środa, 2 października 2019

Od Ismanise "Siła mięśni to nie wszystko" cz. 6

Listopad 2024 r.
Ismanise tej nocy po kłótni z mamą znowu spała w zupełnie innym miejscu, niż ona. Wyglądając spod liścia krzaków, obserwowała wschód słońca. Nadal była senna, ale wolała czuwać aż do pory wstawania. Tego dnia miała mieć pierwszą lekcję polowania w życiu. Z jednej strony się ekscytowała, ale z drugiej miała świadomość, że to przyniesie mamie tylko kolejną falę rozczarowań.
Im dłużej tak leżała, tym bardziej kleiły się jej oczy. Dziadek powtarzał, że w takich sytuacjach lepiej się rozruszać... Chciałaby iść do niego, ale razem z nim spała Sinope. Nie przepadały za sobą. Nie umiały się dogadać. Isa miała wrażenie, że z miesiąca na miesiąc w dodatku ich relacje się tylko pogarszają.
– Śpisz?
Isa z przestrachem obróciła głowę. Widząc postać wilka w zbliżonym do niej wieku, o dużych, błękitnych oczach i jasnym nosku, od którego dzieliła ich odległość tak niewielka, że czuła jego oddech, nagle się rozbudziła.
– Coś się stało? – zapytała ostrożnie.
– Nie mogę usnąć. Dzisiaj mam pierwsze lekcje. Ty też? Powiedz, że też.
Uśmiechnęła się z politowaniem.
– Tak.
– To może posiedzimy razem do rana?
– Czemu nie – Wzruszyła ramionami – Byle cicho, żeby innych nie obudzić.
– Jasne, jasne – odpowiedział pospiesznie, po czym usadowił się tuż obok Isy.
Ich boki stykały się ze sobą. Basiorek miał jasne futro poprzecinane czerwonymi i czarnymi smugami. Z początku myślała, że to węgiel, ale gdy się przyjrzała zauważyła, że takie po prostu ma umaszczenie.
– Boję się trochę pani Yuki – powiedział szeptem.
– Kim jest pani Yuki?
– No... Ta od polowań!
Isa przywołała wspomnienie wysokiej wadery o ciemnym futrze i naprawdę groźnym spojrzeniu. Była pewno, że na spokojnie mogłaby ich wszystkich pozabijać.
– No.... Może troszkę. Ale ma nas uczyć – odpowiedziała cicho.
– I co z tego?
– To, że jakby robiła szczeniakom krzywdę na pewno nie byłaby już nauczycielką. Dziadek mówił kiedyś, że Yuki uczyła też moją mamę.
– A kto jest twoją mamą?
– Navri – jej wzrok powędrował gdzieś w bok. Po tej informacji zwykle wszyscy zaczynali ją oceniać i porównywać.
– Nie znam żadnej Navri – Basior zmarszczył nosek.
– Uczy obrony... – dodała cicho.
– Nadal nic – Potrząsnął głową z zrezygnowaniem.
– Trudno. Może nawet lepiej – powiedziała odrobinkę zbyt głośno. Jeden wilk, którego nie znała z imienia, poruszył uchem.
– Czemu?
Nie odpowiedziała. Położyła głowę na łapy i przymknęła oczy.
– Może jednak się zdrzemniemy...? – zapytała.
– Tak w ogóle to się nie przedstawiliśmy – przypomniał sobie nagle basiorek – Jestem Infinite. A ty?
– Ismanise. Możesz mówić Isa jak chcesz – mruknęła.
– Isa – powtórzył dumnie.
– A teraz śpimy?
– Co jeśli zaśpimy? – zmartwił się.
– To ty nie śpij i mnie obudź, jak będzie pora.
Westchnął, a brak odpowiedzi Isa odczytała jako przyzwolenie na taki scenariusz.
***
– Wstawaj, bo się spóźnimy!
Isa podniosła się, otrzepała i przeciągnęła. Nie myślała nawet, że była tak zmęczona. Nim ruszyli, przetarła jeszcze pyszczek łapką.
– Jak dalej będziesz tak zamulać, to prędzej te tłuste sarny upolują ciebie, a nie ty je – zażartował Infinite. Isa wywróciła ślepiami.
Nim na dobre ruszyli w głąb zagajnika, w którym czekała na nich Yuki, Inifinite jeszcze pożegnał się z mamą. O ile krok Isy był dość powolny i smętny, tak basiorek radośnie truchtał z uniesionym wysoko ogonem. Miała ochotę rzucić jakąś ciętą uwagą, ale nic nie przychodziło jej niestety do głowy.
– Czyli się przyjaźnimy? – zapytała nagle.
– Chyba tak – odpowiedział wesoło.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Uśmiechnęła się nawet do siebie. Do tej pory nie miała nikogo, kogo mogłaby tak nazwać. Jej znajomości kończyły się na mamie, dziadkach i Sinope, na myśl o której przechodziły ją dreszcze.
– Ruchy, ruchy! – krzyknął ktoś z oddali – Jesteście spóźnieni!
Isa zacisnęła mocno szczęki, z trudem powstrzymując rzucenie przekleństwa, którego nauczyła ją babcia.
– To przez moją mamę – furknął Infinite – Za długo mnie tuliła.
Chciałabym, żeby moja mama w ogóle mnie tuliła – pomyślała Isa. Jej wzrok powędrował ku koronie drzew. Straciła resztki chęci na zjawianie się na zajęciach. Wolała uciec. Pierwszy dzień, pierwsze wagary.
– Za karę obiegniecie cały zagajnik po zajęciach – powiedziała lodowatym głosem Yuki, kiedy już zjawili się na miejscu. Szczeniaki ich wyśmiewały. Infinite spuścił uszy i zgarbił się, lecz Isa wciąż pozostawała dumna i wyprostowana.
– Zrozumiano? – syknęła Yuki do Isy.
Waderka zmrużyła groźnie oczy, a następnie wyszczerzyła się złowieszczo.
– Tak, proszę pani.
Yuki uniosła brew nieco zbita z tropu, ale zostawiła ten temat bez rzucania zbędnych uwag.
– Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się polowaniem na gryzonie...
– Znowuuu? – jęknęło kilka szczeniaków.
– Tak, znowu. Mamy w grupie młodsze szczeniaki – warknęła ostrzegawczo Yuki – Przypomnijcie nowej koleżance i koledze jak się poluje.
– Należy ustawić się w przeciwnym kierunku do wiatru, aby nie zawiało naszego zapachu do gryzonia. Zastosować bezszelestne skradanie, a kiedy jest się już wystarczająco blisko zaatakować. W razie konieczności wszcząć pościg – mówił znużonym głosem jakiś nieco starszy od Isy basior.
Słuchała go z maksymalnym skupieniem, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.

<C.D.N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz