czwartek, 19 września 2019

Od Edel "Życie kołem się toczy" cz. 3

Październik 2024
Kroki roznosiły się echem po mojej głowie. Niemal czułam, jak skronie mi pulsują. Zacisnęłam mocniej powieki, starając odizolować się od wszystkich dźwięków. Pyszczek opuścił cichy pisk bólu. W umyśle formułowały się modlitwy do nikogo, by zbliżający się wilk odszedł. Nie chciałam rozmawiać. Nie miałam na to sił.
Moje prośby nie zostały wysłuchane.
- Edel? Możemy porozmawiać?
Ciche i niepewne słowa zawisły w powietrzu. Do uszu dochodził irytująco głośny oddech. Uniosłam powieki, by zobaczyć Tori. Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Językiem nerwowo oblizywała nos. Typowo psi zwyczaj, którego nadal się nie wyzbyła w całości.
Zmarszczyłam brwi. Wilczyca nie rozmawiała ze mną od chwili, kiedy dotarła do niej wieść, że ja i Crane zostaliśmy parą. Przed oczyma stanęła mi nasza ostatnia sprzeczka. Torance stwierdziła wówczas, że dałam mu się całkiem omotać i nie rozumie, co w nim widzę. Z perspektywy czasu widzę, że obie powiedziałyśmy o kilka słów za dużo, niemniej... Nie miałam zamiaru przepraszać. To ona okazała się okropną przyjaciółką, nie ja. To ona nie potrafiła zaakceptować mojego partnera i dla własnego widzimisię kazała zrezygnować mi z własnego szczęścia.
A teraz... Przyszła sama. Po co?
- O czym? Z tego co kojarzę, nie chciałaś widzieć ani mnie, ani Crane'a.
Słysząc ton mojego głosu (oraz zapewne wyczuwając ode mnie dość negatywne emocje), samica opuściła uszy.
- Ja... - powiedziała i zamilkła. Wbiłam w nią wyczekujące spojrzenie, starając się zignorować ból głowy. Torance jednak uparcie go unikała, wpatrując się na przemian w ziemię i coś za mną.
- Tak, ty. Czego chcesz? - warknęłam.
- Przeprosić - mruknęła, nadal nie patrząc mi w oczy.
- Ach tak? - Uniosłam brwi. - Co tak nagle?
- Dowiedziałam się, że jesteś w ciąży i...
Och, czyli to tak...
Z mojego gardła wydobył się niekontrolowany warkot. Serce biło jak szalone. Ból odszedł w zapomnienie. Wściekłość dodawała mi sił. Wstałam, nieznacznie się chwiejąc i zmniejszyłam dystans. Górowałam nad niską wilczycą, posyłając jej groźne spojrzenia.
- I co? Sumienie cię ruszyło? Zdałaś sobie sprawę, że warto byłoby mnie przeprosić zanim umrę?
Wilczyca skuliła się, jednak nie odeszła. Pozwalała się zlinczować, co jeszcze bardziej mnie irytowało.
- A może chciałaś przy okazji znowu obrazić Crane'a za to, że miał czelność zrobić mi szczeniaka? Albo ponarzekać jakim to fatalnym ojcem nie będzie? No dawaj, nie krępuj się. Jesteś przecież taka dobra w wyzywaniu go bez powodu.
Słowa wylewały się ze mnie szybko. Nie kontrolowałam ich. Wiedziałam, że za jakiś czas będę ich żałować, jednak teraz... Nie miałam najmniejszego zamiaru zamilknąć.
- Nie chcę go wyzywać - wtrąciła cicho wilczyca. - Myliłam się co do niego... 
- Och, serio? Już nie uważasz, że chce mnie jedynie wykorzystać?
Uniosła niepewnie wzrok. Kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, odwróciła pysk.
- On cię naprawdę kocha - mruknęła.
Roześmiałam się.
- Jak do tego doszłaś? Niech zgadnę... As zdołał cię w końcu przekonać?
Drgnęła. Kolejny punkt dla mnie.
- Edel, przepra... - zaczęła, jednak ja nie zamierzałam jej słuchać.
- Odejdź. Jesteś żałosna. Zwyczajnie żałosna.
Nie odpowiedziała od razu. Podniosła łeb. Zdawało mi się, czy w jej oczach zabłyszczały łzy? Nie, niemożliwe. 
- Jak sobie życzysz - powiedziała smutno.
Odsunęła się ode mnie i bezszelestnie zniknęła w półmroku lasu, w którym się zatrzymaliśmy. Westchnęłam głośno. Emocje zaczynały opadać. Ból głowy wrócił, a łapy ponownie stawały się słabe. Adrenalina odchodząc, zabierała ze sobą wszystkie swoje dary. Pospiesznie wróciłam na swoje miejsce i wtuliłam się w koc, który przytargał jakiś czas temu Crane. Zaciągnęłam się jego zapachem. Dawał poczucie bezpieczeństwa i miłości. Kochałam go.

<c.d.n.>