piątek, 19 kwietnia 2019

Od Cess „Poszukiwania w trawie” cz. 2 (cd. Kai)

Lipiec 2023 r.
Lot na smoku był najgorszą formą podróży jakiej kiedykolwiek się podjęłam. Nie dość, że było niewygodnie, to jeszcze bardzo niebezpiecznie. Znajdowaliśmy się wysoko nad ziemią. Brakowało mi ruchu, a moje łapy drętwiały. W niektórych momentach odzywała się nawet stara kontuzja. Niektóre smoki zderzały się ze sobą, inne latały niestabilne, a kolejne popisywały się różnymi sztuczkami.
- Chyba zaraz się gdzieś zatrzymamy, warunki są coraz gorsze. - smok imieniem Illae rzekł do nas.
- Wreszcie… - mruknęłam zadowolona. Na wieść o postoju ucieszyłam się niezmiernie. Od podróży na Illae robiło mi się słabo i niedobrze. Przy każdym zakręcie smok niebezpiecznie przechylał się w bok, przyprawiając mnie o zawał. Magnus, za którego namową wybrałam i oczywiście wsiadłam na smoka, leciał wraz ze mną. Nie narzekał on tak jak ja, a nawet ten lot sprawiał mu przyjemność. Podróż na grzbietach tych wielkich stworzenia była nieunikniona i koniec końców musiałam się zgodzić.
- Zaraz lądujemy! - Illae zwrócił się do nas, a Magnus spojrzał na mnie lekko przerażony. Z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Przecież nie mogłam się od dłuższego czasu doczekać właśnie przerwy.
- To super! - powiedziałam, przeciągając się. - Rozruszamy się w końcu!
Kilka chwil potem zrozumiałam, dlaczego basior się zaniepokoił. Lądowanie było gwałtowne i bardzo szybkie. Zaczęłam krzyczeć, a całe życie przeleciało mi przed oczyma. Po krótkim czasie Illae twardo stanął na ziemi, sprawiając, że prawie z niego spadłam. Na szczęście Magnus w porę przytrzymał mnie.
Gdy zeszłam ze smoka, byłam jeszcze oszołomiona. Moje łapy trzęsły się, a ja nerwowo rozglądałam się po innych wilkach. Na ich pyskach widniały uśmiechy zadowolenia. Stali oni blisko Alf, które coś im mówiły. Będąc w amoku postanowiłam jednak oddalić się od grupy, aby uspokoić nerwy, a przede wszystkim poszukać wody. Do szczęścia brakowało mi tylko tego.
Wśród wysokiej trawy nie widziałam zbyt wiele. Praktycznie nie widziałam nic. Końcówki źdźbeł drażniły mi nos, ale także poliki i uszy. Postanowiłam iść z łbem przy ziemi, a szlam dość szybko. W pewnym momencie zdeptałam coś okrągłego i bardzo kolorowego. Wzdrygnęłam, gdy zorietowałam się, że to skorupka jakiegoś jajka. Nie miałam pojęcia skąd ono się tam wzięło.
Postanowiłam szybciej znaleźć jakąś rzeczkę lub źródełko. Szybkim krokiem szłam naprzód. Nie usłyszałam jednak, że ktoś znajdował się na mojej drodze. Zderzyłam się z tym kimś, dźgająca przez przypadek rogiem. Odskoczyliśmy w tym samym momencie. Podniosłam głowę, aby ujrzeć kogo zaatakowałam. Był to dość niski basior, którego kojarzyłam, a możliwe, że nawet znałam. Nadal jednak w stresie nie mogłam sobie przypomnieć, jego imienia.
- Przepraszam! - powiedziałam bardzo szybko i z przejęciem. Wilk pokręcił głową i odłożył trzymane w pysku jajko. Podobne ono było to tego zgniecionego przeze mnie.
- Nic nie szkodzi. Jeśli przypomnisz mi jak masz na imię to całkowicie ci wybaczę. - rzekł spokojnym tonem, co zdziwiło mnie nieco. Myślałam, że będzie zły, w końcu został staranowany przeze mnie. Jego prośba też była nietypowa.
- Cess. - powiedziałam krótko, wzdychając niepewnie. - A twoje imię to…?
- Kai… - zdziwił się, jakby to było oczywiste. Możliwe, że tak było, ale nie dla mnie. Uśmiechnęłam się głupkowato, a w planie miałam skierować rozmowę na inne, bardziej wygodne tory.
- Wdepnęłam w takie coś, znaczy w takie jajko. - wskazałam na to leżące obok jego łapy. - Może wiesz dlaczego są one tak kolorowe?
- Jak to wdepnęłaś? - zmarszczył brwi. - Są to jajka od królika, trwa wielkie polowanie!
- Polowanie na jajka? - prychnęłam rozbawiona. - Brzmi jak jakaś zabawa dla szczeniaków. - powiedziałam kąśliwie, a na pysk Kai’ego wdarł się mały grymas. Było widać, że swoje świetne lata już dawno przeżył, lecz w jego oczach nadal była młodzieńcza radość. Uśmiechnęłam się lekko. - Pomóc ci z jajkami? I tak nie mam do roboty nic innego.
- Sądzę, że to polowanie jest jednak indywidualne. - stwierdził basior, biorąc jajko w zęby. Zaczął iść dalej, a ja postanowiłam wlec się za nim.
- Dlaczego? Przecież szukanie w dwójkę będzie bardziej opłacalne. - patrzyłam pod nogi uważnie, by nie zgnieść kolejnego jajka. Wilk spojrzał nieprzekonany na mnie, jakby obawiał się moich intencji. Miałam wrażenie, że już chyba każdy podejrzewał mnie o złe zamiary.
- Ale trzymaj się z dala od moich jajek… - powiedział, będąc nadal niepewnym. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam do przodu. Skakałam wśród wysokiej trawy. Skupiłam się na małych, kolorowych jajeczkach, które mogły być dosłownie wszędzie. Basior podążał za mną jeszcze przez chwilę wzrokiem, a następnie sam skupił się na poszukiwaniu.
Skierowałam się w stronę dość dużego drzewa. Moją uwagę przykuła dziupla, w której mogłoby się coś znajdować. Ucieszona oparłam łapy o pień i starałam się dosięgnąć do dziury. Ledwie mogłam wsadzić do niej pysk, ale wystarczyło to, abym mogła pochwycić zdobyć w zęby. Zanim to jednak zrobiłam, krzyknęłam do Kai’ego, że znalazłam jajko. Zapominając o swoich bardzo ostrych zębach i mocnej szczęce, wzięłam jajko, zbyt szybko i nieostrożnie. Nie wytrzymało ono i skorupka pękła, a ja w ten sposób zniszczyłam kolejne, cenne jajo.

< Kai? >

Uwagi: Na podstawie Twojego opowiadania można wywnioskować, że to pierwszy przystanek, mimo że podróż trwa od miesiąca i była wyraźnie mowa o tym, że takowe są codziennie. Mnóstwo literówek.

Wygrana: 6 jaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz