poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Od Yvara "Nie jestem jedynakiem" cz. 1

Styczeń 2027
Lodowaty wiatr rozwiewał futro. Unosząca się wokół mgła skutecznie utrudniała widoczność. Yvar przeklinał Yuki, która właśnie ten dzień wybrała na ostateczną próbę uczniów. W zależności od umiejętności mieli za zadanie upolować inne zwierzęta. Najgorsi szukali krabów i małych rybek, średni próbowali złapać największe ryby, a kilku najlepszych miało zmierzyć się z żółwiami. Yvar był w ostatniej grupie. Normalnie nie miałby z tym większego problemu; nierzadko pomagał mamie w polowaniach, również na właśnie te zwierzęta. Radził sobie. Tylko ta okropna pogoda utrudniała chociażby wytropienie czegokolwiek. Miał wrażenie, że wszystkie zwierzęta, które tylko mogły, uciekły do wody. W takiej sytuacji bardzo żałował, że nie należy do tych, którzy musieli łowić ryby.
Wtem zauważył odcinającą się na burym piasku skorupę. Pochylił zad i zamarł, wyczekując odpowiedniej chwili do ataku. Poruszył uszami jakby miał nadzieję, że usłyszy ciche kroki żółwia. Szedł powoli, wyraźnie się nie spiesząc. Jak przystało na żółwia.
Ruszył. Szybko wyprzedził żółwia z jego lewej strony i skoczył w kierunku głowy z wyciągniętymi zębiskami. Już miał zacisnąć je na cielsku zwierzaka, gdy ktoś na niego wpadł. Basior przetoczył się po piasku. Żółw przyspieszył. Pędził prosto na niego i na wilka, który wpadł na Yvara. Miał otwarty pyszczek.
– Uważaj! – zawołał Yvar i odepchnął mocno szczeniaka, którego ogon o włos minął silną paszczę żółwia. Yvar odskoczył szybko na bok i spróbował wyprowadzić atak w łeb zwierzęcia. Na marne; zwierzę z prędkością błyskawicy schowało go w skorupę. Przeklął w myślach.
– Co ty robisz?! Zaraz cię ugryzie! – zawołał wilk. Yvar po głosie rozpoznał, że to Kaiju. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić czy powiedzieć, starszy szczeniak pociągnął go za skórę na karku do tyłu. W tej samej chwili żółw wyciągnął długą szyję i klapnął pyskiem w miejscu, gdzie przed chwilą była łapa Yva.
– Dzięki.
Kaiju nie odpowiedział zbyt zajęty odskakiwaniem i próbami wyprowadzenia ataku. Nieustannie trafiał łapami w grubą skorupę. Yvar otrzepał sierść z piachu i przyłączył się do walki. Oboje siekali pazurami i zębiskami, próbując schwycić żółwia. Zwierzę było uparte. Już dawno mogłoby uciec lub schować głowę. Zamiast tego walczyło, próbując złapać ich nosy lub palce. 
W którymś momencie Yvar poczuł metaliczny smak w pysku. Zacisnął mocniej zęby na szyi żółwia. Satysfakcja wypełniła jego ciało wraz z krwią. Kiedy zyskał pewność, że zwierzę umarło, odrzucił je na mokry piach i oblizał pysk.
– Dobra robota – rzekł, nawet nie patrząc na Kaiju.
– Miał bardzo śliską skorupę.
– Tak. To pewnie przez deszcz.
– Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczął padać – przyznał basior.
– Ja też.
Yvar zerknął na pysk swojego towarzysza. Widniał na nim lekki uśmiech. Młodszy samiec niepewnie uniósł kąciki ust. Patrzyli na siebie przez krótką chwilę.
Yvar nigdy nie sądził, że pomiędzy nim i Kaiju mogłaby nawiązać się jakakolwiek nić porozumienia. Byli skłóceni od... Zawsze. Yvar już nawet nie pamiętał, co zaczęło ten spór. Miał dziwne poczucie, że chodziło o coś bardzo ważnego, ale nie mógł sobie przypomnieć zbyt wiele na ten temat. Odwrócił wzrok i zacisnął powieki. Pod nimi znowu zamajaczyła przez moment samicza sylwetka, a jego serce zabiło szybciej. Nim jednak zdążył skupić się na szczegółach, ta zniknęła. To nie był pierwszy raz. Ostatnio widział ją cały czas. W snach i na jawie. Czuł, że powinien wiedzieć, kim była.
– Zanieśmy go Yuki – zaproponował Kaiju. Yvar otworzył oczy i wrócił spojrzeniem do samca. Miał już całe sklejone futro od deszczu.
– Powiemy, że który z nas go upolował?
– Oboje.
Yvar nie zaprotestował, chociaż dobrze wiedział, że Yuki nie będzie zadowolona. Mieli złapać własne żółwie. W takim wypadku jak ich, nie zdziwiłby się, gdyby wilczyca kazała im upolować po jeszcze jednym żółwiu.
Kiedy ją znaleźli, samica patrzyła na nich, na żółwia i gdzieś w zamgloną przestrzeń, zapewne myśląc, ci zrobić w takiej sytuacji. W końcu poruszyła lekko pyskiem i zaczęła oględziny upolowanej zwierzyny.
– Niech wam będzie – powiedziała w końcu, a samce spojrzały po sobie zaskoczone. – Polowania to także praca zespołowa, którą z pewnością się wykazaliście. Do końca zajęć zajmijcie się łapaniem ryb, najlepiej tych dużych. Na następnych z kolei oboje upolujecie po p r z y n a j m n i e j jednym żółwiu.
Kaiju mruknął coś na potwierdzenie. Yvar uniósł brwi zdziwiony, że basior nie zamierzał wykłócać się z nauczycielką, oraz pokiwał głową. Już miał iść w stronę wody, gdy usłyszał za sobą głos swojego ojca. Spojrzał w tamtą stronę i dostrzegł sylwetkę Asgrima, która z każdym krokiem była coraz wyraźniejsza.
– Hej, Yuko! – Czarna wilczyca spojrzała na samca wyczekująco. Yvar stał w miejscu i obserwował, jak ojciec dobiega do nauczycielki. – Chciałbym zwolnić Yvara do końca zajęć. – Jego spojrzenie padło na młodego samca. – O, jak dobrze, że jesteś. Yuko, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
– A w jakiej sprawie?
Asgrim zamarł. Przez moment wyglądał, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Chodzi... O Tori – przyznał w końcu.
Jaskrawozielone oczy rozbłysły.
– Co się stało?
– Myślę... Myślę, że wolałaby powiedzieć ci o tym sama – odparł w końcu. – Nie martw się, wszystko z nią w porządku.
– Nie martwię się. Torance nie jest byle chuchrem – prychnęła Yuko. – Miała dobrą opiekunkę.
– Tak... Oczywiście – potaknął As i machnął łapą w stronę Yvara. – Yv, chodź już. Lekcja i tak zaraz się skończy.
Basior zerknął na nauczycielkę, która tylko westchnęła. W związku z tym nie czekał dłużej i podszedł do ojca. Razem poszli w miejsce, gdzie zwykle nocowali. Torance siedziała pod palmą. Jej futro nie było aż tak mokre, co oznaczało, że czekała tam na nich już od jakiegoś czasu.
– Czekaliśmy praktycznie od rana, aż skończysz zajęcia – powiedział tata, kiedy już usiedli obok niej i otrzepali futra z wody. – Na szczęście spotkałem Morgana, który powiedział, że dzisiaj nie robicie nic ważnego. To dzięki niemu podjęliśmy decyzję, żeby zwolnić cię z końcówki lekcji.
Yvar pokiwał głową. Nie zadawał zbędnych pytań. Wiedział, że rodzice w końcu sami przejdą do meritum, a tata szybko wciągnąłby go w niepotrzebną rozmowę. O wiele łatwiej było milczeć.
– Yvar, nie jesteś już małym szczeniaczkiem. Wierzę, że zrozumiesz – zaczęła mama. – Zawsze myśleliśmy, że nie będziemy mogli mieć potomstwa.
– Lekarze mówili, że jestem bezpłodny... – dodał As. – Kiedy mama powiedziała mi, że jest w ciąży, byłem pewien, że mnie zdradziła. To nie mogła być prawda.
– Ale nie zrobiłam tego. Wyglądacie jak dwie krople wody.
– Tak. Byłem przeszczęśliwy od chwili, gdy tylko cię ujrzałem. Mój jedyny syn... – rzekł wzruszony samiec.
– Teraz wszystko wskazuje na to, że będziesz mieć rodzeństwo. Braciszka albo siostrzyczkę – Tori uśmiechnęła się.
Yvar zachwiał się. Siostrzyczkę, siostrzyczkę, siostrzyczkę... Słowo krążyło po jego głowie i otumaniało. Nagle rozbrzmiał w niej wesoły śmiech wilczycy. Przed oczami po raz kolejny zamajaczyła ta sama wilcza sylwetka. Jednak tym razem widział rudą kaskadę fal spływającą z czubka łba i wyłaniające się spomiędzy niej długie uszy. Długie białe futro poprzecinane kolorowymi plamkami. Jego serce biło jak szalone. Znał tę wilczycę.
– Ja już miałem siostrę.
Torance i Asgrim spojrzeli na niego jak na wariata.
– Yvar, nie miałeś nigdy rodzeństwa – powiedziała ostrożnie wilczyca. Musiała wyczuć całkowitą pewność siebie, która emanowała z jej syna. – Chyba pamiętałabym, gdybym urodziła kogoś jeszcze.
– Bliźniaczkę. Była niewiele młodsza ode mnie – kontynuował Yvar jakby w ogóle nie słyszał słów swojej matki.
– Kochanie, jesteś jedynakiem. Zawsze byłeś.
Basior pokręcił stanowczo głową. Po raz kolejny jego serce zaczęło bić szybciej, w oczach zbierały się piekące łzy. Przez jego głowę przelatywały nieuchwytne obrazy. Na każdym jednak widniała Ona. Miał pewność, że to była czymś więcej niż wytworem wyobraźni. Czuł to.
– Pamiętam ją. Wyraźnie ją pamiętam. Ona... Ona zaginęła? Umarła? Nie pamiętam. Jak mogę nie pamiętać?!
– Yvar, proszę cię...
– Coś ci się uroiło – stwierdził As. – Przecież pamiętalibyśmy. Nie mógłbym zapomnieć o własnym szczenięciu. To pewnie szok. Ja też nie mogłem uwierzyć, że zostanę znowu ojcem. Pewnie przeżywasz to samo.
– Nie. NIE! – ryknął tak głośno, że As się zachwiał. Paszcza wilka rozbłysła bielą zębów. – To nie jest żaden szok. ONA BYŁA TUTAJ JESZCZE KILKA TYGODNI TEMU!
– Yvar... – Torance wyciągnęła w jego stronę łapę, ale samiec szybko odskoczył.
– NIE DOTYKAJ MNIE! – wrzasnął. – ONA LEDWO ZNIKNĘŁA, A WY ZNALEŹLIŚCIE JUŻ SOBIE KOLEJNE SZCZENIĘ! JAKIEGOŚ GÓWNIARZA, KTÓRY JĄ ZASTĄPI, KIEDY WY WYPARLIŚCIE JĄ Z PAMIĘCI! JESTEŚCIE OKROPNI. JESTEŚCIE NAJGORSZYMI RODZICAMI NA ŚWIECIE!
Nie czekał na ich reakcje. Odwrócił się i pobiegł jak najdalej. Z jego oczu spływały łzy. Teraz, gdy pamiętał... Nie mógł tak po prostu udawać, że nic się nie wydarzyło. Musiał znaleźć dowody. Oraz sposób, żeby ją uratować. Nie mógł jej teraz zostawić. Nie po tym, jak o niej sobie przypomniał.
Nagle przystanął. Zdał sobie sprawę, że nie zna nawet jej imienia.

<c.d.n.>

Zdobyto: 118 czerwonych⎹ 105 pomarańczowych⎹ 88 zielonych⎹ 106 niebieskich⎹ 46 granatowych⎹ 108 fioletowych⎹ 34 różowych odłamków