piątek, 19 kwietnia 2019

Od Leah "Pierwsze wiatry"

Czerwiec 2023 r.
W drodze od kilku godzin. Dopiero wtedy uderzyła mnie tęsknota. Nie przypuszczałam, że aż tak zżyję się z tym miejscem... Kiedy minął cały ten czas? 
Nigdy bym nie podejrzewała, że skończę podróżując na grzbiecie smoka w poszukiwaniu nowego domu. Najgorszy był start i pierwsze minuty. Myślałam, że mając doświadczenie w powietrzu poradzę sobie choć trochę lepiej od innych wilków, ale chyba się przeliczyłam. Niemal zsunęłam się z grzbietu Passera, a uratowało mnie tylko to, że udało mi się zahaczyć o jedną ze skrzyń. Później było w miarę stabilnie.
Wielkim plusem podróży na smoczym grzbiecie, przynajmniej dla mnie, był zacinający na tych wysokościach wiatr. Świszczące w uszach podmuchy zbijały gorąco i dawały mi poczucie przyjemnego chłodu. Podejrzewałam, że dla innych to trochę uciążliwe, ale mi jak najbardziej odpowiadało, a przynajmniej do momentu, gdy pozostawałam w wilczej formie. Ludzkie ciało dużo gorzej znosiło niską temperaturę, ale o wiele łatwiej było się utrzymać. 
Kolejną zaletą były zapierające dech w piersiach widoki pod nami. Ogromne połacie lasów, malownicze jeziora i górskie stoki w promieniach słońca, a nad nami, gwóźdź programu, barwne chmury, płynące powoli po niebie. Coś niesamowitego.
Pomimo wrażenia jakie wywarły na mnie mijane krajobrazy z ulgą przyjęłam wiadomość o kilkugodzinnej przerwie. Zsunęłam się na ziemię, podziękowałam Passerowi i ruszyłam przed siebie, by trochę rozprostować nogi. Okolica nie różniła się zbytnio od tego co pozostawiliśmy za sobą, odniosłam tylko wrażenie, że rośliny są trochę mniejsze, a drzewa, z przewagą iglastych, rosły znacznie rzadziej. Trawa była tak wysoka, że stojąc wyprostowana ledwie byłam w stanie się rozejrzeć. Trochę zaniepokoił mnie ten fakt, ciężko będzie patrzeć pod nogi. Może w tej okolicy żyją jadowite węże albo stworzenia pokroju demonicznych zwierząt? 
Wolałabym się o tym nie przekonywać na własnej skórze.
Z uwagi na porę obiadową zwołano naszą grupę polowań. Od czasu kiedy zmieniłam pełnioną funkcję zaszły pewne zmiany w składzie, jak na przykład objęcie stanowiska przywódcy przez Tori i pojawienie się Bezumstvo. Idealnie czarny basior znacząco wyróżniał się nawet przy nieco ciemniejszych wilkach z dawnej Watahy Czarnego Kruka. Błyskał białymi kłami w trochę głupim uśmiechu, przysiadłszy na udeptanej murawie. Usiadłam kawałek dalej, starając się nie zapomnieć o przestrogach dotyczących rozmowy z tym osobnikiem. Jak dłużej się nad zastanowić, to trochę przykra historia. Nie móc z nikim normalnie porozmawiać…
Ktoś już wcześniej wytropił pokaźne stado saren, więc jedynie szybko omówiliśmy taktykę i natychmiast wyruszyliśmy w drogę. Zwierzęta w tym miejscu nie były aż tak czujne, ich grupa była też znacznie większa niż te, które spotykaliśmy na starych terenach. Dotarliśmy do nich już po kilkunastu minutach. 
Stawiliśmy się w ustalonych punktach. Miałam dobry widok na stado, stojąc w trawiastej gęstwinie pod cieniem powalonego pnia, nad niewielkim stawem, przy którym zwierzęta właśnie zaspokajały pragnienie. Czekałam w napięciu na sygnał do ataku stojącej niedaleko Torance. Przestąpiłam z nogi na nogę, czując jak adrenalina zaczyna buzować w moich żyłach. Nagle poczułam jak następuję na coś ostrego, a przez moją łapę jakby przeszedł prąd. Z trudem powstrzymałam się od warknięcia, zerknęłam w dół na sprawcę bólu. Moim oczom ukazał się niewielki kamień o ostrych krawędziach i specyficznym, niebiesko-różowym połysku. Był śliczny, srebrzysta barwa przywodziła na myśl taflę jeziora. Postanowiłam powrócić w to miejsce po polowaniu i go zabrać. Powoli uniosłam głowę, ponownie zastygając bez ruchu.
Padła komenda. Spłoszone sarny obejrzały się w kierunku z którego dochodził dźwięk, w tym samym momencie wystartowaliśmy. Płowe parzystokopytne wystrzeliły przed siebie… śmiesznie powoli. Prawie dawałam im fory.
Wkrótce do akcji włączyli się atakujący i zabijający, a koniec końców padło aż osiem saren, jak skomentował to ktoś orientujący się w sztuce liczenia nieco lepiej ode mnie. Doskonały wynik. 
Tak jak postanowiłam po posiłku powróciłam nad stawek i ponownie odszukałam srebrny kamień. Było w nim coś hipnotyzującego. Nie spiesząc się zbytnio powróciłam do miejsca, gdzie rozbiliśmy obóz.

Uwagi: Brak.

Od Crane'a "Na chwilę przed odlotem" (C.D. Edel)

Czerwiec 2023
Odkręciłem butelkę i wsunąłem pod bieżącą wodę Wodospadu. Parę razy przepłukałem naczynie. Nie wiem co w nim kiedyś trzymano, może jakiś eliksir, może tylko pospolite zioła, ale na wszelki wypadek pozbyłem się resztek. Kto wie, czy woda, którą chcę zdobyć nie zareaguje na inne odczynniki. Nie chciałbym żeby straciła swoje właściwości. 
Wziąłem butelkę w pysk i ruszyłem dalej w znanym mi kierunku. Czułem się trochę nieswojo, wkraczając znów na tę ścieżkę. Kojarzyła mi się ona tylko z eliminowaniem zagrażających mi osobników.
Już kilka wilków przecież tędy prowadziłem. A potem... każdego z nich wpychałem do Jeziora Zapomnienia...
Spuściłem nieznacznie wzrok. Przez chwilę dosięgnęło mnie coś na kształt poczucia winy. Natychmiast odpędziłem te myśli. Zrobiłem co musiałem - powiedziałem sobie. Najważniejsze, że nikt o tym nie wie.
Po jakimś czasie dotarłem nad wspomniany zbiornik wodny. Lśniąca tafla delikatnie falowała, stwarzając pozór zupełnie niegroźnej. Położyłem butelkę na ziemi i podszedłem do jednego z pobliskich drzew. Szybko znalazłem odpowiednio długi konar i odłamałem go od pnia. Nie wymagało to nawet dużego wysiłku; był uschnięty i już naruszony przez wichury. W rozwidlony koniec gałęzi wcisnąłem odkręconą butelkę. Upewniwszy się, że naczynie nie wypadnie, wziąłem konar w pysk i powoli podszedłem nieco bliżej brzegu. Wyciągając szyję, użyłem swojego patentu, by nabrać wody, na której tak mi zależało. Już za pierwszym podejściem napełniłem szklane naczynie po brzegi. Następnie bardzo powoli i bardzo ostrożnie wycofałem się, nie ruszając głową. Oparłem konar na jakimś kamieniu i wypuściłem z pyska. Westchnąłem z ulgą, widząc, że niczego nie rozlałem. Usiadłem na ziemi i spojrzałem w niebo. Teraz nadszedł czas na małą próbę cierpliwości. Muszę czekać, aż woda na zewnątrz butelki wyschnie, bym mógł w ogóle ją dotknąć. 
Pilnowałem, by nie rozkojarzyć się, ani tym bardziej nie przysnąć. Nawet na chwilę nie opuszczałem uszu, które pierwsze powiadomiłyby mnie o ewentualnej obecności kogoś jeszcze. Uznałem że lepiej zachować w tajemnicy, czym będzie zawartość tej butelki. Oby wilk, z którym będę dzielić kosz na bagaż nie zechciał tego pić. 
Po upływie parudziesięciu minut podszedłem do naczynia i dokładnie je obejrzałem ze wszystkich stron. Zdawało się być suche. Zdawało... Postanowiłem odczekać jeszcze trochę. Mam czas. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż wreszcie zdecydowałem, że jestem bezpieczny i mogę podnieść butelkę. 
Ze zdobytym zapasem wody z Jeziora Zapomnienia, ruszyłem szybkim krokiem z powrotem w stronę Gór. Najpierw zgarnę z jaskini Medalion Śmierci i kilka mało istotnych przedmiotów, a potem pójdę na Mniejszy Szczyt, gdzie pakowane są bagaże. Miejmy nadzieję, że nikt nie widział jak bardzo się oddaliłem podczas przygotowań do odlotu. 
***
Wkrótce wyszedłem ze swojego lokum i ruszyłem szlakiem ku górze.
Nagle zauważyłem w oddali kilka znanych mi wilków z Watahy Czarnego Kruka. Rozpoznałem pośród nich Volgę, więc natychmiast zawróciłem. Ten basior jest jednym z lekarzy; mógł rozpoznać butelkę, którą ukradłem ze Szpitala. Co prawda medycy zabierali stamtąd tylko niezbędne zapasy, nic nie wskazywało an to, że zechcą zgarnąć także te na wpół puste naczynie... ale lepiej nie będę się chwalić, iż w tej sytuacji ja się nim zaopiekowałem. Gdyby te resztki które z niej wypłukałem okazały się być cenne, albo rzadkie... mógłbym mieć problem z wytłumaczeniem sytuacji. Szybko wróciłem do swojej jamy i poczekałem tam, aż grupka przejdzie obok. Dla niepoznaki udałem, że czegoś szukam pośród uschniętych liści i innych śmieci walających się po jaskini. Wygląda na to, że będę musiał omijać szerokim łukiem większość wilków, które często przebywają w Szpitalu. Wyrzucałem sobie w myślach, że przecież wystarczyło kogoś poprosić o pustą butelkę. Nie musiałbym się teraz przed nikim chować.
Paręnaście minut później przyszedłem na miejsce, gdzie już lądowały smoki, którym przywiązywano na grzbiet kosze z naszym dobytkiem. Wyminąłem kilka kręcących się tu wilków. Wtem usłyszałem znajomy głos. 
- Crane? - jego właścicielką była Lind. 
- Cz... cześć - wymruczałem w odpowiedzi. Mówiłem trochę niewyraźnie przez butelkę i Naszyjnik Pożywienia trzymane w pysku. 
- Tylko tyle bierzesz? - spytała i spojrzała na mój szalik. W obawie, że widać spod niego Medalion Śmierci (który przywiązałem do Medalionu Nieśmiertelności) zrobiłem to samo. Na szczęście uwagę wadery zwrócił tylko Medalion Giętkiego Kota, znajdujący się nad kawałkiem materiału.
- Tak - odparłem krótko. 
Chciałem ruszyć dalej, ale zatrzymałem się, kiedy usłyszałem kolejne pytanie wilczycy.
- Na którym smoku lecisz? 
- Nie wiem... - Zamurowało mnie. - Już wiadomo kto na którym smoku leci?
- Już od dawna - odparła wilczyca, zdziwiona poziomem mojego niedoinformowania. Ja sam jednak byłem bardziej zszokowany. Spojrzałem na nią nie wiedząc, co powiedzieć.
- Chodź, pomogę ci dowiedzieć się, gdzie jeszcze są wolne miejsca - zaoferowała, a raczej zarządziła wadera.
Poczułem delikatne popchnięcie wiatrem w kierunku, w którym pobiegła. Chcąc, nie chcąc ruszyłem za nią, nadal nie wierząc, że to całe ustalanie miejsc na konkretnych smokach, umknęło mojej uwadze. Nie miałem pojęcia, jak do tego doszło.
Następne chwilę upłynęły dosyć szybko. Krążyłem razem z Lind po najbliższej okolicy i czekałem aż skończy wszystkich wypytywać o miejsce dla mnie. Nie wyłapałem szczegółów żadnej z tych rozmów. Byłem zbyt rozkojarzony, a do tego każda konwersacja trwała mniej niż minutę. Przeszkadzały mi tylko spojrzenia rozbawionych wilków, które zbierałem.
Wreszcie moja znajoma zaprowadziła mnie do wyjątkowo małej smoczycy o różowo-srebrnych łuskach. Samica akurat leżała i odpoczywała. Podniosła głowę, słysząc jak Lind woła ją po imieniu. 
- Diligitis! To prawda, że masz na razie tylko jednego pasażera? - spytała wadera.
- Prawda - padła krótka i rzeczowa odpowiedź. 
- A masz przewozić dwóch? - pytała dalej moja koleżanka. 
- Mhm.
- Fantastycznie! - wilczyca wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - To jest Crane - skinęła na mnie. - Wygląda na to, że będzie tym brakującym pasażerem.
Uśmiechnąłem się, lecz było to wymuszone. Nadal nie było mi do śmiechu. Ta smoczyca wyglądała na dosyć wątłą i słabą w porównaniu do pozostałych uczestników wyprawy tego gatunku. Ten kontrast nie napawał mnie optymizmem.
- Z kim jeszcze będę leciał? - spytałem wreszcie, odkładając butelkę z wodą i Naszyjnik Pożywienia na ziemię. 
- Z Edel - oznajmiła Diligitis, uśmiechając się i mrużąc oczy. 

<Edel>

Uwagi: Brak.

Od Joela "Niebieski agrest"

Lipiec 2023 r.
Tego dnia strasznie się nudziłem. Dwu lub trzydniowy postój. Brzmi nieźle, co nie? Tylko na pozór. Większość watahy zajmowała się czymś... Sam nie wiedziałem czym. Nudziłem się i jednocześnie nic nie chciało mi się robić. Dziwne uczucie, ale chyba tak właśnie działała na mnie ta podróż. Oduczyłem się pracować i teraz niezły ze mnie leń. Z Yuki zresztą było nie lepiej, z tym, że ona przynajmniej miała dla tego uzasadnienie. Jej brzuch rósł w zastraszającym tempie. Teraz gdy sobie drzemała leżałem i po prostu obserwowałem leniwe ruchy, które wykonywały aż trzy ktosie pod jego skórą. Umiałem sobie wyobrazić ich przewracanie z boku na bok, przebieranie łapkami... Za nastolatka nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić, aby zaszła ze mną w ciążę wilczyca. Brzmiało to jak ostra zoofilia. Z tym, że wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jestem wilkołakiem. Sytuacja zaszła taka jaka jest, a moją partnerką została magiczna wilczyca i czekamy na stado szczeniąt. Brzmiało jak z bajki.
Ostatecznie sam o mały włos nie usnąłem, więc aby się czymś zająć i nieco rozbudzić, postanowiłem udać się na zbieranie jakichś owoców leśnych. Z tego co słyszałem, było tutaj dość sporo krzewów poziomek i jeżyn. Jakaś znudzona leżeniem wadera uplotła z gałęzi koszyczek, a gdy zapytałem ją, czy mogę go pożyczyć, od razu się zgodziła. Powiedziała nawet, że mogę go sobie wziąć w zamian za garść poziomek. To nie brzmiało jak coś trudnego, więc zgodziłem się na taki układ. Przynajmniej miałem coś, do czego mogłem na spokojnie gromadzić swoje zbiory.
Niestety wilki, które mnie przekonywały o bogactwie krzaków owoców leśnych nieco mnie oszukały lub same najpierw je ogołociły z owoców. Nie byłem zbyt zadowolony z tego powodu, ale dalej dzielnie zmierzałem przez las, z nadzieją, że trafię w miejsce, w którym nikogo jeszcze nie było i uzbieram przynajmniej tę garść poziomek. Bądź dwie lub trzy, żeby starczyło jeszcze dla mnie i Yuki.
Jednak im dalej zmierzałem, tym bardziej czułem, że to bez sensu i szukam czegoś, czego nie ma. Zatrzymałem się dopiero przy jakiejś wartkiej rzece i przeszło mi przez myśl, że nie powinienem się aż tak oddalać od stada. Warknąłem pod nosem kilka nieprzyjemnych słów, przykucnąłem z zamiarem napicia się wody, ale wtedy przypomniałem sobie, że nie mieliśmy tego robić, bo zbieracze jakoś ją filtrowali, zanim nam podali. Z tym gorszym humorem wyciągnąłem rękę ze strumyka i otrzepałem ją.
To właśnie wtedy w odbiciu tafli wody zobaczyłem jakiś znajomy krzew. Z nową nadzieją skierowałem w tamtym kierunku głowę. To mi przypominało jakiś owoc, ale nie byłem pewien jaki. Krzaczek niczym malin, lecz z jakimiś niebieskimi kuleczkami. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, co to mogło być. Agrest! Co prawda niebieski, ale to zawsze mogło oznaczać jakąś odmianę, której nie znałem. Zadowolony zacząłem zbierać kuleczki do wiklinowego koszyka. Było ich więcej, niż mógłby się spodziewać. To skutecznie poprawiło mi nastrój. Może ta wadera woli agrest od poziomek?
Odgarniając kolejne listki zobaczyłem coś kolorowego w trawie. Tuż pod główną gałęzią krzewu agrestu. Zbliżyłem się, marszcząc brwi, a gdy upewniłem się, że znalezisko się nie rusza, postanowiłem do tego sięgnąć. Jak się okazało były to jaja. Wielkości kurzych, ale wymalowane w wymyślne kwiaty. Hibiskusy? Tak mi się wydawało. Do drugiej ręki wziąłem drugie z jaj i także się mu przyjrzałem. Na nim były prawdopodobnie stokrotki. Powinienem to odłożyć, czy może zabrać ze sobą? Nie wydawało mi się, aby kury mieszkały w lesie. Szczególnie takie, które znosiły jaja w hibiskusy i stokrotki.
Już miałem się podnieść z ziemi, kiedy zobaczyłem kątem oka jakąś sylwetkę. Z przerażenia omal nie wpadłem do rzeki. Dopiero łapiąc równowagę zorientowałem się, że to członek naszej watahy... Ale i tak miałem buty zalane wodą.
- Zebrałeś niebieski agrest. Nie zamierzasz go chyba jeść, prawda? - zapytał spokojnie Kai, który zaskoczył mnie jeszcze chwilę temu. Na moje policzki wstąpił rumieniec. Głupio mi było się przyznać, że taki właśnie miałem zamiar. Chyba nawet nie musiałem nic mówić, bo westchnął rozczarowany.
- Jest trujący. Dobrze, że na siebie trafiliśmy, bo inaczej osierociłbyś stadko szczeniąt.
Przełknąłem ślinę i pokiwałem głową. Wtedy jego wzrok powędrował ku dwóm nadal trzymanym przeze mnie jajom.
- Zbierasz? - zapytał.
- Co...? - spojrzałem na nie nieco zdezorientowany - Nie. A ty?
- Tak.
Nie wiedząc co z nimi zrobić, po prostu je do niego przysunąłem z nadzieją, że weźmie je w pysk czy coś... Wtedy coś mignęło, a ja miałem uczucie, że niemal mnie nie skróciło o głowę. Skończyłem z nieźle wytrzeszczonymi z szoku oczami. Jajka zniknęły.
- Dziękuję - odpowiedział grzecznie i zerknął pod krzaczek. Wtedy znowu strzeliły jasne snopy światła, a Kai się wygrzebał spod liści. Najwyraźniej to kontrolował...
- Ty chyba robisz jakieś tam czary mary... - Mruknąłem - Jeśli przyda ci się na coś ten agrest to możesz go wziąć.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze. Dziękuję raz jeszcze. Na pewno się przyda.
Tym razem się przygotowałem i zamknąłem oczy, aby nie zostać oślepionym. Gdy je otworzyłem tego przeklętego agrestu już nie było.

Wygrana: 4 jaja

Od Joela "Huczne wesele" cz. 1 (cd. Asgrim)

Sierpień 2023 r.
Yuki zdecydowała, że powinniśmy wziąć ślub póki jeszcze trwa lato. Wówczas mieliśmy wszystkiego pod dostatkiem, pogoda dopisywała, a poza tym reszta członków watahy pewnie byłaby chętniejsza do pojawieniu się na przyjęciu. Ponadto (jak sama powiedziała) nie miała zamiaru spędzać najważniejszego przyjęcia w jej życiu przy jednoczesnej konieczności zajmowania się niesfornym stadkiem swoich dzieci. Zdecydowanie wolała ślub wcześniej.
Przeszedłem się orientacyjnie po swoich bliższych znajomych, by zapytać kiedy by im pasowało takie przyjęcie i czy byliby skłonni do pomocy. Większość odpowiadała twierdząco i nie sugerowała żadnego konkretnego terminu. Mieliśmy wolną rękę. Czekali jedynie na znaki, kiedy byśmy chcieli to wszystko urządzić. Alfy także stwierdziły, że musimy się organizować sami oraz że to będzie pierwsza taka impreza od naprawdę dłuższego czasu. Ta informacja tylko dodała zapału Yuki. Postanowiła, że chce stworzyć coś, czego goście nie zapomną do końca życia. Alfy także zagwarantowały dłuższy postój, gdy tylko zechcemy. Podobno będziemy mieć całe trzy dni na przygotowanie wszystkiego.
Problem zaczął się w momencie, gdy ta informacja dotarła do Tori i Asa. Tori wcześniej była podopieczną Yuki (o czym dowiedziałem się stosunkowo niedawno), przez co natychmiast zechciała się wszystkim zajmować. As z kolei i tak kręcąc się w pobliżu z racji tego, że jego i tak partnerka skakała przy Yuki, postanowił dzielić się ze mną radami na temat życia w małżeństwie. Mówił z niezwykle poważną miną.
- Musisz jej codziennie przynosić śniadanie nim jeszcze nie wstanie. Pamiętaj, codziennie. Inaczej się obrazi.
- Codziennie? - zapytałem rozbawiony, jednocześnie unosząc brew.
- Tak, codziennie - odparł wciąż z tak samo poważną miną.
- Torance się na ciebie obraża za coś takiego? Nigdy nie widziałem cię, abyś wychodził przed świtem na polowanie.
- Dlatego cały czas jest obrażona! - dorzucił szybko, ale ja i tak wiedziałem, że ta rada jest wyssana z palca. As po prostu potrzebował swoich pięciu minut bycia tym mądrzejszym i bardziej doświadczonym, mimo że i tak właściwie spędzałem cały swój czas w towarzystwie Yuki. Nie sądziłem, aby cokolwiek miało się zmienić po oficjalnym ślubie. No może jedynie przytyję parę kilo.
- O, i nigdy nie daj się zdominować. Kobiety lubią, gdy facet jest pewny siebie. Zwłaszcza podczas cieczki! O, stary! Wtedy już totalnie nie dawaj sobie wejść na głowę... No dobra, chyba że chcesz umrzeć. Ale pamiętaj by nie dać sobą pomiatać. To ty jesteś panem swojej jaskini... Czy tam smoka teraz - dorzucił z większymi emocjami w głosie. Zaśmiałem się cicho.
- O tej cieczce to akurat coś wiem. Odczułem na swojej skórze, jak to wygląda w praktyce.
As chyba przez moment nie wiedział, co wygaduję. Chyba dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie mówi do nastolatka, który jest od tygodnia w swoim pierwszym związku. Nadal uśmiechałem się szeroko.
- Tak w ogóle, to gdzie jest Tori i Yuki? - zapytał nagle i rozejrzał się dookoła.
- Dyskretna zmiana tematu, mistrzu - Roześmiałem się - Mówiły, że idą na polowanie.
Nevetes leżący w pobliżu i wygrzewając się w słońcu mruknął potakująco. Fala jego gorącego oddechu podwiała nam futro. Znowu pomyślałem, że chętnie bym się zmienił, ale niestety już nie pamiętałem, czy Asgrim miał taką zdolność. Z tego powodu chyba wolałem sobie póki co odpuścić.
- Na weselny stół? - Gdy tylko to powiedział, oblizał się ze smakiem. Uniosłem brwi. Chwileczkę, rzeczywiście nie powiedzieliśmy im, że nie znamy jeszcze terminu...
- Nie, wolimy mieć świeże... - nie dokończyłem, bo As mi przerwał:
- Chwilę, to ta uczta nie jest dzisiaj?
Wyglądał na porządnie zdezorientowanego.
- No... Nie - odparłem ostrożnie.
- Więc kiedy to by miało niby być?
- Nie wiadomo.
As prychnął, a uśmiech natychmiastowo wrócił na jego pysk.
- Zróbmy dzisiaj. Tori od rana mi zawracała tyłek, że to dzisiaj, więc nie chcę jej rozczarować. A ty nie chcesz rozczarować mnie. Specjalnie zjadłem mało śniadania, żeby móc więcej w siebie wcisnąć na weselisku.
- Dzisiaj nie da rady. Nie wyrobimy się. Alfy mówiły o trzech dniach, żeby zrobić to porządnie - wyjaśniłem trochę spanikowany.
- Zaangażujesz dużo osób, to się wyrobimy na spokojnie - Położył łapę na moim ramieniu i spojrzał prosto w moje oczy - Naprawdę mam ochotę na to smażone udo jelenia. Bądź dobrym kumplem i spełnij moje marzenie.
- Dasz radę wszystkich zaprosić? I zmotywować do pracy? Mają też inne zajęcia - powiedziałem z pewną obawą w głosie.
- Nie masz o co się martwić! Myśl o dobrej wyżerce wystarczająco mnie motywuje do działania - oświadczył, zabierając rękę z mojego barku. Westchnąłem cicho. Mając cały czas w głowie ludzkie wesela, do której młoda para i goście przygotowywali się miesiącami, nie byłem w stanie wyobrazić sobie, aby to wszystko zorganizować w zaledwie jeden dzień. To wszystko brzmiało zbyt nierealnie. Czułem, że As spotka się z jednogłośną odmową, ale nie chciałem go demotywować. Odprowadziłem go wzrokiem, a kiedy całkiem zniknął za łapą Nevetesa, zacząłem się zastanawiać cóż ze sobą począć. Zadarłem głowę i popatrzyłem na wielki łeb towarzysza Yuki. Już spokojnie sobie drzemał. Ja czułem, że nie byłbym w stanie tego zrobić. Byłem zbyt zestresowany. Powinienem się przygotowywać, żeby nie tracić cennego czasu, czy może całkiem odpuścić i zająć się czymś istotniejszym?
Ostatecznie usiadłem i czekałem na jakiekolwiek znaki, że jego plan się powiódł i kogoś zaprosił. Popełniłem błąd, nie mówiąc mu wprost, aby mi przekazał informacje o tym, kto się zgodził, a kto nie. Mijały minuty, a ja nadal nic nie wiedziałem. Chcąc się odstresować wdrapałem się na grzbiet smoka, już w formie ludzkiej otworzyłem wieko drewnianej skrzyni i wygrzebałem spośród różnych rupieci swoją gitarę. Musiałem wyplątać stary odtwarzacz muzyki, którego słuchawki owinęły się wokół strun. Na szczęście żadna nie pękła... Zszedłem na ziemię, po czym usiadłem na trawie. Spróbowałem trochę pobrzdąkać, ale niewiele z tego wyszło. Musiałem zacząć od strojenia. Od zmian temperatur struny się trochę obluzowały...
Kiedy kończyłem robotę, wrócił do mnie As. Cieszył się, więc od razu wiedziałem, że moje przypuszczenia nie sprawdziły się.
- Wszyscy, których pytałem się zgodzili. Większość też chce pomóc. Wyprawiłem już wszystkie ekipy polowań w teren. Będziesz mieć kupę żarcia.
Omal się nie zakrztusiłem z wrażenia.
- Wszystkie? - powtórzyłem, wciąż nie mogąc w to uwierzyć.
- Wszystkie - odparł z dumą - A teraz, szefie, co mam załatwić?
- Wiesz, wydaje mi się, że lepiej jakbyś ty został szefem - Zaśmiałem się nerwowo i odłożyłem gitarę. - Ja ci powiem, jakie mamy mniej więcej plany, a ty przydzielisz mnie i innych do roboty.
- Zgoda - odpowiedział z nieskrywaną satysfakcją.
- Zatem... - Potarłem swoją brodę - Na pewno jedzenie. Trochę smażonego, trochę pieczonego, trochę surowego. Dla każdego do wyboru. Przydałoby się kilka wilków z możliwością zmiany w człowieka, które potrafią gotować. Wolałbym jednak zjeść rosół, niż mieć wyłącznie na stole surowe mięso. Jakieś owoce, jeśli znajdziecie to też warzywa... Ale owoce przede wszystkim. Tak na deser. Musisz zwerbować wszystkich muzyków, jakich mamy, aby coś nam przygrywali. Ja też mogę.
- Ty na wielki finał - Roześmiał się As - Chcę zobaczyć serenadę dla Yuki.
Parsknąłem z niby ironią, niby rozbawieniem i kontynuowałem:
- Chciałbym, żeby ktoś zaplótł dla Yuki wianek. Jeśli jakaś wadera z możliwością przemiany ma dla niej jakąś ładniejszą sukienkę, to może jej pożyczyć. Jeżeli nie, to zostańmy przy tej, którą jej kiedyś kupiłem. Nie wiem jak wyglądają tutaj zaręczyny, ale przydałoby się coś symbolicznego. Choć tym ja mogę się zająć. Jak radzisz, co to by mogło być? Ludzie się zaręczają za pomocą pierścionków.
Trochę go zaskoczyło to pytanie. Natychmiast się zamyślił.
- Nie wiem... Może... Naszyjnik? Jakiś prosty. Może z serduszkiem? Pół dla ciebie, pół dla niej.
Pstryknąłem palcami.
- Dobre - skomentowałem - Niech będą naszyjniki. Ktoś by musiał nam udzielać tego ślubu, ale wydaje mi się, że od tego są Alfy. No i ktoś, kto będzie zabawiać gości. Dasz radę to wszystko przygotować? Jeśli masz jeszcze jakieś pomysły, to możesz się nimi ze mną podzielić.

<Asgrim?>

Od Luny "Jajeczka" cz. 1 (cd. chętny)

lipiec 2023
Lot na smoku był spełnieniem moich marzeń. Podobało mi się to uczucie kiedy byłam wśród chmur i czułam je na swoim pysku. Nie wszyscy się bawili tak dobrze jak ja, na przykład Cess była przerażona i krzyczała jak najęta gdy smok zrobił jakikolwiek ruch. To było zabawne. Ja się nie bałam. Stwierdziłam nawet, że mogła bym tak latać całe życie. Bardzo bym chciała mieć własnego smoka i moc na nim latać.
Kiedy wylądowaliśmy przyszedł do nas wielki królik i poprosił o pomoc w szukaniu pisanek. Od razu stwierdziłam, że chętnie mu pomogę, więc od razu poszłam ich szukać.
Niemal od razu znalazłam ładne kolorowe jajeczko w miętowo-różowe paski oraz niebieskie kropki. Było takie śliczne!!! Ciekawiło mnie czy wyklułby się z niego jakiś ładny kurczaczek czy może uroczy dziobak. Widziałam kiedyś dziobaki i były takie śliczne!
Złapałam jajeczko w pyszczek i zauważyłam wtedy, że jest brudne. Postanowiłam je umyć. Poszłam nad rzeczkę i umyłam w niej jajeczko śpiewając przy tym radośnie.
Nagle usłyszałam jakiś dźwięk w trawie tuż obok mnie. Wystraszona prawie upuściłam moje jajeczko.
- Kto tam?! - zawołałam - N-nie boje się Ciebie! - warknęłam.
Z zarośli wyskoczył jakiś wilk. Nie znałam go.
- Ładnie śpiewasz - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- D-dzięki - odpowiedziałam.
- Jak masz na imię? - spytał wilk
- Luna, a ty to kto? Nie znam Cię.
Wilk roześmiał się.Widocznie nie byłam tak groźna jak myślałam, że jestem.
- Należysz do Watahy Magicznego Kruka? - spytał, nadal się nie przedstawiąjac.
- Tak, a ty? Odpowiesz mi w końcu, czy nie?
Wilk znowu się zaśmiał. Czemu nie brał mnie na poważnie?! Czy to dlatego, że byłam jeszcze malutka?!

Ktoś?

Uwagi: Rozwijaj skróty, czyli np. = na przykład. "Przerażona" piszemy przez "ż". "Lądować" piszemy przez "ą". Piszemy "poszłam", a nie "poszedłam". Prawdopodobnie pomyliłaś to z formą męską, gdzie mówi się "poszedłem", a nie "poszłem". Możesz stawiać maksymalnie jeden znak zapytania przy jednym zdaniu. "Wataha Magicznego Kruka" to nazwa, zatem zapisujemy ją wielkimi literami.

Wygrana: 2 jaja

Od Cess "Dziewiczy lot" cz. 1 (cd. Magnus)

Czerwiec 2023
Nadszedł dzień przeprowadzki. Warunki pogodowe były tak złe, że stracono nadzieję na ich poprawę. Nie było takiej możliwości. Ciężkie chmury, porywisty wiatr i dziwne opady nie zamierzały opuścić naszych terenów. Nawet jeśli by to zrobiły, to i tak szanse na odbudowanie obszarów watahy graniczyły z cudem. Biblioteka już dawno uległa zawaleniu, zbiorniki wody były skażone, a poprzewracane drzewa utrudniały poruszanie się. Leżały one dosłownie wszędzie. Jedyne góry zostały bez większych zniszczeń. W końcu nie znajdowało tam się nic, co wiatr mógł poszarpać. Niebieski nalot, natomiast znajdował się wszędzie. 
Z dezaprobatą pokręciłam łbem, przyglądając się swojej jaskini po raz ostatni. Choć nie była urządzona tak, jak jaskinie reszty członków watahy, to i tak mogłam z czystym sercem nazwać ją przytulną norą. Spędziłam tu ostatnie miesiące i choć powoli miałam jej dość, to jednakże będę tęsknić. Żal mi było rozstawać się z nią. Było to najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi… - pomyślałam smętnie i wyszłam z niej. 
Wszystkie wilki zaczęły zmierzać w jednym kierunku. Tam bowiem Alfy nakazały się nam zebrać, od razu gdy pogoda się poprawi. Każdy z nich miał jakiś bagaż. Książki uratowane z biblioteki, torby, eliksiry czy jakieś inne ważniejsze dla kogoś przedmioty. Jako, że ja nie miałam nic cennego ze sobą, postanowiłam, że zaproponuje komuś przechowanie jego rzeczy lub uratowanych książek. Padło właśnie na te ciężkie i ważne księgi. Niektórzy uważali, że wszystkie ocalałe są ważne. Nie zamierzałam zaprzeczać. Nie znałam się na tym, a moje zdolności czytania akuratne były właściwie żadne. Nie rozumiałam znaczków, zamieszczonych na pożółkłych kartkach oprawionych skórą. Jedyne, które kojarzyłam występowały rzadko. Różniły się one od reszty. Jednak i tych symboli znaczenia nie znałam. Nie pasjonowały mnie lektury, a w bibliotece byłam tylko raz - aby zgarnąć kilka książek, nim wyruszymy. 
Gdy dotarliśmy na umówione miejsce, zaczął się chaos. Podekscytowane szczeniaki biegały wszędzie. Wilki, które wcześniej tego nie zrobiły, pakowały swoje rzeczy do skrzynek, które każdy musiał brać na spółkę z kimś innym. Wzrokiem szukałam pustej skrzyni, którą dostrzegłam od razu. Przytargane przez siebie księgi włożyłam do jej środka, zajmując dokładnie połowę wyznaczonego dla mnie miejsca. Ułożyłam je równiutko i usiadłam obok pudła. Zaczęłam się rozglądać. Już od dawna nie widziałam tylu członków w jednym miejscu. Było nas naprawdę dużo. Zatęskniłam za tym i choć większości wilków z Watahy Czarnego Kruka nie znałam, to widok ich mordek sprawił, że mój dzień stał się lepszy. 
- Można? - z chwili zamyśleń wyrwał mnie głos Magnusa, który podszedł do mnie oraz skrzynki. Kiwnęłam głową, a ten zaczął wkładać do niej różne przedmioty. - Książki? - zapytał, widząc mój bagaż. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam twierdząco łbem. - Myślałem, że nie czytasz.
- Bo nie czytam. - odpowiedziałam, starając się zachować powagę. Ostatnie wydarzenia działały tylko na moją niekorzyść. Wyszłam przed basiorem na waderę humorzastą i niezdecydowaną. Musiałam, jak najszybciej odzyskać swój honor oraz szacunek. Starałam się, więc odpowiadać zwięźle i na temat, bez owijania w bawełnę i słodkie kłamstwa. - Nie rozumiem i raczej nigdy nie zrozumiem tych dziwnych szlaczków. 
- Wszystkiego można się nauczyć. - stwierdził, uśmiechając się pokrzepiająco do mnie. 
- Musiałabym mieć dobrego i cierpliwego nauczyciela. Bardzo cierpliwego… - westchnęłam, uśmiechając się już słabiej. Aby mnie czegoś nauczyć, potrzeba wiele czasu i chęci, moich przede wszystkim. Czytać, pisać i liczyć nie próbowałam nigdy. Zbyt bardzo bałam się porażki. Przyczyną tego też było moje utwierdzenie o braku potrzeby. Te umiejętności były mi zbędne i po prostu nie potrzebne. 
Moja radość i spokój zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Nastąpiło to z czasem, gdy pojawił się nasz transport - wspomniane przez Alfy smoki. W jednym momencie zmroziło mi krew w żyłach, a ja stałam się jakby sparaliżowana. Moja łapy zaczęły się trząść, a ja czułam, że tracę nad nimi kontrolę. Wizja latania na smoku, jak dotąd nie była najgorsza. Mogłabym nawet powiedzieć, że towarzyszył mi swego rodzaju spokój i entuzjazm. Dopiero, gdy ujrzałam jak wielkie i dziwne są te istoty, zaczęłam żałować wszystkiego co sprawiło, że znalazłam się w tym miejscu. Ogarnął mnie niepokój oraz strach. Obraz wspaniałej przeprowadzki, zmienił się w coś przerażającego. Kolejne smoki przybywały, a ja przyćmiona szokiem, zaczęłam się gorączkowo wycofywać, będąc gotową do ucieczki. W ten sposób wleciałam na Magnusa, który obserwował moją reakcję na stworzenia. 
- Ej Cess, spokojnie! - powiedział, marszcząc brwi. Spojrzałam na niego i przełknęłam głośno ślinę. Zachowywałam się jakbym była zającem, który ujrzał stado polujących wilków, które jeszcze nie dojrzały go samego. Wiedział zapewne, że jego słowa niewiele dadzą, ale starał się brnąć w to dalej, aby przekonać mnie. - Przecież nic ci nie zrobią! 
- Zjedzą, spalą, zrzucą… - zaczęłam wymieniać, ale basior spojrzał na mnie błagalnie, więc przestałam. - Jestem zwierzęciem wodno-lądowym! Ja nie latam! 
- To masz szansę sobie polatać, to będzie niezapomniana przygoda! - uśmiechnął się szeroko do mnie. Popchnął mnie swoim łbem, abym wstała i ruszyła się z miejsca. Ja jednak ani drgnęłam. 
- Ja woda. One ogień. - powiedziałam wyraźnie, aby dokładnie zrozumiał mój przekaz. - Kompletne przeciwieństwa! 
- No popatrz… - rzekł kąśliwie. - Przeciwieństwa jakoś się przyciągają… 
- Jasne… - wzruszyłam ramionami nieprzekonana i przewróciłam oczyma. Zostałam po raz kolejny pchnięta przez wilka. Nie poddawał on się, a przez jego poczynienia odległość pomiędzy nami, a smokami niebezpiecznie się zmniejszała. 
- Zresztą podróż na smokach jest nieunikniona, więc się w końcu rusz i wybierz jakiegoś spokojnego, póki jakieś jeszcze są. - burknął, popychając mnie po raz ostatni, a następnie stanął koło mnie. Był bardzo poważny i nieustępliwy w tamtym momencie, jakże dla mnie trudnym. Czekał, aż łaskawie ruszę swój wilczy zad i podejdę z własnej (wcale nie przymuszonej) woli do latających istot. Wzdrygnęłam się i niepewnym, chwiejnym krokiem zaczęłam iść ku nim. Każdy smok miał w sobie coś wyjątkowego i innego. Było ich dość sporo, a w większości były już pozajmowane przez wesołe wilczki. Moim zdaniem nie były one odważne, a po prostu głupie. Nie przejmowały się niebezpieczeństwem związanym z lataniem. Przynajmniej nie tak, jak ja. Magnus szedł tuż za mną, podczas gdy ja powolutku szłam obok smoków. Ich połyskujące łuski, przypominały te jak u ryby lub węża, bardziej jak u tego drugiego. Wielkie węże ze skrzydłami. Wzdrygnęłam się na tą myśl. 
Moją uwagę przykuł dość niski, smukły smok, którego łuski przybierały odcień szafiru. Nie wydawał się on tak straszny, w porównaniu do innych, więc postanowiłam do niego podejść. Zaciekawiony gad przyglądał się mi, czułam na sobie jego ostry wzrok. Domyślałam się, że pierwszy raz widział wilka podobnego do mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało, cały czas będąc bardzo sceptyczna. Stworzenie odwzajemniło mi tym samym, przenosząc wzrok na basiora. 
- Witajcie. - powiedział cicho i spokojnie, a ja przestraszona wskoczyłam za Magnusa. Nie spodziewałam się, że smoki potrafią mówić. Było to tak dziwne i zarazem ciekawe uczucie. Słysząc jeszcze przez kilka chwil przyjemny głos samca, odbijający się echem w mojej głowie, zrobiło mi się wstyd. Może obleciał mnie strach, ale reakcja była nieodpowiednia. Mogło mu się zrobić przykro. 
- Cześć! - Wychyliłam głowę zza pleców basiora i zaczęłam ratować niezręczną sytuację. - Mam na imię Cess. Jak cię nazywają? 
- Illae. - rzekł krótko, będąc lekko zmieszany. Podeszłam bliżej, aby móc lepiej się mu przyjrzeć. Nie mogłam oderwać oczu od jego łusek, które hipnotyzowały mnie swoim blaskiem. - Przepraszam, że cię przestraszyłem… 
- To ja przepraszam, za swoją reakcję… - westchnęłam cicho, nadal nie odrywając od niego oczu. Wyraźnie zawstydzony, odwrócił głowę. Stwierdziłam, że to na nim chciałabym odbyć swój pierwszy lot. Wizje spadania ze smoka, zniknęły wraz ze strachem. Konieczność lotu i jak najszybsza organizacja sprawiły, że musiałam się już decydować. Któremuś musiałam zaufać i stwierdziłam, że powierzę swoje życie właśnie Illaemu. Postanowiłam mu zadać to jedno, ważne pytanie, na które oczekiwałam pozytywnej odpowiedzi. - Chciałbyś może zabrać mnie na swoim grzbiecie? 

<Magnus?>

Uwagi: "Z resztą" odnosi się raczej do reszty czegoś. Chodziło ci raczej o partykułę "zresztą", którą piszemy łącznie. Imię "Illae" odmieniamy bez apostrofu.

Post przeprowadzkowy #1

Czerwiec-sierpień 2023
Tereny na które trafiły wilki w pierwszych dwóch miesiącach swojej podróży nie różniły się bardzo od tych, w których przebywały już wcześniej. Może i trafiały na nieznane sobie dotąd gatunki roślin, lecz zwierzęta pozostały te same.
Deszcze nadal były dość regularne.

FLORA
Nazwa: Niebieski agrest
Właściwości: Wygląda jak każdy inny inny agrest, ale jego kulki zamiast być jasne są intensywnie niebieskie, a liście fioletowe. Nie powinno się spożywać żadnej jej części bez odpowiedniego przyrządzenia, ponieważ są trujące. Zjedzenie na surowo 10 sztuk może zakończyć się śmiercią.
Rośnie: Rośnie latem, wiosną i jesienią. Możesz zabrać maksymalnie 30 kulek agrestu za jednym razem.

Nazwa: Róża Hery
Właściwości: Gdy wilk po wypadku, bitwie, wojnie zrobi z niej eliksir o barwie różanej i go wypije to stanie się silniejszy i wszystkie siły się mu zregenerują, a rany zanikną.
Rośnie: jest dostępna o każdej porze roku, ale krzaki mają kolce, które dają bolesne ukłucia. Jeśli jednak się już ją znajdzie, to można zabrać ze sobą do 15 sztuk.

Nazwa: Nocne lilie
Właściwości: Zażycie samej nocnej lilii skutkuje krótkotrwałym efektem w postaci szczęścia bądź rozbawienia, za to wtarcie jej pyłku w zamknięte powieki powoduje polepszenie wzroku na kilka godzin.
Rośnie: Rozwija się każdej nocy, w okolicach zbiorników wodnych. W największych ilościach znajdują się one na zalanych terenach. Można zabrać ze sobą do 20 sztuk.

Nazwa: Wodna muchołówka
Właściwości: Sama w sobie nie posiada zdolności magicznych (prócz trucia oraz wywoływania bolesnych bąbli od samego dotyku) i charakteryzuje się - a jakże - pożeraniem drobnych owadów. Wartościowa staje się dopiero po właściwym przyrządzeniu.
Rośnie: W okolicach brzegów wszystkich zbiorników wodnych i na terenach podmokłych. Jednocześnie zbierzesz do 5 wodnych muchołówek.

Nazwa: Niebieski świetlik
Właściwości: Roślina przypominająca konwalię, lecz z świecącymi na niebiesko płatkami. Może dostarczać światła dopóki nie zostanie zerwana. Wówczas gaśnie w przeciągu 10 minut. Próbując spożyć niebieskiego świetlika można poparzyć sobie język oraz przewód pokarmowy.
Rośnie: Na pniach drzewa klisty. Jednocześnie zbierzesz do 10 niebieskich świetlików.

Nazwa: Truskawka
Właściwości: Słodka, czerwona, smaczna i kompletnie nietrująca.
Rośnie: Latem na niskich krzaczkach nieco poza obszarem lasu. Zazwyczaj są to jakieś pola lub łąki. Za jednym razem można zebrać 20 truskawek.
Pożywienie: 1 na 2 sztuki

Nazwa: Poziomka
Właściwości: Mała, słodka, czerwona, smaczna i kompletnie nietrująca.
Rośnie: Latem na krzewach na obszarze lasu. Za jednym razem można zebrać 30 poziomek.
Pożywienie: 1 na 3 sztuki

Nazwa: Jeżyna
Właściwości: Małe, fioletowe, kwaśne, smaczne i kompletnie nietrujące.
Rośnie: Latem na krzewach na obszarze lasu. Za jednym razem można zebrać 30 jeżyn.
Pożywienie: 1 na 3 sztuki

Nazwa: Jagoda
Właściwości: Małe, fioletowe, słodkie, smaczne i kompletnie nietrujące.
Rośnie: Latem na krzewach na obszarze lasu. Za jednym razem można zebrać 40 jagód.
Pożywienie: 1 na 5 sztuk

Kamień Siwobrodego
Wygląd: Srebrny kamień z fiolotowo-niebiesko-różowym połyskiem. Zazwyczaj mały i oszlifowany.
Właściwości: Po zaciśnięciu kamienia w dłoni czuje się od niego przypływającą falami energię.
Gdzie można go znaleźć?: Na brzegach zbiorników wodnych. Za jednym razem można zebrać 1 kamień.

Szafir
Wygląd: Niebieski kamień szlachetny.
Właściwości: Brak wyraźnych magicznych zdolności.
Gdzie można go znaleźć?: W skałach. Można je wykuć przy pomocy wilków z żywiołem ziemi. Za jednym razem można zebrać 3 kawałki szafiru.

Srebro
Wygląd: Srebrzysty metal szlachetny.
Właściwości: Brak wyraźnych magicznych zdolności.
Gdzie można go znaleźć?: W skałach. Można je wykuć przy pomocy wilków z żywiołem ziemi. Za jednym razem można zebrać 3 kawałki srebra.

Drewno dębowe
Wygląd: Drzewa mają gruby ciemny pień i bardzo rozłożystą zieloną koronę. Zazwyczaj występuje w lasach.
Właściwości: Brak wyraźnych magicznych zdolności.
Gdzie można go znaleźć?: Można je zdobyć przy pomocy wilków z żywiołem ziemi. Za jednym razem można zebrać 5 desek drewna dębowego.

Drewno brzozy
Wygląd: Drzewa mają jasny cienki pień i jasnozieloną koronę. Zazwyczaj występuje w lasach.
Właściwości: Brak wyraźnych magicznych zdolności.
Gdzie można go znaleźć?: Można je zdobyć przy pomocy wilków z żywiołem ziemi. Za jednym razem można zebrać 3 deski drewna brzozy.

Drewno klisty
Wygląd: Drzewa mają gruby, ciemnobrązowy pień i gęstą koronę z szerokimi liśćmi. Często porastają niebieskimi świetlikami. Zazwyczaj występuje w postaci gęstych lasów.
Właściwości: Pień zdaje się być ciepły, a przy zostaniu na dłuższy czas w jednej pozycji z przyłożonym uchem, można niemal usłyszeć bicie serca.
Gdzie można go znaleźć?: Można je zdobyć przy pomocy wilków z żywiołem ziemi. Za jednym razem można zebrać 5 desek drewna klisty.

Nazwa: Mięta
Właściwości: Dość wysokie gałązki z pachnącymi listkami. Można z niej również zaparzyć herbatę, która ma właściwości przeczyszczające.
Rośnie: Latem. Za jednym razem można zebrać 50 liści mięty.

Nazwa: Czarny bez
Właściwości: Owoce - małe czarne kulki zebrane w pęczki; kwiaty - małe, drobne kwiatki również zebrane w pęczki.
Rośnie: Wiosną kwiatki, a latem owoce. Rosną na krzewach na obszarze lasu. Za jednym razem można zebrać 30 owoców, 20 kwiatów oraz 10 liści.

Nazwa: Melisa
Właściwości: Przypomina miętę, jednak bardzo różni się zapachem. Można z niej również zaparzyć herbatę, która ma działanie usypiające.
Rośnie: Latem. Za jednym razem można zebrać 50 liści melisy.

Nazwa: Miód
Właściwości: Żółta, gęsta ciecz znajdująca się w plastrach.
Gdzie można znaleźć?: Poszukiwania dla odważnych - plastry miodu można zdobyć w ulach pszczół. Za jednym razem można wyciągnąć 3 plastry miodu.
Pożywienie: 2 na 1 plaster

Nazwa: Rumianek
Właściwości: Małe białe kwiatki. Można z nich również zaparzyć herbatę, która ma działanie antybakteryjne.
Rośnie: Latem. Za jednym razem można zebrać 60 kwiatków rumianku.


FAUNA
Ryby
Może go złapać w pojedynkę wilk z min.: 15 pkt. szybkości, 9 pkt. wytrzymałości, 12 pkt. siły, 28 pkt. zwinności, 6 pkt. skoków, 15 pkt. inteligencji
Inne informacje: Ryby jak każde inne... Śliskie, złapanie ich wymaga nie lada zręczności i cierpliwości. Jest tylko jedna uwaga... nie każdy lubi jeść ryby.
Pożywienie: 2
Można zaadoptować: nie

Zając
Może go złapać w pojedynkę wilk z min.: 35 pkt. szybkości, 18 pkt. wytrzymałości, 6 pkt. siły, 21 pkt. zwinności, 12 pkt. skoków, 20 pkt. inteligencji
Inne informacje: Nasze zajęczaki są szybkie i trudno je złapać, natomiast nie są inteligentne. Należy pomyśleć, by złapać je bez problemu. Są bardzo płochliwe.
Pożywienie: 5
Można zaadoptować: nie

Sarna
Może go złapać w pojedynkę wilk z min.: 30 pkt. szybkości, 24 pkt. wytrzymałości, 21 pkt. siły, 18 pkt. zwinności, 21 pkt. skoków, 9 pkt. inteligencji
Inne informacje: Sarny są bardzo nieuważne i często odłączają się od stada, przed to - łatwiej je złapać.
Pożywienie: 20
Można zaadoptować: nie

Jelenie
Może go złapać w pojedynkę wilk z min.: 45 pkt. szybkości, 39 pkt. wytrzymałości, 36 pkt. siły, 33 pkt. zwinności, 36 pkt. skoków, 30 pkt. inteligencji
Inne informacje: Jelenie zazwyczaj trzymają się blisko stada, są silne i wytrzymałe więc trudno je złapać i zabić.
Pożywienie: 30
Można zaadoptować: nie

Akela
Wygląd: Koń, większy i silniejszy od swoich niemych kuzynów. Akele mają ciemne, najczęściej czarne oczy i dużą głowę o prostym profilu. Posiadają długie, potężne nogi, wklęsły grzbiet i zaokrąglony zad. W przeciwieństwie do Koni z Sho, ich klatka piersiowa jest szeroka i wklęsła. Ich ogony i grzywy są silnie przerzedzone. Występują w każdej maści jednolitej.
Może go złapać w pojedynkę wilk z min.: 100 pkt. szybkości, 90 pkt. wytrzymałości, 80 pkt. siły, 60 pkt. zwinności, 50 pkt. skoków, 70 pkt. inteligencji
Inne informacje: Akele to konie które zdradziły klany z Sho. Są bardzo agresywne, nie sztuką jest je złapać, a pokonać i zabić. Chętnie stają do walki i często kłócą się między sobą. Potyczki o przywództwo to tam codzienność. Można to wykorzystać przy polowaniach. Są mniejsze i mniej groźne od koni Eleka i Koni z Sho. Mają zakaz przebywania na terenach zamieszkanych przez Sigmy. Podobnie jak one potrafią mówić i rzucać pojedyncze zaklęcia.
Pożywienie: 45
Można zaadoptować: nie

Ptak
Osobowość: przyjazna
Inne informacje: Latające stworzenie o różnym ubarwieniu (czasem bardzo nietypowym). Nie posiada specjalnych uzdolnień ani mocy. Dzięki swoim skrzydłom potrafi być wspaniałym zwiadowcą powietrznym. Porozumiewa się z właścicielem za pomocą specjalnego alfabetu dźwięków, który nie każdy rozumie. Ptaki posiadają również słuch absolutny, co sprawia, że często bywają towarzyszami muzyków i śpiewaków. Zwierze najlepiej czuje się w powietrzu, gdyż potrzebuje dużej przestrzeni do normalnego funkcjonowania.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada każdą wiosną.
Szansa na spotkanie: 1 na 2
Można zaadoptować: tak
Cena: 60 SG/2 ZK/10 Bellos

Wąż
Osobowość: neutralna
Inne informacje: Dość wredne stworzenie, które lubi się trzymać blisko swojego pana i nie opuszcza go na krok. Ufa tylko jemu, natomiast resztę otoczenia traktuje jak wrogów. Nie potrafi on czarować, ale za to jest szybki i zwinny. Dzięki budowie swojego ciała potrafi poruszać się bezszelestnie, co pozwala mu być doskonałym szpiegiem. Jego narzędziem obrony są ostre kły, które zawierają gruczoły jadowe. Trucizna ta potrafi zabić w ciągu kilku chwil. Dobrze sobie radzi w lesie i terenach skalnych.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada co wiosnę.
Szansa na spotkanie: 1 na 20
Można zaadoptować: tak
Cena: 70 SG/3 ZK/11 Bellos

Gryf
Wygląd: Gryf to połączenie orła i lwa. Znaczna część tułowia wygląda zupełnie tak, jak ta od kotowatych genów zwierzęcia, za to przód (wliczając w to przednie łapy i głowę) przekształcony jest w ptasi. Z łopatek wyrastają potężne, orle skrzydła. Jest dwukrotnie większy od dorosłego wilka.
Osobowość: to zależy, na jakiego się trafi...
Inne informacje: Jako połączenie orła i lwa jest niesamowicie wytrzymały i silny. W przeciwieństwie do hipogryfa nie osiąga dużych prędkości podczas biegu. Uwielbia latać. Jest bardziej agresywny i wybuchowy od hipogryfa. Te dwie rasy raczej za sobą nie przepadają, dlatego też prawie przy każdym spotkaniu dochodzi do starcia.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada w każdą wiosnę.
Szansa na spotkanie: 1 na 40
Można zaadoptować: tak
Cena: 90 SG/3 ZK/15 Bellos

Hipogryf
Wygląd: Hipogryf to połączenie orła i konia. Znaczna część tułowia wygląda zupełnie tak, jak ta od parzystokopytnych genów zwierzęcia, za to przód (wliczając w to przednie łapy i głowę) przekształcony jest w ptasi. Z łopatek wyrastają potężne, orle skrzydła. Jest dwukrotnie większy od dorosłego wilka.
Osobowość: to zależy, na jakiego się trafi...
Inne informacje: Inna odmiana słynnego gryfa: tym razem jest to połączenie orła z koniem. Biega dużo szybciej od gryfa, lecz nie jest aż tak wytrzymały. Nie potrafi czarować, lecz świetnie lata. Jest nieco spokojniejszy od gryfa, dzięki czemu łatwiej uzyskać jego przyjaźń (jednym ze sposobów jest regularne przynoszenie mu pożywienia, mając tutaj na myśli mięso). Większość czasu spędza na lądzie, uwielbia galopować.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada w każdą wiosnę.
Szansa na spotkanie: 1 na 50
Można zaadoptować: tak
Cena: 90 SG/3 ZK/15 Bellos

Koń z Sho
Wygląd: Koń, większy i silniejszy od swoich niemych kuzynów. Ma brązowe, niebieskie lub jasnobrązowe oczy i dużą głowę o prostym profilu. Posiadają długie, potężne nogi, wklęsły grzbiet i zaokrąglony zad. Konie z Sho mają wąską i wypukłą klatkę piersiową i gęste, miękkie ogony i grzywy. Występuję w każdej maści jednolitej, sporadycznie srokatej.
Osobowość: przyjazna
Inne informacje: Konie z Sho, zwane też Sigmami dzielą się nie na tabuny czy stada, lecz na klany. Każdy z klanów składa się z koni jednej maści np. siwej, karej czy kasztanowatej. Czasami zdarza się, że koń zdradzi, czyli złamie zasadę klanu. Staje się wtedy Akelą, a jeśli popełnione „przestępstwo” było naprawdę ciężkie, zwierzę zostaje wygnane do stada Przeklętych Eleka. Same Sigmy są sympatyczne i opiekuńcze. Potrafią mówić, rzucać pojedyncze zaklęcia i komunikować się przez myśli. Ta umiejętność objawia się tylko wtedy, gdy koń wybierze wilka na towarzysza. Konie z Sho nigdy do końca nie zostają towarzyszami, gdyż cały czas przebywają klanem. Można go przywołać w każdym momencie. Czasami obserwują się wilkom z odległości i w razie czego pomagają, bynajmniej nigdy się nie ukrywają. Uwielbiają szczeniaki. Lubią się im przyglądać.
Rozmnażanie: Okres godowy odbywa się w każdą wiosnę
Szansa na spotkanie: 1 na 35
Można zaadoptować: tak
Cena: 70 SG/3 ZK/11 BelloS

Smok latający
Wygląd: Smok to olbrzymi gad (ma do 50 m wysokości) wyposażony w skrzydła. Ma silne łapy zwieńczone ostrymi pazurami. Cały pokryty jest niezwykle twardymi łuskami. Jego kły są długie, a szczęka silna. Często posiada umiejętność ziania ogniem. Spotykany jest we wszystkich możliwych kolorach.
Osobowość: zależy na jakiego się trafi...
Inne informacje: Silny i potężny gad zazwyczaj wyposażony w skrzydła. Niewiele rzeczy potrafi go zmęczyć czy zabić. Nie potrafi czarować, ale ma bardzo silną szczękę i ostre pazury. Trudno mu się ukryć. We większości przesiadują w Smoczych Podziemiach. Najlepiej sobie radzi w powietrzu, górach, jaskiniach i podziemiach. Zazwyczaj zieje ogniem. Jego łuski są bardzo wytrzymałe. Można z nich zrobić zbroję. Smocze kły są ostre jak brzytwa.
Rozmnażanie: Okres godowy odbywa się latem.
Szansa na spotkanie: 1 na 600
Można zaadoptować: tak
Cena: 120 SG/4 ZK/20 Bellos


Mantykora
Wygląd: Jest to połączenie lwa z nietoperzem. Znaczna część tułowia wygląda zupełnie tak, jak ta od kotowatych genów zwierzęcia. Z łopatek wyrastają potężne, nietoperze skrzydła. Jest dwukrotnie większy od dorosłego wilka.
Osobowość: wroga
Inne informacje: Zwierzę silniejsze od gryfa, rzadko kiedy kogokolwiek się słucha. Mówi się, że jego korzenie pochodzą z piekieł. W locie może chwytać w łapy ofiary, zupełnie jak sokół. Wyróżnia się w szczególności brakiem możliwości całkowitego ujarzmienia. Lubi niszczyć. Łatwo wpada w furię, co nigdy nie kończy się dobrze i nie obywa się bez ofiar.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada w każdą wiosnę.
Najczęściej przebywa w: Góry, Wodospad, Wschodni Klif, Jezioro
Szansa na spotkanie: 1 na 900
Można zaadoptować: tak
Cena: 90 SG/3 ZK/15 Bellos


Eleka
Wygląd: Koń, większy i silniejszy od swoich niemych kuzynów. Ma czerwone oczy i dużą głowę o prostym profilu. Posiadają długie, potężne nogi, wklęsły grzbiet i zaokrąglony zad. Eleka mają szeroką, wypukłą klatkę piersiową oraz gęste i szorstkie grzywy i ogony. Występują w tylko i wyłącznie kruczoczarnym umaszczeniu.
Osobowość: wroga
Inne informacje: Ekela to wygnańcy z klanów Sigm. Konie z Sho nazywają ich tabun Stadem Przeklętych Eleka. Zabijają dla zabawy, tylko czasami żywią się mięsem. Wredne, nieprzewidywalne i okrutne. Podobnie jak Sigmy potrafią mówić i rzucać pojedyncze zaklęcia. Nienawidzą wilków, nigdy nie unikają potyczek z nimi. Czasami przyjmują do swoich stad Akele. Lubią towarzystwo mrocznych jednorożców, pegazów i unipegów.
Rozmnażanie: Okres godowy odbywa się w każdą wiosnę.
Żywi się: mięsem i roślinnością
Szansa na spotkanie: 1 na 50
Niebezpieczeństwo: 40%
Aby mieć szansę na przeżycie pojedynku należy mieć min.: 120 pkt. szybkości, 110 pkt. wytrzymałości, 90 pkt. siły, 70 pkt. zwinności, 60 pkt. skoków, 80 pkt. inteligencji
Można zaadoptować: nie

Tantibus
Wygląd: Jest to istota podobna do cienia, w nocy niemalże niewidoczna. Mniejsza od wilka, porusza się na czworakach lub na tylnych łapach. Przypomina połączenie małpy, człowieka i wilka, z którego unosi się czarny dym, przez co ciężko dokładniej określić jego sylwetki. Ma szeroki uśmiech z rzędem białych zębów i sześć lśniących na czerwono oczu. Zdaje się nie posiadać szyi.
Osobowość: wroga
Inne informacje: Tantibus to łacińskie słowo, które po przetłumaczeniu znaczy nie nic innego, jak "koszmar". Czuwa nad wilkami mającymi koszmary, choć przez czarne noce są niemalże niewidoczne. Ich zachowanie można przyrównać do małp, choć Tantibusy wydają z siebie dźwięki podobne do cichego syczenia. Śpiący wilk go nie zobaczy, choć raz na jakiś czas może go ujrzeć w swoich urojeniach sennych.
Rozmnażanie: Rozmnaża się praktycznie przez cały rok za pomocą magii.
Żywi się: koszmarami
Szansa na spotkanie: 1 na 100
Niebezpieczeństwo: 20%
Aby mieć szansę na przeżycie pojedynku należy mieć min.: 80 pkt. szybkości, 80 pkt. wytrzymałości, 20 pkt. siły, 80 pkt. zwinności, 50 pkt. skoków, 20 pkt. inteligencji
Można zaadoptować: nie

Dwelling
Wygląd: Dwelling przypomina wyglądem połączenie jaszczurki wodnej z człowiekiem. Biega na czterech łapach zakończonych długimi, wymoczonymi palcami. Skórę ma fioletowo-zieloną. Głowę połączoną z tułowiem porastają okazałe małżowiny uszne. Nie posiada oczu. Ma okrągły, zaśliniony pysk z długimi kłami. Ponadto posiada długi ogon z płetwą. Jest trzy razy większy od dorosłego wilka.
Osobowość: wroga
Inne informacje: Dzikie zwierzę czające się za krzakami lub we wodzie, będące zawsze gotowe do ataku. Powstało przy pomocy zanieczyszczeń tworzonych przez ludzi, a gdy nauczyło się żyć na lądzie udało się na tereny zamieszkałe przez Magiczne Wilki i na nie poluje. W razie głodu i nieudanych polowań kończy na jedzeniu gadów, ryb czy po prostu śmieci zostawianych w okolicach Miasta.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada w każdą wiosnę.
Żywi się: mięsem, rybami, gadami, zanieczyszczeniami
Szansa na spotkanie: 1 na 500
Niebezpieczeństwo: 60%
Aby mieć szansę na przeżycie pojedynku należy mieć min.: 200 pkt. szybkości, 120 pkt. wytrzymałości, 180 pkt. siły, 220 pkt. zwinności, 130 pkt. skoków, 120 pkt. inteligencji
Można zaadoptować: nie


Wrath
Wygląd: Porusza się na czterech długich łapach. Głowa porośnięta w okolicach szyi futrem jest gołą czaszką, z której wyrastają dwa rogi (podobne do kozich). Posiada złote, złowieszcze oczy. Część jego pleców wygląda na w połowie wykształconą kolejną, obumarłą głowę. Ma długi, szczupły ogon, na końcu którego znajduje się szczęka pozbawiona oczu. Jest czterokrotnie większy od dorosłego wilka.
Osobowość: wroga
Inne informacje: Kolejny mutant, tym razem jeden z najsilniejszych i najszybszych. Mimo mało inteligentnego wyglądu bardzo trudno go przechytrzyć (to jest dowód na to, że trzeba docenić każdą konkurencję i nie przeceniać swoich możliwości). Wykorzystuje to i atakuje używając całej swojej siły, za równo pazurami, jak i zębami czy główką wielkości głowy dorosłego wilka, którą ma zwieńczony ogon.
Rozmnażanie: Okres godowy przypada w każdą wiosnę.
Żywi się: mięsem
Szansa na spotkanie: 1 na 600
Niebezpieczeństwo: 70%
Aby mieć szansę na przeżycie pojedynku należy mieć min.: 350 pkt. szybkości, 190 pkt. wytrzymałości, 350 pkt. siły, 210 pkt. zwinności, 110 pkt. skoków, 200 pkt. inteligencji
Można zaadoptować: nie

Od Kai'ego "Poszukiwania w trawie" cz. 3 (cd. Cess)

Lipiec 2023 r.
- Cess - przedstawiła się. Już otworzyłem pysk, aby coś powiedzieć, kiedy dodała niepewnie: - A twoje imię to...?
- Kai - odparłem zdumiony. Od zawsze zdawało mi się, że wszyscy mnie tutaj znali. Bez względu na to, jak długo przebywali w stadzie. Wystarczył tydzień, maksymalnie dwa, aby mnie zapamiętać. Cess kojarzyłem z widzenia już od dłuższego czasu, więc niemożliwe aby była z nami od mniej niż miesiąca. No chyba, że cały czas z kimś ją myliłem... Nigdy nic nie wiadomo na starość, choć słynąłem z dość dobrej pamięci jak na mój wiek.
Cess uśmiechnęła się krzywo i postanowiła nieco zmienić temat:
- Wdepnęłam w takie coś, znaczy w takie jajko. - Tutaj machnęła łapą w bok, aby zwrócić tam moją uwagę. Udało się. Ujrzałem kolejne pomalowane jajko. Chyba synonimem dla nich było słowo "pisanka"... Tylko ta nie wyglądało tak, jak to, które znalazłem. To było kompletnie spłaszczone. Mogłem niemal wyróżnić kształt jej łapy. - Może wiesz dlaczego są one tak kolorowe?
- Jak to wdepnęłaś? To są jajka od królika! Trwa wielkie polowanie! - powiedziałem nieco zdesperowany. Nie wiedziałem czy się śmiać, czy też płakać. Chyba bardziej chciało mi się płakać. Cokolwiek wcześniej było w tym jajku, musiała to zabić. Odwróciłem wzrok, aby nie próbować definiować, czyje mogło ono być i co mogło się z tego wylęgnąć.
- Polowanie na jajka? - Parsknęła krótkim śmiechem - Brzmi jak jakaś zabawa dla szczeniaków.
Uniosłem brew, nadal nie wiedząc jak reagować na takie rewelacje. Czułem, że powoli wypływa we mnie wściekłość, co nie zdarzało się często. Cess prawdopodobnie kompletnie nieświadoma tego, co czułem w środku uśmiechnęła się szeroko.
- Pomóc ci z jajkami? I tak nie mam do roboty nic innego.
Miałem ochotę prychnąć ironicznie. Dokładnie tak, jak robiłem to będąc jeszcze ciętym nastolatkiem. Z trudem zachowałem spokój.
- Sądzę, że to polowanie jest jednak indywidualne - oznajmiłem dobitnie i wziąłem pisankę w zęby. Zacząłem truchtać w przeciwnym kierunku, uważnie wpatrując się między łapy. Niestety moje nadzieje, że Cess sobie odpuściła szybko zostały rozwiane.
- Dlaczego? Przecież szukanie w dwójkę będzie bardziej opłacalne.
Spojrzałem na nią wciąż niezbyt zachwycony. Wadera zdawała się tego kompletnie nie zauważać. Miała problemy z odczytywaniem emocji? Być może. W końcu z hybrydami różnie bywa. Inną opcją było też to, że po tylu latach zwyczajnie potrafię dobrze ukrywać złość. Szczególnie, że pracuję na co dzień ze szczeniakami, które wielu niecierpliwych doprowadziłyby w zastraszającym tempie do szewskiej pasji.
- Ale tszymaj sie s dala od moich jajek... - wymamrotałem przez trzymając nadal w zębach moje pierwsze znalezisko. Od tamtego momentu postanowiłem nie zwracać na nią uwagi, póki sama się do mnie nie odezwie. Może w międzyczasie się znudzi i ulotni?
Mój spokój nie trwał długo. Dość szybko znalazłem kolejne porzucone jajko, a w tym samym momencie Cess krzyknęła z informacją o tym samym. Gdy jednak odwróciłem głowę w jej kierunku, zostałem świadkiem efektownego rozgryzienia kruchej skorupki. Zawartość rozlała się po jej pysku, a ona prychnęła z obrzydzeniem. Oderwała się od drzewa, w dziupli której dokonała znaleziska, po czym dalej parskała, starając się pozbyć smaku. Stałem i się po prostu na nią gapiłem, nie mając pojęcia jak reagować. Robiła to celowo, czy naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie można ich gryźć...?
Dopiero wtedy zobaczyłem, że jej zęby były znacznie ostrzejsze niż przeciętnego wilka. To właśnie one musiały być przyczyną... Cess wyglądała na krzyżówkę z rekinem, zatem nic dziwnego, że mogło dochodzić do takich incydentów. Odłożyłem trzymane w pysku jajko i westchnąłem cicho.
- Wiesz co? Jak będziesz trafiać na jakieś pisanki, masz mnie informować. Lepiej jakbyś nie zbierała ich do pyska, bo to nie kończy się dobrze - oznajmiłem w końcu.
- Pisanki? - powtórzyła z konsternacją, po czym spojrzała na to, co akurat wypluła.
- Kolorowe jajka to pisanki. Forma sztuki - objaśniłem powoli. Parsknęła z rozbawieniem.
- Brzmisz jak nauczyciel.
- Bo nim jestem - wzruszyłem ramionami i skupiłem swoją uwagę na dwóch jajkach leżących w trawie.
- Och, to przepraszam - Kątem oka zauważyłem, że nagle spoważniała, rozumiejąc, że żart się nie udał - A co będziesz robić z tymi... pisankami? Zakopywać?
- Wysiadywać - Odgryzłem się, a ona chyba zaczęła się zastanawiać, czy mówię poważnie. Dopiero wtedy na nią spojrzałem. W mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Zacząłem nieco bardziej kontrolować swoją wciąż bliżej nieokreśloną moc i znałem pewną inną możliwość...
Nagle niebo przecięły białe iskry, które wyglądały jak portal do innej rzeczywistości. Przecięły również miejsce nieopodal moich łap. To trwało zaledwie ułamek sekundy i nie pozostało po nich śladu. Cess nawet nie zdążyła się dobrze zorientować co to takiego. Wyglądała na przerażoną.
- Już. Po sprawie. Nie ma - powiedziałem spokojnie i potruchtałem dalej.
- Co to było?! - wrzasnęła Cess, która nadal nie ruszyła się z miejsca. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wysłałem je do dziury w przestrzeni.
- Co...? - zapytała jeszcze bardziej zbita z tropu.
- Jak jakieś znajdziesz, to mi powiedz. Też je tam wyślę. Musisz tylko liczyć, ile ich uzbierałaś, a na końcu je między siebie podzielimy.
- Nie umiem liczyć - wymamrotała, podążając za mną.
- To ja będę liczyć - odparłem już swobodnym tonem.

<Cess?>

Wygrana: 6 jaj

Od Cess „Poszukiwania w trawie” cz. 2 (cd. Kai)

Lipiec 2023 r.
Lot na smoku był najgorszą formą podróży jakiej kiedykolwiek się podjęłam. Nie dość, że było niewygodnie, to jeszcze bardzo niebezpiecznie. Znajdowaliśmy się wysoko nad ziemią. Brakowało mi ruchu, a moje łapy drętwiały. W niektórych momentach odzywała się nawet stara kontuzja. Niektóre smoki zderzały się ze sobą, inne latały niestabilne, a kolejne popisywały się różnymi sztuczkami.
- Chyba zaraz się gdzieś zatrzymamy, warunki są coraz gorsze. - smok imieniem Illae rzekł do nas.
- Wreszcie… - mruknęłam zadowolona. Na wieść o postoju ucieszyłam się niezmiernie. Od podróży na Illae robiło mi się słabo i niedobrze. Przy każdym zakręcie smok niebezpiecznie przechylał się w bok, przyprawiając mnie o zawał. Magnus, za którego namową wybrałam i oczywiście wsiadłam na smoka, leciał wraz ze mną. Nie narzekał on tak jak ja, a nawet ten lot sprawiał mu przyjemność. Podróż na grzbietach tych wielkich stworzenia była nieunikniona i koniec końców musiałam się zgodzić.
- Zaraz lądujemy! - Illae zwrócił się do nas, a Magnus spojrzał na mnie lekko przerażony. Z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Przecież nie mogłam się od dłuższego czasu doczekać właśnie przerwy.
- To super! - powiedziałam, przeciągając się. - Rozruszamy się w końcu!
Kilka chwil potem zrozumiałam, dlaczego basior się zaniepokoił. Lądowanie było gwałtowne i bardzo szybkie. Zaczęłam krzyczeć, a całe życie przeleciało mi przed oczyma. Po krótkim czasie Illae twardo stanął na ziemi, sprawiając, że prawie z niego spadłam. Na szczęście Magnus w porę przytrzymał mnie.
Gdy zeszłam ze smoka, byłam jeszcze oszołomiona. Moje łapy trzęsły się, a ja nerwowo rozglądałam się po innych wilkach. Na ich pyskach widniały uśmiechy zadowolenia. Stali oni blisko Alf, które coś im mówiły. Będąc w amoku postanowiłam jednak oddalić się od grupy, aby uspokoić nerwy, a przede wszystkim poszukać wody. Do szczęścia brakowało mi tylko tego.
Wśród wysokiej trawy nie widziałam zbyt wiele. Praktycznie nie widziałam nic. Końcówki źdźbeł drażniły mi nos, ale także poliki i uszy. Postanowiłam iść z łbem przy ziemi, a szlam dość szybko. W pewnym momencie zdeptałam coś okrągłego i bardzo kolorowego. Wzdrygnęłam, gdy zorietowałam się, że to skorupka jakiegoś jajka. Nie miałam pojęcia skąd ono się tam wzięło.
Postanowiłam szybciej znaleźć jakąś rzeczkę lub źródełko. Szybkim krokiem szłam naprzód. Nie usłyszałam jednak, że ktoś znajdował się na mojej drodze. Zderzyłam się z tym kimś, dźgająca przez przypadek rogiem. Odskoczyliśmy w tym samym momencie. Podniosłam głowę, aby ujrzeć kogo zaatakowałam. Był to dość niski basior, którego kojarzyłam, a możliwe, że nawet znałam. Nadal jednak w stresie nie mogłam sobie przypomnieć, jego imienia.
- Przepraszam! - powiedziałam bardzo szybko i z przejęciem. Wilk pokręcił głową i odłożył trzymane w pysku jajko. Podobne ono było to tego zgniecionego przeze mnie.
- Nic nie szkodzi. Jeśli przypomnisz mi jak masz na imię to całkowicie ci wybaczę. - rzekł spokojnym tonem, co zdziwiło mnie nieco. Myślałam, że będzie zły, w końcu został staranowany przeze mnie. Jego prośba też była nietypowa.
- Cess. - powiedziałam krótko, wzdychając niepewnie. - A twoje imię to…?
- Kai… - zdziwił się, jakby to było oczywiste. Możliwe, że tak było, ale nie dla mnie. Uśmiechnęłam się głupkowato, a w planie miałam skierować rozmowę na inne, bardziej wygodne tory.
- Wdepnęłam w takie coś, znaczy w takie jajko. - wskazałam na to leżące obok jego łapy. - Może wiesz dlaczego są one tak kolorowe?
- Jak to wdepnęłaś? - zmarszczył brwi. - Są to jajka od królika, trwa wielkie polowanie!
- Polowanie na jajka? - prychnęłam rozbawiona. - Brzmi jak jakaś zabawa dla szczeniaków. - powiedziałam kąśliwie, a na pysk Kai’ego wdarł się mały grymas. Było widać, że swoje świetne lata już dawno przeżył, lecz w jego oczach nadal była młodzieńcza radość. Uśmiechnęłam się lekko. - Pomóc ci z jajkami? I tak nie mam do roboty nic innego.
- Sądzę, że to polowanie jest jednak indywidualne. - stwierdził basior, biorąc jajko w zęby. Zaczął iść dalej, a ja postanowiłam wlec się za nim.
- Dlaczego? Przecież szukanie w dwójkę będzie bardziej opłacalne. - patrzyłam pod nogi uważnie, by nie zgnieść kolejnego jajka. Wilk spojrzał nieprzekonany na mnie, jakby obawiał się moich intencji. Miałam wrażenie, że już chyba każdy podejrzewał mnie o złe zamiary.
- Ale trzymaj się z dala od moich jajek… - powiedział, będąc nadal niepewnym. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam do przodu. Skakałam wśród wysokiej trawy. Skupiłam się na małych, kolorowych jajeczkach, które mogły być dosłownie wszędzie. Basior podążał za mną jeszcze przez chwilę wzrokiem, a następnie sam skupił się na poszukiwaniu.
Skierowałam się w stronę dość dużego drzewa. Moją uwagę przykuła dziupla, w której mogłoby się coś znajdować. Ucieszona oparłam łapy o pień i starałam się dosięgnąć do dziury. Ledwie mogłam wsadzić do niej pysk, ale wystarczyło to, abym mogła pochwycić zdobyć w zęby. Zanim to jednak zrobiłam, krzyknęłam do Kai’ego, że znalazłam jajko. Zapominając o swoich bardzo ostrych zębach i mocnej szczęce, wzięłam jajko, zbyt szybko i nieostrożnie. Nie wytrzymało ono i skorupka pękła, a ja w ten sposób zniszczyłam kolejne, cenne jajo.

< Kai? >

Uwagi: Na podstawie Twojego opowiadania można wywnioskować, że to pierwszy przystanek, mimo że podróż trwa od miesiąca i była wyraźnie mowa o tym, że takowe są codziennie. Mnóstwo literówek.

Wygrana: 6 jaj