środa, 8 lipca 2020

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 14


Styczeń 2026
– Morgan? – zagadnął mnie pan Gerrant. 
Uniosłem łeb i spojrzałem mu w oczy. Miały intensywnie czerwoną barwę, która przypominała mi krew. Pewnie bym się go trochę bał, gdyby nie opowieści starszych ode mnie szczeniaków. Według nich Gerrant był najmilszym ze wszystkich nauczycieli.
– Tak, proszę pana?
– Chodzisz na wszystkie zajęcia dodatkowe, tak? 
Zmarszczyłem brwi. Nie spodziewałem się takiego pytania. Zwykle gdy przychodziłem po raz pierwszy na jakąś lekcję, nauczyciele po spytaniu mnie o imię, byli ciekawi, czy ktoś jeszcze przyjdzie. Może o to też zapyta, ale potem?
– No... Prawie. Plan jest rozstawiony w taki sposób, że musiałem zrezygnować z polowań na rzecz historii... – powiedziałem. – A, no i obrony. Dlatego przyszedłem dopiero teraz. Wcześniej chodziłem na lekcje u pani Navri. 
Nauczyciel skinął głową.
– Na jakieś zajęcia jeszcze chodzisz? Poza logiką; Adora wielokrotnie mi o tobie wspominała.
Spojrzałem na niego skołowany. Pani Adora rozmawiała z panem Gerrantem... O mnie? Czemu miałaby to robić? Czy czymś znowu jej podpadłem? Nie przypominałem sobie tego, ale akurat z nią bywało różnie. Miałem wrażenie, że ona naprawdę mnie nie lubi (jeżeli w ogóle lubiła kogokolwiek poza Nikaellą). Skoro doszło to do momentu, kiedy skarżyła się na mnie innym nauczycielom... Chyba powinienem naprawdę zacząć coś robić w tym kierunku.
– Przepraszam. Nie powinienem być tak wścibski. Intryguje mnie twoja żądza wiedzy. Jeszcze nie spotkałem szczeniaka, który z takim zaangażowaniem poświęcałby tyle czasu na naukę, kiedy nawet nie musi tego robić.
– Nauka jest fajna – powiedziałem tylko, trochę zdezorientowany kierunkiem, w jaki zmierzała ta rozmowa. Nie rozumiałem, dlaczego pan Gerrant zadawał mi te wszystkie pytania. Nie miały przecież nic wspólnego z przedmiotem. No chyba, że po prostu jeszcze o tym nie wiedziałem. 
– Czy mogę cię jeszcze o coś zapytać? 
Przytaknąłem. 
– Dlaczego zrezygnowałeś z obrony na rzecz mojego przedmiotu?
– Ja... Nie lubię zajęć, które mogą być niebezpieczne... A w czasie polowań czy obrony czasem można coś sobie zrobić – przyznałem.
– Moje lekcje również bywają niebezpieczne – rzekł Gerrant. – Jeśli ktoś nie potrafi opanować swojej mocy, komuś może stać się krzywda.
Zagryzłem polik. Nigdy o tym nie pomyślałem. A przecież na własne oczy widziałem jak Kaiju prawie poparzył Emeralda podczas jednej z tych ich przepychanek. Wtedy właśnie okazało się, że jego żywiołem jest ogień... Jak mogłem o tym zapomnieć?
– Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. 
– N-nie boję się.
Basior uniósł brwi, ale nie skomentował tego, że mój głos zadrżał. Byłem mu za to bardzo wdzięczny. W końcu nie wydarzyło się nic szczególnego, a ja się trząsłem jak głupi!
– Musisz wiedzieć, że magia może być wykorzystywana do różnych celów. Istnieje wiele rodzajów, niektóre bardziej niszczycielskie, inne mniej. Wiele żywiołów i mocy można określić jako neutralne, w dużej mierze zależne od tego, w jaki sposób ktoś ich używa.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i jednocześnie próbowałem zignorować łapki, które nadal się trzęsły.
– Wspominałem o przypadku, gdzie ktoś nie kontroluje swojej mocy. Takie rzeczy niestety się zdarzają, dlatego uważam, że mój przedmiot jest bardzo ważny, zwłaszcza dla tych, których żywioły są szczególnie silne. Czy odkryłeś już swoją moc?
Opuściłem uszka i pokręciłem łebkiem.
– Jeszcze nie...
– W porządku. Na wszystko przyjdzie czas. A tymczasem... Możesz mi powiedzieć jakie znasz żywioły?

