czwartek, 2 lipca 2020

Od Asgrima "Spotkanie z dzikim" cz. 5 (cd. Wilat)


Lipiec 2026
– Tori może z nim walczyć – odpowiedziałem od razu, wskazując łapą na moją partnerkę. Z jakiegoś dziwnego powodu to stwierdzenie nie spodobało się wilczycy, która zmierzyła mnie niezadowolonym spojrzeniem. Wyszczerzyłem do niej zęby.
– Nie, As. Skoro wpadłeś na tak genialny pomysł jak zastąpienie Wilata w walce, to myślę, że ty powinieneś się z nim zmierzyć – Tori uśmiechnęła się słodko w tej samej chwili, kiedy mój uśmiech zamarł. Szybko jednak przypomniałem jeden bardzo ważny powód, dla którego samica nie mogła mnie wplątać w walkę.
– Tor, zapominasz o czymś – zacząłem. – To ty jesteś dowódcą polowań. Ja jestem ten inteligentny, ty ta silna. Dlatego to ty powinnaś walczyć.
– Inteligentny?
Tori parsknęła śmiechem, całkiem ignorując dalszą część mojej wypowiedzi. Zmrużyłem groźnie oczy, mając nadzieję, że dzięki temu przekonam ją, żeby odpuściła. Ona jednak nie miała litości. Jakaś część mnie przyznała jej rację; w końcu ja też jej nie miałem względem niej. Jednak przeważała druga, która oburzała się, że tak parszywie wyśmiewa mnie przy nowym. Chciałem zrobić jak najlepsze wrażenie, a ona mi tego nie ułatwiała!
– Jestem nauczycielem – zwróciłem jej uwagę. Nim zdążyłem dodać, że uczyłem najtrudniejszego jej zdaniem przedmiotu, wilczyca ponownie zabrała głos:
– Co z tego skoro twoi uczniowie są od ciebie mądrzejsi?
Teraz to już naprawdę zabolało. Żarty żartami, ale tego nie powinna mówić. Za kogo ona się uważała?
Twoją partnerkę – odpowiedział mi jakiś głos w mojej głowie. Świetnie, skoro jest moją partnerką, to powinna przestać ciągle podcinać mi skrzydła. Nie byłem od niej gorszy!
– W porządku. Zrobię to – Zwróciłem się do Wilata, który znowu stał otępiały, nie rozumiejąc pewnie genezy naszej sprzeczki. Też jej nie rozumiałem. Tori bywała naprawdę okropna. – Wezmę udział w tym pojedynku za ciebie.
– As, ty nie umiesz walczyć – wtrąciła Torance, kręcąc łbem. A więc teraz zmieniła zdanie? – Ja to zrobię. Mam lepszą kondycję i większe doświadczenie w walce.
– Chyba z krabami – burknąłem nadal niezadowolony. Tori prawdopodobnie tego nie dosłyszała, bo nie przyparła mnie do ziemi, ani nie uderzyła łapą. – Dam sobie radę. Może jestem starszy, niż gdy dołączyłem, ale też o wiele bardziej zahartowany – zauważyłem, po czym ponownie spojrzałem na Wilata – Pozwolisz mi na to?
Basior przestąpił z łapy na łapę. Wzrok utkwił w dżungli, jakby miała wypełznąć z niej odpowiedź na to pytanie. Widziałem, że się waha i to zabolało mnie jeszcze bardziej. Czemu nikt nie wierzył, że mogę mieć jakiekolwiek szanse? Wiedziałem, że sprawiam o wiele lepsze wrażenie niż Tori, która była chuda i niska. Pod jej długim futrem ginęły wszystkie mięśnie, więc wyglądała na bezbronną i słabą. Stojąc obok niej to ja wyglądałem na silnego basiora i dobrego wojownika. Trochę zbyt chudego, ale nadal wojownika. Dlaczego się wahał? To nie powinno mieć w ogóle miejsca! Nie, kiedy nawet nie znał żadnego z nas.
