niedziela, 16 czerwca 2019

Od Cess „Wieczór poszukiwań” cz. 2 (cd. Exan)

Październik 2023 r. 
Był to chłodny, późny wieczór. Z powodu silnego i zimnego wiatru, postanowiliśmy zatrzymać się niedaleko lasu, który dostrzegł Hitam. Przestrzeń wydawała się na tyle duża, aby wszystkie smoki mogły wygodnie się usadowić. Potrzebowały odpoczynku, zresztą my także. Zwróciłam łeb w stronę usypiającego na siedząco Magnusa i zaśmiałam się. 
- Dlaczego się nie położysz? Przecież jest miejsce - uniosłam brwi, przesuwając się ostrożnie w bok. Basior pokręcił tylko głową i zmęczonym tonem odpowiedział: 
- Jak się położę, to wtedy usnę. Jak to zrobię, to już nie wstanę - ziewnął, otwierając szeroko szczękę. Pokręciłam bezradnie głową. - Jeszcze chwilkę wytrzymam…
Zanim zdążyliśmy wylądować, wilk już dawno leżał plackiem na grzbiecie Illae oraz głośno chrapał. Smok nie zastanawiał się długo i od razu po dotknięciu wilgotnej trawy, zrzucił go z pleców. Co ciekawe, Magnus nie obudził się. Spał w najlepsze.
Co innego można było powiedzieć o mnie. Kompletnie nie miałam ochoty na drzemkę. Choć podróż była bardzo męcząca, to jednak ja byłam pełna energii. Byłabym w stanie przebiec maraton bez większej zadyszki. Nie wiedząc, co z sobą zrobić, ruszyłam w stronę lasu. Miałam nadzieję, że dam radę znaleźć czystą wodę. Bardzo mi jej brakowało. 
Mruknęłam smętnie, wchodząc w gęste chaszcze. Nie było czymś przyjemnym, zahaczanie się o różne gałęzie, czy kolce. Pod moimi łapami trzaskały patyki, a w uszach szumiał wiatr. Położyłam je wzdłuż karku i brnęłam dalej w głąb puszczy. Było coraz ciemniej, jedynie słaby blask księżyca przedzierał się przez korony drzew. Nie dawało jednak to zbyt wiele. Starałam się nie potknąć o własne łapy, co jak na mnie byłoby wielkim wyczynem. 
Usłyszałam ciche sapanie i poczułam czyiś zapach. Zdziwiłam się tym, że kojarzyłam go. Nie sądziłam o tym, że ktoś o zdrowym rozsądku wybierze się o takiej porze do lasu. Postawiłam uszy ku górze oraz zaczęłam iść w stronę odgłosów. Zza gęstych krzaków udało mi się dopatrzeć dwie małe sylwetki szczeniaków, zwiniętych koło siebie. Spały w najlepsze. Nie wiedziałam, co myśleć. Dopiero co wylądowaliśmy, a już ktoś zgubił dwa basiory, które zasnęły w lesie. Pozostawione bez opieki nie były tu zbyt bezpieczne. Podeszłam i usadowiłam się przy nich. Co jak co, ale nie mogłam przejść obok nich obojętnie i zostawić samych w lesie. Nie widziałam koloru ich sierści, ze względu na późną porę. Małe szczeniaki chrapały uroczo, a ja zaczęłam się zastanawiać nad stanem mojego zdrowia. Czy na pewno wszystko było ze mną okej? Nie rozumiałam dlaczego postanowiłam ich pilnować. 
W oddali usłyszałam szelest liści i dostrzegłam jak poruszają się minimalnie. Zmrużyłam oczy, widząc kolejnego szczeniaka. Czy naprawdę nikt ich tu nie pilnuje? Przecież może im się coś stać... - pomyślałam lekko sfrustrowana, a następnie wstałam na równe nogi i zaczęłam powoli podążać w stronę wilczka. Ten najwyraźniej także mnie zauważył, co mogłam stwierdzić po jego zdziwionym spojrzeniu. Im bliżej byłam, tym bardziej mi się przyglądał. Chcąc, nie chcąc, zaczęłam jakoś rozmowę. 
- Co tu robisz, mały? - powiedziałam przyjaznym tonem. Basiorka rozzłościło to określenie, ponieważ wykrzywił się w niezadowolonym grymasie.
- To pani jest mała! Ja jestem tylko niski! - fuknął na mnie, na co się cicho zaśmiałam. Fakt - nie byłam jakoś super wysoka, lecz gdyby nie był to szczeniak, kłóciłabym się. To raczej ja byłam niska, a on po prostu jeszcze małym dzieckiem. Pokręciłam głową. 
- Czego tu szukasz? Wiesz, że noc to nieodpowiednia pora dla takich szkrabów, jak ty? - powiedziałam spokojnie, zniżając głowę do jego wysokości. Basiorek był bardzo porywczy, co w pewnym stopniu dodawało mu uroku. 
- Nie boję się, tak samo jak pani! - zakrzyknął dumnie. Odwróciłam się szybko, by sprawdzić, czy przypadkiem nie obudził tych dwóch śpiących szczeniaków. Nic na szczęście się nie stało. Odetchnęłam cicho z ulgą. Znów przeniosłam wzrok na małego wojownika i uniosłam brew. 
- Odwagi ci nie brak, co? No dobrze, młody. Czego szukasz? - powiedziałam już bardziej stanowczo, stwierdzając, że czas nas nagli. Potrzebowałam szybkiej odpowiedzi, aby szybko podjąć jakiekolwiek działania. 
- Mojego rodzeństwa! - odparł szybko, na co spadł mi kamień z serca. Wypuściłam powietrze z płuc i odsunęłam się dwa kroki w tył. 
- Ale oni są tutaj. Śpią. - odrzekłam, pokazując łbem na dwa małe wilki. Młodemu zaświeciły się oczy i nie mógł uwierzyć w co widzi. Wyglądało to komicznie. Uśmiechnęłam się mimowolnie. - Musieli być bardzo zmęczeni.
- Nie wątpię! - usłyszałam w odpowiedzi.
Podeszliśmy do basiorków i postanowiliśmy doprowadzić ich do obozu. Nie było to łatwą sprawą. Nie chciałam ich budzić, nie miałam odwagi. Zarazem, chciałam ostrożnie je przenieść, bez żadnego uszczerbku na ich zdrowiu. Jakimś cudem, udało mi się (oczywiście z pomocą szczeniaka) umieścić śpiące wilki na swoim grzbiecie. Gdy upewniłam się, że nie spadną, ruszyłam wraz z basiorkiem w stronę naszego obozowiska. 
- ...Emm dziękuje pani… - młody po chwili milczenia, zaczął mówić. Nie wiedział, jak się nazywam, lecz nie było to zaskoczeniem. Już chciałam powiedzieć „Kas Ceres II”, ale powstrzymałam się w ostatnim momencie. Było to dziecko, nie rudy, tajemniczy wilk. Pokręciłam gorączkowo łbem. 
- Mów mi Cess, mały - uśmiechnęłam się lekko, na co on postawił uszy. 
Wróciliśmy do miejsca naszego pobytu. Młody rozglądał się gorączkowo, uparcie kogoś szukając. Powoli kroczyłam za nim, uważnie obserwując jego ruchy. 
- Rodzice nie wrócili? - zapytałam spokojnie i zarazem cicho, aby nie obudzić nikogo wokół. Szczenię kiwnęło lekko głową, kładąc uszy wzdłuż karku. - Który to wasz smok? 
- Chyba tamten - wskazał łapą na dużego smoka, który leżał niedaleko od nas. Zaczęłam iść w jego stronę, a mały poszedł za mną. Kiedy znaleźliśmy się obok niego, schyliłam się i położyłam na ziemi dzieciaki. 
- Ja jestem Ex… - rzekł rozpromieniony basiorek, lecz ja mu przerwałam.
- Nie mówi się swojego imienia nieznajomemu - mrugnęłam do niego. Popatrzył na mnie zaskoczony, nie rozumiejąc, czemu mu przerwałam. - Nigdy nie wiesz, komu możesz ufać.
- Tobie chyba mogę, prawda? - zapytał zdezorientowany, na co ja wykrzywiłam pysk w lekkim uśmiechu. 
- Zależy… 

<Exan?>

Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz