poniedziałek, 2 września 2019

Od Torance "Pragnienie walki"

Lipiec 2024
Od czasu, kiedy pierwszy raz zmierzyłam się z innym wilkiem podczas ulicznych walk, nie mogłam przestać o tym myśleć. Dziesiątki razy roztrząsałam błędy, które popełniłam. Zastanawiałam się, co mogłam zrobić inaczej. Marzyłam o powrocie.
Asgrim oczywiście zauważył rozkojarzenie, któremu się poddałam. Wielokrotnie pytał mnie o jego powód, jednak nie podałam mu go. Za bardzo obawiałam się jego reakcji. W końcu walki były nielegalne, a mój partner mimo wszystko uczciwy. Nie, zdecydowanie wolałam, żeby nic nie wiedział na ten temat.
Starałam się o tym zapomnieć. Ze wszystkich sił próbowałam nie myśleć. Nic nie mogłam jednak poradzić. Moje ciało gotowało się do walki, umysł nie mógł wyrzucić z pamięci tych kilku krótkich chwil podekscytowania, zanim dałam się przyszpilić do ziemi.
Zamierzałam wrócić i wygrać.
Niestety nie było to takie łatwe, jak myślałam. Minęło kilka długich dni, nim udało mi się ponownie trafić na tamtą uliczkę. Ze względu na zmęczenie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, nie zapamiętałam drogi zbyt dobrze.
Dołączyłam do tłumu w chwili, kiedy szukano drugiego ochotnika. Szybkim spojrzeniem zmierzyłam mojego przyszłego przeciwnika. Krótkie, ciemnoszare futro poprzecinane było białymi bliznami. Oznaki przeprowadzonych wielu bitew. Wilczyca miała spore doświadczenie, jednak to niekoniecznie oznaczało, że była dobra. Albo lepsza ode mnie.
Wyszłam na środek.
- Czy posiadacie medaliony lub eliksiry, które mogłyby wspomóc was w walce?
To samo pytanie, co poprzednim razem. Widocznie była to standardowa formułka.
- Nie - powiedziałam niemal równo z moją przeciwniczką. 
Samica posłała mi chmurne spojrzenie. Odpowiedziałam jej słodkim uśmiechem.
- Zaczynacie, kiedy doliczę do dziesięciu - poinstruował nas prowadzący. 
Skinęłam łbem i oddaliłam się od wadery na bezpieczną odległość. 
Basior rozpoczął odliczanie. Tym razem nie miałam żadnych wątpliwości. Nie mogłam doczekać się tej walki.
- Dziesięć! - zawołał i wycofał się, umożliwiając nam rozpoczęcie bójki.
Podobnie jak wtedy, teraz też krążyłam wokół mojej przeciwniczki. Przyglądałam się jej sylwetce, szukając słabych stron. Szybko zauważyłam, że prawą łapę trzymała możliwie jak najdłużej w powietrzu. Widniała na niej na oko dość świeża blizna. Musiała niedawno doznać jakiegoś urazu.
Mijały sekundy, a ja nadal nie atakowałam. W końcu wilczycy musiało znudzić się zwykłe krążenie. Jednym susem doskoczyła do mnie i zamachnęła się łapą w mój pysk. Długie pazury niemal dosięgnęły mojego nosa. Odsunęłam się jak najdalej mogłam.
Samica coś warknęła. Zrobiła to jednak na tyle niewyraźnie, że nie zrozumiałam ani słowa. Wyczułam jednak drwiący ton. Posłałam jej wesoły uśmiech.
Ciemnoszara przewróciła oczami. Wykorzystałam to, że nie patrzyła w moją stronę i jak najszybciej umiałam, doskoczyłam do niej. Uderzyłam pazurami prosto w łapę, którą tak zaciekle chroniła. Z jej gardła wydobył się pisk. Nachyliła się w moją stronę, kłapiąc głośno zębami. Uchylałam się przed atakami, jednak w którymś momencie straciłam równowagę. Upadłam, co samica od razu wykorzystała. Przyszpiliła mnie do ziemi. Na jej pysku widniał triumfujący uśmiech.
Widownia już zaczynała odliczanie. Ja jednak nie miałam zamiaru przegrać. Nie tym razem.
Wykrzywiłam pysk w taki sposób, by ugryźć przeciwniczkę w tę cudowną łapę. Zadziałało. Samica odskoczyła ode mnie z głośnym sykiem. 
- Koniec tego dobrego - burknęła.
W moją stronę poleciał ognisty pocisk. Upadłam na ziemię, starając się go uniknąć.
Ogień. Dobrze. Nie powinna zdołać obronić się przed moim atakiem.
Wilczyca wystrzeliła w powietrze kolejne płomienie. Ogniste bicze falowały, nadpalając sierść. Widownia wycofała się w obawie przed poparzeniem. Byłam zmuszona ciągle się poruszać, jednak to nie zdołało wytrącić mnie z rytmu. Posłałam w stronę samicy strumień magii. Nie minęła chwila, a w oczach samicy pojawiły się łzy. Ogień stracił na intensywności. Kolejna fala smutku trafiła w jej ciało. Łzy zaczęły spływać, ograniczając tym samym jej pole widzenia. Została zmuszona do przerwania magicznego ataku. Choćby dla własnego bezpieczeństwa.
Ledwo ogień zniknął, pobiegłam w jej stronę. Zapłakana samica nawet w pełni nie zdała sobie sprawy, że została przyszpilona do ziemi. Posłałam do niej iskierkę szoku, co całkiem pozbawiło jej zdolności walki.
Widownia rozpoczęła odliczanie, a ja z uśmiechem przywitałam moją ukochaną piątkę. Udało mi się zwyciężyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz