niedziela, 6 września 2020

Od Morgana "Upadek autorytetu"

Lipiec 2026
– Spójrzcie – Pani Adora wyciągnęła łapę i wskazała na blednący z każdą chwilą księżyc. Był dopiero ranek i ten wisiał na wyjątkowo błękitnym tego dnia niebie. Zawsze uważałem, że o tej porze wyglądał jeszcze ładniej niż w środku nocy, gdy raził białym światłem. – Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego Księżyc święci?
Ktoś za moimi plecami westchnął przeciągle, z wyraźnym zrezygnowaniem. Nauczycielka przez kilka ostatnich dni nawet nie wspominała o kosmosie. Kilka szczeniaków miało płonne nadzieje, że porzuciła ten temat na zawsze lub przynajmniej do końca naszego pobytu w Białym Królestwie. Wszystko przez latarnie, których tak nie znosiła wilczyca, a które doprowadziły do tego, że zacząłem zgłębiać na własną rękę tematy dotyczące gwiazd czy planet. A z kolei dzięki temu znałem odpowiedź na to pytanie.
Uniosłem łapkę i bez zastanowienia powiedziałem:
– Odbija światło Słońca.
Samica zmroziła mnie spojrzeniem. Jej pozbawione źrenic oczy wyglądały naprawdę przerażająco w takich chwilach. Położyłem po sobie uszy, zdając sobie sprawę z mojego błędu; całkiem zapomniałem o tym, że nauczycielka zarządziła, że nikt nie może się odezwać bez udzielenia przez nią głosu. Nikt z nas nie spodziewał się, że wilczyca będzie w tej kwestii tak surowa oraz tak długo –bo już kilka dni – trzymać się swojego postanowienia.
Pani Adora udała, że mnie nie zauważyła. Rozglądała się po grupie uczniów. Widząc, że nikt inny nie ma ochoty odpowiedzieć, spojrzała na mnie i dała znak, bym powtórzył swoje słowa. Bezzwłocznie to zrobiłem.
Wilczyca zaśmiała się sucho.
– A cóż to za durnowaty pomysł? W życiu nie słyszałam czegoś głupszego.
Zamarłem, mrużąc oczy. Moje serce zabolało przez tak okropną reakcję.
– Przeczytałem o tym w książkach... Ostatnio trochę sam zgłębiałem tajemnice kosmosu – przyznałem niepewnie.
– Widocznie nie wystarczająco dobrze – cmoknęła lekceważąco. – Oczywistym jest, że Księżyc świeci własnym światłem. Odpowiedzią na moją pytanie jest: żeby było jasno w nocy.
– Ale...
Wilczyca uciszyła mnie ruchem łapy.
– Co to były za książki?
Przestąpiłem z prawych łap na lewe i z powrotem, zagryzając polik. Nie byłem pewien, czy powinien w ogóle powinien się odzywać. Pani Adora szybko pozbawiła mnie wątpliwości, ponawiając swoje pytanie.
– Różne... Teraz nie pamiętam tytułów. Bibliotekarz powiedział, że są wiarygodne...
– Widocznie nie były – ucięła wilczyca. – W życiu nie słyszałem większej głupoty.
Na jej słowa spuściłem głowę. Czułem na sobie spojrzenia pozostałych szczeniaków. Nikt nic nie powiedział. Adora przez chwilę milczała, by potem zacząć prowadzić normalną lekcję. Nie uniosłem łapki już ani razu. Zbyt bardzo bałem się kolejnego upokorzenia.
Raz po raz wzdychałem cichutko. Cały czas bolała mnie jej reakcja, tym bardziej, że dobrze wiedziałem jedną rzecz; to ona gadała głupoty. Świadczyło o tym zbyt wiele różnych źródeł, które zgłębiałem od tygodni. I nie chodziło jedynie o sprawę święcącego Księżyca, a wiele innych, które dotychczas ignorowałem ze wszystkich sił.
Tamtego dnia zacząłem zwracać na nie uwagę, co doprowadziło do mojego dołączenia do grona szczeniaków, które przestały wierzyć w zdolności Adory. I z jakiegoś powodu nie żałowałem ani przez moment.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz