poniedziałek, 30 grudnia 2019

Od Exana "Przestańcie się wreszcie kłócić!" cz. 2

Czerwiec 2025 r.
Patrzyli na siebie przez chwilę z rezygnacją. Wokół słychać było rozmowy innych par. Naida wyglądała na smutną, ale Exan nie zamierzał jej pocieszać. Mogłaby znowu wzniecić jakąś kłótnię.
– Może zaczniemy myśleć nad rozwiązaniem problemu?
Waderka spojrzała na niego z lekką niechęcią.
– No dobra... – zgodziła się.
– Więc, według mnie powinniśmy pójść po kogoś dorosłego – stwierdził Exan.
– Nie powinniśmy najpierw sprawdzić, kim jest ten wilk i co tu robi?
– Ale przecież on jest nieprzytomny!
– To żaden problem! – zaśmiała się Naida. – Możemy rzucić w niego krabem!
– Dlaczego krabem? – zapytał niepewnie Exan.
– Mógłby go uszczypnąć i wtedy by się obudził – odpowiedziała spokojnie.
– Lepiej go nie budzić... Ale możemy sprawdzić, czy tylko nie udaje nieprzytomnego.
– Rzucając czymś w niego.
– Nie!
Exan miał już powoli dosyć towarzystwa waderki. A dopiero zaczęła się lekcja! Basiorka przeszył dreszcz na myśl, co zazwyczaj musi przeżywać Morti. Z jednej strony musi znosić irytującą Naidę, a z drugiej Elanor, która nie odstępowała od niego ani na krok.
– Myślałem raczej, aby go czymś szturchnąć – westchnął.
– Może Stickym?
– Kim?
– Patykiem Glücka!
– Kijem tego białego basiora? – upewnił się Exan.
– Tak, Stickym – Naida z uśmiechem pokiwała głową.
– Czyli najpierw sprawdzamy za pomocą patyka, czy wilk jest przytomny. Jeśli nie, to idziemy po kogoś dorosłego. A jeśli jest przytomny? – Exan zamyślił się na chwilę.
– To uciekamy i wołamy kogoś dorosłego! Może być niebezpieczny! – zapiszczała Naida. – Ale jeśli jest ranny... Nie lepiej, żeby jedno z nas z nim zostało i go pilnowało?
Exan spojrzał na waderkę z podziwem. Może i była irytująca, ale dobrze sobie radziła w rozwiązywaniu zagadek logicznych. Nie chciał jednak pozwolić jej rozwiązać całego problemu.
– Jeśli będzie nieprzytomny, musimy też sprawdzić czy jeszcze oddycha. Może być ranny, co będzie oznaczało, że w pobliżu może ukrywać się jakieś niebezpieczeństwo – powiedział z namysłem.
– Masz rację! – potaknęła Naida.
– Kończymy! – zawołał Hitam.
Basior zaczął krążyć od pary do pary słuchając odpowiedzi. Exan podążał za nim czujnym wzrokiem. Z tego, co zaobserwował, większość par zaliczyła zadanie bezproblemowo. Elanor i Infinite mieli chyba lekkie problemy. Zapewne nie mogli się ze sobą dogadać.
– Na co tak patrzysz? – zapytała Naida.
Exan aż podskoczył. Zamyślił się i zapomniał, że waderka siedzi obok niego. Chyba naprawdę potrzebował tego snu.
– Co? Nie, na nikogo nie patrzę! – zaczął się nerwowo tłumaczyć. – Po prostu trochę się zamyśliłem...
– Zakochałeś się w kimś czy jak? – zaśmiała się. – W kim? Powiedz!
– W nikim się nie zakochałem!
– Może w Elanor? Trochę kiepski wybór, ale widziałam jak się na nią patrzyłeś! – spojrzała na niego z uśmieszkiem.
– Nie kocham jej! – zaprotestował.
Naida chciała jeszcze coś dodać, ale w ostatnim momencie zrezygnowała. Powolnym krokiem zmierzał w ich stronę Hitam.
– I jak? Co wymyśliliście? – zapytał.
– No więc my... – zaczął niepewnie Exan. – Pomyśleliśmy, że najpierw należy sprawdzić, czy wilk jest ranny.
– I czy nie tylko nie udaje nieprzytomnego! – dodała Naida.
– Więc można go... czymś szturchnąć...
– Na przykład patykiem! – zawołała waderka.
– Tak... – westchnął lekko zirytowany Exan. – Jeśli tylko udawał, należy uciec i sprowadzić jakiegoś dorosłego. Jeśli jednak coś mu jest, jeden z nas powinien przy nim zostać...
– A drugi pobiec po kogoś dorosłego! – przeszkodziła mu Naida.
Exan spojrzał na nią lekko zdenerwowany. Ciągle mu przerywała i nie pozwalała dokończyć zdania. Rozumiał, że chciała dodać coś od siebie, ale musiała przy tym tak krzyczeć.
– Dobrze, zaliczyliście zadanie. Możecie teraz iść na przerwę – odezwał się Hitam i odszedł do innej pary.
– Super! Idę poszukać Mortiego! – ucieszyła się waderka.
Exan patrzył jak biega pomiędzy szczeniakami szukając swojego Romeo. Basior wstał i ruszył w stronę drzew. Nie miał już ochoty na rozmowy. Marzył o chwili spokoju. Usiadł wygodnie w cieniu i zamknął oczy.
– Słyszałem, że poradziliście sobie z zadaniem.
Exan podskoczył. Tuż przed nim stał Morti wraz ze swoją świtą.
– Znalazłam Mortiego! – zawołała radośnie Naida.
– Jakoś daliśmy radę – odpowiedział basiorowi.
Naida spojrzała na Exana z chytrym uśmieszkiem, po czym odwróciła się w stronę Elanor. Basior z przerażeniem uświadomił sobie, co zamierza zrobić.
– Naida, nie...
– Exan zakochał się w Elanor! – wykrzyknęła głośno.
Wszystkie oczy zwróciły się na niego.


<C.D.N.>


Uwagi: "Nie" z czasownikami piszemy oddzielnie.

sobota, 28 grudnia 2019

Od Glücka "Pali się!" cz. 1

Kwiecień 2025
Glück od dłuższego czasu próbował odkryć swoją moc. Nie szło mu to jednak najlepiej. Najpierw spróbował zrobić coś z wodą, ale nie zadziałało. Następnie miał zamiar czytać w myślach Aresowi, jednakże i tu nie odniósł sukcesu. Ostatecznie usiadł na piasku i ze skupieniem wpatrywał się w drzewa z nadzieją, że zdoła chociaż lekko poruszyć liście za pomocą wiatru.
– Nic z tego, Sticky – Glück spojrzał z rozczarowaniem na przyjaciela. – Już nigdy nie uda mi się odkryć żadnej mocy.
Basior rozejrzał się dookoła siebie. Wiele szczeniaków już odkryło swoją moc. Niestety Glück nie należał do tego grona.
– Wiem, że muszę w siebie uwierzyć, Sticky. Setny raz mi to powtarzasz... – westchnął szczeniak.
Siedział tak przez chwilę zastanawiając się nad tą całą sytuacją.
– W takim razie spróbuję zrobić coś z ziemią. – postanowił szczeniak.
Glück stanął na piasku i patrzył na niego w oczekiwaniu. Tak jak się spodziewał - nic się nie wydarzyło. Po chwili bezsensownego wpatrywania się w piasek, znowu zdenerwował się, że nigdy nie odkryje swojej mocy.
– To nie działa! – krzyknął oburzony Glück.
Niespodziewanie stanął za nim Gerrant. Szczeniak aż podskoczył na jego widok.
– Może spróbuj inaczej. Nie wystarczy patrzeć i liczyć na to, że coś się stanie – doradził nauczyciel.
– Łał mówi pan dokładnie tak jak Sticky.
Nauczyciel spojrzał ze zdziwieniem na patyk i odszedł. Glück zastanawiał się jak inaczej ma to zrobić. Tupnął łapą w nadziei że ziemia się zatrzęsie czy coś. Znowu się nic nie stało. Basiorowi została tylko jedna moc jaką znał. Glück sprężył się i całym wysiłkiem spróbował wzniecić ogień. Po kilku sekundach poczuł ciepło na łapach. Wyleciała z nich malutka iskierka. Glück uradowany zaczął skakać i się cieszyć.
– Widziałeś to Sticky? Wyczarowałem iskrę! – wykrzyknął Glück. – Udało mi się! Mam moc ognia!
Słysząc radosne wołanie szczeniaka, na miejsce przyszedł Gerrant. Nauczyciel spojrzał na rozemocjonowanego basiorka.
– Brawo – powiedział z lekkim uśmiechem. – A teraz spróbuj jeszcze raz.
Glück znowu skupił się na wyczarowaniu choćby najmniejszego płomienia. Po chwili pojawiło się kilka iskier.
– Dobrze, ale postaraj się wyczarować coś więcej niż kilka marnych iskier – rzekł nauczyciel.
Gerrant odwrócił się i odszedł. Basior skupił teraz całą swoją uwagę na tym, żeby wyczarować płomień. Poleciało kilka iskier. Było ich coraz więcej. Prawe oko Glücka zaczęło migać na kolor ognia. Basior uśmiechnął się radośnie. Pojawił się mały płomień, ale od razu zgasł, a wraz z tym oko przestało migać. Z twarzy Glücka znikł uśmiech.
– Czemu to zgasło? – zapytał Sticky'ego Glück. – Muszę mieć coś, żeby ogień się utrzymał – powiedział sam do siebie.
Rozejrzał się dookoła, ale jedyne co mógł by zapalić był Sticky i drzewo. Przez chwilę wpatrywał się w swojego przyjaciela, po czym podszedł do drzewa, żeby je spalić. Stanął tuż przed nim i skupił się na podpaleniu go. Poleciało pełno iskier. Oko basiora zamigało. Pojawił się płomień, który poleciał na drzewo. Ogień zaczął się po nim rozprzestrzeniać. Uradowany Glück przestał podpalać, ale drzewo nie zgasło. Glück zadowolony ze swojego osiągnięcia pobiegł do Gerranta.
– Proszę pana, udało mi się. Podpaliłem drzewo! – zawołał z uśmiechem.
Gerrant spojrzał na niego ze zdziwieniem.


<C.D.N.>



Uwagi: Przecinki.

czwartek, 26 grudnia 2019

Od Exana "Przestańcie się wreszcie kłócić!" cz. 1

Czerwiec 2025 r.
Hitam usiadł na gorącym piasku naprzeciwko grupy szczeniaków. Wilczki zaczęły się powoli uciszać. Exan siedział spokojnie obok swoich braci. Kawałek za nimi słychać było dwie kłócące się wilczyce.
– Sinope, Ismanise – zawołał Hitam. – Spokój!
Waderki ucichły nagle, aby po chwili wrócić do kłótni. Exan westchnął cicho i spojrzał na nauczyciela. Miał już na dzisiaj dosyć hałasu. Nie mógł spać w nocy, a już od samego rana te dwie strasznie hałasowały. Nie wiedział, o co tym razem poszło, ale wolał się w to nie mieszać. Jedyne czego dzisiaj chciał to trochę spokoju. Nie pogardziłby też odrobiną snu. Na tę myśl basiorek ziewnął przeciągle.
– Dobrze, więc na początek prosiłbym, abyście podzielili się w pary – powiedział zerkając z rezygnacją na Isę i Sino.
Exan rozejrzał się dookoła. Nie minęła chwila, a obok Mortiego już siedziała Naida z Elanor. Obie chciały za wszelką cenę być w parze z basiorem. Theo podszedł do nich i starał się namówić Naidę na bycie z nim.
– Morti, chcesz być ze mną w parze? – zawołał bez zastanowienia Exan.
Basiorek odwrócił się do brata z nadzieją. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, ponieważ przeszkodziła mu w tym Naida.
– Ale ja pierwsza go o to zapytałam! – zawołała ze złością. – Morti jest w parze ze mną!
– Nie widziałem, żeby się na to zgodził... – zaczął Exan.
– Nie zdążył, bo ona mu przeszkodziła! – wymamrotała wskazując łapą na Elanor.
– Ja tylko chciałam, aby Morti miał jakiś wybór – Elanor wzruszyła ramionami z obojętnością.
– To może pozwolicie mu coś powiedzieć? – zapytał ich Theo.
Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Mortiego. Exan błagał go w duchu, aby nie zrobił teraz czegoś głupiego. Basiorek rozejrzał się po trójce kandydatów. Theo wpatrywał się z nadzieją w brata. Jeśli Morti nie wybrałby Naidy, on mógłby być z nią w parze. Exan wiedział, że taki obrót spraw bardzo by go zadowolił.
– Gdzie trzech się bije, tam czwarty korzysta – stwierdził Morti odwracając się w stronę Theo. – Wybieram ciebie!
Exan wiedział czym może się skończyć ten wybór. Z cichym jękiem przygotował się na kolejny wybuch protestów.
– Nikt nie chce być ze mną w parze! – zawyła nagle zrozpaczona Naida.
– Ja chcę! – zareagował od razu Theo.
– Ale ty już masz parę! – zaprzeczył Morti.
– Jeśli Theo cię zostawia... Ja mogę być z tobą w parze, Morti – odparła z lekkim uśmiechem Elanor.
– Nic z tego! Nie możesz być z nim w parze! – warknęła Naida.
– A to niby dlaczego?
– Bo ja chcę być z nim parą!
– Ale jesteś już moją parą! – zawołał zdezorientowany Theo.
Exan patrzył na nich z rezygnacją. Najlepiej byłoby, gdyby Morti wybrał jego. Wtedy Theo mógłby być z Naidą, a Elanor znalazłaby pewnie kogoś innego do pary. Nie zamierzał jednak powiedzieć tego na głos, bo rozpętałaby się jeszcze większa kłótnia. O ile mogła być większa.
– Cisza! – uciszył ich Hitam. – Co tu się dzieje?
Basior podszedł do przekrzykujących się szczeniaków. Exan rozejrzał się po reszcie. Wszyscy się w nich wpatrywali. Nawet Isa i Sino przerwały swoją kłótnię i obserwowały całe wydarzenie z zainteresowaniem.
– Bo Morti miał być moją parą, ale Elanor i Exan mu zabronili! – zawyła z rozpaczą Naida.
– Czy to prawda? – Hitam rozejrzał się po szczeniakach.
– Nie, po prostu Morti nie mógł się zdecydować z kim chce być w grupie, więc wybrał Theo – zaczął wyjaśniać Exan. – Dziewczynom się to nie spodobało i zaczęły się kłócić.
– Skoro Morti chce być w parze z Theo, niech tak będzie – westchnął Hitam. – Reszta musi się jakoś dogadać.
– Ale ja chcę być z... – zaczął niepewnie Theo.
– Ja chcę być z Mortim! – zawołała Naida.
– Ja też! – dodała Elanor.
– Morti będzie z Theo, Naida z Exanem, a Elanor... – Hitam rozejrzał się po szczeniakach – z Infinite. I proszę się więcej nie kłócić!
– Dobrze... – odpowiedział Theo.
– Skoro trzeba – mruknęła cicho Naida.
– Oczywiście! – zawołał Exan.
Hitam uśmiechnął się lekko i wyszedł na środek grupy. Exan usłyszał za sobą ciche warknięcie Isy.
– To ja miałam być w parze z Infinite...
– Waszym dzisiejszym problemem do rozwiązania będzie... – zaczął Hitam.
– Co zrobić, kiedy wszyscy chcą być w parze z Mortim! – wypaliła Sino.
Szczeniaki zaczęły się śmiać.
– Cisza! – zawołał zirytowany Hitam. – Znajdujecie na brzegu dżungli nieznajomego wilka, który wygląda jakby był nieprzytomny. Co robicie?
Exan spojrzał na waderkę, która usiadła z rezygnacją obok niego.
– No to chyba jestem z tobą w parze... – jęknęła Naida.
– Tak, a to źle? – zapytał Exan.
– Wolałabym Mortiego.
– Ja też.

<C.D.N.>

Uwagi: brak.

środa, 25 grudnia 2019

Białe Królestwo: "Nigdy nie wiesz, co się wydarzy" cz. 13

Sierpień 2024 r.
Patrick w milczeniu wbijał spojrzenie w kilkumetrowe zdobione wrota prowadzące na korytarz. Jego moc dawała mu wyraźne znaki, że coś jest nie tak, ale nie był zdolny doprecyzować, co dokładnie. Zerknął na Glorego, który przechadzał się po sali tronowej. Od kilkunastu minut dzielił się ze swoim wnukiem planami na wystrojenie jej na jego Święto Przejścia, znane Patrickowi raczej jako "osiemnastka".
Gdyby naprawdę coś było nie tak, Glory już by o tym wiedział.
– Zielone czy niebieskie?
– Czarne – bąknął Willcan. Jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Patricka. Pospiesznie je odwrócił. Patrick wrócił do obserwowania drzwi.
– To kolor pogrzebowy. Co powiesz na fiolet i czerwień?
– Chcę czarny.
– Będzie fioletowy.
Willcan cichutko westchnął. Patrick poczuł na plecach jego wzrok.
– Generale? – zaczął Glory.
Patrick obrócił się do niego przodem.
– Tak?
– Czy coś cię niepokoi?
Patrick patrzył mu prosto w oczy. Nie mrugnąwszy ani razu, odpowiedział:
– Nie.
Glory wrócił do planowania wystroju. Willcan smętnie snuł się tuż za nim. Strażnicy obsadzeni pod ścianami znużeni obserwowali króla lub szeptem rozmawiali między sobą. Od czasu do czasu ktoś się zaśmiał, ale Glory puszczał to mimo uszu. Atmosfera była dość napięta, ale zdołał już do tego przywyknąć.
Kiedy wyczuł niepokojąco znajomą aurę bijącą od drzwi, położył dłoń na zatkniętą za pas broń. Musiał się upewnić, że na pewno tam jest.
Glory stanął przy przeszklonej ścianie sali i tam dalej tłumaczył Willcanowi, co chciałby tam powiesić. Szkiełka ogromnego witrażu łabędzia z rozpostartymi skrzydłami rzucały na nich obu bladoniebieskie, fioletowe i czerwone światło. Willcan mrugał oślepiony, a król zgrabnie wskazał coś łapą. Wnuk od czasu do czasu mu potakiwał.
Patrick odwrócił od nich spojrzenie, tym razem słysząc wyraźnie głosy zza drzwi. Elektryzująca aura nakłoniła go do ponownego położenia dłoni na chwycie.
Tym razem król również obrócił się pyskiem do drzwi.
– Generale?
Do ich uczu dobiegły wrzaski strażników pilnujących zewnętrzną część drzwi. Patrick nie drgnął, jedynie otworzył szerzej oczy. Straż siedząca pod ścianą poderwała się z miejsc, ale bez jego rozkazu nie mogła podjąć działania.
– Generale!
Patrick wciąż ani drgnął.
W momencie, kiedy Glory zmieniwszy się w postać ludzką, popchnął go, Patrick zrobił ostry zwrot. Wykonał zamach nogą. Kiedy zetknęła się z głową króla, rozległ się cichy chrupot, a później plask ciała uderzającego o podłogę.
Willcan wrzasnął i padł na kolana tuż obok, a Patrick oszołomiony patrzył na zwijającego się z bólu władcę.
Zaraz potem trzasnęły drzwi. Raz, drugi, trzeci.
Zamki pękły.
Im szerzej otwierały się drzwi, tym większą widzieli grupę wilków, ludzi i lisów. Wlewali się do środka. Patrick chciał postąpić kilka kroków do tyłu, ale nastąpił na Glorego.
– I coś ty zrobił?! – wrzasnął, chwytając generała za kostkę.
Patrick jednak był zbyt wpatrzony w doskonale znaną mu wychudzoną, bladą twarz. Stał na czele, ubrany w powiewający czarny płaszcz. Buntownicy wlewali się do środka zza jego pleców. Nie był uzbrojony. Patrzył prosto na Patricka i uśmiechał się, a jego jasnobrązowe oczy błyszczały złośliwie. Generał zacisnął stalową dłoń w pięść.
Glory podniósł się z podłogi. Strażnicy próbowali w tym czasie ostrzelać intruzów.
Wtedy dowódca buntowników ruszył biegiem naprzód, wyprzedzając wszystkich swoich sojuszników.
Cisnął zaklęciem.
W sali nagle zrobiło się oślepiająco jasno, a Patrick nieomal nie upadł na podłogę. Do jego uszu dotarł huk pękającego szkła. Kiedy światło zaczynało blednąć, biało-czarna sylwetka króla mignęła wraz z odłamkami niebiesko-fioletowo-czerwonego witrażu i zniknęła gdzieś w dole.
Willcan wrzasnął coś, biegnąc do wyjącej wyrwy.
Dowódca buntowników zniknął wraz z rzuconym zaklęciem.
– Medalion, został medalion! – lamentował Willcan, lecz Patrick słyszał go jak zza szyby.
Patrick ponownie zwrócił twarz ku buntownikom, których nie było już podobnie wiele jak wcześniej. Mogło ich być raptem kilku.
– Iluzja – stwierdził cicho.
Wtedy mignęła mu niebieska grzywka, a zaraz potem nóż. Kolejny był przeszywający śmiech.
Wycofał się w ostatniej chwili. Ostrze mignęło znowu, i znowu, i znowu.
Patrick za każdym razem wykonywał unik. Dopiero po piątym zamachu chwycił stalową ręką za dłoń rozszalałego Carla i kopnął w brzuch. Niebieskowłosy krzyknął.
Patrick odskoczył do tyłu. Kiedy odbiegł jeszcze kawałek, wyciągnął w końcu broń.
Wzrok Carla nagle złagodniał.
"Carlo" – to była ostatnia myśl Patricka przed oddaniem strzału.

wtorek, 24 grudnia 2019

Od Naidy "Kokosowe grzechotki" cz. 3

Marzec 2025 r.
Naida przyglądała się przez chwilę dwójce szczeniaków. Ładnie ze sobą wyglądali. Może nawet pasowaliby do siebie.
– Bylibyście uroczą parą... chyba.
– Mogę być kapłanem albo zaśpiewam na ślubie! – ogłosił radośnie Morti.
– Czy wy słyszeliście, co ja mu powiedziałam? – zapytała z irytacją Isa.
– Też chcę być kapłanem! – zawołała Naida ignorując wypowiedź waderki.
W tym czasie, do grupy szczeniaków podszedł jeden z nauczycieli. Naidzie trudno było zapamiętać jak miał na imię. On i jego brat mieli imiona zaczynające się na tę samą literkę. Ciągle ich myliła. Ten uczył sztuk kreatywnych, więc chyba nazywał się Dernet.
– Macie już coś przygotowane? – zapytał basior odkładając kokosy na piasek.
– Planujemy ślub – odpowiedział mu Morti.
– Ja i Morti będziemy kapłanami! – dodała Naida z uśmiechem.
Dernet spojrzał na nich uważnie. Wyglądał na lekko zdziwionego. Pewnie zazwyczaj szczeniaki nie planują swoich ślubów na jego lekcjach.
– Kto się żeni? – zapytał ostrożnie.
– Isa – powiedział Morti, wskazując łapą na waderkę.
– Infinite – dodała Elanor.
Nauczyciel znowu wyglądał na zdziwionego. Zerknął na białego basiorka, po czym odwrócił się do Mortiego.
– Z tego co mi wiadomo – zaczął niepewnie – to żenić się można tylko z samicą, a Infinite nie jest...
– Nikt się nie żeni – przerwała mu Isa. – To oni sobie coś wymyślili.
– Bo pasujecie do siebie – odpowiedział z uśmiechem Morti.
Naida zamyślona spojrzała na basiora. Uśmiechał się tak pięknie... Jego futerko wyglądało na bardzo miękkie i ciepłe... Chociaż w takim słońcu wszystko było ciepłe w dotyku. Czasami nawet gorące. Przykładem mógł być parzący w łapy piasek na plaży.
– A ja? Do kogo pasuję? – zapytała z nadzieją zerkając na Mortiego.
– Do Gluta – zaśmiała się Isa.
– Co to za wyzwisko? – zwrócił jej uwagę Dernet.
– Glücka – poprawiła się szybko.
– Fuj! Nie chcę się żenić z miłośnikiem patyków!
Naida skrzywiła się i spojrzała na basiora, który siedział kawałek dalej ze swoją grupą. W momencie, kiedy go zobaczyła akurat rozmawiał ze swoim przyjacielem Stickym.
– To przygotuj ślub z jego patykiem – powiedziała Isa, która także patrzyła na zajętego "rozmową" Glücka.
– Ale ja nie chcę mieć dzieci z patykiem! Niech Glück się z nim ożeni, jeśli chce! – zdenerwowała się Naida.
– No o tym mówię.
– A kto się ożeni ze mną? – zapytał nagle Morti.
– Skoro nikt mnie nie chce... Może ja? – odpowiedziała pytaniem Naida.
– Nikt nie powiedział, że nikt nie chce – wtrąciła się Elanor.
Naida odwróciła się do waderki z morderczym spojrzeniem. Czy ona nie widzi, że zależy jej na ślubie z tym, a nie innym basiorem? On należy do niej.
– Ale nikt się nie zgłosił. Kto pierwszy ten lepszy! – prychnęła z irytacją.
– Ja – odezwał się nagle Infinite.
Wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Naida nie wiedziała jak na to zareagować. Czy on właśnie zgłosił się do ślubu z nią czy może z Mortim?
– Za późno – powiedziała powoli.
– Ale nic nie powiedziałaś – zaprotestował.
– Przecież jesteś moim chłopakiem! – wykrzyknęła oburzona Isa.
– A jednak! – ucieszyła się Naida. – Musimy zrobić wam ślub!
– Żadnego ślubu – odpowiedziała szybko waderka.
– Jesteś pewna? Możemy to załatwić! – zaśmiała się Naida. – Prawda, Morti?
Basior wyglądał jakby nie do końca rozumiał co się właśnie wydarzyło. Kiedy usłyszał swoje imię drgnął lekko i spojrzał na Naidę. Jego oczy były takie piękne. Mogłaby patrzeć na nie do końca życia, jednak odwróciła szybko wzrok i wbiła go w swoje łapy.
– Tak, tak – mruknął basior odpowiadając na pytanie.
– Możecie dokończyć rozmowę później? – westchnął nauczyciel. – Jest lekcja.
Naida podskoczyła. Zapomniała już o obecności nauczyciela.
– Tak, oczywiście! – zawahała się chwilę, po czym dodała – Ale to lekcja sztuk kreatywnych... organizacja ślubu jest bardzo kreatywna!
– Malujcie kokosy – rzucił tylko Dernet.
Zanim ktoś zdążył zareagować, nauczyciel już był daleko. Szczeniaki spojrzały na leżące na ziemi kokosy.
– Zróbmy z nich grzechotki – zaproponował Morti.
– Zagramy nimi na ślubie! – ucieszyła się Naida.
Zaczęła podskakiwać radośnie wokół grupy. Nie mogła się już doczekać, aż będzie mogła być kapłanem. Nie wiedziała do końca kim on jest, ale najważniejsze, że będzie nim razem z Mortim.
– Ślubie Gluta z badylem – prychnęła Isa.
Naida zatrzymała się i spojrzała z powagą na waderkę.
– Na tym też, ale raczej miałam na myśli twój ślub.
– Jestem młoda i chcę się cieszyć życiem.
– Moi rodzice są po ślubie i żyją – powiedział Morti.
– A to może zabić? – zapytała Naida. – Jak romantycznie! Umierasz dla miłości!
– To ja wolę bez ślubu... – pisnął cicho Infinite.
– Nie umiesz się poświęcić? – zdziwiła się Naida.
– Chyba nie...
– Ha! Boisz się! – zawołała i spojrzała w stronę Mortiego. – Co robisz?
Basior siedział razem z Elanor przy jednym z kokosów i próbował go podzielić na dwie części. Waderka starała się mu pomóc. Chwilę im zajęło zanim zorientowali się, że kokos jest już przekrojony w połowie. Morti zadowolony z siebie odwrócił się w stronę stojącej nad nimi Naidy.
– Przyniesiesz jakieś kamyczki? – zapytał.
– Dobra! Idzie ktoś ze mną?
Miała nadzieję, że basiorek zgłosi się na ochotnika i będą mogli pobyć trochę razem. Tylko we dwoje.
– Zależy co jest jeszcze do zrobienia – odezwała się Isa.
– Kojarzysz takie krzaczki z fioletowymi kuleczkami, których nie możemy jeść? – spytał Morti. – Mocno barwią, więc możemy pokolorować skorupę.
– A to będzie bezpieczne? ­– spanikowała Naida.
– Nie wiem.
– Dobra, to niech ktoś idzie po te kuleczki. Ja idę poszukać kamieni! – zerknęła na basiora z wahaniem. – Mam iść sama?
– Morti, nie możesz szefować, bo ja od tego jestem – wtrąciła się Isa. – Za karę idziesz z Naidą.
Waderka spojrzała na tymczasową liderkę grupy z uśmiechem.
– Ja jestem za! Morti zasłużył na taką karę! – zaśmiała się. – Dzięki!
Od razu poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Elanor wpatrywała się w waderkę z widoczną nienawiścią. Naidę przeszył dreszcz.
– Ale ja nie chciałem źle... – Morti spuścił uszy.
– Zrobiłeś, co zrobiłeś. A teraz chodź ze mną – odpowiedziała już mniej radośnie Naida.
Odwróciła się i ruszyła powoli w stronę brzegu. Chciała jak najszybciej pobyć sam na sam z Mortim. Jak najdalej od morderczych spojrzeń waderki.
– Mogę iść z nimi? – zapytała nagle Elanor.
Naida zatrzymała się nagle. Miała nadzieję, że Isa jej na to nie pozwoli. Nie mogła pozwolić.
– Ty zbierasz kulki – powiedziała Isa.
– A ty i Infinite? Co będziecie robić? – dopytywała.
– Jesteśmy szefami, więc nic.
Naida postanowiła skorzystać z okazji i opuścić towarzystwo razem z basiorkiem.
– Szybciej, Morti! Chodźmy zebrać te kamienie!
Basior podszedł do niej powoli. Naida starając się nie patrzeć w stronę Elanor, spojrzała na dwójkę pozostałych szczeniaków.
– Wy też powinniście coś robić.
– Szefujemy – odpowiedziała Isa.
– Randkujemy – dodał Infinite.
– No... niech wam będzie.
Morti szedł już w stronę wody. Naida szybko go dogoniła. Nie chciała zostać w tyle. Byli sami. W końcu będą mogli porozmawiać ze sobą bez stojącej obok Elanor. Pomimo nudnego zadania lekcja zapowiadała się bardzo ciekawie.

<C.D.N.>

Uwagi: Przecinki.

Wesołych świąt!

(źródło: pexels.com)

Hej!

Dobra, misiaczki, nadeszły święta. Przygotowania idą pełną parą. Ostatnie porządki, mniej lub bardziej nerwowe przygotowywanie smakowitych potraw, u niektórych z was może wspólne ubieranie choinki. Czujecie ten klimat Bożego Narodzenia?

Pewnie usłyszeliście już dzisiaj wiele życzeń i jeszcze więcej usłyszycie. Nic nadzwyczajnego, co roku te same słowa, które większość z nas mówi bardziej z przyzwyczajenia, niż faktycznych chęci. Musicie mi jednak uwierzyć, że szczerze życzę wam najlepszego, co może was spotkać w tym świątecznym czasie. Nie znajdziecie tutaj nic o smacznym karpiu (co nie znaczy, że ma być ohydny) czy wymyślnych prezentach, gdyż nie o to tutaj chodzi. 
Chciałabym, żeby ten i kilka najbliższych dni, były wypełnione niezapomnianymi momentami (i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa!). Spędźcie cudowny czas z rodziną, podyskutujcie ogniście o polityce, jeśli was to kręci, śmiejcie się i cieszcie każdą jedną chwilą. Miejcie w swoich małych serduszkach ciepło i dzielcie się nim z innymi. To samo życzę waszym bliskim, chociaż nigdy się o tym nie dowiedzą. Po prostu bądźcie szczęśliwi, moi drodzy. Niczego więcej nie chcę.

Jeśli chodzi o blog, to jak ciężko nie zauważyć, mamy teraz mocny zastój. Jest nas zaledwie szóstka, jak niedawno zdałam sobie sprawę. Każdy z nas ma swoje własne obowiązki, rzeczy, które odciągają nas od pisania. Ostatnie tygodnie były tygodniami poprawek, powolnych przygotowań do świąt lub do całkiem innych rzeczy. Nadal ciężko mi uwierzyć, że został zaledwie tydzień tego roku. Dni mijały i mijają z zawrotną prędkością, oszałamiając nas, biednych ludzi. Pamiętacie nasz cel? Czterysta postów na ten rok. Wliczając ten post z życzeniami brakuje nam stu. Oczywiście pewnie do końca roku pojawi się kilka opowiadań, które wstawię tak, żeby nie było wielkiej dziury. Wtedy obliczenia będą błędne. Jednak teraz - brakuje nam stu. Cel nie zostanie osiągnięty, ale nie martwcie się, misiaczki! Było dobrze. Wataha w tym roku mocno odżyła, nawet jeśli koniec końców została nas jedynie szóstka. W święta nie wymagam od was pisańska, spokojnie. Życzyłam czasu spędzonego z rodziną, nie przed ekranem komputera bądź telefonu.  W związku z tym życzę wam (i sobie) wkroczenia w nową dekadę z wielkim zapałem i weną. Wszystkiego najlepszego. Szczęścia w każdej sferze życia. Spełniania marzeń...
Huh, chyba skończyły mi się pomysły na życzenia. Wybaczcie.

Dobra, to była naprawdę długa paplanina. Wrona, mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. Ty masz podsumowania, żeby pisać głupoty, pozwól mi też czasem się wykazać na tym polu, okej? Trzeba w końcu zbierać jakieś doświadczenie.

Kocham was, ludziki, serio
Thor

środa, 18 grudnia 2019

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 4

- Co o niej myślicie? - spytała Eunice, kiedy oddaliliśmy się na tyle, żeby mieć chociażby nadzieję, że nauczycielka nas nie słyszy.
- Przerażająca - odpowiedziałem, nerwowo zerkając za siebie. Yuki usiadła na piasku. Ogon owinęła sobie wokół łap. Jaskrawozielone oczy wbijała w naszą grupkę. Wzdrygnąłem się. - Patrzy się.
Kaiju od razu obrócił się w jej stronę. Przez kilka chwil walczył z nią na spojrzenia. Dopiero gdy Eunice szturchnęła go w bok, ponownie spojrzał na nas.
- Noo... Straszna jest - stwierdził w końcu. - I niemiła.
Mimowolnie też ponownie zerknąłem w stronę nauczycielki. Zdawała się całkiem zastygnąć w bezruchu. Przypominała mi w tym momencie Grivinę, gdy udawała, że jest zwykłym posągiem. Z tym, że Yuko wyglądała o wiele straszniej. 
- Może... Może zaczniemy szukać tych... -  Zamilkłem. Całkiem wyleciało mi z głowy, jak to coś się nazywało. - Brązowych muszelek...?
Eunice pokiwała łbem.
- Dobry pomysł. Nie chcę jej zdenerwować - powiedziała. - Kaiju, ty pójdziesz poszukać w wodzie. Ja i Morgan zostaniemy na piasku.
- Czemu to ja muszę iść do wody? - burknął samiec. - Może wolałbym szukać w piachu?
Eunice zacisnęła ząbki. Wyraźnie widziałem jak jej mięśnie się napięły. Pusty wzrok wbiła w ocean. Przekrzywiłem łebek. Nie rozumiałem skąd ta reakcja. Zwykle zbywała w takich sytuacjach Kaiju zwykłym szturchnięciem.
- Masz najdłuższe łapy, a ja...
Urwała. Czekałem na jej dalsze słowa, lecz te nie nadeszły. Kaiju mierzył ją przez moment wzrokiem, po czym westchnął ciężko.
- Niech ci będzie, ale Morgan ma się ze mną potem zmienić.
Eunice uśmiechnęła się słabo.
- Dzięki.
Basiorek odpowiedział uśmiechem i wszedł ostrożnie do wody. Opiekunki zawsze przestrzegały nas przed wchodzeniem zbyt głęboko. Ja i Eunice przystąpiliśmy do poszukiwań w piasku. Chodziłem ze wzrokiem wbitym w ziemię. Ze wszystkich sił starałem się odnaleźć brązową muszlę. Nadaremnie. Nie miałem szczęścia. Znalazłem kilka zwykłych, białych muszelek, lecz nic poza tym. Po chwili zastanowienia zdecydowałem się zebrać je w niewielką kupkę. Od dzisiaj miały być moim skarbem. Pamiątką z pierwszej lekcji. 
Kaiju nie miał takich problemów jak ja. Samiec co jakiś czas krzykiem obwieszczał, że znalazł kolejną brązową muszlę.
- Patrzcie! Znalazłam tutaj sto małży! - zawołała nagle Eunice.
Zaciekawiony porzuciłem wodorost, który fale wyrzuciły na brzeg i podbiegłem do wilczycy. Kaiju również wyszedł z wody i z zainteresowaniem przyjrzał się znalezionym przez samicę muszlom. Było ich naprawdę mnóstwo, jednak byłem pewien, że mniej niż sto. 
- To nie jest sto - powiedziałem dumny z siebie, że wiedziałem coś, czego ona nie wiedziała.
Eunice zmarszczyła nosek i przekrzywiła łebek.
- Nie? To ile?
- Nie wiem... - przyznałem po chwili ciszy. - Ale mniej.
- Może tysiąc? - zapytał Kaiju.
Zmrużyłem oczy. Nie wiedziałem, ile to tysiąc. Właściwie to nigdy nawet nie słyszałem tego słowa.
- Tak, pewnie tak - stwierdziła wilczyca - Znalazłam tysiąc małży. Ale mam szczęście!
Na jej pysku widniał pełen samozadowolenia uśmiech.
- Ja pewnie znalazłem już sto! Jestem lepszy - powiedział Kaiju.
Eunice uderzyła go w łapę. Samiec pokazał jej język.
Nie chciałem przyznawać się, że nic jeszcze nie znalazłem, więc po cichu się wycofałem i wróciłem do poszukiwań. Szczeniaki nie zwróciły na mnie uwagi zbyt zajęte swoją przepychanką. Kiedyś może bym im przerwał, ale już dawno nauczyłem się, że w ich wypadku nie miało to sensu. Za bardzo się lubili, żeby naprawdę coś sobie zrobić. Nie musiałem się o nich obawiać.
Po niewyobrażalnie długim czasie udało mi się. Zerknąłem w stronę Kaiju i Eunice, gotowy pochwalić się ich znaleziskiem. Może nie miałem nawet tysiąca, ale nawet te kilka to już było coś, prawda?
Jak się okazało, szczeniaki zdążyły skończyć już swoją walkę i teraz każde z nich wróciło do poszukiwań. Nie chciałem im przeszkadzać, więc po prostu wziąłem swoje małże i zostawiłem przy wcześniej znalezionych muszlach.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Od Theodore'a "Jesteś ładna jak kokos" cz. 3

marzec 2025
Naida opuściła nagle wzrok i westchnęła ciężko.
- Ona ma szczęście... Mnie nikt nie chce pocałować!
Podniosła łeb i spojrzała w moją stronę. Odebrałem to jako idealny sygnał by przejść do działania.
- Ja bym chciał - powiedziałem bez większego namysłu. Naida spojrzała mi prosto w oczy i zmarszczyła brwi. Czułem jak mnie ocenia. Skuliłem się pod naporem jej spojrzenia - Znaczy... Nie ciebie, tylko...
Zamilkłem. Nie miałem najmniejszego pomysłu jak z tego wybrnąć. Spojrzałem z nadzieją na Mortimera, ale ten tylko patrzył się na mnie jak na wyjątkowo trudną zagadkę z lekcji logiki.
- Zaczynam się o ciebie martwić - powiedział.
W tej samej chwili odezwała się Naida:
- Co? Ty byś chciał?
Zaśmiałem się niepewnie.
- Coś ty. Żartowałem. Kto by chciał cię po... - Urwałem w pół słowa, zdając sobie sprawę, że mogłem ją obrazić. - To ja się zamknę.
Naida spuściła łeb.
- Nikt nie chce mnie pocałować... - poskarżyła się.
Miałem ochotę ponownie powiedzieć, że tak naprawdę chciałem. Nie miałem jednak wystarczająco odwagi. Poza tym i tak Morti patrzył na mnie jak na szaleńca. Wolałem nie pogarszać sytuacji.
Nagle z oddali nadszedł krzyk. Exan słysząc nasz spór nie mógł przepuścić okazji do pognębienia mnie.
- Prędzej zjem własne pazury niż ty pocałujesz waderę!
Tym razem miałem pewność, że to była obraza. Odwróciłem pysk w jego kierunku i pokazałem mu język.
- A kogo innego mam całować? Chyba nie ciebie! - zawołałem, krzywiąc się wymownie.
- Fuj - stwierdził Morti.
Odwróciłem pysk w jego stronę i przytaknąłem gorliwie. To byłoby bardzo fuj.
- Możesz patyk Glücka - zaproponowała Naida.
Wilczyca zdawała się mówić poważnie. Mimowolnie się wzdrygnąłem. Nie chciałem wyobrażać sobie uniesień miłosnych z patykiem basiorka.
- Nie, dzięki - odparłem, nadal się krzywiąc.
- Jeszcze się czymś zarazisz - wtrąciła nagle Elanor.
Dotychczas wilczyca stała w pełnej odległości od nas i widocznie wszystkiemu się przysłuchiwała. Teraz zdałem sobie sprawę, że stoi tuż za Mortimerem. Basiorek słysząc jej głos, odskoczył. Nie dziwiłem mu się. Na jego miejscu też bym uciekał. Elanor bywała... przerażająca.
- A ty co tu robisz? - spytała Naida. Wpatrywała się w Elanor, mrużąc oczy. Starsza samica całkiem ją zignorowała.
- To się nazywa kazirodztwo.
Morti przekręcił główkę.
- Co?
- Całowanie brata.
- A całowanie siostry? 
- Też.
- Można tak robić? - wtrąciłem. To całe "kazirodztwo" było bardzo dziwne. W końcu kto tak na poważnie chciałby całować się ze swoim rodzeństwem? To nie miało sensu!
- Nie.
Naida przestała na moment mordować wzrokiem Elanor. W jej oczach błysnęło zainteresowanie, jak zwykle kiedy spotykała się z czymś, czego nie znała.
- Kozie... rodztwo? - powtórzyła niepewnie.
- Kazirodztwo - poprawiła ją Elanor. Tym razem (jakby to była jakaś wielka odmiana...) to ona wbiła w łaciatą samicę spojrzenie, wręcz przesycone chęcią mordu.
- No przecież mówię!
Przekrzywiłem głowę w zamyśleniu. Kazirodztwo było czymś zakazanym i grzeczne szczeniaki nie powinny tego robić. Przyjrzałem się Elanor. Wilczyca nadal stała blisko Mortiego. Zawsze starała się być jak najbliżej niego... Lubiłem dokuczać samcowi, że pewnie się w nim podkochuje. Mortimer nigdy nie był z tego zbytnio zadowolony.
- Szkoda, że nie jesteś naszą siostrą... - stwierdziłem.
Elanor od razu przeniosła na mnie wzrok. Na jej pysku wymalowało się zdezorientowanie. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Naida głośno przyznała mi rację.
- Dzięki temu nie mogłabyś być z Mortim - dodał Exan.
Wilczyca przeniosła mordercze spojrzenie na mojego brata.
- I ty, Exanie, przeciwko mnie? - zapytała. Miałem wrażenie, że w jej głosie wybrzmiała ostrzegawcza nuta. Jednak Exan nic sobie z tego nie zrobił.
- Tak.
Morti spróbował odsunąć się od Elanor, jednak ta szybko udaremniła jego próby, stanowczo przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Basiorek rozejrzał się i zajrzał w oczy każdego z nas, bezsłownie prosząc o pomoc. Biorąc pod uwagę, że chodziło o Elanor, Naida natychmiastowo zdecydowała się mu jej udzielić.
- Zostaw go!
- Bo co mi zrobisz? 
Naida warknęła ostrzegawczo. Elanor uniosła brwi z pewnego rodzaju... politowaniem? I irytacją. Och, tak. Irytacja była aż zbyt mocno widoczna.
- Tylko się o niego nie pobijcie, dziewczyny! - zawołał Exan.
- Elanor chce pocałować Mortiego! - stwierdziłem głośno.
Wilczyca uśmiechnęła się delikatnie i faktycznie nachyliła się w stronę samca. Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, pocałowała go w nosek. Morti cofnął pysk najbardziej jak mógł, przez co fałdy skóry na jego szyi ułożyły się w bardzo zabawny sposób. Roześmiany wydałem z siebie głośne "uuu".
- Fuj! Zaraza! - krzyknął Exan.
- Ej!
Naida zaczęła warczeć jeszcze głośniej. Przybrała pozycję do ataku i zaczęła powoli przysuwać się do Elanor. Złapałem ją i przyciągnąłem do siebie, nim zdążyła skoczyć. Jej bliskość oszołomiła mnie do tego stopnia, że omal jej nie puściłem. Na szczęście szybko się opanowałem i wzmocniłem uścisk.
- Zostaw mnie!
- Czemu?
- Bo... Ona nie może!
Naida szarpnęła się mocniej, ciągnąc mnie do przodu. Zachwiałem się i upadłem, a wraz ze mną i ona. Nasze łapy splątały się. Dotarło do mnie, że chyba jeszcze nigdy nie znajdowałem się tak blisko niej. Zaszumiało mi w głowie. Serce zabiło odrobinę szybciej.
- Uuu! Teraz wy będziecie się całować? - spytał Exan.
- Nie, fuj! 
Naida wstała chyba najszybciej jak potrafiła. Mimowolnie opuściłem uszy. Exan parsknął z rozbawieniem i właśnie wtedy w mojej głowie narodziło się pytanie, którym idealnie mógłbym mu dokuczyć.
- Exan, a ty kogo pocałujesz?
- No właśnie! - Poparła mnie Naida.
- Ja... Ja nie całuję się z nikim!
Przekrzywiłem łeb, próbując opanować rozbawiony uśmiech, który cisnął mi się na pysk.
- Boisz się.
- Nie, ja po prostu... - zaczął Exan, ale przerwało mu warknięcie Naidy. Spojrzałem na nią. Wpatrywała się w Elanor, jednak nie sprawiała wrażenia, jakby miała ją za moment zaatakować. Wobec tego wróciłem do dokuczania bratu.
- Może z Ruby? - zaproponowałem.
- Co? Nie... Nie ma mowy! - zawołała Ruby. Albo nas podsłuchiwała, albo mówiliśmy o wiele głośniej, niż sądziłem...
Exan skulił się.
- Czemu nie robicie zadania? - zapytał nagle nauczyciel.
Podskoczyłem. Nie zauważyłem, kiedy do nas podszedł.
- A było jakieś? - spytał Morti.
Basior zrobił minę, której nawet nie potrafiłem opisać. Emocje zmieszały się na jego pysku, tworząc coś trudnego do zinterpretowania. Miałem jednak wrażenie, że przeważało coś na wzór... Zrezygnowania?
- Nic pan nie mówił o zadaniu - powiedział Exan.
- Właśnie! Chyba... - dodałem.
Dernet przymknął na moment oczy. Kiedy się odezwał, jego głos był jak zwykle spokojny.
- Mówiłem... Macie przygotować taniec.
- Ja nie umiem tańczyć! - zawołała Naida.
- Ćwiczymy - powiedziała Elanor.
Nauczyciel uniósł brwi, jakby nie mógł uwierzyć. Pokiwałem głową, starając się nie sprawiać wrażenia, że usłyszałem o tym dopiero teraz.
- W tym kroku siedzę pod łapę z Mortim - dodała.
Mortimer popatrzył na nią z niezrozumieniem. Z jego pyska wyrwało się krótkie "co?". Na szczęście nauczyciel nie zwrócił na to uwagi. Zamrugał dziwnie oczami, pokiwał głową i odszedł gnębić kogoś innego.
- To było niezłe, Elanor - przyznałem niechętnie.
- Ta... Niezłe - burknęła Naida, piorunując wilczycę wzrokiem. Ta nie zaszczyciła jej nawet spojrzeniem.

<c.d.n.>

sobota, 14 grudnia 2019

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 3

Delikatnie uderzyłem Helgę łapką, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Wilczyca odwróciła się i spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie. Jakby była zaskoczona.
- Morgan? - spytała. Przekręciłem łebek. Chyba powinna wiedzieć jak mam na imię, prawda? - Czegoś potrzebujesz?
Pokiwałem poważnie główką.
- Kiedy jest wieczór?
Helga zmarszczyła brwi i zerknęła na niebo. Podążyłem za nią spojrzeniem. Słońce znajdowało się bardzo wysoko na niebie. Żeby spojrzeć w jego stronę, musiałem odchylić głowę tak, że prawie upadłem. Pisnąłem cichutko i szybko przechyliłem się do przodu, żeby odzyskać równowagę.
- Kiedy słońce będzie znikać za wodą.
Spojrzałem na opiekunkę. Minęła chwila, nim zrozumiałem o czym mówiła. Pokręciłem głową.
- To wiem - stwierdziłem z pewną dumą - ale ile trzeba czekać? Długo czy krótko?
Ponowne zerknięcie na niebo. Niecierpliwie przestąpiłem z łapki na łapkę.
- Długo.
Jęknąłem. Nie chciałem czekać. Chciałem zacząć lekcję już teraz, natychmiast. Miałem już odwrócić się i pobiec do reszty szczeniaków, które też musiały zostać pod opieką Helgi i Peggy, kiedy przypomniałem sobie o słowie, które powinienem powiedzieć do wilczycy. Tacie byłoby przykro, gdyby dowiedział się, że o nim zapomniałem.
- Dziękuję.
Helga uśmiechnęła się i skinęła głową. Odpowiedziałem tym samym i pobiegłem do Eunice i Kaiju. Byli jedynymi maluchami oprócz mnie. Reszta szczeniaków odkąd pamiętam była wystarczająco duża, by się uczyć, więc nie miałem śmiałości, żeby do nich podejść. Poza tym Eunice i Kaiju byli fajni. Lubiłem się z nimi bawić.
Kiedy tylko znalazłem się obok, wilki przerwały zapasy i wbiły we mnie wyczekujące spojrzenie.
- I? Ile zostało do wieczora? - spytała Eunice.
- Dużo.
Kaiju zmarszczył brwi niezadowolony z uzyskanej odpowiedzi.
- Spytałeś ile dokładnie?
Spuściłem wzrok i powoli pokręciłem głową. Basiorek westchnął.
- Nie wpadłem na to - przyznałem.
Poczułem jak ktoś szturcha mnie w bok. Od razu poderwałem głowę, by zobaczyć, że to Eunice. Strząsnąłem jej łapkę z siebie. Nie miałem ochoty na przepychanki. Wilczyca spojrzała mi w oczy i niemal od razu odwróciła wzrok. Nim zdążyłem się nad tym zastanowić, odskoczyła ode mnie, wołając:
- Berek!
Zaśmiałem się. Spryciara.
Skoczyłem w stronę Kaiju, jednak basiorek był szybszy. Goniłem za nimi, omal nie wpadając na starsze szczeniaki. Krzycząc "przepraszam", nie przerywałem biegu. Rozpoczęła się walka, w której atakujący zmieniał się w chwili dotknięcia. Lubiłem tę zabawę.

W końcu nadszedł wieczór. Tata przyszedł po mnie, Kaiju i Eunice. Miał nas zaprowadzić na lekcję polowań. Skakałem wokół niego, nie mogąc się tego doczekać. Byłem ciekaw tego, czy nauczycielka była naprawdę taka straszna, jak mówiły niektóre starsze szczeniaki. No i ciekawiło mnie jak będzie wyglądać sama lekcja. Kaiju i Eunice również nie mogli opanować podekscytowania.
W końcu, po tym jak obiecałem tacie, że będę uważać na siebie, zostaliśmy sami. Oprócz nas na zajęcia przyszedł Gorn. Kiedy tylko przywitał się z nauczycielką, ta wstała.
- W porządku. Gorn, postaraj się tym razem upolować coś, co wystarczy na więcej niż dwa gryzy. Unikaj żółwi. Pracujesz dzisiaj bez mojego nadzoru, bo muszę zająć się tymi gówniarzami - Wskazała na nas. Zmarszczyłem brwi.
- Co to znaczy gówniarzami? - spytałem szeptem Eunice.
Wzruszyła ramionami.
- To chyba inaczej uczniowie.
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Zrobiło mi się trochę wstyd, że nie wpadłem na coś tak oczywistego.
- Cisza! - krzyknęła nagle nauczycielka.
Nim zdążyłem pomyśleć, już stałem skulony za Kaiju. Basiorek spojrzał na mnie z mieszaniną strachu i rozbawienia. W odpowiedzi zerknąłem na czarną waderę, która wpatrywała się w nas z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- Wyjaśnijmy sobie jedno. Nie obchodzi mnie jak mali nie jesteście. Przyszliście tutaj się czegoś nauczyć i oczekuję, że będziecie pracować, a nie się bawić. To już nie jest przedszkole u tych dwóch przygłupich opiekunek. Jeśli wam się nie podoba, nikt nie każe wam przychodzić - Każde słowo było osobnym, mrożącym krew w żyłach warknięciem. - Jednak nie radzę wam opuszczać w przyszłości obowiązkowych zajęć - dodała, uśmiechając się nieco szerzej. Idealnie białe kły błysnęły. - Rozumiecie?
Skuliłem się jeszcze bardziej.
- Spytałam czy rozumiecie - warknęła.
Gorliwie pokiwałem głową.
- T-tak - powiedział słabo Kaiju.
Eunice podobnie jak ja ograniczyła się jedynie do skinięcia łbem.
- Świetnie. To skoro uprzejmości mamy za sobą, czas zabrać się do roboty.
Uważnie obserwowałem, jak wilczyca podnosi z piasku brązową muszlę. Ruchem łapy wskazała nam, żebyśmy podeszli. Niepewnie wyminąłem Kaiju'ego i przyjrzałem się muszelce. Nauczycielka postawiła ją ponownie na ziemi. Nic z tego nie rozumiałem. Tata zakazywał mi bawienia się muszlami. Podobno można było tak sobie zranić pyszczek... Czemu samica wzięła ją do pyska? Czemu w ogóle nam ją pokazywała?
- To są małże. Przeważnie żyją w wodzie, jednak fale wynoszą je czasem na brzeg. Waszym zadaniem jest znaleźć ich jak najwięcej. Potem powiem wam, jak dostać się do mięsa - wyjaśniła nauczycielka.
- Tam jest mięso? - spytał nieprzekonany Kaiju.
- Masz problemy ze słuchem? 
- Nie, ale... - zaczął ponownie basiorek.
- Żadnego ale. Znikajcie stąd - poleciła wadera.
Położyłem łapę na łapie przyjaciela.
- Chodź już - szepnąłem. 
Basiorek mrużył jeszcze przez moment zaciekle oczy, jednak szybko się zreflektował i posłusznie odszedł. Odetchnąłem z ulgą. Ostatnie czego potrzebowaliśmy to, wykłócający się z tą przerażającą wilczycą Kaiju...

czwartek, 12 grudnia 2019

Od Asgrima "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 2

Wbiłem wzrok w skuloną sylwetkę szczeniaka. Ciężko było określić, w którym miejscu kończyła się jego sierść, a zaczynał złocisty piasek. Maluch nie miał zbyt trudnego zadania, jeśli chodzi o zakradnięcie się tutaj. Powstrzymałem smutny uśmiech. Jego zachowanie w tej chwili tak bardzo przypominało mi jego matkę. Edel też kilka razy zdarzyło się nielegalnie odwiedzić zajęcia dla starszych uczniów. Oczywiście ze mną jako fenomenalnym towarzyszem.
Odepchnąłem od siebie te myśli. Od śmierci Edel minęło kilka dobrych miesięcy. To nie był dobry moment na wspominki.
- Morgan, co ty tutaj robisz?
Szczeniak drgnął i uniósł na mnie niepewne spojrzenie brązowych oczu. Nie odpowiedział.
- Crane wie, że tutaj jesteś?
Powoli pokręcił łebkiem.
- Tata pracuje - powiedział cicho. Jego głos zadrżał chyba przy każdej samogłosce.
Miałem wrażenie, że w jego oczkach błysnęły łzy. Ktoś zaśmiał się cicho. Uniosłem łeb i posłałem groźne spojrzenie swoim uczniom, próbując dociec, który z nich to był. Wszyscy mieli miny prawdziwych niewiniątek. Pokręciłem głową i ponownie wbiłem wzrok w malucha.
- Nie powinieneś oddalać się od opiekunek.
Opuścił uszy.
- Chciałem tylko zobaczyć... Przepraszam... 
Westchnąłem i zerknąłem na słońce. Lekcja dobiegała końca. Ponownie uniosłem wzrok na pozostałe szczeniaki.
- To na tyle na dziś. Jesteście wolni - powiedziałem.
Wilki jeszcze przez moment się przepychały i wymieniały ciche uwagi odnośnie niespodziewanego gościa. Kilkoro z nich nawet po odejściu, zerkało w naszą stronę. Eliksiry zaskakująco rzadko wzbudzały większe zainteresowanie szczeniąt. Starałem się za wszystkich sił, jednak fakt pozostawał faktem - połowa grupy była tu jedynie z obowiązku. Wystarczył jednak jeden maluch, by wybudzić tę zgraję z półsnu, w którym czasem była przez całą lekcję.
- Tata będzie zły?
Potrząsnąłem głową, wybudzając się z rozmyślań. Morgan uniósł na mnie niepewny wzrok. W jego oczach naprawdę lśniły łzy. Uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
- Nie sądzę, ale nie możesz więcej uciekać.
- Nie uciekłem - mruknął szczeniak. Uniosłem brwi - Może trochę... Ale chciałem tylko zobaczyć jak wygląda lekcja... I jak pachnie to coś.
Wskazał łapą na naczynie.
- Jeśli chcesz, możesz powąchać, ale bardzo ostrożnie.
Morgan pokiwał główką i zbliżył się do naczynia. Obserwowałem, jak porusza nozdrzami, wdychając ostry zapach. Na pysk szczeniaka wstąpił standardowy grymas. Szybko odszedł na bezpieczną odległość.
- Śmierdzi - stwierdził - Co to?
Wyszczerzyłem zęby.
- Eliksir Życia.
Morgan przekrzywił główkę i zerknął w stronę mikstury.
- I co to robi?
- Potrafi ożywić martwego wilka - powiedziałem. Widząc niezrozumienie na pyszczku basiorka, dodałem - Ożywić czyli sprawić, że znowu będzie żyć.
- Na inne zwierzęta też to działa?
Skinąłem łbem. Oczy szczeniaka zalśniły ekscytacją.
- Możemy tym polać kolację? - spytał z nadzieją.
Parsknąłem śmiechem.
- A chciałbyś ponownie ją upolować?
Mina momentalnie mu zrzedła. 
- Nie - przyznał. - Nawet nie umiem polować...
Zmrużyłem oczy. Zdawało mi się, że Morgan był już w takim wieku, że powinien chodzić na lekcje u Yuki. Podobno wilczyca zaskakująco szybko potrafiła nauczyć swoich uczniów chociażby podstaw. Może niedawno zaczął?
- Ile masz właściwie miesięcy?
Szczeniak zmarszczył brwi i przekrzywił główkę.
- Miesięcy? A co to?
Na mój pysk mimowolnie wkradł się uśmiech. Rządna wiedzy natura Morgana była całkiem rozczulająca. Nie był to jednak ani czas, ani miejsce na tłumaczenie mu czegoś takiego jak miesiące. Podjąłem inną strategię.
- Rozpocząłeś naukę?
Pokręcił głową. W jednej chwili wszystko stało się jasne.
- Chodź, zaprowadzę cię do taty, dobrze? - Wskazałem za siebie. Byłem pewien, że przez tę naszą rozmowę, Crane zdążył zajść do Helgi i Peggy, a tym samym dowiedzieć się o braku Morgana. Musiał umierać z niepokoju.
Morgan skinął głową i posłusznie poszedł za mną. Nie musieliśmy długo szukać. Crane wyszedł nam na przeciw. Od razu przypadł do swojego synka. Obejrzał go z każdej strony. Nie wiedziałem, czego właściwie szukał. Ran, ubytków w futrze, pcheł? Może wszystkiego jednocześnie? 
- Randall powiedział mi, że przyszedłeś na lekcję eliksirów - powiedział. W jego głosie było słychać zmęczenie - Dlaczego musisz się ciągle wymykać? To niebezpieczne. 
- Chciałem tylko zobaczyć... - mruknął Morgan. - Eliksiry są ciekawe.
Uśmiechnąłem się.
- Przykro mi, mały, ale musisz jeszcze trochę poczekać, zanim będziesz mógł wziąć udział w moich lekcjach.
Crane chyba dopiero teraz zauważył moją obecność. Podniósł na mnie wzrok i już otwierał pysk, jednak Morgan go uprzedził.
- Długo?
Przytaknąłem. Morgan westchnął i opuścił uszy.
- Szkoda. Chciałbym się już uczyć... Czegokolwiek.
- Jesteś zbyt mały. Jeszcze coś ci się stanie - mruknął Crane. Uniosłem brwi. Czy aż tak pomyliłem się w obliczeniach?
- Ile on już ma? - Wskazałem na Morgana, jednak patrzyłem prosto na Crane'a.
- Pół roku.
W mojej głowie zrodził się pomysł. Tylko musiałem teraz przedstawić go lekko przewrażliwionemu ojcowi w taki sposób, żeby się zgodził. Mogło to być znacznie trudniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej bym pomyślał.
- Crane, mogę cię prosić na moment? - spytałem, zerkając wymownie na Morgana. Szczeniak patrzył to na mnie, to na swojego tatę. Na jego pyszczku wyraźnie widniało niezrozumienie. Crane podążył za moim spojrzeniem. Widziałem jak się waha. - To zajmie dosłownie chwilę.
Nadal nie był przekonany. Na moje szczęście na plaży mignęła mi kocia sylwetka. 
- Redian! - zawołałem.
Kot obrócił łeb w moją stronę. Kilka susów i znalazł się tuż przy nas. Nieufnym spojrzeniem mierzył Crane'a. Pomimo upływającego czasu, nadal mu nie ufał. Był przy tym jeszcze bardziej uparty niż Torance. Stwierdził, że basior zawiódł zaufanie Edel i nie był godzien jej wybaczenia ani wychowywania ich synka. Nie miałem mocy, która zmusiłaby go do zmiany zdania.
- Zajmiesz się przez moment Morganem? - poprosiłem.
Kociak zerknął w stronę szczeniaka, który merdał ogonkiem, wpatrując się w kolegę. Następnie spojrzał prosto na Crane'a. Jego spojrzenie momentalnie stwardniało.
- O ile pewien osobnik nie ma nic przeciwko - syknął.
Crane westchnął.
- Niech będzie.
Wyszczerzyłem zęby. Redian od razu dopadł do Morgana. Szczeniak głośno się zaśmiał. Wraz z Cranem obserwowaliśmy przez moment jak bawią się w berka. Redian widocznie dawał fory maluchowi.
- Jakiś miesiąc temu Hitam zarządził wprowadzenie dodatkowych lekcji. Mogą na nie chodzić szczeniaki młodsze, niż zakłada system. Morgan akurat kwalifikuje się na lekcje z polowań - zacząłem, nie odwracając wzroku od tamtej dwójki. 
- Jest zbyt młody - wtrącił Crane.
Pokręciłem łbem.
- Jest bystry i rządny wiedzy. Wolisz, żeby ciągle uciekał i podpatrywał nielegalnie lekcje, na których już zdecydowanie nie powinien być? - Zerknąłem na Crane'a. Zaciskał szczękę. Milczeliśmy przez kilka długich chwil.
- Martwię się o niego. Nadal jest taki mały... - przyznał w końcu.
- To tylko raz w tygodniu. Pierwsze zajęcia są za trzy dni. Pomyśl nad tym, proszę. Eliksiry to jeszcze pół biedy, ale sztuki walki... Tam faktycznie może coś mu się stać. Jeśli rozpocznie naukę, to może trochę się uspokoi.
- Zobaczę...
Kiedy to powiedział, nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony w puchatej kuleczce, która co rusz ginęła na tle złocistego piasku.

niedziela, 8 grudnia 2019

Od Asgrima "Zawirowanie liczb" cz. 3

Marzec 2025
Kilka kolejnych dni minęło stosunkowo spokojnie. Wiedziałem jednak, że to tylko kwestia czasu, aż tortury powrócą. Moja partnerka potrafiła być czasem okrutna, zwłaszcza jeśli ubzdurała sobie, że robi coś dla mojego dobra. Drżałem ze strachu na samą myśl o powrocie najgorszego, co mogło spotkać myślącą istotę - lekcji matematyki.
No dobra, w rzeczywistości byłem jej naprawdę wdzięczny. Codziennie próbowałem liczyć przypadkowe rzeczy, a gdy coś wykraczało poza moje umiejętności, dopytywałem jej lub innych wilków, które posiadały zdolność liczenia. Starałem się ze wszystkich sił, chociaż musiałem przyznać jedno - przyswajanie wiedzy było trudniejsze z wiekiem. Miałem wrażenie, że mój umysł porządnie zardzewiał i nie wiedziałem, co powinienem z tym zrobić. Prawdopodobnie uratowało mnie to, że wszystkie te tajemnicze liczby znałem w ten swój dziwny i pokrętny sposób. Gdyby nie to... Marny byłby mój los.
W każdym razie moje przewidywania były jak najbardziej słuszne. Może jednak miałem zadatki na jakiegoś szamana czy coś w tym stylu. Matematyka wracała i miała uderzyć ze zdwojoną siłą.
Którejś nocy przebudziłem się, leżąc na plecach. Łapy miałem wyciągnięte w stronę nieba. Czarna przestrzeń była przyozdobiona srebrnymi gwiazdami. Dziesiątki jasnych punkcików mrugało do mnie, jakby chcąc przekazać mi swoje najskrytsze tajemnice. W tej chwili tak bardzo żałowałem, że nie miałem żadnych zdolności, które mogłyby pomóc mi zrozumieć ich mowę. Z braku lepszego pomysłu zacząłem je przeliczać. Mój głos mieszał się z szumem fal, więc nie spodziewałem się, że ktokolwiek zwróci na mnie uwagę. Torance miała jednak znacznie płytszy sen, niż sądziłem.
- Nie śpisz - stwierdziła.
Przerwałem liczenie. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na to odkrywcze stwierdzenie, więc milczałem. Usłyszałem cichy szmer piasku, by zaledwie kilka sekund później poczuć ciepło jej ciało tuż przy sobie. Obróciłem się na bok i ułożyłem głowę na jej szyi. Wzrok nadal wlepiałem w usiane gwiazdami niebo.
- Ile ich jest?
- Słucham?
- Gwiazd. Ile ich jest?
Torance milczała przez moment.
- Nie wiem... Dużo.
Westchnąłem.
- Nie damy rady ich wszystkich policzyć, prawda?
Poczułem jak kręci delikatnie głową. Mimowolnie opuściłem uszy.
- Chciałbym wiedzieć... - mruknąłem, wtulając się w jej sierść. Zwróciłem uwagę, że woń suchego drewna, którą przesiąkła w Białym Królestwie, całkiem zanikła. Jej futro pachniało teraz solą i tymi dziwnymi owocami, które czasem zbierała ze swoją grupą. Wziąłem głęboki wdech.
Między nami zapadła cisza. Fale miarowo rozbijały się o brzeg. Wiatr poruszał liśćmi w dżungli. Yvar mruczał coś przez sen. Przymknąłem oczy i wyrównałem oddech. Już zasypiałem, kiedy usłyszałem głos Tori.
- Do ilu potrafisz liczyć?
- Nie wiem, co jest po sto dziewięćdziesiąt dziewięć - mruknąłem.
- Dwieście. Kolejne setki to trzysta, czterysta, pięćset, sześćset, siedemset, osiemset, dziewięćset. Dalej jest tysiąc i od niego setki idą od nowa.
- Mhm.
Nie wiedziałem, czy coś jeszcze mówiła. Zaspanym umysłem przyjąłem tę całkiem logiczną wiedzę i zasnąłem. Gdzieś na granicy świadomości poczułem, że wilczyca położyła łapę na mojej. Dalej była już tylko pustka.

Następnego dnia, kiedy tylko ja i Torance mieliśmy wolną chwilę, rozpoczęła się lekcja. Wadera powiedziała, że skoro opanowałem już liczenie, to czas nadszedł na coś znacznie trudniejszego - dodawanie i odejmowanie. Pobiegła w miejsce, gdzie trzymałem zasuszone kwiaty rumianku. Zmieniła postać i wzięła w dłonie wszystkie, jakie tylko znalazła. Po chwili położyła przede mną sześć. Kawałek dalej znalazły się jeszcze cztery.
- Ile kwiatów jest łącznie?
Szybko policzyłem w głowie tamte cztery jako kwiat siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty. Podałem odpowiedź, na co samica pokiwała głową zadowolona. Jeszcze kilka razy układała kwiaty w różnej wielkości kupki. Im większą liczbę musiałem dodać, tym dłużej zajmowało mi doliczenie do niej. Kilka razy się gubiłem. W gruncie rzeczy nie było jednak tak źle... Do momentu, aż Torance porzuciła kwiaty na rzecz samych liczb, które nie miały odwzorowania w rzeczywistych przedmiotach.
- Szesnaście dodać pięćdziesiąt cztery.
Zmrużyłem oczy.
- Osobno dodawaj dziesiątki i jedności - przypomniała mi Tor, kiedy cisza się przeciągała.
- A, no jasne. Oczywiście, że pamiętałem - powiedziałem i szybko zrobiłem tak, jak poleciła mi samica - Sześćdzie... Nie, siedemdziesiąt.
- Sześćdziesiąt osiem dodać osiemdziesiąt cztery.
Uśmiech samozadowolenia w jednej chwili zniknął z mojego pyska.
- To... Będzie powyżej stu, prawda?
Tor skinęła łbem. Westchnąłem głośno.
- Sześć i osiem to... Czternaście. Osiem i cztery to dwanaście. Dwieście sześćdziesiąt?
- Zastanów się jeszcze.
- Czyli źle - jęknąłem i zacząłem jeszcze raz powoli liczyć. Wspierałem się trochę pazurkami. - Sto czterdzieści dwanaście. Nie, sto pięćdziesiąt dwa.
Wilczyca wyszczerzyła zęby. Odwzajemniłem uśmiech, nieświadomy, że poprawna odpowiedź była przypieczętowaniem mojego losu. Od tego momentu pytania Torance były coraz bardziej podchwytliwe. Po kilkunastu przykładach miałem wrażenie, że mój mózg za moment eksploduje. A to był dopiero początek...
- Teraz przejdziemy do odejmowania. Jest to odwrotność dodawania - powiedziała i wróciła do tłumaczenia na kwiatach.
Jeszcze trochę i będę potrzebował porządnego naparu z tego rumianku. 

<c.d.n.>

piątek, 6 grudnia 2019

Od Theodore'a "Jesteś ładna jak kokos" cz. 2

Marzec 2023
- Logika jest do kitu - oznajmiłem, podchodząc do Exana i Mortimera. Bracia spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Ja ją lubię. Można się wiele nauczyć - powiedział Morti.
W pierwszej chwili chciałem przyznać mu rację, jednak szybko przypomniałem sobie o mojej przedłużonej lekcji oraz całkowicie nieprzydatnej partnerce.
- Nie podoba ci się, bo sam jesteś nielogiczny - skomentował Exan.
- Jak to nielogiczny? - Zmarszczyłem brwi.
Wilk wzruszył ramionami.
- Normalnie.
Znieruchomiałem, zastanawiając się moment nad jego słowami. W końcu doszedłem do wniosku, że chyba mnie obraził.
- Ty za to jesteś wredny - stwierdziłem.
- Nieprawda.
- Prawda.
- Tak.
- Nie.
Morti westchnął.
- Możecie się nie kłócić?
- To on zaczął - jęknąłem - Jest niemiły.
Exan prychnął. Wystawiłem do niego język, na co z kolei przewrócił oczami. Morti pokręcił głową.
- Gdybyś uważał, nie musiałbyś zostawać po lekcjach - zauważył Exan.
- To Ruby zasnęła, nie ja - burknąłem.
- Ale nie uważałeś.
- Nieprawda.
- Prawda.
- Naida, pomóż! - jęknął Morti.
Momentalnie straciłem zainteresowanie kłótnią z Exanem. Zastrzygłem uszami i rozejrzałem się w poszukiwaniu wilczycy. Faktycznie siedziała kawałek dalej i zawzięcie dyskutowała o czymś z Sino. Gdyby nie ona, pewnie bym do niej podszedł. Jednak nieprzewidywalność Sino skutecznie mnie odstraszała. Za bardzo obawiałem się, że wydrapie mi oczy podczas pogawędki o pogodzie, by dobrowolnie do niej podejść. Nawet Naida nie rekompensowałaby moich strat.
Słysząc swoje imię, wilczyca podniosła łeb. Kiedy nas zauważyła, zamerdała ogonkiem. Na jej pyszczek wstąpił uśmiech. Wskazała ruchem łapy, żeby Morti do niej podszedł. Brat ostatni raz na nas zerknął i poszedł. Westchnąłem z frustracji. Znowu to samo.
Na naszym odcinku plaży ponownie pojawiały się szczeniaki. Skład pozostał ten sam; wszystkie szczeniaki biorące udział w lekcji logiki, przyszły i na te zajęcia. Mimowolnie podążyłem wzrokiem za Ruby. Biegła z uśmiechem na pysku. Jej ogon poruszał się z zawrotną prędkością. Nie sprawiała już wrażenia zmęczonej. Widocznie drzemka na logice dobrze jej zrobiła.
Do naszej grupy podeszło zwyczajowo dwóch nauczycieli. Nie zwrócili na nas zbyt dużej uwagi. Za bardzo pochłonęła ich jakaś rozmowa. Gwar podniósł się ponownie. Mimowolnie zerknąłem w stronę Naidy. Bok wilczycy niemal stykał się z jedną z łap Mortimera. Szybkim ruchem odwróciłem głowę. Na to akurat nie chciałem patrzeć.
- Jesteś żałosny - parsknął Exan.
- Czemu tym razem? - burknąłem.
Samiec wskazał ogonem na Mortiego i Naidę. Chcąc, nie chcąc spojrzałem w tamtą stronę. Grupka akurat zaśmiewała się z czegoś głośno.
- Nie masz szans.
Zacisnąłem ząbki. Chciałem jakoś mu się odciąć, ale to krótkie stwierdzenie całkiem pozbawiło mnie zdolności szybkiej odpowiedzi. Skamieniałem, zdolny jedynie obserwować brata wraz z wilczycami. W mojej głowie kłębiło się wiele myśli naraz. W końcu podjąłem decyzję.
Bez słowa podniosłem się z ziemi i ruszyłem w tamtą stronę. Za sobą usłyszałem jeszcze pełne politowania westchnięcie Exana.
Miałem wrażenie, że nie minął moment, a już stałem za Sino. Zdecydowane spojrzenie utkwiłem w błękitnych oczach Naidy.
- Cześć - powiedziałem.
Wilczyca musiała poczuć na sobie moje spojrzenie, bo uniosła wzrok.
- Hej, Theo.
W chwili, gdy się odezwała, Sino odwróciła łeb w taki sposób, że nasze pyski dzieliła zdecydowanie zbyt mała odległość. Z jej gardła nadeszło miarowe warczenie. Odskoczyłem najszybciej jak umiałem. Niebezpiecznie było tak zbliżać się do tej samicy.
- Co ty wyprawiasz?
- Chciałeś ją pocałować? -  pisnęła Naida. Zerknąłem w jej stronę. Merdała radośnie ogonem, a jej oczy błyszczały podekscytowaniem.
- Tylko spróbuj.
Sino skoczyła w moją stronę z groźnym warknięciem. Podpierając się łapami o mój tułów, spróbowała wbić zęby w bark. Wzdrygnąłem się i szybko wyzwoliłem spod jej objęcia. Wilczyca upadła na ziemię, a ja odskoczyłem, zapobiegawczo zbliżając się do Naidy.
- Ja... Nie! - Minęła chwila nim, zdołałem uspokoić oddech wystarczająco, by dopowiedzieć bez zająknięcia: - Nie chciałem cię całować, Sino.
Nieustający warkot był chyba jawnym znakiem, że wilczyca mi nie uwierzyła. Tak jakbym nie marzył o niczym innym jak pocałowanie akurat jej.
- Nie kłam! Sama widziałam!
Naida, nie pomagasz.
Sino wydała z siebie coś, co podejrzanie przypominało szczeknięcie. W innym przypadku może bym się zaśmiał i rzucić jakąś żartobliwą uwagą. Jednak to była Sino. Znacznie lepszym wyborem było opuszczenie uszu oraz powolne przysunięcie się do Naidy.
- Nigdy bym cię nie pocałował.
- ZNOWU SINO KOGOŚ BIJE?
W tym samym czasie, kiedy się odezwałem, z oddali nadszedł wrzask Isy. Oczywiście, że samica nie mogła siedzieć cicho. Miałem wrażenie, że ona i Sinope ciągle dążyły do kłótni. Nieważne było czy świadomie, czy nie. Efekt zawsze był taki sam. Kiedy tylko zaczynał się jakiś spór między kimś a Sino, to starsza samica nie potrafiła siedzieć cicho.
- STUL PYSK, SUKO!
Skuliłem się jeszcze bardziej. Mogłem przewidzieć, że Sino nie zignoruje swojej siostrzenicy i odpowie jej głośniejszym wrzaskiem.
- Tylko całuje się z Sino! - odkrzyknęła Naida.
Krzyki zainteresowały w końcu jednego z nauczycieli. Biegiem pokonał dzielącą nas odległość i stanął nad nami. Przeleciał nasze sylwetki groźnym spojrzeniem.
- Co tu się znowu dzieje?!
- Nic takiego! - Mnie też udzielił się nastrój na krzyczenie. - Z nikim się nie całowałem!
Dennen uniósł brwi. Nim zdążył jakkolwiek skomentować moje oświadczenie, wmieszała się Sino.
- Kłamiesz!
Jedna chwila i już stał przede mną Mortimer. Przysłonił mi całkiem widok swoim ciałem. Do moich uszu dotarło "bum". Schyliłem się i spomiędzy nóg brata zobaczyłem jak Sino wstaje z ziemi i przygotowuje się do kolejnego skoku.
- Przesuń się, grubasie!
Mortimer nie ruszył się nawet o odległość najmniejszego kraba.
- Nie lizałem cię! - podjąłem kolejną próbę przekonania Sino. Czy ona naprawdę nie wiedziała jak wygląda pocałunek, że samo zbliżenie pyska do pyska tak nazywała?
- Pocałujecie się w końcu? - spytała Naida. W jej głosie na szczęście nie było już wyczekiwania.
- Nie - odparłem szybko.
Sino spróbowała ominąć Mortiego i wykonała kolejny skok. Basior - na moje szczęście - zdążył przesunąć się w taki sposób, że wilczyca ponownie odbiła się od jego boku. Głośne warknięcie było jasnym znakiem, że nie miała zamiaru odpuścić. Nim zdążyła przepuścić kolejny atak, nauczyciel walki wykonał ruch łapą. Samica została zmuszona do wycofania. Mortimer odetchnął z ulgą.
- Macie zakaz zbliżania się do siebie do końca lekcji!
Przekrzywiłem łebek, wychylając się zza ciała brata.
- Sino i kto? - spytałem, jednak mój głos zatonął w dzikich wrzaskach Sinope. Wilczyca wyrywała się jak oszalała, lecz nie miała szans ze znacznie starszym i silniejszym nauczycielem. Na dodatek odpowiedzialnym za nauczenie nas walki. Dennen odciągnął ją z dala od grupy.
- ...Arza! - zawołał jeszcze nauczyciel. On też został zagłuszony przez krzyki i warknięcia samicy.
Z oddali nadszedł głośny wybuch śmiechu. Zerknąłem w tamtą stronę. Isa kręciła głową z rozbawieniem. Jeden moment i dostała w tę głowę łapą Infinite'a. Samica od razu zamilkła i oddała mu szturchnięciem w bark.
Odetchnąłem z ulgą. Zagrożenie zniknęło.

<c.d.n.>



środa, 4 grudnia 2019

Od Asgrima "Zawirowanie liczb" cz. 2

Marzec 2025
Wilczyca zaczęła znowu przesuwać agrest, tworząc jeszcze mniejsze kupeczki. Kilka kuleczek było szczególnie opornych, przez co samica warczała podirytowana.
- Czemu nie zmienisz formy na ludzką?
Zamarła.
- Nie wpadłam na to.
Odsunęła się od miejsca naszej nauki i już po chwili stała przede mną młoda kobieta. Założyła niesforne loki za uszy i usiadła, krzyżując nogi. Ludzie chyba nazywali ten sposób boreckim, aczkolwiek nie miałem pewności.
Szczeniaki wyraziły nagłe zainteresowanie nienaturalnie wysoką postacią, która zastąpiła ich matkę. Chyba pierwszy raz widziały ją w tej postaci. Przybiegły i zaczęły obwąchiwać gołe nogi Torance, na co ta zachichotała. Po chwili podniosła po kolei każde z nich. Yngvi polizała ją po twarzy.
- Pachniesz jak mama - stwierdził Yvar.
Roześmiałem się. Basiorek przeniósł na mnie skołowane spojrzenie.
- Gdzie mama? - spytał.
Wskazałem ruchem głowy na kobietę. Yvar zmarszczył brwi, po czym niepewnie wtulił się w koszulkę swojej matki.
- Dziwne - mruknął.
- Mama się wydłużyła! - zawołała nagle Yngvi. Ponownie przejechała noskiem po skórze Tori - I wyłysiała.
Torance nie powstrzymała wybuchu śmiechu. Yngvi wyszczerzyła ząbki zadowolona, że znalazła się w centrum uwagi. Yvar mruczał coś pod nosem, trąc pyszczkiem brzuch Tor. Z mojego pyska nie schodził uśmiech. Uwielbiałem takie chwile. Ukochana przechwyciła moje spojrzenie i wskazała dłonią na porzucony agrest.
- Nie licz, że uciekniesz od lekcji. Musisz dzisiaj załapać chociażby podstawy.
- A szczeniaki?
- Nie stanowią problemu.
Nachyliła się, żeby skończyć ustawiać kupki. Włosy wypadły zza jej uszu, co natychmiastowo wykorzystała Yngvi i złapała je w pyszczek. Tor pisnęła głośno. Yvar uciekł z jej brzucha, potykając się o własne łapy. Vi zrobiła wielkie oczy, nadal trzymając w ząbkach rudy lok. Szybko zmieniłem postać i wyciągnąłem go z jej pyszczka.
- Nic nie mów - syknęła Torance.
Uniosłem dłonie w poddańczym geście, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Jakżebym śmiał? - Zerknąłem w stronę Yngvi, która właśnie próbowała się cichutko wymknąć. Delikatnie uniosłem kosmyk włosów. - Vi, nie wolno gryźć sierści mamusi, kiedy tak wygląda.
Wilczyca pokiwała energicznie główką i zerknęła w stronę ziemi. Skinąłem, a wtedy zeskoczyła i od razu pobiegła w stronę brata.
- Atak z zaskoczenia! - krzyknęła, powalając go na ziemię.
- Kiedy krzyczysz, nie jest z zaskoczenia - zauważył Yvar, szybko uwalniając się spod łap waderki.
Obserwowałem ich przez moment, kiedy nagle poczułem, że ktoś stuka mnie w ramię. Odwróciłem się tak gwałtownie, że niemal uderzyłem głową o czoło Torance. Kobieta pisnęła cicho i wycofała na bezpieczną odległość.
- Uważaj trochę, co?
W odpowiedzi jedynie wyszczerzyłem kiełki. Tor westchnęła głośno. Wlepiła wzrok w kuleczki i przez chwilę przyglądała się im w skupieniu.
- Zapomniałam, co chciałam z nimi zrobić - stwierdziła w końcu.
Nie zdołałem powstrzymać parsknięcia śmiechem. Tak właściwie to nawet nie próbowałem.
- To nie jest zabawne - mruknęła. Uniosłem brwi. Na twarz Torance wkroczył uśmiech - Dobra, może trochę.
Jeszcze przez moment wpatrywała się w agrest, aż w końcu coś zaskoczyło w jej małej główce.
- Patrz uważnie - nakazała i zaczęła przesuwać kuleczki. Przy każdej z nich głośno mówiła jakąś liczbę. - Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć.
Przerwała. Poczułem na sobie jej spojrzenie, więc niepewnie uniosłem wzrok. Na razie nie było w tym nic trudnego. Miałem jednak przeczucie, że wystarczy kilka chwil, by wszystko się skomplikowało.
Czemu dałem się na to namówić?
Tori wskazała palcem na powstałą kupkę.
- Tutaj jest dziesięć kulek. Domyśliłeś się raczej, że z każdą kuleczką rosła ich liczba - powiedziała, a ja pokiwałem energicznie głową - Spróbuj to wszystko powtórzyć, dobrze?
Westchnąłem i tak jak przed chwilą Tor zacząłem przesuwać agrest. Początek był dobry, co do tego nie miałem wątpliwości. Biorąc jednak pod uwagę ciężkie westchnięcie Tor, gdy dotarłem do "osiemiu", koniec nie był taki piękny.
- Przed ósemką jest jeszcze siedem.
Złapała mnie za dłoń i z pomocą moich palców zaczęła ponownie przesuwać owoce, odliczając przy tym głośno. Zmarszczyłem czoło, próbując zapamiętać prawidłową kolejność.
Ćwiczyliśmy tak całą wieczność. Otrzeźwiła nas dopiero Yngvi, która przypadła do nas, narzekając, że jest głodna. Yvar stał kawałek dalej i gorliwie kiwał głową, potwierdzając słowa siostry. Wobec tego oświadczenia nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy przerwać lekcję liczenia. Nawet nie miałem sił udawać, że mnie to nie cieszy. Posiadanie dzieci bywało czasem prawdziwym wybawieniem.

<c.d.n.>

wtorek, 3 grudnia 2019

PODSUMOWANIE LISTOPADA 2019

Ten czas leci stanowczo za szybko.
Matulu, za kilka dni święta. Nie czujecie tego? Ja też nie.
Generalnie coś mi się zdaje, że przez to samo zamotanie w czasie też nie piszecie. Wow, odwlekałam poprawienie swoich opowiadań całe 2 tygodnie, choć myślałam, że to tydzień. Na czacie pustki, wszyscy zajęci nauką, przygotowaniami do świąt i innymi takimi.
(Właśnie się zorientowałam, że zapomniałam odpowiedzieć na wiadomości zainteresowanych moim ogłoszeniem, którzy napisali... 3 tygodnie temu. No pięknie.)
Mam nadzieję, że wszyscy jakoś stopniowo się ponownie wbijemy do rzeczywistości i odpowiedniej czasoprzestrzeni, bo póki co słabo to widzę. Wszyscy musimy wziąć się w garść i wrócić do pisania na czacie, bo to chyba główne, co nas zachęca do pisania. To, że inni też coś w tym samym czasie tworzą.
W sumie doszliśmy do tego już dość dawno.
Kolejną sprawą, jaką chciałam dorzucić od siebie, to że właściwie aktualnie trwa event, a część z Was mogła o tym zapomnieć. Otóż pragnę przypomnieć, że co 4 miesiące WMK wybiera się do BK, a raczej grupa chętnych. Także jeśli ktoś jest zainteresowany to zapraszam do umówienia serii opowiadań. Ja postaram się machnąć coś niebawem, a konkretniej opowiadanie zamykające poprzednią serię fabularną z BK (tak, nadal tego nie zrobiłam. Kolejny argument za tym, że jestem adminem roku), a następnie... wow, ciąg dalszy historii naszego ulubionego bohatera, a mianowicie Elvina.
Chyba powinnam stworzyć oddzielną zakładkę do opisów wszystkich bohaterów z BK, z racji tego, że możemy lądować tam co roku. Nowi mogliby się nie zorientować o co chodzi i o czym my wygadujemy.
O ile jacyś nowi by się znaleźli.
Miejmy nadzieję, że jednak się znajdą.

To już chyba wszystko co miałam do powiedzenia. Życzenia świąteczne dostaniecie później, więc jedyne czego mogę Wam teraz życzyć, to powrotu do prawidłowej czasoprzestrzeni i pisania. Mamy maluuutko op. na grudzień. Nadal nie porzuciłam czelendżu, że musicie mnie przegonić. W listopadzie wygrałam. Hehe.

Administratorka bloga
Navri/Kai/Dante/Joel/Hitam/Mortimer/Eterna/Ismanise/Sinope/Gwidon/Erastus/Trevenic
WCK
Crane: 3+1 = 10
Hitam: 0+0 = 0
---------------------------------------------
Lind: 10+0 = 10 <--- Beta
Naida: 4+4 = 8
Mortimer Treunis: 1+4 = 5
Gluck: 2+3 = 5
Eterna Alvarelle Venris: 2+2 = 4
Ismanise: 3+1 = 4
Morgan: 1+2 = 3
Magnus Arvid Eriksen: 1+1 = 2 <--- Gamma
Leah: 1+1 = 2 <--- Delta
Sileenthar: 1+1 = 2
Sinope: 2+0 = 2
Torance: 2+0 = 2 
Theodore Treunis: 0+1 = 1
Kai: 0+1 = 1
Asgrim: 1+0 = 1
Navri: 1+0 = 1
Dante: 1+0 = 1
Joel Treunis: 0+0 = 0
Exan Treunis: 0+0 = 0
Trevenic Treunis: 0+0 = 0
Gwidon Treunis: 0+0 = 0
Erastus Treunis: 0+0 = 0
Yvar: 0+0 = 0
Yngvi: 0+0 = 0
Za zostanie Betą dostaje się 15 SG i 40 pkt., Gammą 10 SG i 30 pkt., a Deltą 5 SG i 20 pkt.
---------------------------------------------
OKRES PRÓBNY
Eterna Alvarelle Venris (próbny od 20.04): 10/18 okres próbny ukończony!
Mortimer Treunis (próbny od 20.06): 7/16 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 1 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Theodore Treunis (próbny od 20.06): 2/16 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 1 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Exan Treunis (próbny od 20.06): 2/16 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 2 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Ismanise (próbny od 11.07): 4/12 okres próbny ukończony!
Sinope (próbny od 05.08): 2/10 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 5 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Trevenic Treunis (próbny od 16.09): 0/5 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 2 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Gwidon Treunis (próbny od 16.09): 0/5 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 3 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Erastus Treunis (próbny od 16.09): 0/5 (maksymalnie do końca miesiąca do napisania 3 op. Jeśli się nie wyrobisz z co najmniej połową – nad Twoim losem zastanowi się wataha poważnie uwzględniając wyrzucenie.)
Morgan (próbny od 28.09): 3/4 okres próbny ukończony!
Naida (próbny od 12.10): 8/3 okres próbny ukończony!
Yvar (próbny od 14.10): 0/3 (czas na nadrobienie do 14.01! Wtedy od razu będzie przyjęty; jeśli nie – maksymalny czas jest do końca miesiąca; jeśli będzie brakować 2 op. lub mniej mogę dać czas do kolejnego miesiąca)
Yngvi (próbny od 14.10): 0/3 (czas na nadrobienie do 14.01! Wtedy od razu będzie przyjęty; jeśli nie – maksymalny czas jest do końca miesiąca; jeśli będzie brakować 2 op. lub mniej mogę dać czas do kolejnego miesiąca)
Sileenthar (próbny od 12.10): 2/3 (czas na nadrobienie do 12.01! Wtedy od razu będzie przyjęty; jeśli nie – maksymalny czas jest do końca miesiąca; jeśli będzie brakować 2 op. lub mniej mogę dać czas do kolejnego miesiąca)
Gluck (próbny od 27.10): 5/3 okres próbny ukończony!
---------------------------------------------
Aktywność właścicieli postaci:
Nagroda w postaci 5 SG, 4 SG oraz 3 SG dla każdej z postaci [od których pojawiło się op.] najaktywniejszych osób w watasze.
Wrona: 8 (po 5 SG dla Joela, Kai'ego, Mortimera, Eterny, Navri, Ismanise, Sinope, Gwidona, Trevenica i Erastusa)
Altanka: 4 (po 4 SG dla Naidy i Exana)
Thor: 3 (po 3 SG dla Torance, Edel, Asgrima i Morgana)
Sticky: 3 (po 3 SG dla Glucka)
Lejek: 3 (po 3 SG dla Leah, Magnusa i Sileenthar)
Lindor: 1

Dodaję po 6 pkt. umiejętności i 3 pkt. mocy każdemu wilkowi (jak to zawsze czynię po podsumowaniu) za kolejny miesiąc członkostwa.