– Nie jestem pewien... – przyznał w końcu, a ja poczułem się jakby dał mi kopniaka prosto w mój piękny pyszczek. – Dziki wspominał coś o honorze... Możliwe, że nie pozwoli w ogóle na zamianę. 
Odetchnąłem z ulgą. Czyli nie o to chodziło. Może jednak nie widział mnie jako całkowitej pokraki.
– Tak, to rzeczywiście może stanowić problem – Tori pokiwała w zamyśleniu łbem. – Trzeba obmyślić plan awaryjny.
– Może napadniemy go we trójkę i ucieknie natychmiast? – zaproponowałem.
Moja partnerka pokręciła głową. Czy to był jakiś dzień podważania wszystkiego, co tylko powiem? Czemu nikt mnie o tym nie poinformował wcześniej?
– Nie, to nie jest wyjście.
– Może wtedy sprowadzić innych i napaść na całą watahę – dodał Wilat, po czym spojrzał na Tori. – Masz jakiś inny pomysł, skoro ten Asa odpada?
Zaczynałem lubić tego nowego. Może nadal faworyzował Torance, ale za to zmusił ją do myślenia, a nie tylko wyśmiewania moich pomysłów. 
Wilczyca nie odpowiedziała od razu. Przez kilka długich chwil myślała, a ja czekałem. Chciałem usłyszeć, co też ona wspaniałego wymyśli. Nie przestawałem jednak myśleć nad swoim własnym planem. 
– Mogłabym nauczyć cię kilku sztuczek, ale w jeden dzień... Ciężko byłoby je opanować na poziomie, który zagwarantowałby ci zwycięstwo.
– Lepsze to niż nic, ale na pewno szybko mnie pokona. Ma nade mną fizyczną przewagę.
To był odpowiedni moment, żeby się odezwać. Czas na prawdziwie genialny pomysł równie genialnego Asa!
– Może wobec tego wspomożesz się magią? – Starałem się zabrzmieć tak niewinnie, jak tylko było to możliwe.
– Umiem tylko sterować wzrostem krzewów i kwiatków. Jak miałoby mi to pomóc? – przyznał Wilat. Brzmiał na zrezygnowanego. Widocznie nie upatrywał w tym swojego zwycięstwa i, jeśli miałem być szczery, ja też tego nie widziałem.
– A co powiesz na użycie magicznych przedmiotów i eliksirów? 
Tori zmarszczyła brwi.
– Co masz na myśli?
– Któreś z nas, a najlepiej ty skoro i tak nie walczysz, da mu Medalion Siły – Wskazałem najpierw na swój wisiorek, potem ten należący do Torance. – Dodatkowo wcześniej napoimy go Czerwonym Napojem. Jego kondycja od razu skoczy w górę. 
– To... Zaskakująco dobry pomysł – przyznała Tori, a ja uśmiechnąłem się dumnie.
– Bo ja go wymyśliłem.
Wilczyca przewróciła oczami.
– Dobra, ale skąd weźmiemy ten eliksirek? Chyba nie mamy go w swoich zapasach, a ty raczej go nie masz – zwróciła się do Wilata. Basior od razu pokręcił łbem.
– Nie... Nawet nie wiem, co on robi.
Westchnąłem. Byli jak szczeniaki, które nie miały nawet podstawowej wiedzy na temat tworzenia eliksirów. Na ich szczęście byłem cudownym i bardzo cierpliwym nauczycielem.
– Jest to eliksir, który dodaje wytrzymałości i podnosi na siłach na pół godziny od spożycia – wyjaśniłem, zerkając na oba wilki, czy uważnie słuchali, co mówiłem. – Na nasze szczęście jakiś czas temu stworzyłem go w czasie lekcji. Po demonstracji zostało mi go wystarczająco, aby zostawić sobie jedną fiolkę. Co sądzicie?

<Wilat?>

Zdobyto: 33 czerwonych⎹ 44 pomarańczowych⎹ 10 zielonych⎹ 21 niebieskich⎹ 19 granatowych⎹ 26 fioletowych⎹ 8 różowych odłamków


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz