ożeni ze mną? – zapytał nagle Morti.
– Skoro nikt mnie nie chce... Może ja? – odpowiedziała pytaniem Naida.
– Nikt nie powiedział, że nikt nie chce – wtrąciła się Elanor.
Naida odwróciła się do waderki z morderczym spojrzeniem. Czy ona nie widzi, że zależy jej na ślubie z tym, a nie innym basiorem? On należy do niej.
– Ale nikt się nie zgłosił. Kto pierwszy ten lepszy! – prychnęła z irytacją.
– Ja – odezwał się nagle Infinite.
Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Naida nie wiedziała jak na to zareagować. Czy on właśnie zgłosił się do ślubu z nią czy może z Mortim?
– Za późno – powiedziała powoli.
– Ale nic nie powiedziałaś – zaprotestował.
– Przecież jesteś moim chłopakiem! – wykrzyknęła oburzona Isa.
– A jednak! – ucieszyła się Naida. – Musimy zrobić wam ślub!
– Żadnego ślubu – odpowiedziała szybko waderka.
– Jesteś pewna? Możemy to załatwić! – zaśmiała się Naida. – Prawda, Morti?
Basior wyglądał jakby nie do końca rozumiał co się właśnie wydarzyło. Kiedy usłyszał swoje imię drgnął lekko i spojrzał na Naidę. Jego oczy były takie piękne. Mogłaby patrzeć na nie do końca życia, jednak odwróciła szybko wzrok i wbiła go w swoje łapy.
– Tak, tak – mruknął basior odpowiadając na pytanie.
– Możecie dokończyć rozmowę później? – westchnął nauczyciel. – Jest lekcja.
Naida podskoczyła. Zapomniała już o obecności nauczyciela.
– Tak, oczywiście! – zawahała się chwilę, po czym dodała – Ale to lekcja sztuk kreatywnych... organizacja ślubu jest bardzo kreatywna!
– Malujcie kokosy – rzucił tylko Dernet.
Zanim ktoś zdążył zareagować, nauczyciel już był daleko. Szczeniaki spojrzały na leżące na ziemi kokosy.
– Zróbmy z nich grzechotki – zaproponował Morti.
– Zagramy nimi na ślubie! – ucieszyła się Naida.
Zaczęła podskakiwać radośnie wokół grupy. Nie mogła się już doczekać, aż będzie mogła być kapłanem. Nie wiedziała do końca kim on jest, ale najważniejsze, że będzie nim razem z Mortim.
– Ślubie Gluta z badylem – prychnęła Isa.
Naida zatrzymała się i spojrzała z powagą na waderkę.
– Na tym też, ale raczej miałam na myśli twój ślub.
– Jestem młoda i chcę się cieszyć życiem.
– Moi rodzice są po ślubie i żyją – powiedział Morti.
– A to może zabić? – zapytała Naida. – Jak romantycznie! Umierasz dla miłości!
– To ja wolę bez ślubu... – pisnął cicho Infinite.
– Nie umiesz się poświęcić? – zdziwiła się Naida.
– Chyba nie...
– Ha! Boisz się! – zawołała i spojrzała w stronę Mortiego. – Co robisz?
Basior siedział razem z Elanor przy jednym z kokosów i próbował go podzielić na dwie części. Waderka starała się mu pomóc. Chwilę im zajęło zanim zorientowali się, że kokos jest już przekrojony w połowie. Morti zadowolony z siebie odwrócił się w stronę stojącej nad nimi Naidy.
– Przyniesiesz jakieś kamyczki? – zapytał.
– Dobra! Idzie ktoś ze mną?
Miała nadzieję, że basiorek zgłosi się na ochotnika i będą mogli pobyć trochę razem. Tylko we dwoje.
– Zależy co jest jeszcze do zrobienia – odezwała się Isa.
– Kojarzysz takie krzaczki z fioletowymi kuleczkami, których nie możemy jeść? – spytał Morti. – Mocno barwią, więc możemy pokolorować skorupę.
– A to będzie bezpieczne? ­– spanikowała Naida.
– Nie wiem.
– Dobra, to niech ktoś idzie po te kuleczki. Ja idę poszukać kamieni! – zerknęła na basiora z wahaniem. – Mam iść sama?
– Morti, nie możesz szefować, bo ja od tego jestem – wtrąciła się Isa. – Za karę idziesz z Naidą.
Waderka spojrzała na tymczasową liderkę grupy z uśmiechem.
– Ja jestem za! Morti zasłużył na taką karę! – zaśmiała się. – Dzięki!
Od razu poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Elanor wpatrywała się w waderkę z widoczną nienawiścią. Naidę przeszył dreszcz.
– Ale ja nie chciałem źle... – Morti spuścił uszy.
– Zrobiłeś, co zrobiłeś. A teraz chodź ze mną – odpowiedziała już mniej radośnie Naida.
Odwróciła się i ruszyła powoli w stronę brzegu. Chciała jak najszybciej pobyć sam na sam z Mortim. Jak najdalej od morderczych spojrzeń waderki.
– Mogę iść z nimi? – zapytała nagle Elanor.
Naida zatrzymała się nagle. Miała nadzieję, że Isa jej na to nie pozwoli. Nie mogła pozwolić.
– Ty zbierasz kulki – powiedziała Isa.
– A ty i Infinite? Co będziecie robić? – dopytywała.
– Jesteśmy szefami, więc nic.
Naida postanowiła skorzystać z okazji i opuścić towarzystwo razem z basiorkiem.
– Szybciej, Morti! Chodźmy zebrać te kamienie!
Basior podszedł do niej powoli. Naida starając się nie patrzeć w stronę Elanor, spojrzała na dwójkę pozostałych szczeniaków.
– Wy też powinniście coś robić.
– Szefujemy – odpowiedziała Isa.
– Randkujemy – dodał Infinite.
– No... niech wam będzie.
Morti szedł już w stronę wody. Naida szybko go dogoniła. Nie chciała zostać w tyle. Byli sami. W końcu będą mogli porozmawiać ze sobą bez stojącej obok Elanor. Pomimo nudnego zadania lekcja zapowiadała się bardzo ciekawie.

<C.D.N.>

Uwagi: Przecinki.

Wesołych świąt!

(źródło: pexels.com)

Hej!

Dobra, misiaczki, nadeszły święta. Przygotowania idą pełną parą. Ostatnie porządki, mniej lub bardziej nerwowe przygotowywanie smakowitych potraw, u niektórych z was może wspólne ubieranie choinki. Czujecie ten klimat Bożego Narodzenia?

Pewnie usłyszeliście już dzisiaj wiele życzeń i jeszcze więcej usłyszycie. Nic nadzwyczajnego, co roku te same słowa, które większość z nas mówi bardziej z przyzwyczajenia, niż faktycznych chęci. Musicie mi jednak uwierzyć, że szczerze życzę wam najlepszego, co może was spotkać w tym świątecznym czasie. Nie znajdziecie tutaj nic o smacznym karpiu (co nie znaczy, że ma być ohydny) czy wymyślnych prezentach, gdyż nie o to tutaj chodzi. 
Chciałabym, żeby ten i kilka najbliższych dni, były wypełnione niezapomnianymi momentami (i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa!). Spędźcie cudowny czas z rodziną, podyskutujcie ogniście o polityce, jeśli was to kręci, śmiejcie się i cieszcie każdą jedną chwilą. Miejcie w swoich małych serduszkach ciepło i dzielcie się nim z innymi. To samo życzę waszym bliskim, chociaż nigdy się o tym nie dowiedzą. Po prostu bądźcie szczęśliwi, moi drodzy. Niczego więcej nie chcę.

Jeśli chodzi o blog, to jak ciężko nie zauważyć, mamy teraz mocny zastój. Jest nas zaledwie szóstka, jak niedawno zdałam sobie sprawę. Każdy z nas ma swoje własne obowiązki, rzeczy, które odciągają nas od pisania. Ostatnie tygodnie były tygodniami poprawek, powolnych przygotowań do świąt lub do całkiem innych rzeczy. Nadal ciężko mi uwierzyć, że został zaledwie tydzień tego roku. Dni mijały i mijają z zawrotną prędkością, oszałamiając nas, biednych ludzi. Pamiętacie nasz cel? Czterysta postów na ten rok. Wliczając ten post z życzeniami brakuje nam stu. Oczywiście pewnie do końca roku pojawi się kilka opowiadań, które wstawię tak, żeby nie było wielkiej dziury. Wtedy obliczenia będą błędne. Jednak teraz - brakuje nam stu. Cel nie zostanie osiągnięty, ale nie martwcie się, misiaczki! Było dobrze. Wataha w tym roku mocno odżyła, nawet jeśli koniec końców została nas jedynie szóstka. W święta nie wymagam od was pisańska, spokojnie. Życzyłam czasu spędzonego z rodziną, nie przed ekranem komputera bądź telefonu.  W związku z tym życzę wam (i sobie) wkroczenia w nową dekadę z wielkim zapałem i weną. Wszystkiego najlepszego. Szczęścia w każdej sferze życia. Spełniania marzeń...
Huh, chyba skończyły mi się pomysły na życzenia. Wybaczcie.

Dobra, to była naprawdę długa paplanina. Wrona, mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. Ty masz podsumowania, żeby pisać głupoty, pozwól mi też czasem się wykazać na tym polu, okej? Trzeba w końcu zbierać jakieś doświadczenie.

Kocham was, ludziki, serio
Thor