niedziela, 6 października 2019

Od Torance "Czasem cuda się zdarzają" cz. 2

Listopad 2024
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Gdzieś na dnie świadomości spodziewałam się nawet choroby podobnej do tej, na którą cierpiała Edel. Ale ciąża... Nic nie mogło mnie jednak przyszykować na to, że zostanę matką.
W mojej głowie szalały miliony myśli. Jak to było w ogóle możliwe? Jak zareaguje Asgrim?
Poczucie winy przygniatało mnie do ziemi i krępowało ruchy. Wiedziałam, że nie miałam na nic wpływu. Zdarzył się cud i musiałam go zaakceptować. Niemniej... Czy As mi uwierzy?
- To na pewno nie jest pomyłka? - spytałam.
Volga zmierzył mnie kolejnym spojrzeniem i pokręcił powoli pyskiem. Przeklęłam głośno.
Co teraz? Co teraz?
Westchnęłam głośno i postanowiłam odejść. Pożegnałam się krótko z medykiem i ruszyłam w stronę Passera. Szczęśliwie Asa tam nie było. Musiał pójść na poszukiwania jakichś roślinek bądź na lekcje. Czas zajęć był czasem lekko modyfikowany przez trwającą podróż i nie zawsze regularne godziny postojów. Uczniowie - jak i nauczyciele - nie byli z tego powodu jakoś szczególnie zadowoleni, ale nie było innej rady.
Odetchnęłam z ulgą i niepewnie wyciągnęłam z naszych bagaży książkę, którą zabraliśmy jeszcze z biblioteki na starych terenach. Zmieniłam postać i z pomocą ludzkich palców przewróciłam żółte kartki. W nos uderzał mnie zapach Asa, którym przesiąknięta była cała powieść. Uśmiechnęłam się blado, odczytując tytuł. Cóż za ironia losu, że to właśnie "Zakonnik" był ulubioną książką mojego partnera...
Zaczęłam czytać, jednak nie potrafiłam skupić się na tekście. Moje myśli nieustannie odbiegały w stronę wizyty u Volgi oraz wszystkiemu, co się z nią wiązało. Nawet magia nie dawała rady mnie ukoić. Podejrzewałam, że gdzieś w głębi nie chciałam być spokojna. Na swój sposób potrzebowałam tego rodzaju stresu. Chociaż cokolwiek czułam, nie?
W końcu do uszu dotarł dźwięk zbliżających się kroków. Uniosłam łeb i od razu napotkałam spojrzenie Asgrima. Na jego pysku widniał wesoły uśmiech.
- Już nie udawaj, że potrafisz czytać.
Przewróciłam oczami.
- Dobrze wiesz, że nie muszę udawać. Przypomnieć ci, kto cię uczył?
As w odpowiedzi wyszczerzył bardziej ząbki.
- Vestar? - zaryzykował odpowiedź.
Prychnęłam i potargałam go po głowie. Miło było mieć nad nim tego rodzaju przewagę. Jednak Asgrim nie odsunął się tak, jak sądziłam. Zamiast tego podniósł na mnie wzrok, po czym przymknął oczy.
- Możesz kontynuować... - wymruczał.
Zabrałam dłoń. Wilk otworzył oczy i zmierzył mnie oskarżycielskim spojrzeniem.
- Czemu przerwałaś? - spytał z wyrzutem.
Przewróciłam oczami i zmieniłam postać. Mimo wszystko wilcze ciało było znacznie wygodniejsze. As - na moje nieszczęście - w tym czasie, gdy się przeobrażałam, przypomniał sobie to, o co chciał mnie zapewne zapytać od momentu, gdy tylko poszłam na poszukiwania lekarza.
Nerwy zawiązały supeł z mojego żołądka. W pysku momentalnie poczułam gorzki posmak. Miałam ochotę wymiotować ze zdenerwowania. Było to na tyle nagłe, że się zachwiałam.
- Wszystko w porządku? - Spojrzenie samca spoważniało jeszcze bardziej. - Źle się czujesz?
Pokręciłam powoli łbem. Otworzyłam pyszczek, jednak nie zdołałam wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa. Nie miałam pojęcia, jak w ogóle powinnam zacząć.
- Tori? - Wilk akcentował każdą sylabę. - Co się dzieje?
Machnęłam nerwowo ogonem. Język przejechał po nosie. Łapy zaczęły nieznacznie drżeć.
- Będziemy w rodzicami.
Asgrim spojrzał mi prosto w oczy i... Roześmiał się.
- A tak na poważnie?
- Jestem całkowicie poważna - odparłam.
Zmarszczył brwi. Mierzył mnie uważnym spojrzeniem, próbując wybadać czy faktycznie nie kłamałam.
- Ale... To niemożliwe - stwierdził w końcu.
Westchnęłam głośno.
- Wiem.
- Wobec tego... - zaczął, a w jego oczach zalśniły dziesiątki różnych, skomplikowanych emocji.
Pokręciłam stanowczo pyskiem.
- As, nie. Ono jest twoje.
- Tyle starań... Powiedzieli mi, że... - Potrząsnął łbem. - To nie jest możliwe.
Spróbowałam położyć łapę na jego łapie, jednak samiec odskoczył jakby mój dotyk miał go poparzyć.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął. - Tori, ja cię kocham. Jak mogłaś mi to zrobić?
Z jego oczu ciekły łzy. Dotkliwy ból oraz poczucie zdrady były wręcz namacalne.
- Nie zrobiłam nic... Ja też cię kocham... - Mój głos się załamał.
Spojrzałam mu prosto w oczy, jednak basior szybko odwrócił wzrok.
- Nie chcę tego słuchać - powiedział i odszedł.
W pierwszej chwili chciałam za nim pobiec, jednak zdołałam się powstrzymać. Potrzebował czasu. Chociaż odrobiny...

<c.d.n.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz