sobota, 3 sierpnia 2019

Od Alexandra „Nowa nadzieja” cz.1 (Cd.Chętny)



Marzec 2024
Minęło kilka miesięcy od kiedy moja matka wróciła do ojca i watahy. Na szczęście kończy się zima i pomału wszystko budzi się do życia. Oglądam z uwagą otaczającą mnie przyrodę. Mam nadzieje, że to jakoś odwróci moją uwagę od dokuczającego mi od kilku dni głodu. Brnę dalej do przodu, może dzisiaj uda mi się znaleźć trop jakiegoś wilczego stada. Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo umrę z głodu. Wzdycham i siadam na jednym z wystających z ziemi kamieni. Ptaki latają sobie nad moją głową. Niestety nie dam rady żadnego z nich złapać. Po jakimś czasie postanawiam wstać i wrócić do poszukiwań. Nadal ani śladu czyjejkolwiek obecności. Szczerze zaczyna mnie to niepokoić. Może zamiast na wschód udałem się na północ gdzie żywej duszy ze świecą trzeba szukać. Jednak staram się jak najszybciej zignorować taką ewentualność. Mam nadzieje, że nie zgubiłem się i nie chodzę teraz w kółko, to ostanie czego mi w tym momencie potrzeba.
Po dwóch godzinach bezsensownego włóczenia się, udało mi się złapać trop obcej mi watahy. Czy to prawda? A może to mój nos robi sobie ze mnie żarty? Idę dalej prosto, a zapach staje się coraz mocniejszy. Nawet nie wiem kiedy zacząłem biegnąć w kierunku z którego woń dochodziła. Wizja nowego domu była dla mnie tak silna, że nawet przestałem na jakiś czas czuć głód. Udało mi się dobiec na miejsce, niestety wyglądało na to, że wilki z jakimiś innymi stworzeniami opuściły to miejsce jakiś czas temu. Postanowiłem, że to nie moment na martwienie się o to. Muszę jak najszybciej dotrzeć do nich. Inaczej już do końca moich dni zostanę sam. Zagryzłem zęby i ruszyłem w dalszą drogę. Kiedy zauważyłem kilka nowych pysków, to schowałem się w krzakach. To idealne miejsce aby w spokoju poszukać alfy. Rozglądam się, jednak to nic nie daje. Kilka wader oraz basiorów pasuje jako przywódca stada. Chyba po prostu będę musiał podejść do kogoś i zapytać się. Na samą myśl moje ciało zaczyna się trząść. Cicho wzdycham, ten pomysł na razie nie wchodzi w grę. Muszę się z tym ogarnąć.
Wataha pomału szykuje się do snu, to chyba dobry moment aby kogoś zapytać o alfę. W końcu większość z wilków jest zmęczona, więc nawet jeśli uznają mnie za wroga, to przynajmniej nie zaczną mnie gonić. Czołgając się ruszyłem w ich stronę. Cały czas myślałem o tym co powiem przywódcy stada, że nie zauważyłem kamienia na który wpadłem. Zagryzłem zęby. Auć, na szczęście poruszałem się na tyle wolno aby sobie nic takiego z pysk nie zrobić. Wstałem, kiedy tylko to zrobiłem zobaczyłem jak blisko jakiegoś basiora się znalazłem. Uff, śpi. Jednak lepiej abym pomału się od niego odsunął. Cofając się nadepnąłem jakąś waderę na ogon, spanikowany uciekłem. Mam nadzieje, że mnie nie zauważyła. Wtedy miałbym już na starcie przewalone. Wróciłem pod mój zaufany krzak i tam spędziłem noc.
O świcie wataha zaczęła szykować się do dalszej wędrówki. Jest to ostania szansa, abym się spiął i poszedł poszukać alfy. Inaczej nie dołączę już do żadnego stada. Wstałem i z pewnością ruszyłem w ich stronę. Jednak czym bliżej nich się znajdowałem, to zaczynała ona stopniowo spadać. Wziąłem głęboki oddech. Jestem zbyt blisko celu aby się tak łatwo poddać. Nie jestem tchórzem, dam radę. Postanowiłem podejść do wadery, która stała sama i prawdopodobnie na coś czekała.
Spojrzała na mnie, a moje ciało obiegły dziwne dreszcze. Może jednak życie samotnego wilka nie jest takie złe? Co ja gadam, przecież jest ono straszne. Wziąłem się w garść i byłem coraz bliżej niej. Kiedy już byłem wystarczająco blisko niej aby zadać pytanie, to obok nas wylądowała duża bestia. Zaraz… To smok! Z nimi lepiej nie zadzierać, a najlepiej brać łapy za pas i uciekać. Tak też zrobiłem. Nie patrzyłem gdzie biegnę. Chciałem się znaleźć jak najdalej tego skrzydlatego stworzenia. Wilczyca chyba ruszyła za mną, ponieważ cały czas za sobą słyszałem czyjeś kroki.
Moją ucieczkę przerwało wpadnięcie na coś, co razem ze mną przewróciło się. Wstałem i zauważyłem, że to coś na co wpadłem okazało się być wilkiem. Nie zdążyłem się mu przyjrzeć. Kiedy wstał od razu mój skupiłem na ziemi. Usłyszałem warknięcie. Od razu postanowiłem się wytłumaczyć zanim postanowi się na mnie rzucić.
- Prze...przepraszam – zacząłem bardzo niepewnie swoją wypowiedź. - Ja, chce tylko dołączyć do watahy… i szukam alfy – to była najbardziej stresująca chwila w całym moim życiu.
Wilk dłuższą chwile milczał. Czułem na sobie jego wzrok. Chyba nie wybaczy mi tego. Podniosłem wzrok aby przyjrzeć się postaci siedzącej naprzeciw mnie. Moją uwagę przykuł delikatny, lekko szyderczy uśmiech mówiący „Mam cię”. Czyżby ten wilk czekał aż w końcu na niego spojrzę?
Kiedy chciał się odezwać, podeszła do nas wadera, którą już prędzej widziałem. W jakimś stopniu sam jej wygląd budził dość duży autorytet.
- To ja tu jestem alfą – powiedziała spokojnie miedziano-brązowa wadera. - Chodź za mną.
Spojrzałem na wilka na którego wpadłem i udałem się za alfą. Wytłumaczyła mi o co chodzi z smokami i tych tutaj nie muszę się obawiać są po to aby pomóc w przeprowadzce. Zapytała mi się czy umiem polować w grupie. Powiedziałem jej, że jedynie polowałem z matką, która po wygnaniu mnie ze stada przez ojca, opiekowała się mną. Zaciekawiła się tym tematem, więc krótko opowiedziałem jej moją historię.
Wilczyca stwierdziła, że jestem dość dobrym biegaczem i chyba mam dużą wytrzymałość. Zaproponowała mi abym w polowaniu został goniącym. Zgodziłem się, w końcu bardzo zależało mi na dołączeniu do jej watahy. Na pożegnanie rzuciła abym poćwiczył trochę polowanie, abym czasem bardziej nie przeszkadzał w łowach niż pomagał.
Usiadłem na kamieniu, który zapewniał mi najlepszy widok na okolice i znajdujące się tam wilki. Może uda mi się z kimś tutaj zawiązać chociaż znajomość. Po jakimś czasie podszedł do mnie wilk na którego wcześniej wpadłem. Wypadałoby się zapytać go o imię.
- Jak się nazywasz? - zapytałem dość niepewnie.

<Chętny?>

Uwagi: W tytułach używaj pełnego imienia postaci.