poniedziałek, 26 października 2020

Od Firii "Brakuje mi ciepła" cz. 10


Czerwiec 2027
Mama była bardzo utalentowana. Jedną z tych wyjątkowych zdolności mamy było przywoływanie Wiateru. Takiej śmiesznej niewidocznej istotki; szumiącego przyjaciela. Zdaje się wszystkie ciocie i wszyscy wujkowie lubili tego jegomościa. Ja też go lubiłam, ale nie znosiłam jego odwiedzin. Wiater miał pewną potwornie niefajną cechę - przynosił ze sobą zimno. Mama może wydawać mu różne polecenia, ale tego jednego nie umiała zmienić. To była jedyna rzecz na świecie, której mama nie potrafiła.
Naciągnęłam koc wyżej na głowę. Owinęłam ciaśniej swoje łapy. Pewnie Wiater nie chciał, żeby było mi zimno. Jednak dotrzymywał teraz towarzystwa dużym wilkom, a ja przypadkiem byłam tuż obok. W dni takie, jak ten - z ciepłym piaskiem i jasno świecącym słońcem, Wiater pojawiał się bardzo często.
Oceniłam odległość, jaka dzieliła mnie od mamy, wujka Asa i cioci Lee. Nie mogłam odejść jeszcze dalej. To już by było zbyt niebezpieczne!
– Na pewno nie jest ci gorąco, złotko? – spytała ciocia. Podniosłam nieznacznie wzrok. Biała wilczyca wyciągała głowę w moją stronę.
– Oj nie wypytuj jej już tak – wtrącił As. – Widać, że młoda dobrze wie, czego chce od życia. Yivu też nie narzeka – dodał z dumą, spoglądając na coś kudłatego leżącego w piasku kawałek dalej. To coś chyba akurat spało.
Poczułam, że Wiater minimalnie się przesunął. Teraz prawie mnie nie sięgał. Niestety, prawie. Otuliłam szczelniej kocem swój kawałek kory. On też nie lubił zimna.
– Żeby w taki upał jeszcze nakrywać się... Lind, a może trzeba z tym pójść do...
– Ellamaria mówiła, że nie widzi niczego niepokojącego – odezwała się mama, wchodząc cioci w słowo. – Po prostu... Firia ma odrobinę wyższą temperaturę ciała.
Usłyszałam głośne westchnięcie.
– Cóż... przynajmniej jej jednej nie jest gorąco na tej plaży – mruknął wujek As. Wyszczerzył przy tym zęby. Wyglądało to przerażająco. Z mojego pyszczka wyrwał się cichy pisk. Zasłoniłam oczy kocem.
– E... ja tylko... – usłyszałam przytłumiony głos wujka. Zaraz po tym nastąpiło kilka uderzeń łap w piasek. Już po chwili poczułam wyraźny zapach mamy. Natychmiast objęłam jej pyszczek łapami.
– Mama – pisnęłam.
– Hej, a to nie było tak, że Silee ma odrobinę niższą temperaturę ciała? – usłyszałam szept wujka. Chyba mówił teraz do cioci. – Że jest takim przeciwieństwem Firii?
– No tak...
Poczułam, że Wiater osłabł nieco. Wtedy do moich uszu dotarły jakieś piski. Ich źródłem były biegające po plaży szczeniaki. Dostrzegłam, że jeden podbiegł bardzo blisko wody. Zesztywniałam. On wskoczył prosto do niej!
Załkałam. Po moim pyszczku spłynęło kilka łez.
– Coś nie tak, Płomyczku? – spytała mama.
 – Bu-bu... – wydukałam. Mamo, zrób coś! Zaraz ich też pogryzie woda! Przecież woda gryzie w łapy wszystkie szczenięta, prawda?
Mama przytuliła mnie do siebie i otarła mi oczy. Zobaczyłam, jak tamte wilki wracają na brzeg. Mama naprawdę jest niesamowita, uratowała ich nie odwracając nawet głowy! Odetchnęłam z ulgą.
– Hm, chcecie jeszcze pogadać o naszyjnikach? Jak Yivu się obudzi, nie będę w stanie się skupić.
– Czemu tak się uparłeś na te naszyjniki? – mruknęła ciocia Lee. – Nie mamy już innych tematów do rozmowy?
– Ja będę robić nowy naszyjnik  – odezwała się mama. – Z tego bursztynu. Chyba czas najwyższy się tym zająć.
– Mam nadzieję, że wiesz, iż otrzymujesz porady z najwyższej półki – powiedział wujek. – Od niedawna jestem specem od biżuterii.
Mama wydała coś w rodzaju cichego szczeknięcia. To oznaczało, że coś ją rozbawiło.
– Od jak bardzo niedawna? – spytała ciocia Lee.
– Od tego Medalionu, który robiłem ze szczeniętami na zajęciach.

<C. D. N.>

Uwagi: brak.

>> Następna część >>