niedziela, 7 czerwca 2020

Od Eterny "Mistrzowie kuchni" cz. 3

– Nic. Wszystko w należytym porządku. Tylko molestujesz mojego brata, jednocześnie będąc znacznie od niego starszą. Wszystko jest okej.
Eterna zmrużyła ślepia.
– Licząc od urodzenia, Mortimer jest raczej starszy...
– Wiesz jak dorastamy, prawda? Więc nie zgrywaj głupiej – parsknął Exan – Mnie też zagryziesz, tak jak Yngvi? Bo coś ci nie pasuje?
– Exan! – wtrącił z oburzeniem Theo.
– Mówię prawdę. Najprawdziwszą prawdę – wycedził Exan, nie spuszczając wzroku z Eterny. Verker przysłuchiwał się temu z najszczerszym przerażeniem.
– Nikogo nie zagryzłam.
– Ale uszkodziłaś. Myślałaś, że nikt się nie dowie?
– Ani przez moment – oznajmiła bez mrugnięcia okiem – Widziało to kilka osób, więc to oczywiste, że przekażą to dalej.
– A więc to prawda? – zapytał osłupiały Theo.
Eterna nie odpowiedziała. Morti zaś siedział ze spuszczoną głową.
– Możemy przestać do tego wracać? Mamy coś do zrobienia – oznajmiła w końcu Eterna. Z jej głosu emanował chłód.
Zaraz potem, zupełnie jak na zawołanie, zjawiła się Naida wraz z Infinite.
– Macie nietęgie miny... Coś się stało? – zmartwił się Infinite. Exan i Eterna nadal patrzyli sobie w oczy. Exan z uporem, a Eterna iście morderczo.
– Nie – odparła krótko Eterna.
– Na pewno?
– Na pewno.
Infinite przygryzł wargę, ale nic już nie dodał. Naida za to położyła stertę suchych patyków, liści i bambusów tuż pod łapy Exana.
– Mogą być takie? – zapytała podekscytowana.
– Tak. Infinite, mógłbyś?
Basiorek rozumiejąc sugestię, sprawnie ułożył patyki, liście i bambusy w nieco zgrabniejszą kupkę. Dookoła obłożył ją kamieniami. Dopiero wtedy zapłonął na nich ogień. Exan w tym czasie wraz z Theo skosntruowali rusztowanie, na którym można było zawiesić garnek.
– To teraz wrzucamy? – zapytała nieśmiało Naida.
– Musimy poczekać aż zacznie wrzeć – odparł powoli Exan.
– Czyli?
– Musi zacząć bulgotać.
– Och. Mogę przypilnować!
– Jak chcesz – odpowiedział Exan, ponownie zerkając na Eternę. Teraz opierała głowę o ramię Mortiego. Miała zamnięte oczy, a jej pierś miarowo unosiła się i opadała. Morti siedział z nieco zrezygnowanym wyrazem pyska.
– Musisz się nauczyć jej stawiać – syknął Exan – Takie podejście doprowadzi cię do grobu. Albo kogoś innego.
Eterna nie dała po sobie poznać, że usłyszała to. Przy boku Mortiego poczuła jednak takie ukojenie, że ogarnęła ją senność. Teraz nawet nie miała siły odpyskować Exanowi. Po prostu cieszyła się z chwili, jednocześnie nasłuchując, co robi jej grupa.
Kilka minut później woda zaczęła bulgotać, o czym poinformowała ich Naida. Infinite z sykiem zgasił ogień, zaś Verker poszedł po Asgrima.
– Spójrzmy... – powiedział, kiedy już przybył na miejsce. Eterna zamrugała oczami. Poczuła się, jakby rzeczywiście zasnęła.
– Kolor w porządku, zapach również.
Exan dumnie wypiął pierś.
– Zgaduję, że ty dowodziłeś grupą?
– Tak. Tylko Elanor nic nie robiła.
Eterna pod wpływem spojrzenia Asgrima zacisnęła szczęki tak mocno, że zabolałby ją zęby.
– I Morti – wtrącił Verker.
– Dlaczego?
– Nie było dość zajęć na tyle osób, proszę pana – odparł potulnie Morti. Eternie natychmiast zrobiło się lżej na duszy.
– Właśnie! Następnym razem to oni coś porobią – wtrąciła Naida.
– Albo podzielę was na mniejsze grupy.
Dalsza rozmowa zeszła na całkowicie inny tor. Młodsza grupa dopiero za kilka kolejnych minut skończyła swoje zadanie. Cały ten czas Asgrim przesiadywał ze starszymi, od czasu do czasu do czasu zerkając w stronę młodszych. Rozmawiali o rzeczach całkowicie trywialnych, jak to, co chcieliby robić w przyszłości. W ten sposób Eterna dowiedziała się, że Morti chciałby zostać muzykiem lub piosenkarzem.
– Chcę być jak tata – objaśnił – Też lubię muzykę, węc myślę, że to do mnie pasuje.
– Miałeś coś zaśpiewać – przypomniała sobie Naida.
Morti uśmiechnął się zawstydzony. Eternę aż serce zamarło na ten widok. Był wtedy taki uroczy...
– No nie wiem... Pan Asgrim będzie się śmiać.
– Nie będę. Obiecuję – mówiąc to, kącik jego ust nieznacznie powędrował w górę – Jeśli jest coś lepszego od tworzenia eliksirów, to robienie tego przy dobrej muzyce.
– Nie jest dobra – mówił dalej zawstydzony Morti.
– Na pewno masz piękny głos – wtrąciła Eterna.
– I jak chcesz zostać piosenkarzem musisz nauczyć się występować przed innymi – dodał Infinite.
– Jak byłem młodszy wszystko było łatwiejsze... nie bałem się aż tak – Zaśmiał się nerwowo – Niech będzie.
I zaczął śpiewać. Nieświadomie przez to skupił uwagę nawet młodszej grupy. Śpiewał ładnie, dźwięcznie i bardzo rytmicznie. Eterna z przyjemności aż zamknęła ślepia. Nie znała tego języka. Zgadywała, że była to kolejna ludzka piosenka, podobna do wcześniej wspomnianej Szeri szeri lejdi. Dobrze pasowała do wysokiego (lecz nie kobiecego) głosu Mortiego.
– Bardzo ładnie – podsumował Asgrim.
– No właśnie! – pisnęła Naida – Ja bym tak nie umiała.
– Pewnie pokręciłem słowa. Trochę się stresowałem, więc nie wyszło tak jak bym chciał...
– Było dobrze – upierała się Naida.
– A ja uważam, że jak poćwiczysz trochę, to przestaniesz się bać i będzie lepiej. Jak będziemy pracować razem w grupie lub w parach na lekcji, możesz nawet śpiewać jak będziemy coś robić. Masz ładny głos – mówił Infinite.
– Ze mną też – dodała pospiesznie Eterna.
– I ze mną – dorzuciła Naida.
Morti zawstydzony spuścił głowę. Chciał ukryć uśmiech. To dla Eterny okazało się być kolejną przecudownie słodką rzeczą w tym basiorku.
– No dobrze, koniec tego dobrego – Asgrim wstał z piasku – Trzeba sprawdzić jak sobie radzą nasze maleństwa.
– Nie jesteśmy mali! – Pisnęła Nikaella.
– Kto tu niby jest mały?! – ryknęła Isa, która najwyraźniej nie usłyszała słów Asgrima. Infinite z trudem powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem.

<C.D.N.>

Zdobyto: 26 czerwonych⎹ 43 pomarańczowych⎹ 43 zielonych⎹ 37 niebieskich⎹ 26 granatowych⎹ 48 fioletowych⎹ 14 różowych odłamków

Od Morgana "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 10


Sierpień 2025
Cieszyłem się, że bliźniaki przyszły na zajęcia kreatywne. Bycie jedynym szczeniakiem w grupie nie było złe, jednak obecność innych zawsze sprawiała, że lekcje były o wiele ciekawsze. Poza tym Yngvi była fajną towarzyszką. Lubiłem jej energię i radość, którą ze sobą niosła. Była czasem trochę pyskata względem nauczycieli, co mi się nie podobało, ale nadal była znacznie lepsza od swojego brata. Yvar był prawdziwym gburem! Ciągle tylko warczał na mnie i na Kaiju, a względem Eunice był czasem strasznie niemiły. Tata powiedział, że jest pewnie trochę zazdrosny i obiecał porozmawiać o tym z jego rodzicami, ale nadal tego nie zrobił. Nie mogłem się doczekać, aż pan Asgrim i pani Tori się nim zajmą!
Potrząsnąłem główką. Musiałem jak najszybciej wybrać farbki, z pomocą których miałem stworzyć swoje dzieło. Już wcześniej obmyśliłem, co miało ono przedstawiać. Jednak minęła chwila, nim znalazłem odpowiednie. Było ich naprawdę wiele - może nawet tysiąc!
Brałem po jednej do pyszczka i bardzo uważnie przenosiłem. Nie chciałem, żeby żadna z nich się wylała. Kiedy wszystkie znalazły się już przy mojej deseczce ostrożnie zamoczyłem łapkę w białej farbie. Była przyjemnie zimna i znacznie gęstsza niż woda. Kiedy ją wyciągnąłem kilka kropel spadło na piasek. Z zaskoczeniem zauważyłem, że wtedy stał się on jaśniejszy. Nie mogłem jednak zbyt długo na niego patrzeć, bo farba coraz bardziej uciekała z mojej łapki. Szybko przyłożyłem ją do deseczki i odcisnąłem na niej kształt mojej łapki.
Zadowolony przycisnąłem ją jeszcze kilka razy. Co ciekawe - z każdym kolejnym razem ślad był coraz słabszy. Widocznie musiałem znacznie częściej moczyć łapkę w farbce. Nie przeszkadzało mi to - była ona naprawdę przyjemna w dotyku.
Długo zajęło mi stworzenie odpowiedniego kształtu. Wszystko utrudnił fakt, że nie mogłem pozbyć się raz postawionej plamy. Przez to musiałem się bardzo namęczyć, żeby naprawić kilka błędów wynikających chociażby ze ściekających z łapki kropel. Miałem jednak wrażenie, że w końcu mi się udało. Wówczas sięgnąłem po brązową i z przerażeniem zwróciłem uwagę, że po wyciągnięciu z niej łapki w pudełeczku został biały ślad.
- Proszę pana! Chyba zepsułem farbkę! - zawołałem przestraszony. Pan Dernet czym prędzej do mnie podszedł, a zaraz po nim przybiegła Vi.
- Zepsułeś? Ale jak? Pokaż, pokaż! - wołała szczerze zainteresowana.
Nie zwróciłem na nią uwagi, z przerażeniem wpatrując się w nauczyciela. Ten nachylił się w stronę farbki, a kiedy podniósł pyszczek, widniał na nim uśmiech. Dlaczego nie był zły?
- Tylko ją zabrudziłeś. Zanim zamoczysz łapkę w nowej farbce, wyczyść ją.
Skinąłem głową. Tak, to brzmiało bardzo sensownie! Teraz tylko jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- A co z tą farbką? Da się ją wyczyścić?
Pan Dernet zamiast odpowiedzieć, wziął patyczek i zmieszał oba kolory. Patrzyłem na to zaniepokojony. To nie wyglądało na metodę czyszczenia!
- Białej farbki było na tyle niewiele, że kolor prawie się nie zmienił - powiedział, odkładając na bok patyk. Nachyliłem się nad farbką. Faktycznie była odrobinkę jaśniejsza, ale dzięki temu jeszcze bardziej pasowała! - W przyszłości, jeśli będziecie chcieli jaśniejszy kolor, zmieszajcie je ze sobą na przykład na liściu - poradził jeszcze, nim poszedł w stronę jakiegoś innego wilka, który wyglądał prawie identycznie jak on sam. Może byli rodziną?

<c.d.n.>



Zdobyto: 7 czerwonych⎹ 13 pomarańczowych⎹ 1 zielonych⎹ 16 niebieskich⎹ 9 granatowych⎹ 18 fioletowych⎹ 0 różowych odłamków