piątek, 20 września 2019

Od Torance "Czasem cuda się zdarzają" cz. 1

Listopad 2024
Ohydny posmak rozchodził się po języku. Spróbowałam wypluć ślinę, jednak ta była zbyt gęsta i opadła na mój pysk. Przeklęłam pod nosem i otarłam łapą brodę. Ciałem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia. Paskudztwo.
Zmarszczyłam nos i ruszyłam w stronę Asa, który rozglądał się z niepokojem. Uciekłam w chwili, gdy tylko poczułam charakterystyczne mdłości, więc pewnie nawet nie zauważył, w którą stronę pobiegłam. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wbiłam wzrok w ziemię.
Mimowolnie poruszyłam uszami, gdy dotarł do nich dźwięk szybkich kroków.
- Znowu? - spytał mój partner.
Skinęłam ponuro głową.
- Tor, naprawdę powinnaś iść z tym do...
- Nic mi nie jest - wtrąciłam, jednak samiec w ogóle nie zwrócił na to uwagi.
- ...Lekarza. To może być coś poważnego.
Prychnęłam głośno.
- Ale nie musi. Chodźmy coś zjeść - mruknęłam i nie czekając na basiora, poszłam w odpowiednią stronę.
Kilka głośnych susów i Asgrim był tuż przy moim boku. Kątem oka zobaczyłam, jak otwiera pysk, by kontynuować dręczenie mnie. Zatrzymałam się i wbiłam zirytowane spojrzenie prosto w niego. Nie odwrócił wzroku.
- Co ci tak zależy? - warknęłam.
Wzruszył ramionami.
- Martwię się o ciebie.
Jego głos był zaskakująco łagodny. Nie wyczuwałam ani drobinki zirytowania. Przymrużyłam oczy, skupiając się na aurze emocji, która go otaczała. Szczera troska była wręcz namacalna. Wycofałam się pod jej naporem. Zrobiło mi się wstyd na myśl, że znowu zachowuję się okropnie, kiedy on tak o mnie dba...
Mimowolnie przekierowałam spojrzenie na ziemię.
- Przepraszam. Pójdę do tego twojego medyka, dobrze? - powiedziałam.
- Iść z tobą?
Pokręciłam łbem.
- Dam radę sama. Spokojnie.
Dalej czułam na sobie jego zmartwione spojrzenie. Uratowało mnie dopiero głośne burknięcie, które nadeszło z mojego żołądka.

Po śniadaniu grzecznie poszłam odszukać jednego z medyków. Pomijając wieczny głód oraz poranne mdłości nic mi nie było, więc nie spodziewałam się usłyszeć czegoś niesamowitego. Pewnie po prostu dostałam jakiejś dziwnej alergii. Chyba czasem się tak dzieje. To nie mogło być nic poważnego.
Jako pierwszego znalazłam Volgę. Niestety samiec rozmawiał akurat z jakąś wilczycą. Zdawało mi się, że była to jego siostra, aczkolwiek nie miałam pewności. Zatrzymałam się w półkroku, szybko analizując w jaki sposób odwrócić się, żeby nie wyglądało to dziwnie. Jednak ledwo zdążyłam unieść łapę, a medyk mnie zauważył i zawołał do siebie.
- Przepraszam, że przeszkadzam - mruknęłam, posłusznie podchodząc do pary wilków.
Wilczyca uśmiechnęła się uspokajająco.
- I tak miałam już iść - powiedziała. - Do potem, Volga.
Lekarz skinął jej na pożegnanie łbem.
- Do zobaczenia.
Posławszy ostatni delikatny uśmiech, samica odeszła w swoją stronę. Basior natychmiastowo skierował całą swoją uwagę na mnie. Zmierzył moją sylwetkę spojrzeniem.
- Coś się stało?
- Moim zdaniem nie, ale As, mój partner, uważa co innego - wyjaśniłam.
Volga pokiwał łbem ze zrozumieniem i grzecznie czekał, aż rozwinę swoją myśl. Westchnęłam głośno.
- Od jakiegoś czasu dostaję mdłości. Głównie są one rano, jednak zdarzają się wyjątki. Pomimo tego jestem ciągle głodna... Trochę mi się przez to utyło.
Skrzywiłam się, zerkając na swój brzuch. Zawsze dobrze było trochę przytyć przed zimą, ale w tym roku to była aż przesada.
Lekarz wskazał mi łapą, żebym się położyła. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Ten rozpoczął jakieś swoje badania. Nie zwracałam na to zbytniej uwagi, przeświadczona, że to i tak nie ma sensu.
W końcu Volga mnie zostawił. Wpatrywał się we mnie, mrużąc delikatnie oczy. Odpowiedziałam mu tym samym. Czekałam na wyrok.
- Gratuluję.
Zmarszczyłam brwi.
- Czego?
- Jesteś w ciąży.
Poczułam, że ziemia się pode mną zapada. Jednocześnie wszystkie moje kończyny zesztywniały w czystym szoku.
- Słucham?
- Ty oraz twój partner zostaniecie za jakiś czas rodzicami.
Przyjrzałam się jego pyskowi. Szukałam jakiejś oznaki, że to żart. To nie mogła być prawda. Nie było na to najmniejszych szans. Basior był jednak w pełni poważny. Nie wyczuwałam od niego ani grama rozbawienia czy złośliwości. 
- Przykro mi, ale to musi być pomyłka. U Asa stwierdzono bezpłodność już bardzo dawno temu.
Volga uniósł brwi.
- Kocham go i nigdy bym go nie zdradziła - powiedziałam, zauważając, że już otwierał pysk. Mój głos był lodowaty.
Nie wyglądał na przekonanego, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Zamiast tego wzruszył ramionami.
- Cóż, czasem cuda się zdarzają - stwierdził w końcu.

<c.d.n.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz