piątek, 19 kwietnia 2019

Od Kai'ego "Poszukiwania w trawie" cz. 3 (cd. Cess)

Lipiec 2023 r.
- Cess - przedstawiła się. Już otworzyłem pysk, aby coś powiedzieć, kiedy dodała niepewnie: - A twoje imię to...?
- Kai - odparłem zdumiony. Od zawsze zdawało mi się, że wszyscy mnie tutaj znali. Bez względu na to, jak długo przebywali w stadzie. Wystarczył tydzień, maksymalnie dwa, aby mnie zapamiętać. Cess kojarzyłem z widzenia już od dłuższego czasu, więc niemożliwe aby była z nami od mniej niż miesiąca. No chyba, że cały czas z kimś ją myliłem... Nigdy nic nie wiadomo na starość, choć słynąłem z dość dobrej pamięci jak na mój wiek.
Cess uśmiechnęła się krzywo i postanowiła nieco zmienić temat:
- Wdepnęłam w takie coś, znaczy w takie jajko. - Tutaj machnęła łapą w bok, aby zwrócić tam moją uwagę. Udało się. Ujrzałem kolejne pomalowane jajko. Chyba synonimem dla nich było słowo "pisanka"... Tylko ta nie wyglądało tak, jak to, które znalazłem. To było kompletnie spłaszczone. Mogłem niemal wyróżnić kształt jej łapy. - Może wiesz dlaczego są one tak kolorowe?
- Jak to wdepnęłaś? To są jajka od królika! Trwa wielkie polowanie! - powiedziałem nieco zdesperowany. Nie wiedziałem czy się śmiać, czy też płakać. Chyba bardziej chciało mi się płakać. Cokolwiek wcześniej było w tym jajku, musiała to zabić. Odwróciłem wzrok, aby nie próbować definiować, czyje mogło ono być i co mogło się z tego wylęgnąć.
- Polowanie na jajka? - Parsknęła krótkim śmiechem - Brzmi jak jakaś zabawa dla szczeniaków.
Uniosłem brew, nadal nie wiedząc jak reagować na takie rewelacje. Czułem, że powoli wypływa we mnie wściekłość, co nie zdarzało się często. Cess prawdopodobnie kompletnie nieświadoma tego, co czułem w środku uśmiechnęła się szeroko.
- Pomóc ci z jajkami? I tak nie mam do roboty nic innego.
Miałem ochotę prychnąć ironicznie. Dokładnie tak, jak robiłem to będąc jeszcze ciętym nastolatkiem. Z trudem zachowałem spokój.
- Sądzę, że to polowanie jest jednak indywidualne - oznajmiłem dobitnie i wziąłem pisankę w zęby. Zacząłem truchtać w przeciwnym kierunku, uważnie wpatrując się między łapy. Niestety moje nadzieje, że Cess sobie odpuściła szybko zostały rozwiane.
- Dlaczego? Przecież szukanie w dwójkę będzie bardziej opłacalne.
Spojrzałem na nią wciąż niezbyt zachwycony. Wadera zdawała się tego kompletnie nie zauważać. Miała problemy z odczytywaniem emocji? Być może. W końcu z hybrydami różnie bywa. Inną opcją było też to, że po tylu latach zwyczajnie potrafię dobrze ukrywać złość. Szczególnie, że pracuję na co dzień ze szczeniakami, które wielu niecierpliwych doprowadziłyby w zastraszającym tempie do szewskiej pasji.
- Ale tszymaj sie s dala od moich jajek... - wymamrotałem przez trzymając nadal w zębach moje pierwsze znalezisko. Od tamtego momentu postanowiłem nie zwracać na nią uwagi, póki sama się do mnie nie odezwie. Może w międzyczasie się znudzi i ulotni?
Mój spokój nie trwał długo. Dość szybko znalazłem kolejne porzucone jajko, a w tym samym momencie Cess krzyknęła z informacją o tym samym. Gdy jednak odwróciłem głowę w jej kierunku, zostałem świadkiem efektownego rozgryzienia kruchej skorupki. Zawartość rozlała się po jej pysku, a ona prychnęła z obrzydzeniem. Oderwała się od drzewa, w dziupli której dokonała znaleziska, po czym dalej parskała, starając się pozbyć smaku. Stałem i się po prostu na nią gapiłem, nie mając pojęcia jak reagować. Robiła to celowo, czy naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie można ich gryźć...?
Dopiero wtedy zobaczyłem, że jej zęby były znacznie ostrzejsze niż przeciętnego wilka. To właśnie one musiały być przyczyną... Cess wyglądała na krzyżówkę z rekinem, zatem nic dziwnego, że mogło dochodzić do takich incydentów. Odłożyłem trzymane w pysku jajko i westchnąłem cicho.
- Wiesz co? Jak będziesz trafiać na jakieś pisanki, masz mnie informować. Lepiej jakbyś nie zbierała ich do pyska, bo to nie kończy się dobrze - oznajmiłem w końcu.
- Pisanki? - powtórzyła z konsternacją, po czym spojrzała na to, co akurat wypluła.
- Kolorowe jajka to pisanki. Forma sztuki - objaśniłem powoli. Parsknęła z rozbawieniem.
- Brzmisz jak nauczyciel.
- Bo nim jestem - wzruszyłem ramionami i skupiłem swoją uwagę na dwóch jajkach leżących w trawie.
- Och, to przepraszam - Kątem oka zauważyłem, że nagle spoważniała, rozumiejąc, że żart się nie udał - A co będziesz robić z tymi... pisankami? Zakopywać?
- Wysiadywać - Odgryzłem się, a ona chyba zaczęła się zastanawiać, czy mówię poważnie. Dopiero wtedy na nią spojrzałem. W mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Zacząłem nieco bardziej kontrolować swoją wciąż bliżej nieokreśloną moc i znałem pewną inną możliwość...
Nagle niebo przecięły białe iskry, które wyglądały jak portal do innej rzeczywistości. Przecięły również miejsce nieopodal moich łap. To trwało zaledwie ułamek sekundy i nie pozostało po nich śladu. Cess nawet nie zdążyła się dobrze zorientować co to takiego. Wyglądała na przerażoną.
- Już. Po sprawie. Nie ma - powiedziałem spokojnie i potruchtałem dalej.
- Co to było?! - wrzasnęła Cess, która nadal nie ruszyła się z miejsca. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wysłałem je do dziury w przestrzeni.
- Co...? - zapytała jeszcze bardziej zbita z tropu.
- Jak jakieś znajdziesz, to mi powiedz. Też je tam wyślę. Musisz tylko liczyć, ile ich uzbierałaś, a na końcu je między siebie podzielimy.
- Nie umiem liczyć - wymamrotała, podążając za mną.
- To ja będę liczyć - odparłem już swobodnym tonem.

<Cess?>

Wygrana: 6 jaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz