poniedziałek, 13 lipca 2020

Od Sinope "Problemy z obroną" cz. 3

Wrzesień 2026 r.
Sino wrzasnęła, myśląc, że krwawi. Navri natychmiast oderwała się od Gavriela i popędziła w stronę uczennicy. Deion odpełzł na bok. Miał oczy jak spodki. Raz po raz strzygł uszami, nie mogąc znieść płaczu Sino.
– Pokaż język – poleciła Navri. Po szybkich oględzinach stwierdziła, że nic jej nie dolega.
– To był przypadek! To ona się na mnie rzuciła z zębami. Mówiła pani, że nie można, więc tylko się broniłem... – tłumaczył się pospiesznie Deion.
– Sinope? Jak to wytłumaczysz? – zapytała chłodno Navri. Sino zwinęła się w kulkę. Nadal płakała.
– Płaczem niczego nie zdziałasz. Trzeba dalej próbować – wtrącił Gavriel. Navri uniosła łapę na znak, aby się nie odzywał.
– Próbować, ale bez zbędnej agresji. Dlaczego to zrobiłaś?
– Bo... bo... Bo on mnie bije!
– Deionie?
– To lekcja obrony! Mieliśmy ćwiczyć sparing! – Deion mówił coraz szybciej, jeszcze bardziej spanikowany.
– Panno Sinope. Wkracza panna w wiek dorosłości, a nadal zachowuje się jak dziecko. Musi się panna poważnie zastanowić nad sobą i swoimi poczynaniami. Zrzucanie winy na innych za swoje własne błędy nigdy nie jest dobre. Ani dla panny, ani dla drugiej osoby.
– Jakie znowu błędy?! – krzyknęła. Nie mogła powstrzymać płynących z oczu łez.
– Opuściła panna kilkanaście zajęć z rzędu – Navri bezlitośnie zmrużyła ślepia – A teraz musi się nauczyć, jak działa samoobrona. Tata właśnie po to cię tu wysłał, czyż nie?
Sino wybełkotała do siebie kilka niezrozumiałych słów. Była wściekła. Na Deiona, na Navri i na bezczelnie gapiącego się Gavriela.
Wstała z piasku i puściła się biegiem przed siebie. Biegła do taty. Byleby znaleźć się jak najdalej od tej trójki. Wszyscy przeciwko niej. Jak zwykle. Czuła na sobie nienawiść wpajającą się w jej skórę. Zupełnie, jakby płonęła.
Kiedy wskoczyła w krzaki, za którymi powinien stać Dante, wpadła w poślizg na sypkim piasku i potknęła się o wystającą gałąź. Upadła prosto na pysk. Zapiszczała przestraszona. Co więcej, nigdzie nie było taty. Przerażona przywarła do najbliższego drzewa. Kiedy krzak zaszeleszczał, jej serce zaczęło bić w zawrotnym tempie. Jakaś chwilowa iluzja kazała jej wierzyć, że była to Janey, ale kiedy mrugnęła, okazało się, że była to tylko... Eterna.
– Co ty wyprawiasz? – warknęła.
– Co ci do tego?! – pisnęła Sino.
– Obudziłaś mnie, szczeniaku – Eterna przy tych słowach dumnie uniosła podbródek. Sino drżała na całym ciele.
– J-jest po południu! Czemu miałabyś spać?
Eterna prychnęła, a potem zniknęła za krzakami. Zaraz potem zza nich wyłonił się Gavriel. Musiał biec, bo jego pierś szybko unosiła się i opadała.
– Sinope!
– Idź stąd! – wyłkała.
– O co chodzi?
– Wszyscy jesteście przeciwko mnie! Chcecie mnie zniszczyć! Nienawidzicie mnie i teraz się mścicie!
– Za co miałbym się niby mścić? – Gavriel zmarszczył brwi – Widzę cię pierwszy raz na oczy...
– Jesteś wredny!
– Co? Czemu bym miał...
– Jesteś wredny dla wszystkich! A dla mnie szczególnie!
– Powiedziałem coś nie tak?
– Tak! – krzyknęła, aż zabrakło jej tchu. Czuła teraz tylko gniew i irytację na jego głupie pytania.
– Mogłabyś zacytować?

<C.D.N.>

Zdobyto: 26 czerwonych⎹ 18 pomarańczowych⎹ 13 zielonych⎹ 5 niebieskich⎹ 1 granatowych⎹ 28 fioletowych⎹ 6 różowych odłamków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz