czwartek, 27 czerwca 2019

Od Lind "Przecież to takie żałosne" cz. 3

Koniec grudnia 2023
Zasnęłam bardzo twardym snem. Utracenie magicznych zdolności okazało się mieć jeden, jedyny, acz znaczący plus - brak nader wrażliwego słuchu. Wreszcie mogłam "usłyszeć ciszę", jakkolwiek głupio to zabrzmi. Po raz pierwszy nie ogłupiał mnie ten wieczny szum dźwięków pochodzących z nie wiadomo jak daleka. Takie stępienie pojedynczego zmysłu naprawdę mi pomogło w zaistniałej sytuacji. 
Obudziło mnie dopiero walenie w kraty celi. Poderwałam się jak oparzona. Przy okazji prawie przewróciłam wiadro ze śmierdzącą wodą. Podniosłam wzrok, by zobaczyć w korytarzu strażnika. Patrzył na mnie, jakby czegoś oczekiwał. Zamrugałam oczami i spojrzałam najpierw na pustą celę po prawej, a potem na celę Freeze'a po lewej. 
- Chcesz dostać coś do jedzenia, czy nie? - rzucił sucho strażnik. 
Dopiero wtedy dostrzegłam, że za pilnującym nas wilkiem stał swego rodzaju drewniany wóz, na którym leżały stosy kawałków mięsa.
- Chcę, chcę! - wymamrotałam i złapałam w zęby znalezioną wcześniej miskę. 
 W jednym miejscu przerwa między kratami była większa; właśnie po to, by przekładać tamtędy to drewniane naczynie. Podałam je strażnikowi i po dwóch sekundach otrzymałam z powrotem. Wielkość otrzymanej racji żywnościowej wyglądała raczej na przeznaczoną dla szczenięcia. Na domiar złego mięso było tak suche, że z trudem odgryzałam kolejne kawałki. A może służyło to wydłużeniu czasu przeżuwania, żeby porcja sprawiała wrażenie nieco większej?
Nie ośmieliłam się jednak narzekać na otrzymane jedzenie. Z resztą, ktoś zamknięty w celi za Freeze'm mnie uprzedził. Strażnik uciszył go trzema zdaniami:
- Nie pasuje ci? Możesz nie jeść i zdechnąć z głodu. 
Za to kiedy pilnujący nas bezimienny-wilk wracał, zaczepiłam go w nieco innej sprawie:
- Przepraszam, mogę dostać świeższą wodę? 
Strażnik więzienny odwrócił głowę w moją stronę. Jego spojrzenie było obrzydliwie nieprzyjazne. Nie odpowiedział jednak nic i poszedł dalej. Już chciałam za nim wołać, lecz zostałam powstrzymana przez Freeze'a, który zapewnił mnie, że na pewno dostanę, czego potrzebuję. 
***
Deja-vu. Zdałam sobie sprawę, że to tak naprawdę kolejny raz, jak jestem zamknięta w ograniczonej przestrzeni. Tak samo, jak wtedy w jaskini, mam przy sobie tylko jedną osobę, z którą będę mogła w najbliższym czasie porozmawiać. Nie mniej jednak żałowałam, że tu podobieństwa się kończyły. Zabrakło jakiejkolwiek książki i moich rzeczy, a zamiast Tinga (którego bardzo lubię), towarzyszy mi Freeze (na którego niezbyt chciałam patrzeć).  
Właśnie... Ting... Pewnie mnie szukał. Jeśli Suzanna mu nie powiedziała, że jestem w więzieniu, być może krąży po mieście do tej pory. Przecież gdyby wiedział, gdzie się znajduję, natychmiast przybyłby tutaj, przedzierając się przez całą straż. Na pewno by to zrobił, przecież go znam. Kto wie, może nawet zmusiłby Baldora do zaangażowania się w sytuację. Wtedy pewnie z tej całej fortyfikacji nie zostałby kamień na kamieniu. Jeden strażnik jest w stanie pokonać przeciwników parokrotnie większych od siebie, więc co byłoby w stanie zrobić dwóch współpracujących ze sobą?  A gdzieś w mieście został trzeci! Trzecia Strażniczka. Odwróciłam się, by zerknąć na drzemiącego Freeze'a. Jeśli kogokolwiek będę mogła o nią spytać, to właśnie jego. Przypomniałam sobie, jak na nią gwizdał. Zupełnie, jak człowiek na jakieś zwierzę domowe. To było... poniżające? Tak, to chyba dobre słowo. Lecz ona się go słuchała. Może... Może ma to związek z faktem, że zdołał zapanować nad Burzą? Czy Strażnik musi być poddanym osby władającej mocą artefaktu? 
- Lind? - usłyszałam nagle głos Freeze'a. Zupełnie, jakbym zachęciła go myślami do rozpoczęcia rozmowy. Tyle, że ja nie byłam jeszcze przygotowana; w szczególności nie psychicznie. W pierwszej chwili udałam, iż niczego nie słyszałam.
- Lind - powtórzył. 
Westchnęłam z rezygnacją.
- Słucham - odparłam bez wyrazu, nie odwracając się w jego stronę. 
- Mogę cię o coś spytać? 
- O co? - Spojrzałam na niego spode łba. 
- Czy gdybym wtedy wyruszył z tobą po Wichurę... - zaczął niepewnie. Na te słowa podniosłam uszy. - Pozwoliłabyś mi ją zachować? 
- Ugh, to tylko gdybanie - mruknęłam, opuszczając brwi. 
- Ale pomyśl. Spróbuj przypomnieć sobie, jak myślałaś o mnie, kiedy jeszcze uważałaś mnie za przyjaciela.
- Dużo ode mnie wymagasz - Z gardła wyrwał mi się cichy pomruk.
- Spróbuj. Proszę... 
- Co ci zależy? Może - Wstałam i szybkim ruchem odgarnęłam sprzed oczu grzywkę. - Mnie nie chodziło o Wichurę, chodziło mi o samą wyprawę - oznajmiłam jednym tchem. - To było dla mnie naprawdę ważne.
Spojrzałam mu w oczy. Po wypowiedzeniu tych słów poczułam się jakby... lżej. Basior zamrugał kilka razy. 
- Rozumiesz? - rzuciłam. - Czy może to brzmi dla ciebie tylko jak głupie słowa żałosnego podrzutka? - Odsłaniając odrobinę kły, powtarzając zwrot, którym mnie wtedy określił. 
Freeze odwrócił wzrok. Opuścił uszy i ogon, po czym poszedł w kąt celi. Skończył rozmowę. 
Tymczasem we mnie znów zawrzało wzburzenie. Odkąd znalazłam się w więzieniu, cały czas skakałam między emocjami. Strach przechodzący w panikę, potem nieokiełznana furia, frustracja, zawiść, potem znów lęki, ewentualnie jedna krótka chwila spokoju. Teraz znów przyszedł czas na wściekłość. Za dużo tego na raz. Po czasie zrozumiałam, że te emocje mnie już męczyły. Dodają sił tylko na chwilę. 

<C.D.N.> 

Uwagi: brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz