niedziela, 16 czerwca 2019

Od Lind "Znajdziemy gryfa. Co dalej?" cz. 1 (cd. Torance/Asgrim)

Listopad 2023 
Paroma susami pokonałam długość schodów prowadzących na piętro zajazdu. Wkraczając do nowego korytarza, o mało nie zderzyłam się z jakimś drobnym stworzeniem. Przed oczami mignęła mi plama kilku kolorów. Wówczas mojego nosa dosięgnął znajomy zapach, który rozwiał wszelkie wątpliwości, kogo właśnie znalazłam. Był to Ting. Stał teraz spłaszczony pod ścianą, tuż obok pierwszego z wynajmowanych przez watahę pokojów.
- Czemu znów próbujesz tratować wszystkich na swojej drodze, Pierzasta? Stało się coś? - rzucił. 
- Nie wiem, czy tak bym to ujęła - odparłam. - Z resztą wiedziałbyś, gdybyś nie znikał bez uprzedzenia - Przeniosłam wzrok na szereg drzwi. Zastanowiłam się, czy pamiętam, gdzie zameldowano Asa i Tori. 
- Nigdy nie miałaś z tym problemu - Odmieniec wzruszył ramionami. - Ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię o siebie zadbać.
Prychnęłam cicho. Miało to zastąpić zdanie "Ta, dobre sobie". 
Ruszyłam naprzód. Minęłam parę pierwszych pokojów, w tym także swój.
- Kogoś szukasz? - usłyszałam znów głos Tinga. 
- Mhm... - mruknęłam. - I już znalazłam. 
Stanęłam przed jednymi z zamkniętych drzwi i uderzyłam w nie parę razy łapą. Odpowiedziało mi jakieś mruczenie, a następnie dziwny szelest. Zaraz po tym, moich uszu sięgnął głos... Cess:
- Kogo niesie?! - rzuciła, zanim jeszcze przekręciła klucz w zamku. 
Po chwili ujrzałam jej charakterystyczny pyszczek. Wadera podniosła na mnie wzrok. Należał on do kogoś wyrwanego ze snu; śmiem nawet twierdzić, że nie sypiającego dobrze od kilku dni. 
- Cześć... - mruknęłam, odsłaniając nieśmiało zęby w uśmiechu. - Daruj, pomyliłam drzwi - przyznałam. 
- Aha... - westchnęła moja znajoma z wyraźnym grymasem niezadowolenia. 
- Nie wiesz może, w którym pokoju mieszka Tori i As?
- Drzwi obok - Wadera skinęła głową we właściwym kierunku. 
- Dzięki. To ja już nie przeszkadzam - Zakończyłam rozmowę, widząc, że Cess niezbyt miała ochotę na dalsze pogaduszki. 
Ruszyłam w stronę właściwego pokoju. W międzyczasie wilczyca zatrzasnęła drzwi mamrocząc coś o "godzinie, w której nawet skowronki jeszcze śpią". Podniosłam łapę, żeby zastukać w następne drzwi.
- Wyjaśnisz mi o co chodzi? - mruknął Ting. 
- Za chwilę - odpowiedziałam i zastukałam w lakierowane drewno.
Tym razem już otworzyła poszukiwana przeze mnie osoba. 
- Hejka, Tori - przywitałam się. - Mogę zająć chwilę? 
- Cześć, Lind - mruknęła w odpowiedzi wadera. - Rozumiem masz jakąś konkretną sprawę? - Zmrużyła oczy, już zainteresowana, z czym też do niej przyszłam.
- Tak, dokładnie - Pokiwałam energicznie łbem. - Otóż - Używając mocy wiatru, wyjęłam z torby pewne ogłoszenie i rozwinęłam je. - W mieście szaleje gryf, który uciekł właścicielom - Streściłam, zerkając na kartkę.
- Mhm... - mruknęła Torance, na znak, że uważnie słucha.
- Potrzeba kogoś, kto go uspokoi i sprowadzi z powrotem - kontynuowałam. - Albo, jeśli będzie trzeba, zabije. 
- Aha, już wiem do czego zmierzasz - uśmiechnęła się wadera. 
- Nie było to trudne odgadnięcia - rzucił Ting.
- To jak, wchodzisz w to? - spytałam koleżankę. - Oferują niezłą nagrodę . 
- A co mi tam, niech będzie - odpowiedziała Torance. 
- Co tam kombinujecie? - wtrącił Asgrim, nagle stając w korytarzu tuż obok mnie. 
- Idziemy z Lind zrobić porządek z rozszalałym gryfem - wytłumaczyła partnerowi Tor. - Chcesz zabrać się z nami?
- Pft, pewnie muszę - parsknął As. - Beze mnie możecie sobie nie poradzić.
- Ta, jasne - mruknęłam żartobliwie. 
Zwinęłam kartkę, a następnie schowałam z powrotem do torby. Wtedy zauważyłam, że Strażnik Wichury zdążył cofnąć się do drzwi mojego pokoju i już łapał za klamkę.
- Chwila, nie idziesz z nami, Ting? - zawołałam. 
- Mam inne rzeczy do roboty - odparł. Nie raczył nawet zerknąć w naszą stronę. 
- Niby jakie?
- Muszę nauczyć mojego kuzyna, jak grać w karty. Dopiero co wygrałem zupełnie nową talię - Podniósł łapę, w której błyszczało małe pudełko. Aż dziwne, że nie zauważyłam go wcześniej. 
Po tych słowach zniknął za drzwiami, zanim zdążyłam spytać, jak i gdzie wygrał ten komplet. 
- Nie spodziewałam się, że on w ogóle zna zasady gier karcianych - oznajmiła Tori. 
- Mnie to jakoś nie dziwi - dodał As. - To idziemy szukać tego gryfa?
- Idziemy, idziemy - mruknęłam. 
Wyszliśmy z zajazdu. Wtedy Torance zaczęła nowy temat:
- Baldor wyszedł chociaż raz na zewnątrz odkąd tu przyjechaliśmy?
- Nie widziałam, żeby to zrobił - odparłam.
- To co on tak właściwie robi cały dzień? - zaciekawił się As. - Poleruje swoje igły? - zażartował.
- Głównie siedzi w kącie - Skręciłam w jedną z alejek. - Tylko od czasu do czasu urządza z Tingiem coś, co Joel określił jako Jam session.
- To znaczy..?

- Siedzą i grają byle co - westchnęłam. 
- A, więc to ich słyszałam zeszłego wieczora - zachichotała Tori. - Przywykłam do słyszenia z twojego pokoju tylko jednego instrumentu. 
- To i tak było o jeden instrument za dużo - Opuściłam nieznacznie uszy. 
- Przecież potrafią naprawdę dobrze się nimi posługiwać - zaznaczył Asgrim z miną znawcy. - Nie rozumiem, czemu ci to tak przeszkadza. 
- W takim razie z chęcią odeślę te Odmieńce do ciebie - westchnęłam. 
- Ale tak poważnie, dlaczego nie lubisz ich "dżem seszyn?" - powtórzył to śmieszne określenie. 
- Bo trwają stanowczo za długo, do tego w porach, w których próbuję spać. 
Torance znów musiała powstrzymać śmiech. 
***
Wiadomość, że podejmujemy się tego zadania, została przyjęta przez radę z prawdziwym entuzjazmem i ulgą. Spostrzegłam jednak, że pewna para wilkołaków, wydała się być dosyć zaniepokojona sytuacją. Dopiero po paru minutach wypytywania o niezbędne informację, dowiedzieliśmy się, że właśnie to są opiekunowie rozwścieczonego gryfa. Czuli się odpowiedzialni za tę sytuację i nie chcieli stracić swojego towarzysza. Kompletnie nie rozumieli, dlaczego stwór nagle uciekł i zaczął niszczyć wszystko na swojej drodze. Obawiali się, że ostatecznie nasza trójka będzie musiała go zabić. 
Po około pół godziny, wyszliśmy z powrotem na rynek. Ruszyliśmy pewnym krokiem we właściwym kierunku. Powiedziano nam, iż Profogusa ostatni raz widziano na zachód stąd. 
- Masz jakiś plan działania, Lind? - spytała mnie Torance. 
- Uznałam, że najlepiej będzie, jak ja użyję swoich mocy, by unieruchomić gryfa, a ty w międzyczasie użyjesz swoich zdolności, żeby wyciszyć jego emocje. 
- Widzę plan aż nad wyraz prosty - mruknęła sceptycznie moja koleżanka. 
- Zapomniałaś uwzględnić najważniejszego uczestnika tej wyprawy - stwierdził As, niezbyt dyskretnie wskazując siebie. 
- Nie zapomniałam; po prostu nie założyłam, że będziesz chciał się zaangażować - odparłam. - Możemy po prostu oddelegować cię do osłaniania nas. Może być?
- Hm, no dobrze - pokiwał głową basior.
- Ewentualnie As będzie mógł spróbować się z nim dogadać telepatycznie, jeśli ten osobnik nie umie mówić. Nie wszystkie gatunki w końcu to potrafią - dodała Tori.
- Tak, słuszna uwaga - pokiwałam głową. 
- Nastawiamy się, że uda się z nim negocjować, czy zakładamy, że jednak czeka nas walka? - spytał Asgrim. 
- Nie jestem pewna... - mruknęła Tor. 
Z relacji opiekunów gryfa wynikało, iż jak dotąd nie sprawiał im wielu problemów. Dlaczego w takim razie nagle uciekł i zaczął demolować miasto?
<Torance/Asgrim?>


Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz