czwartek, 23 kwietnia 2020

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 6

Kiedy tata powiedział mi, że niedługo będę mógł rozpocząć kolejne lekcje, byłem zachwycony. Polowania - choć interesujące - bywały naprawdę okropne. Yuki nie należała do najmilszych wader. Wolałbym, żeby to tata mnie uczył. Z pewnością potrafił polować. Był przecież niesamowity!
Nie chciałem jednak rezygnować z lekcji. Może kiedy naprawdę zacząłbym chodzić na te prawdziwe... Ze wszystkimi szczeniakami, a nie tylko Eunice i tym rodzeństwem, które do nas ostatnio dołączyło.
- Tatooo... - Szturchnąłem starszego basiorka w łapkę. Ostatnio sporo urosłem i mój nosek znajdował się już prawie w jej połowie! - Jak myślisz co będziemy robić na tej całej logice?
Tata potrząsnął delikatnie głową i uśmiechnął się nieznacznie. Chyba wyrwałem go z jakiegoś zamyślenia, ale nie wyglądał na złego. Tak właściwie wyglądał o wiele weselej. Kiedy myślał, miał często bardzo smutną minę. Ciekawiło mnie o czym myślał, ale zawsze mówił tylko, że to nic ważnego. Wierzyłem mu, ale nie rozumiałem czemu nieważne sprawy tak bardzo go smuciły. To nie miało sensu!
- Nie wiem, Morgan. To już zależy od waszej nauczycielki.
- A jaka ona jest? Podobno trochę dziwna. I pani Navri jej nie lubi. Emerald mi mówił, że Chase mu mówił, kiedy on zaczynał naukę.
Tata pokiwał głową. Wyglądał jakby mnie nawet nie słuchał, więc szturchnąłem go jeszcze raz łapkę.
- Niestety, ale jej nie znam. Będziesz musiał sam ocenić.
Uśmiech zamarł na moim pysku. Wolałem wiedzieć już teraz!
- Na pewno nie jest taka zła - dodał i spojrzał w niebo. Również zerknąłem w tamtą stronę. Słoneczko zbliżało się do miejsca, które według taty oznaczało rozpoczęcie lekcji.
- Idziemy już? Nie spóźnimy się, prawda?
- Nie spóźnimy - Basior rozciągnął się. - Ktoś z twoich kolegów też idzie na lekcję?
Przekrzywiłem łeb.
- Emerald na pewno nie, a Kaiju i Eunice wczoraj mówili, że nie wiedzą... - Zamilkłem na moment. Wyobrażałem sobie pyszczki wszystkich moich znajomych, którzy mogli już chodzić na takie zajęcia - Nikaella chyba... Pani Adora jest jej mamą.
Tata pokiwał z powagą głową i ruszył w odpowiednią stronę. Czym prędzej pobiegłem za nim. Jak zwykle moje łapy zakopywały się w gorącym piasku. Zapragnąłem wejść do wody i schłodzić nagrzane ciało. Nie lubiłem tej pory dnia. Było okropnie gorąco!
Szybko dotarliśmy w to samo miejsce, gdzie zwykle spotykaliśmy się z panią Yuki. Jednak tym razem to inna wilczyca nad nami górowała. Obok niej stała już Nikaella. Poza nimi nie było nikogo. Skoczyłem na tatę i polizałem jego pyszczek. Samiec przejechał językiem pomiędzy moimi uszkami.
- Uważaj na siebie - powiedział. - Powodzenia.
Skinąłem głową. Miałem zamiar sobie poradzić. Chciałem, żeby tata był ze mnie bardzo dumny.
- Do potem! - zawołałem jeszcze i czym prędzej pobiegłem w stronę wilczyc. Na moim pyszczku widniał uśmiech. Nie mogłem się doczekać!
Zatrzymałem się tuż przed nimi i szybko się przywitałem, kłaniając się nauczycielce.
- Dzień dobry. Jesteś Morgan, tak? - spytała Adora.
Przytaknąłem niepewnie. Nie wiedziałem, skąd znała moje imię. Ciekawiło mnie, czy to dzięki temu, że tak zna się na tej całej logice... Nim jednak zdążyłem zadać jakiekolwiek pytanie, wilczyca ponownie się odezwała.
- Nikaella mi powiedziała, że przyjdziesz.
- Czyta pani w myślach?
- Nie. Niektóre rzeczy da się wyczytać z wyrazu pyska bądź drobnych gestów. Kiedy wypowiedziałam twoje imię zamarłeś i otworzyłeś szerzej oczy. Po chwili je zmrużyłeś, najpewniej zastanawiając się nad tym, że użyłam go, chociaż nigdy nie rozmawialiśmy. To jasne jak słońce - wyjaśniła wilczyca. 
Otworzyłem pyszczek. Chłonąłem każde słowo jak mech wodę. To było niesamowite!
- Jest takich znaków więcej? 
- Oczywiście - Adora pokiwała głową. - Otwarcie pyszczka sugeruje zdziwienie bądź zafascynowanie danym tematem.
- To też wchodzi w skład logiki? - wtrąciła Nikaella.
Dobre pytanie.
- Jak najbardziej. 
Nie zdołałem opanować uśmiechu. Ta logika coraz bardziej mi się podobała.
- A będziemy się o tym uczyć teraz? - zapytałem. Miałem ogromną nadzieję, że tak. Byłoby super wiedzieć, co znaczą takie drobne gesty. To było jak czytanie w myślach, ale bez magii!
- Mamo, możemy? - poparła mnie Nikaella.
- Miałam zamiar zadać wam kilka zagadek - Pani Adora spojrzała to na mnie, to na swoją córkę. Milczała przez kilka chwil, aż w końcu westchnęła. - Niech wam będzie. To lekcja dodatkowa, więc mogę sobie pozwolić na zmianę harmonogramu.

Od Eterny "Zazdrość" cz. 2

– Pospiesz się – parsknęła zniecierpliwiona Yuki.
Eterna nie spuszczając wzroku z rudej waderki odłożyła pod łapy nauczycielki kilka krótkich nożyków, które kilkanaście minut temu przekazał jej Bezumstvo.
– Nie jest to wiele, ale powinno wystarczyć – mruknęła pod nosem Yuki – Nie chce mi się czekać na resztę grupy, zatem zaczynajmy!
Mortimer pogalopował czym prędzej do grupy. Sprawiło to Eternie nie lada satysfakcję. Rzuciła ostatnie, pełne wyższości, spojrzenie w stronę rudej wadery, po czym wróciła wzrokiem do nauczycielki.
– Dzisiaj będziecie się uczyć jak używać noży do rozcinania jedzenia. Zajęcia te są skierowane głównie do tych szczeniąt, które potrafią się zmieniać w człowieka. Kto umie?
Spojrzenia wszystkich szczeniąt powędrowały w stronę Treunisów. Była to kolejna okazja dla Eterny, aby powpatrywać się w Mortiego. Wyglądał tak niewinnie... W dodatku kompletnie nie zdawał sobie sprawy ze spojrzenia wadery.
 – W takim razie będzie to dla was lekcja pokazowa. Wasi koledzy pokażą wam jak trzymać nóż, a ja im powiem jak kroić. Waszym zadaniem jest to zapamiętać i wykorzystać w razie takiej konieczności. (I jeśli kiedykolwiek się nauczycie przemiany...) Lub poinstruować waszych opiekunów, jeśli by się okazało, że tego nie potrafią – ostatnie zdanie powiedziała pospiesznie. Jej zabiegany wzrok zasugerował Eternie, że większość wilków w stadzie jednak nie potrafi rozcinać za pomocą noża własnego jedzenia...
– M-my? Nóż? – wydukał Morti. Theo jak zwykle podzielał obawy brata. Exan zaś nie wyglądał na szczególnie przejętego tym zadaniem.
– Co jak zrobimy sobie krzywdę? – wtrącił Theo.
– Jesteście już dużymi chłopcami, więc nie zrobicie – odparła twardo Yuki.
– No właśnie! – pisnęła Naida. Eterna przyjęła jej obecność z pewną dozą zniesmaczenia. Niemal zapomniała o jej istnieniu. Przynajmniej chciała zapomnieć.
Miała nadzieję, że w dorosłym życiu już nigdy nie będzie musiała mieć z nią kontaktu.
Mortimer, Exan i Theodore niechętnie zmienili się w ludzi. Yuki wepchnęła im do rąk noże. Morti wyglądał z całej trójki na najmniej uszczęśliwionego. Eterna patrzyła na niego, chcąc go jakoś zachęcić do działania, ale nadal nawet na nią nie patrzył.
Jako ludzi chłopiec Morti miał bardzo puszystą burzę loków. Miały kolor zbliżony do brązowych odcieni na futrze. Może odrobinę bledsze i bardziej pochodzące pod złoto. Twarz miał całkiem okrągłą, a oczy zielono-szare. Theo zaś miał włosy koloru ciemnego blond, a Exan podobne do Mortiego, ale proste i bardziej rudawe. Morti też był najmasywniejszy z chłopców. Miał pulchne rączki. Eternę najbardziej zainteresowała jego koszulka - tym razem miał na niej jakiegoś zielonego gada o długiej szyi. Co to dokładnie było? Nie miała pojęcia.
– Bardzo dobrze – mruknęła Yuki, zmuszając ostatniego z braci do trzymania noża – Naida, Emerald Infinite i Nikaella – idźcie coś upolować. Nie ważne co, byle szybko!
Szczeniaki rozbiegły się. Eternie ulżyło z powodu braku Naidy w pobliżu. Ostatnie zagrożenie dla niej i Mortiego minęło.
– Nóż trzeba w większości przypadków trzymać mocno. Do rozcięcia skóry wystarczy jedno stanowcze pociągnięcie. Problem zaczyna się w przypadku krabów oraz łuskania ryb.
W tym momencie wrócił dumny Emerald. Yuki rzuciła mu krótką pochwałę, po czym uniosła jego zdobycz – dość grubą rybę o srebrnych łuskach.
– Wspominałam o łuskaniu ryb. Możemy od tego zacząć naszą lekcję.
Usiadła na piasku i podstawiła swój ostatni, czwarty nóż "pod łuskę". Pociągnęła raz, a łuski zaczęły schodzić. Krew, która lała się z ryby od kiedy Emerald ją nadgryzł zalewała teraz ludzkie dłonie Yuki. Zdawała się nie zwracać na to uwagi.
– Należy trzymać rybę mocno, bo pokryta jest śluzem. Jeśli się nam wyślizgnie z ręki, możemy sobie uciąć palce – Nie podniósłszy głowy, skrobała dalej – Musimy się też upewnić, że jest martwa. Jeśli zacznie wierzgać, również możemy się przypadkiem zamachnąć i drasnąć palce.
Szczeniaki obserwowały poczynania nauczycielki. Jedne ze zgrozą w oczach, inne z czystym zainteresowaniem.

<C.D.N.>

>> Następna część >>