środa, 30 września 2020

Od Gavriela "Terapia szokowa" cz. 2

Październik 2026 r.
Morgen przebiegł ponownie wzrokiem po pyskach wilków, jakby w poszukiwaniu pomocy. Jego oczy zatrzymały się na uśmiechającym się Gavrielu. Dopiero po minie Morgena zorientował się, że jego uśmiech musiał wyglądać wyjątkowo… nieprzyjemnie. Basiorek się wzdrygnął i popatrzył na swoje łapki. 
– No to… – Morgen urwał. – Za laaaskiem… Dawno za laaaskiem… Mieszkał lasek. 
Morgen urwał, wytrzeszczając brązowe ślepka. Gavriel parsknął śmiechem.
– „Za laskiem mieszkał lasek”? Co to za niedorzeczny tekst? 
– To nie było tak… Chyba… zapomniałem tekstu. 
Dernet uniósł łapę, aby poklepać po plecach Morgena, ale wtedy ktoś rzucił: 
– Uwaga, lasek będzie cię klepać! 
Morgen odskoczył wystraszony. Zdezorientowany popatrzył na Derneta, który również kompletnie nie wiedział już, co się dzieje. 
– Co za głupota… - śmiał się dalej Gavriel, tym razem z bezsensowności tej sytuacji. Morgen jednak kompletnie inaczej to odczytał. Gavriel zauważył to dopiero, kiedy usłyszał ciche łkanie. Z jego płuc uleciało powietrze, a uszy opadły. 
– Hej, nie to chciałem… 
– A co?! – wykrzyknął Morgen niemal histerycznie. Dopiero wtedy Gavriel zrozumiał, że dźwięki, które z siebie wydawał, wcale nie były zaczątkiem płaczu. Co jedynie… irytacji. Uświadomiwszy to sobie, przybrał na nowo pozę pewną pewności siebie. 
– Pomóc. 
– Tylko pomóc?! 
– Tak. – Gavriel uniósł dumnie brodę. 
– A więc NIE pomagasz! 
– Czyżby? – Gavriel z ironicznym uśmieszkiem przechylił głowę, udając, że wszystko jest w należytym porządku. I że wcale jeszcze chwilę temu nie miał mętliku w głowie. 
– Wcale a wcale! Tylko się ze mnie śmiejesz! 
– A ty jesteś zbyt wrażliwy i przejmujesz się bzdetami. Popatrz na to trzeźwo. 
Morti szybkim krokiem wyminął Gavriela i jednym stanowczym uściskiem objął roztrzęsionego z nadmiaru emocji Morgena. Jasny basiorek wydał się bardzo drobny w porównaniu do niego. Zupełnie, jakby dzielił ich ponad rok. Oddzielnie sprawiali kompletnie inne wrażenie – Morgen był przeciętnego wzrostu, Morti zaś nie tyle co wysoki, a bardziej barczysty. Teraz bardzo mocno zarysowała się wątła sylwetka Morgena w porównaniu do Mortiego, który zmagał się z naturalnym nadmiarem futra.
– I… teraz wszyscy będziemy płakać? – zapytał Gavriel. Zauważył też, że uścisk Mortiego nieco się zacieśnił. Nie widział jednak jego miny, więc nie umiał ocenić, co miał tym na celu. 
– Czyli rozumiem, że tak – dodał Gavriel z odrobinę sztucznym rozbawieniem. – Już mam zacząć czy zrobimy to jakoś synchronicznie? 
Nagle Morti oderwał się od Morgena i niemal rzucił się na Gavriela. Dzieliło ich raptem kilka centymetrów, przez co w pierwszej chwili odskoczył ze strachu. 
– Jesteś... jesteś najgorszą, najbardziej podłą i zarozumiałą osobą którą znam! – Morti wrzasnął mu prosto w pysk. - Kim ty w ogóle jesteś żeby tak mówić?! Za kogo ty się uważasz? Zachowujesz się, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy, a sam jesteś… nic nie warty! 
Gavriel przysłuchiwał się temu z uśmiechem, który z sekundy na seundę wędrował coraz wyżej. Już rozumiał, co się właśnie stało. 
– Udowodnij – powiedział tylko.

<C.D.N.>