<c.d.n.>

Zdobyto: 11 czerwonych⎹ 14 pomarańczowych⎹ 14 zielonych⎹ 15 niebieskich⎹ 2 granatowych⎹ 23 fioletowych⎹ 3 różowych odłamków


>> Następna część >>

Od Wilata "Spotkanie z dzikim" cz. 6


Lipiec 2026
- Nie wiem... Nigdy się z takim czymś nie spotkałem.
As westchnął.
- To tylko magia - wyjaśnił.
- Noo... dobrze - powiedziałem - Nic mi się nie stanie?
- Nie - zapewnił As.
- W takim razie dobrze. Dziś w nocy, o... Ehm... Po prostu w nocy, okej? Przyjdźcie o zachodzie słońca, dokładnie tam - powiedziałem, ruchem głowy wskazując miejsce rozmowy z Dzikim. Przeszły mnie ciarki.
- Ustalone. Pożyczę ci Medalion Sił, a Asgrim przyniesie eliksir - powiedziała Tori. Asgrim! To jego imię, tak? To wszystko jasne. Nadal trochę dziwne. Choć z tego, co wiem, też jestem tu jedynym Wilatem. Siedząc, patrzyłem, jak odchodzą. Moje uczucia zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie patrzyłem już na nich jak na głupków czy szaleńców, ale jak na wilki. Normalne wilki, choć może odrobinkę nachalne. Wadera wciąż była w moich oczach bardziej godna zaufania i opanowana, ale od biedy As też mógłby być. Ziewnąłem i poczułem głód. Niezbyt duży, ale jednak. Rozejrzałem się w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. W wodzie są małże, ryby, kraby. Wszystkie jadalne, wszystkie mokre i oślizgłe. Chyba wybiorę coś, co nie żyje w mokrej wodzie. Tak, to dobry pomysł.

***

Kicha. Totalna kicha. Nie udało mi się niczego złapać. Po długiej i męczącej gonitwie za ptakiem w pysku mam tylko piach i powietrze. Tutejsze gryzonie też są szybkie, jak nie wiem co. Chyba wolę żyć w lesie. Położyłem się, aby chwilę odetchnąć. Jedynym plusem jest to, że choć na chwilę zapomniałem o zbliżającej się nieubłaganie walce. Kocie prawo...? Nieźle sobie ubzdurał. Właśnie, może w ogóle nie ma żadnego kociego prawa? Ale koty są bardzo honorowe. I mściwe, trzeba przyznać. I sprawiedliwe. Choć szczerze mówiąc, to kocie prawo musi być porządnie porąbane. Prześladować kogoś za przegraną walkę? Dobrze, że go nie znam. Po chwili nicnierobienia (myślenie też jest nicnierobieniem?) postanowiłem przejść się do dżungli w poszukiwaniu pitnej wody. Odrobina relaksu bardzo mi się przyda. Dziś już żadnego wysiłku, tylko czysty relaksik. I odrobina snu też nie powinna zaszkodzić...

<C.D.N.>

Uwagi: Medalion, o którym była mowa w opowiadaniu to Medalion Siły, nie Medalion Sił. W zdaniu o nim poszło też chyba coś nie tak z odmianą; piszemy "pożyczę ci medalion", a nie "pożyczę ci medalionu". Ponownie odnoszę wrażenie, że jest to błąd powstały na wskutek zmian w tekście.