sobota, 17 sierpnia 2019

Od Crane'a "Czuję tylko zagubienie" cz. 8 (Cd. Edel)

Styczeń 2024
Pośpiesznie przeszedłem przez korytarz i wróciłem do swojego pokoju. Zamaszystym ruchem zatrzasnąłem za sobą drzwi; może odrobinę zbyt głośno. Wziąłem kilka głębszych oddechów. Coś mnie paliło od środka; prawie dusiło. Zdjąłem z szyi szalik i otarłem nim pysk. Kiedy podniosłem wzrok, po raz kolejny ujrzałem swoje odbicie w lustrze. Uhonorowane dwoma naszyjnikami, kołyszącymi się jeden obok drugiego. Zasłoniłem ważniejszy z nich łapą. Tak bardzo pragnąłem powiedzieć o nim Edel. Byleby już nie czuć od niej tego lęku. Powtórzę; lęku o MOJE ŻYCIE. 
Po prostu tego nie rozumiałem. Burzył moje pojęcie o działaniu wilków w tej watasze, a tym samym moje poczucie bezpieczeństwa. Przez niego nabierałem wręcz ochoty na ucieczkę od E; zupełnie jak teraz. Chociaż na chwilę. 
Ale nie jestem w stanie uciec od niej na dłużej. Jej nieobecność byłaby znacznie gorsza, niż moje zagubienie w sytuacji, gdy jesteśmy razem. 
Czemu tak to wygląda? Czemu ta relacja z Edel musi tak wyglądać? Czym się różni od innych relacji? Czemu chciałbym traktować ją inaczej, niż pozostałe wilki w watasze? Czy ona jest wyjątkowa? Co ona jest warta? To wrak wilka. Lada dzień umrze. Nikt jej nie będzie pamiętał.
To... czemu ja chcę z nią przebywać? Czemu chcę poświęcać na nią swój czas i środki? Czemu kupiłem te bilety? Byleby mieć jakiś lepszy pretekst do dłuższych i dłuższych spotkań? Zachowuję się jakbym ją lubił. 
Spojrzałem w oczy swojego odbicia. 
Nie wiem, czy ją lubię. Ale... nie potrafię być wobec niej obojętny. Zupełnie jakbym... chciał dla niej dobrze i... i co? I chcę z nią spędzać czas. 
Co się ze mną dzieje? Nie jestem sobą. Chociaż z lustra niby patrzy na mnie ten sam wilk. Kim się w takim razie stałem? Dlaczego czuję, że nie mogę się w tym wszystkim odnaleźć?
Wtedy dostrzegłem, iż nie zachowuję spokoju. Z jakiegoś powodu dotarła do mnie dziwna mieszanka złości i... czegoś jeszcze. Byłem cały spięty. Krew szumiała mi w uszach, a bicie serca nie zwalniało. Jak do tego doszło?
Co zrobić? Co powinienem teraz zrobić? Jak wyrwać się z tej lawiny niezrozumiałych wydarzeń i sytuacji? Zerwać znajomość z Edel? Nie mogę. Nie zniosę tego. Nie zniósłbym bez niej nawet dnia. 
Pójdę z nią na koncert; ta decyzja już zapadła. A co dalej? Nie mam żadnego planu. Nigdy nie miałem. Ona pewnie myśli, że to forma randki... a może tak jest? Może gdybym naprawdę zdecydował się na związek z nią...
Nie, nie. Nie. Po prostu nie. Nie jest to żadna opcja. Jakkolwiek byłoby to... Piękne. Nie mogę. Mam zbyt wiele sekretów, których nikt nie może poznać. Edel byłaby zbyt blisko. 
Założyłem znów szalik. Parę razy sprawdziłem, czy z żadnej strony nie widać magicznych wisiorków. Słońce było już prawie sięgało horyzontu. Nie miałem już czasu na dłuższe rozmyślanie. Im dłużej próbowałem ogarnąć umysłem, co się dzieje albo ułożyć sobie jakikolwiek plan, tym bardziej bezradny się czułem. 
Odemknąłem drzwi i wróciłem an korytarz. Po raz kolejny mijając drzwi moich sąsiadów, dostrzegłem ogon Rediana. Kot przekradał się do pokoju Lind. Niestety w tym momencie nie miałem czasu na dociekanie, czego tam szukał. 
Schody zaprowadziły mnie na parter; do części budynku, w którym mieściła się właściwa karczma. Minąłem parę pustych stolików; z jakiegoś powodu dziś nie było specjalnego ruchu w lokalu. Kawałek dalej dostrzegłem karczmarza Elvina; siedział w towarzystwie paru członków Watahy Magicznych Wilków. W skład grupy wchodziła Lind, więc także i Leah, do tego też Torance z Asgrimem. Co ciekawe, obok karczmarza siedziała jeszcze Cess. Zerkała mu przez ramię, kiedy ten próbował wyjaśnić jej zasady jakiejś gry karcianej. Jak się spodziewałem, jak tylko zostałem zauważony przez Torance, wadera posłała mi straszliwie nienawistne spojrzenie i poinformowała partnera o mojej obecności. Odwróciłem wzrok i przyspieszyłem kroku, zmierzając ku wyjściu. Być może Edel już tam czekała. Nie ma czasu na przyglądanie się tej całkiem interesującej grupie. 
Pchnąłem drzwi i wydostałem się na brukowaną ulicę. E jednak jeszcze nie przyszła. Usiadłem więc nieopodal wejścia i zacząłem przyglądać się przechodniom; jakkolwiek nieliczni by oni nie byli. Po raz pierwszy widziałem tutejszy tłum tak przerzedzony. Niewykluczone, że znów pół miasta pobiegło oglądać egzekucję. 
Wtedy pomyślałem, że może podczas koncertu Edel zapomni o swoim strachu, który tak mi przeszkadza. Chwilowo go nie odczuwałem, a znajdowałem się tuż pod jej oknem. Chyba, że wadera już jest na schodach; zbyt daleko, by jej lęki do mnie dotarły. 

<Edel?>

Uwagi: brak.