czwartek, 10 września 2020

Od Lind "Opowieść o władcy i czterech artefaktach" cz. 1

Lipiec 2026
O samym królestwie, z którego pochodziły nasze artefakty, nie brakowało informacji. Znaleźliśmy w Bibliotece różne kroniki, opisy historyków, ale one nie zawierały tego, co nas interesowało. Okazuje się, że artefakty miały być tajną bronią; narzędziem do obrony w kryzysowej sytuacji. Tak więc, jedyne wiadomości o nich pochodziły ze źródeł zewnętrznych; niestety, nieraz niepokrywających się.
– Chwila, tutaj piszą o namiestniku, nie o królu... – Magnus zaczął przewracać kartki swojego tomiska; w formie ludzkiej szło mu to bardzo sprawnie.
– Daty się zgadzają, Stalowooki – Ting wskazał rząd liczb u góry strony. Po tym, wrócił na drabinę, by sięgnąć wyższych półek. Kiedyś wspinał się bezpośrednio po nich, ale zagrożono mu zakazem wstępu do Biblioteki.
– Mamo, kim jest namiestnik? – spytał Morgan.
– Widzisz, jeśli władca... – zaczęłam wyjaśniać, ale nie dane mi było dokończyć.
– Pierzasta, znalazłem oryginał!
Ting z hukiem zeskoczył na blat stołu, przy którym siedzieliśmy. W łapach ściskał jakąś sfatygowaną książkę. Magnus podskoczył.
– Uch, co ty wyprawiasz! Mogłeś zmiażdżyć moje okulary – warknął wilkołak, podnosząc wspomniany przedmiot.
– Zostań w formie wilczej, to nie będziesz ich w ogóle potrzebował – Ting odkopnął na bok egzemplarz, nad którym ślęczał Crane, by zrobić sobie więcej miejsca na stole. – To oryginał tej kroniki, którą skopiowałem. Uch, jak oni mogli powierzyć to tak niekompetentnemu tłumaczowi... – Odmieniec zaczął kartkować swoje znalezisko. Sporo stron wyglądało, jakby miało zaraz wypaść.
– Więc... czego się dowiedziałeś? – ponagliłam.
– To czwarty artefakt został skradziony; nie trzy pozostałe – zakomunikował odmieniec. – A to znaczy...
– Że ten sam władca, który chciał je stworzyć, odpowiadał za ich ukrycie – dokończył Morgan. – Albo przynajmniej to samo państwo.
Ting zamknął książkę. Przymrużył oczy, spoglądając gdzieś w dal w zamyśleniu.
– Ciekawe czy to oni wyhodowali Strażników... – Zeskoczył ze stołu, by odłożyć tom na miejsce. Odniosłam wrażenie, że poruszał się mniej sprawnie, niż przed chwilą.
– Czemu nie ma tu z wami tego kolczastego? – spytał Magnus. – Jak on miał...
– Baldor. Ciężko go wyciągnąć z zajazdu... z resztą... – Westchnęłam. – Nie powinien wiedzieć wszystkiego. Ma osobisty zatarg z Władcą Burzy. Zabraniam ci z nim o tym rozmawiać – Spojrzałam Magnusowi prosto w oczy. – Jasne?
– Um... jasne – mruknął, odrobinę zmieszany. – Tak w ogóle... ja już wychodzę. Wiesz, miałem spotkać się z...
– Pewnie, idź. I tak dziękuję, że tu jesteś – dodałam łagodniejszym tonem. 
Wilkołak wygiął na chwilę kąciki ust w przyjacielskim uśmiechu, po czym ruszył w stronę wyjścia z Królewskiej Biblioteki. Powiem, nie planowałam wciągać w ten bałagan Magnusa; o tym, że w ogóle będzie w Białym Królestwie dowiedziałam się dopiero po dotarciu na miejsce. Jednak jego pomoc w przeszukiwaniu Biblioteki robiła różnicę; na tym etapie bylibyśmy co najmniej dziesięć książek do tyłu.
Kiedy Magnus już zniknął mi z oczu, pomyślałam, że to dobry moment na zaczepienie któregoś z regularnych bywalców Biblioteki. Bez podpowiedzi osób postronnych moglibyśmy błądzić o wiele dłużej. Każdy trop był przydatny.
Wypatrzyłam między regałami człowieka. Na pewno widziałam go tu już kilka razy; zapamiętałam ten nietypowy wygląd. Jego ubranie pochodziło z "normalnego" ludzkiego miasta, ale twarz ukrywał za drewnianą maską.
Zostawiłam stół zajmowany przez moich znajomych i podeszłam do wspomnianego jegomościa. Zadałam mu te same pytania, co wszystkim. Przeszkadzało mi jednak, że nie mogłam od razu wyczytać z jego twarzy, czy bardzo mu przeszkadzam. Ugh, nie znoszę masek.
– Sprawdźcie zbiór notatek Atruxa – odparł człowiek wyjątkowo ciepłym głosem. – To podróżnik ze wschodu; na pewno był w tamtej okolicy. Kolokwialnie mówiąc, lubił wtykać nos w nie swoje sprawy, więc mógł czegoś się dowiedzieć.

<C. D. N.>

Uwagi: brak.

>> Następna część >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz