czwartek, 12 września 2019

Od Lind "Poszukiwania w skałach" cz. 1 (cd. Asgrim)

Wrzesień 2024
- Pierzasta, co Chudy tam robi pośród tych skał? - spytał Ting. 
Podniosłam wzrok znad udźca świeżo upolowanej sarny. Co prawda zdobycz należała do Leah, ale wadera zgodziła się trochę ze mną podzielić. Dostałam moją ulubioną część.
- Kto, Asgrim? - Zmrużyłam oczy. Mój przyjaciel faktycznie skakał po stosunkowo niskich, kamiennych wzniesieniach, znajdujących się u podnóża tutejszych gór. - Powiem ci szczerze, nie mam pojęcia.
Odgryzłam jeszcze kawałek mięsa i wytarłam pysk łapą. Następnie ruszyłam w stronę basiora, by spytać, czym się tak właściwie zajmował. Tymczasem Ting dalej obserwował sytuację z daleka, nie schodząc z gałęzi drzewa. Z Baldorem było podobnie, z tą różnicą, że on siedział na ziemi; pod pochylonym pniem.
- Hej, As - zawołałam, żeby zwrócić uwagę wilka. 
- Cześć Lind - uśmiechnął się szeroko basior. - Co tam, przyszłaś popodziwiać najprzystojniejszego wilka w watasze? Przecież wiesz, że jestem zajęty. 
- Przyszłam spytać czym konkretnie jesteś zajęty - mruknęłam z uśmiechem. 
- A, w sensie, że tutaj - As spojrzał na skałę, na której akurat stał. - Próbuję ćwiczyć swój drugi żywioł. 
- Ziemię, tak? 
- Yhym - przytaknął. 
- I jak konkretnie ćwiczysz? - kontynuowałam. Jednocześnie przywołałam skrzydła z wiatru, odbiłam się od ziemi i wylądowałam obok basiora. 
- Podobno niektóre wilki posiadające ten żywioł mogą wyczuwać, czy w skale kryją się jakieś rudy, albo kamienie szlachetne. Jestem pewien, że to rozgryzłem - Podniósł dumnie głowę. - I na sto procent coś jest tutaj - Uderzył pazurami w skałę pod naszymi łapami. 
- O... to całkiem ciekawe - Pokiwałam głową. 
- A masz jakiś sposób, żeby sprawdzić tę swoją teorię, Chudy? - odezwał się nagle Ting. 
Drgnęłam, zaskoczona. Nie zauważyłam, że kiedy sobie tak gawędziliśmy, Odmieniec zdążył podejść bliżej nas. 
- No... cóż... - zawahał się As. - Wiem, może wy mi pomożecie? - zaproponował. 
- Ja jestem na tak - odparłam bez namysłu. 
Ting wyciągnął z plecaka jedną ptasią czaszkę na kiju i zapukał jej dziobem w cały czas omawianą skałę. 
- Wątpię, że coś wskórasz, Pierzasta. - Wyprostował się. - Ale możesz próbować, chętnie popatrzę - mruknął złośliwie. 
- Pff, też mi coś - prychnęłam.
- Hej, a może ten wasz z młotem mógłby pomóc? - odezwał się znów Asgrim. - Wygląda na silnego Odmieńca. 
- To już brzmi lepiej - Ting pokiwał głową. 
Strażnik Wichury zsunął się po stromym zboczu skały i podbiegł do "swojego kuzyna". Tymczasem ja usiadłam na ziemi z niezadowoleniem wymalowanym na pysku. 
- Hej, nie że wątpię w twoje siły, Lind - mruknął As pokrzepiająco. - Ale Ting pewnie zwrócił uwagę, że to wielkie skały. W sumie już część góry. Może gdyby w grę wchodziły pojedyncze głazy...
- Nie kontynuuj - burknęłam, patrząc przed siebie. 

Jeszcze im pokażę, że moje moce w żadnej sytuacji nie są bezużyteczne.
Chwilę jeszcze musieliśmy poczekać, zanim Ting przekonał Baldora do ruszenia tego kolczastego zadka. Kiedy wreszcie oba Odmieńce wdrapały się do nas na skały, Asgrim wskazał Strażnikowi Lasu, gdzie powinien uderzyć. Baldor obejrzał dokładnie te miejsce, poruszył ramionami i wyprostował się. W międzyczasie Ting zalecił naszej dwójce cofnięcie się. 
Większy Odmieniec złapał młot także drugą łapą, uniósł go nad głowę i wreszcie uderzył. Dookoła poniósł się echem potężny grzmot, jak podczas burzy. Potem nastąpiło kolejne uderzenie i tak samo parę następnych. Przy drugim razie utworzyłam dookoła siebie barierę, która miała stłumić chociaż część tego hałasu, ale w moich biednych uszach i tak już dzwoniło. Auć... 
Po chwili Baldor przestał rozbijać skałę młotem. Zdjął lewą łapę z rękojeści i pochylił się nad swoim dziełem. Pomagając sobie wolnymi szponami, wielki Odmieniec zaczął wyłamywać coś z powstałej dziury w skale. Kiedy skończył, odwrócił się, by pokazać nam, co w ten sposób zdobył. 
- A niech mnie miałeś rację, Chudy - rzucił Ting, widząc w łapie Baldora kawałki drogiego kamienia. 
Spojrzałam na Asa. Basior wyglądał, jakby duma miała go zaraz rozsadzić od środka. 
- Dzięki, dzięki za pomoc - odezwał się wreszcie, wyszczerzony. - Te pierwsze kamienie możecie zachować. 
Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jego bezgraniczną radość. Chyba złość sprzed parunastu minut zaczęła mi przechodzić. Baldor wyciągnął przed siebie łapę ze zdobytymi odłamkami. Odebrałam je od niego i przyjrzałam się im pod światłem. Teraz nabierały czerwonawej barwy.

<Asgrim?>

Uwagi: brak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz