Październik 2026 r.
Morgen przebiegł ponownie wzrokiem po pyskach wilków, jakby w poszukiwaniu pomocy. Jego oczy zatrzymały się na uśmiechającym się Gavrielu. Dopiero po minie Morgena zorientował się, że jego uśmiech musiał wyglądać wyjątkowo… nieprzyjemnie. Basiorek się wzdrygnął i popatrzył na swoje łapki.
– No to… – Morgen urwał. – Za laaaskiem… Dawno za laaaskiem… Mieszkał lasek.
Morgen urwał, wytrzeszczając brązowe ślepka. Gavriel parsknął śmiechem.
– „Za laskiem mieszkał lasek”? Co to za niedorzeczny tekst?
– To nie było tak… Chyba… zapomniałem tekstu.
Dernet uniósł łapę, aby poklepać po plecach Morgena, ale wtedy ktoś rzucił:
– Uwaga, lasek będzie cię klepać!
Morgen odskoczył wystraszony. Zdezorientowany popatrzył na Derneta, który również kompletnie nie wiedział już, co się dzieje.
– Co za głupota… - śmiał się dalej Gavriel, tym razem z bezsensowności tej sytuacji. Morgen jednak kompletnie inaczej to odczytał. Gavriel zauważył to dopiero, kiedy usłyszał ciche łkanie. Z jego płuc uleciało powietrze, a uszy opadły.
– Hej, nie to chciałem…
– A co?! – wykrzyknął Morgen niemal histerycznie. Dopiero wtedy Gavriel zrozumiał, że dźwięki, które z siebie wydawał, wcale nie były zaczątkiem płaczu. Co jedynie… irytacji. Uświadomiwszy to sobie, przybrał na nowo pozę pewną pewności siebie.
– Pomóc.
– Tylko pomóc?!
– Tak. – Gavriel uniósł dumnie brodę.
– A więc NIE pomagasz!
– Czyżby? – Gavriel z ironicznym uśmieszkiem przechylił głowę, udając, że wszystko jest w należytym porządku. I że wcale jeszcze chwilę temu nie miał mętliku w głowie.
– Wcale a wcale! Tylko się ze mnie śmiejesz!
– A ty jesteś zbyt wrażliwy i przejmujesz się bzdetami. Popatrz na to trzeźwo.
Morti szybkim krokiem wyminął Gavriela i jednym stanowczym uściskiem objął roztrzęsionego z nadmiaru emocji Morgena. Jasny basiorek wydał się bardzo drobny w porównaniu do niego. Zupełnie, jakby dzielił ich ponad rok. Oddzielnie sprawiali kompletnie inne wrażenie – Morgen był przeciętnego wzrostu, Morti zaś nie tyle co wysoki, a bardziej barczysty. Teraz bardzo mocno zarysowała się wątła sylwetka Morgena w porównaniu do Mortiego, który zmagał się z naturalnym nadmiarem futra.
– I… teraz wszyscy będziemy płakać? – zapytał Gavriel. Zauważył też, że uścisk Mortiego nieco się zacieśnił. Nie widział jednak jego miny, więc nie umiał ocenić, co miał tym na celu.
– Czyli rozumiem, że tak – dodał Gavriel z odrobinę sztucznym rozbawieniem. – Już mam zacząć czy zrobimy to jakoś synchronicznie?
Nagle Morti oderwał się od Morgena i niemal rzucił się na Gavriela. Dzieliło ich raptem kilka centymetrów, przez co w pierwszej chwili odskoczył ze strachu.
– Jesteś... jesteś najgorszą, najbardziej podłą i zarozumiałą osobą którą znam! – Morti wrzasnął mu prosto w pysk. - Kim ty w ogóle jesteś żeby tak mówić?! Za kogo ty się uważasz? Zachowujesz się, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy, a sam jesteś… nic nie warty!
Gavriel przysłuchiwał się temu z uśmiechem, który z sekundy na seundę wędrował coraz wyżej. Już rozumiał, co się właśnie stało.
– Udowodnij – powiedział tylko.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz