piątek, 20 września 2019

Od Lind „(Nad)zwyczajne dni w podróży” cz. 4

Październik 2024
Błony na skrzydłach Passera delikatnie falowały na wietrze. Co chwila odnosiłam wrażenie, że kolejne podmuchy stawały się odrobinę cieplejsze. Nie pierwszy raz spotykało nas już takie zjawisko. Parę dni temu Magnus wyjaśnił to twierdząc, że „Pewnie trafiliśmy w jakiś front atmosferyczny”. Niestety ja nadal nie znałam ludzkiego nazewnictwa na tyle dobrze, by zrozumieć, co to do diaska oznaczało.
Dziś z jakiegoś tajemniczego powodu nasz przewoźnik nie miał ochoty ani na popisy, ani nawet na piosenki. Oba Odmieńce wielokrotnie się dopominały o to drugie, ale smok pozostawał nieugięty. (Co za ulga, chociaż jeden lot bez banjo i jembe!) Tak więc, lot był nad wyraz spokojny. Dało się nawet prowadzić w miarę swobodne rozmowy z siedzącymi obok.
– Ting, wy dwaj jesteście nieśmiertelni? – spytała Torance, korzystając z okazji.
– Ja i Baldor? Nie, oczywiście, że nie – odparł mój towarzysz. – Jednym z dwóch sposobów na zdobycie artefaktu jest zabicie Strażnika. Robienie z nas nieśmiertelnych byłoby nielogiczne. Nie uważasz, Ruda?
– A... Tak, w sumie racja – Wadera zmarszczyła odrobinę nos. – A co by było gdyby przyszedł do któregoś z was nieśmiertelny wilk? - Na chwilę jej wzrok powędrował na mnie. Było w nim coś przyprawionego niechęcią. Coś zrobiłam nie tak? Czy może chodziło jej o Medalion?
– Zależy od formy nieśmiertelności – mruknął Ting. – Na wrodzoną raczej nic nie moglibyśmy poradzić – pokiwał głową. – Jednak gdyby w grę wchodził na przykład Medalion taki, jak Pierzastej, mogłoby być różnie – Uniósł łapę. Trzymał w niej wisiorek, o którym właśnie mówił.
Spojrzałam na swoją pierś. Magiczny medalion zniknął stamtąd.
– Hej! Oddawaj natychmiast! – rzuciłam, chwytając swoją własność w zęby. Strażnik wichury oddał mi to bez walki.
– Nie ma potrzeby się denerwować, Pierzasta. Chciałem tylko coś zademonstrować - oznajmił, jak gdyby nigdy nic. 
***
Wylądowaliśmy pod wieczór; kiedy chmury nabierały pięknego, różowawego koloru. Passer wraz z innymi smokami opadł na ziemię przy rozgałęzieniu szerokiej rzeki. Wilki, których przewoźnicy zatrzymali się jako pierwsi, już dawno zeszły na ziemię. My tego dnia byliśmy jednymi z ostatnich. W międzyczasie Hitam już zarządził kilka rutynowych czynności; wyznaczył wilki do sprawdzenia najbliższej okolicy, kazał zbadać jakość wody oraz rozkazał myśliwym podzielić się na grupy, a jak wrócą zwiadowcy, szukać tropów zwierzyny.
Mnie dzisiaj nie przypadło żadne konkretne zadanie. Tak samo było z Asgrimem; tego dnia nie miał zajęć z żadną grupą szczeniąt. Wspominał coś, że podczas przeprowadzki czasem zachodzą jakieś drobne zmiany w planie.
– Skoro mamy wolne, może poszukamy jakiś roślin tu, przy obozowisku? – zaproponowałam. Było to jedno z ciekawszych zajęć dostępnych w podróży.
– Skoro nalegasz – Skinął głową basior. – Pewnie moja pomoc będzie niezbędna. Ty też wyglądasz na kogoś, kto mógłby trafić na Wodną Muchołówkę – zachichotał.
– Sama też potrafię sobie poradzić – Podniosłam dumnie głowę.
– Tak, oczywiście – Basior ruszył przed siebie. - Oczywiście.
Pociągnęłam go wiatrem za ucho i wyprzedziłam. Po jakimś czasie marszu ja pierwsza zauważyłam coś ciekawego. Mianowicie krzak, z którego wyrastało parę czarno-białych kwiatów. Dosyć wyróżniały się na zielonym tle pozostałej roślinności. Podeszłam do wspomnianego krzewu i obwąchałam nietypowe kielichy. Z kształtu przypominały pospolite róże, ale z zapachu już nie.
– To coś przydatnego? – spytałam eksperta, który mi towarzyszył.
– Róża sprawiedliwości – wyrecytował As z miną znawcy. – Składnik Eliksiru Zmiany Stosunków, Eliksiru Miłości, Błękitnego Napoju, Kryształków...
– Rozumiem, biorę je ze sobą – powstrzymałam Asgrima przed dalszym wymienianiem.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Łodygi były co prawda usiane drobnymi kolcami, ale dla posiadacza Medalionu Nieśmiertelności nie była to żadna przeszkoda. Kiedy już schowałam swoją zdobycz do torby, coś pod liśćmi krzewów rzuciło mi się w oczy. Dostrzegłam tam jakiś połyskujący, niebieskawy przedmiot. Rozgarnęłam gałązki na bok, by móc w ogóle określić, co to było.

<C. D. N.>

Uwagi: Nie jestem pewna, co do tej zieleni roślin. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz