czwartek, 4 czerwca 2020

Od Yngvi "Dlaczego maluchy muszą się tylko bawić?" cz. 9


Sierpień 2025
- Wilki małe dwa chciały przejść przez rzeczkę - śpiewałam z zadowoleniem patrząc, że rodzice mnie słuchają. Tata nawet ruszał do rytmu głową jak zwykle, kiedy cokolwiek śpiewałam. - Nie wiedziały jak, znalazły kładeczkę. Kładka była zła! Skąpały się wilki małe dwa!
Zaczęłam nucić melodyjkę, która według taty pełniła funkcję refrenu - tekstu, który powtarzał się kilka razy w czasie całej piosenki. Zwykle w tym momencie do śpiewu dołączał się Yvar. Zerknęłam w jego stronę i spostrzegłam, że samiec czai się na dużego kraba o smakowicie czerwonej barwie. Na ten widok zaburczało mi w brzuszku, ale miałam zamiar to zignorować. Moja piosenka była ważniejsza.
- Yv, miałeś ze mną śpiewać - burknęłam z wyrzutem.
- Co? - Basiorek odwrócił w moją stronę skołowany wzrok. Zmrużył oczy, zastanawiając się przez moment. Westchnęłam. Nie słuchał mnie i zapomniał o naszym występie! Był takim okropnym bratem! - A, tak. Na czym skończyłaś?
- Już na niczym - warknęłam. Samiec skulił się leciutko.
- Przepraszam, Vi - powiedział smutno i szturchnął mnie noskiem w pyszczek. Nadal obrażona odwróciłam szybko głowę. Skoro nie chce śpiewać, to niech mnie nie dotyka. - Chciałem upolować kraba jak na lekcjach polowań. Poza tym jestem głodny, a ty nie?
Na te słowa wstała mama. Przeciągnęła się i spojrzała wymownie na tatę.
- To chyba dobry moment, żeby coś upolować. As, zerwij jakiegoś kokosa lub banana.
Tata nawet nie ruszył się z miejsca tylko od razu zamienił się w swoją łysą formę. Wyglądał bardzo zabawnie leżąc na piasku w tej postaci. Jego ubrania - jak zwykł nazywać sztuczne i dziwne w dotyku futerko - wręcz w nim tonęło!
- Banana już mam.
- A gdzie? Mogę go zjeść? Też jestem głodna! - Rozejrzałam się wokoło, jednak nigdzie go nie widziałam. Może krył go w ubraniu? Podeszłam do niego i zaczęłam go obwąchiwać, ale nigdzie go nie czułam. Dziwne!
Mama fuknęła coś pod nosem, a tata roześmiał się. Na to wilczyca podeszła do niego i ugryzła go w twarz. Zrobiłam to samo. Może to była jakaś nowa zabawa? Tata odgonił nas swoimi długimi rękami i pocałował w główki. Uśmiechnęłam się. Lubiłam, kiedy dawał nam całusy!
- Dobra, dobra. Już idę.
Wstał, otrzepał się z piasku i podszedł do najbliższego drzewa. Mama natomiast jednym ruchem zabiła kraba, który wzbudził takie zainteresowanie Yvara. Mój brat patrzył na to zafascynowany. Kilka chwil później wszyscy usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy jeść kraby oraz zebrane przez tatę owoce. Przyniósł naprawdę dużo tych bananów. I tym razem wszystkie dało się wyczuć z pomocą węchu.
W którymś momencie tata spojrzał w niebo i zerwał się z miejsca, mrucząc coś pod nosem. Mama szturchnęła go mocno łapą i wtedy umilkł, patrząc na nas spanikowany.
- Tor, odprowadź szczeniaki. Moja lekcja! - zawołał i czym prędzej odbiegł.
Patrzyłam za nim zdezorientowana. To było bardzo... Nagłe. Nie miałam jednak czasu, żeby się nad tym dłużej zastanowić, bo mama kazała mi wstać.
- Po co? Gdzie idziemy? - zapytałam, doganiając ją i Yva. Oni wstali już chwilę temu i zdążyli nawet odejść kawałek. Mama uśmiechnęła się łagodnie.
- Na lekcję. Sama chciałaś na nią iść, pamiętasz?
Przytaknęłam, choć w rzeczywistości nie pamiętałam o żadnej lekcji. Nie chciałam chodzić na jakiekolwiek zajęcia. Znacznie bardziej wolałam się bawić, śpiewać, tańczyć i robić inne kreatywne rzeczy... Podskoczyłam podekscytowana. No tak, zajęcia kreatywne!
Z nową energią pobiegłam w miejsce, gdzie czekał już Morgan. Samczyk chodził podobno na wszystkie lekcje na jakie tylko mógł w tym wieku. Nie rozumiałam jego zapału, ale cieszyło mnie, że był i na tej. Im więcej wilków, tym lepsza zabawa! Szkoda tylko, że Yvar nie podzielał mojej radości. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, nie przepadał za Morganem. A przecież samczyk był taki milutki!
Przytuliłam kolegę na powitanie. Jak zwykle znieruchomiał na moment i dopiero po chwili również objął mnie łapką. Uśmiechnęłam się rozbawiona. Dopiero kiedy przestałam go przytulać, Yv warknął w stronę basiorka, co chyba miało być powitaniem. Morgan skinął mu głową. Nie uśmiechał się. Porzucił to już jakiś czas temu i ani trochę mnie to nie dziwiło. Mój brat był naprawdę niemiły.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na dużego basiorka. Miał brązową sierść, która trochę przypominała mi tatę, ale jej barwa była bardziej intensywna. Na jego ciele widniały jasne plamki, a te z kolei były podobne do moich. Musiał być naprawdę fajny skoro tak wyglądał...
- Dzień dobry! - Wyszczerzyłam do niego ząbki. Yv mruknął coś na przywitanie.
- Cześć, Dernet. Wybacz, że się spóźniliśmy. Trochę przeciągnęło nam się śniadanie - powiedziała mama, patrząc prosto na nauczyciela.
- Nie szkodzi. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy. - Wilk machnął łapą. - Morgan powiedział mi, że powinniście niedługo przyjść, więc zdecydowaliśmy się zaczekać.
Uśmiechnęłam się w stronę samczyka. Jak zawsze kochany!
- Dzięki, Morgan!
Mama skinęła w podzięce obu basiorkom, pożegnała się z nami i poszła pewnie na jakieś polowanie. Ona naprawdę wiele polowała, bo była w końcu taką Alfą polowań!
Wróciłam spojrzeniem do nauczyciela i zamerdałam ogonkiem.
- To co będziemy dzisiaj robić?
- Myślałem, żebyście spróbowali coś namalować. Morgan pomógł mi przynieść wcześniej farbki oraz wyciosane przez wilków z żywiołem natury lub ziemi deski. Weźcie sobie po jednej i stwórzcie swoje własne dzieło sztuki - polecił nauczyciel.
Skinęłam głową i dopadłam do pudełeczek, które wskazał łapką. Wybrałam kilka kolorów i patrzyłam się w nie z zainteresowaniem. Jak miałam z ich pomocą coś namalować? Spojrzałam na Yvara i Morgana. Oboje zamoczyli łapki w kolorowej wodzie i dociskali je do swoich deseczek. Kiedy je odrywali, pozostawał na nich ślad o tej samej barwie, co wybrana przez nich farbka. Niesamowite! Zaczęłam czym prędzej ich naśladować, tworząc w ten sposób własne dzieło.

<c.d.n.>

Zdobyto: 41 czerwonych⎹ 19 pomarańczowych⎹ 29 zielonych⎹ 14 niebieskich⎹ 26 granatowych⎹ 29 fioletowych⎹ 9 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz