niedziela, 19 kwietnia 2020

Od Sinope "Lepszy słuchacz"

Listopad 2025 r.
Sino nie smucił własny żal, a przygnębienie taty. Sama czuła w środku głównie pustkę. Tata zaś zwolnił się tymczasowo z obowiązków związanych z pełnioną funkcją, obiecując, że z czasem odpracuje godziny wilków z tego samego stanowiska. Większość czasu leżał w cieniu pod palmami, tępym wzrokiem obserwując fale i wsłuchując się w ich szum. Stał się dużo cichszy, a żartował od niechcenia. To był również czas, kiedy do Sino dotarło, jak bardzo jej tata był już stary.
Na szczęście lekcje były głównie przeprowadzane na plaży, a dokładniej w miejscu, z którego miała idealny widok na tatę. Rzadko kiedy się ruszał. Kiedy tylko nastawała przerwa, zajmowała miejsce tuż obok niego i starała się opowiedzieć, co przerabiali na danej lekcji. Tata stał się lepszym słuchaczem niż kiedykolwiek do tej pory. Rzadko kiedy jej odpowiadał, ale widziała, że i tak jej słucha. Nie miał innego wyjścia.
Nie sądziła również, że kiedykolwiek polubi lekcje, na których głównie się siedzi i słucha. Tłumaczenie Gerranda nie było szczególnie ciekawe, ale i tak zawdzięczała mu to, że zazwyczaj nie musiała się szczególnie wysilać. Jakiekolwiek czynności podejmowane na lekcjach zaczęły sprawiać jej ból i męczyły niemiłosiernie.
Nawet Isa darowała sobie zaczepki. Wieść o śmierci Janey szybko przebiegł po watasze, głównie za sprawą żałoby Dana. Właściwie to Isa przejęła się tym znacznie bardziej, niż Navri. Po Navri można było tylko powiedzieć, że prawdopodobnie mało ją to obchodziło. Sino nie pamiętała właściwie, kiedy ostatnio razem rozmawiały.
Czy Sino tęskniła za mamą? Tylko trochę. Nie umiała określić tego uczucia, ale z całą pewnością nie było ono tak silne, jak jej taty.
– Czy zrobiliście jakiś postęp w odkrywaniu swojej mocy w ciągu ostatnich kilku dni? – zapytał przyjaźnie Gerrant.
Wtedy Sino niemrawo przypomniało się, jak tata wspomniał, że za którymś razem ogrzała go tak bardzo, że myślał, iż ma przy sobie ognisko, a nie jej bok. Wtedy jej futerko zrobiło się też minimalnie bardziej pomarańczowe, niż zazwyczaj. A może tylko się jej wydawało...?
Uparcie wpatrywała się w swoje łapki, niepewna, czy powinna zaliczyć to do tego, o co pytał nauczyciel. Już miała otworzyć usta i coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
– Sinope? Widzę, że o czymś myślisz.
– Ja... To nic ważnego, ale myślę, że ogień.
– Proszę? – w jego głosie wybrzmiało drobne zakłopotanie.
– Ogień. Możliwe, że mam żywioł ognia. Jak mogę się upewnić, że tak jest lub nie?
– Próbując podpalić jakiś przedmiot. Przy odpowiednim skupieniu powinno się udać.
Sino poczuła na sobie spojrzenia całej grupy. Najsilniej jednak odczuła wzrok Isy.
– Co powiesz na gałąź?
– Ale że teraz? – zdziwiła się Sino.
– Dlaczego by nie? Mamy lekcję magii, pasuje idealnie – Uśmiechnął się Gerrant.
– Teraz to ja nie chcę – powiedziała Sino, może odrobinkę zbyt stanowczo i zbyt arogancko.
To nieco zepsuło mu humor.
– Służę ci pomocą i chętnie pomogę... Mogłabyś zrobić od razu szybkie postępy.
– Nie chcę – oznajmiła, patrząc mu prosto w oczy.
Gerrant zmieszany odwrócił wzrok.
– No dobrze... Nie będę cię zmuszać. Może innym razem.
Sino wyprostowała się dumnie. Isa prychnęła zirytowana na ten widok.
– Ktoś inny ma coś do zaprezentowania?
– Ja! – pisnęła Luka.
– Mogłabyś pokazać? – powiedział, a na widok jego uśmiechu Sino zaczęło coś skręcać w środku. Odwróciła głowę i zaczęła się wpatrywać w przekomarzających się szeptem Infinite i Isę. Zbliżyli się do siebie ostatnio, pomyślała.
Później próbowała wypatrzyć swojego tatę, ale... szybko zorientowała się, że nie było go tam, gdzie zwykle. Nagle poczuła się strasznie spięta. Gorączkowo poszukiwała go wzrokiem, ale bezskutecznie. Miała go pilnować, tak sobie przecież obiecała.
– Tato?! – krzyknęła rozpaczliwie.
Wszystkie szczeniaki popatrzyły na nią nieco zbite z tropu. Sino akurat okręciła się wokół własnej osi, nadal szukając znajomego wysokiego basiora. Na widok nagle wyłaniającej się z wody sylwetki, niemal zeszła na zawał.
– Tak, skarbie?
– Ach, nic... – powiedziała cicho, nieco przybita obserwując jak tata spokojnie wrócił do połowu ryb.
Szczeniaki nadal ją obserwowały. Czuła, jak ich spojrzenia wwiercają się w jej plecy.
– Na co się gapicie? – zapytała ostro.
Gerrant postanowił czym prędzej wrócić do prowadzenia lekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz