czwartek, 3 października 2019

Od Crane'a "Kłamstwo nie mogło trwać wiecznie" cz. 1 (cd. Edel)

Listopad 2024
Otworzyłem oczy. Cały świat dookoła był spowity poranną szarówką. Szarobiałe chmury zasłaniały całe niebo. Nie dało się słyszeć nic poza powolnymi oddechami smoków i wilków. E spała tuż obok mnie, a przy jej piersi leżała mała kuleczka, której nadaliśmy imię Morgan. Oboje byli tak spokojni. Absolutnie pewni, że są tu przy mnie bezpieczni. Podniosłem się i przeciągnąłem. Zacząłem zachodzić w głowę, dlaczego ja odzyskałem świadomość tak wcześnie. Czy to przez Edel? 
Edel... Edel... 
– Nie, to imię nie jest wcale aż takie ładne. Trudno było je w ogóle zapamiętać – oznajmiłem nagle. 
Edel otworzyła oczy i podniosła głowę. Spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Nie wiem, kto bardziej nie rozumiał sytuacji; czy ja czy ona. Czy ja naprawdę właśnie to powiedziałem? Wyraz malujący się na pysku mojej partnerki wskazywał, iż istotnie słyszała ten komentarz.
– Co...? – Otworzyła odrobinę pyszczek ze zdziwienia. 
– Mówię o twoim imieniu – odparłem. 
Czułem, jakbym nie miał kontroli nad własnym językiem. Jakby ktoś inny wyrzucał przez mój pysk coś, co planowałem ukryć przed waderą. Sam bym w życiu tego nie zdradził! Mówiąc coś takiego, brzmiałem jak głupi cham. A to był dopiero początek prawdziwej tragedii. 
– Mój ojciec nie miał nigdy Posłańca Mroku – powiedziałem jednym tchem. – Przed wyruszeniem watahy w podróż nigdy nie byłem tak blisko smoka.
– O... okłamałeś mnie? – rzuciła wadera. 
– Tak – odparłem krótko. 
Nie miałem kontroli nawet nad tonem głosu. Po prostu recytowałem wszystko, co powinno było zostać tajemnicą. Nie potrafiłem nic zrobić, by przestać. Nie było też mowy o ucieczce; łapy miałem jak z waty. W mojej głowie huczało jedno pytanie: „Co się ze mną dzieje?”.
– A te... inne historie? – wyraz pyszczka E nabrał stanowczości. – Je też zmyśliłeś?
– Wszystkie – przyznałem bez namysłu. – Nigdy nie zbliżyłem się do Mostu Nieskończoności, nie zadałem pytania Drzewu Wiedzy, nie uratowałem mojej siostry przed dwellingiem. Nie pamiętam żadnego epizodu związanego z moją rodziną. 
– Crane... – wydusiła Edel. Po tych słowach na chwilę zamilkła i spojrzała mi prosto w oczy. Widziałem w jej wzroku setki skonfliktowanych uczuć. – A to, co mówiłeś... kiedy...
– Chciałem być tylko dla ciebie miły. Chciałem, żebyś zapamiętała mnie jako tego miłego, bo dobra opinia zawsze jest przydatna – wymamrotałem.
To, co wydobywało się z mojego pyska było tylko i wyłącznie prawdą. Bolesną, bolesną prawdą. Widziałem w oczach E, jak bardzo ją to ukuło.
– Ale potem sam zacząłem szczerze cię lubić. Naprawdę. Okazałaś się inna, niż wszyscy – wyznałem. – Zaczęło mi na tobie zależeć. 
Edel opuściła nieznacznie uszy. Nie odpowiadała już nic. Widać, że poczuła się zraniona do krwi; zdradzona przez własnego partnera. Czułem, jakby rosnący smutek wadery przygniatał i mnie. Zrozumiałem, że jestem potworem. Cały ten czas budowałem związek na kłamstwie. Nawet jeśli moje uczucia są autentyczne. Kto, jak kto, ale Edel - najwspanialsza istota chodząca po tej ziemi - nie powinna być tak potraktowana. 
– P-proszę, wybacz mi – wydusiłem, chociaż szczerze wątpiłem, że to w ogóle możliwe.
Wszystko, co zbudowałem, w obliczu prawdy zdawało się kruche jak kość zająca. Czułem znów ten niefizyczny ból. Spojrzałem na E, ale ona milczała. Przynajmniej do czasu. 
– Ja... Nie wiem co powiedzieć, Crane – odparła wreszcie. – Choćbym chciała cię znienawidzić... nie potrafię – Podniosła wzrok na mnie i westchnęła ciężko. – Przynajmniej teraz mam pewność, że nie kłamiesz – powiedziała. Jej spojrzenie zatrzymało się na mojej piersi.
Spojrzałem w dół. To był Naszyjnik Prawdy. Podskoczyłem, jak oparzony i zrzuciłem go szybkim ruchem głowy. Ona mi założyła ten wisiorek? Niemożliwe. Nie zrobiłaby tego. Zacząłem się rozglądać dookoła w poszukiwaniu chociaż śladów winowajcy. Mój wzrok zatrzymał się na sylwetce burego kota – Rediana. Siedział parę metrów dalej i patrzył na nas w osłupieniu. Jeśli to jego sprawka, ewidentnie nie spodziewał się takich efektów. 
Tymczasem ja właśnie straciłem wszystko. Wszystko. 

<Edel?>

Uwagi: brak.